Vingt.
założyłam sobie nowego twittera, bo stary ssał i było na nim za dużo śmieci, więc jeżeli chcecie być ze mną w kontakcie czy cokolwiek, zapraszam :-) @niezaleznosc
Michael trzecią noc z rzędu spędzał w moim mieszkaniu.
I nie byłoby oczywiście w tym nic złego, gdyby nie fakt, że był w stanie głębokiej depresji i mentalnej agonii.
- Mikey, proszę cię – zaskomlałem, gdy po raz kolejny w ciągu godziny prosiłem go o doprowadzenie się do porządku. - Calum i Ashton zaraz wracają do domu, a my jesteśmy w rozsypce.
Chłopak mruknął coś pod nosem i ponownie naciągnął na siebie kołdrę, a ja westchnąłem dezaprobowanie.
- Okej, sam tego chciałeś – pociągnąłem za koniec pościeli, w konsekwencji czego i ona, i Michael z impetem uderzyli o twardą podłogę.
- Dobrze, załapałem aluzję – blondyn rozmasował obolałe miejsce i ociężale wstał z ziemi. - O której mają tu być?
- Myślę, że jakoś... - rzuciłem okiem na zegarek, kiedy dźwięk domofonu rozległ się w mieszkaniu – teraz.
Obaj odwróciliśmy się w stronę drzwi, a te z charakterystycznym dźwiękiem otworzyły się i ukazały przed nami dwójkę naszych przyjaciół.
- Mam plan – Ashton odstawił walizki w korytarzu i oparł się o futrynę sypialni.
- Och, też cieszę się, że cię widzę – zamrugałem kilkukrotnie, wpatrując się w chłopaka.
- Nie, posłuchaj. Myślałem nad tym, co powiedziałeś mi przez telefon – bo przecież kim byłbym, gdybym nie opisał zaistniałej sytuacji Ashtonowi i Calumowi? - Mój znajomy jest prawnikiem i pracuje w całkiem dobrze prosperującej kancelarii. Kiedy przedstawiłem mu problem od strony technicznej, stwierdził, że łatwo można to obejść. Mamy podać mu tylko na e-mail kilka informacji, a on postara się obrócić to wszystko na naszą korzyść.
- To na pewno dobry pomysł? - Michael zabrał głos. - Uważam, że nie powinniśmy się już w tym babrać.
- Jesteś bez pracy i mieszkasz w naszej małej kawalerce. Zadaj mi to pytanie jeszcze raz.
- Okej, kupiłeś mnie.
***
Kręciłem już piąte kółko po holu kancelarii, w oczekiwaniu na wynajętego adwokata. Okazał się być wyjątkowo inteligentnym i zaznajomionym w swoim fachu człowiekiem, a nasza desperacja nie pozwalała nam zmarnować takiej okazji.
- Roger Johnsons, adwokat – wysoki mężczyzna wystawił dłoń w moją stronę, a ja niepewnie ją przyjąłem, Michael natomiast zaraz ponowił moje ruchy. - Panie Hemmings, panie Clifford, proszę za mną. – Skinął ręką w stronę jednego z pobliskich gabinetów, a my z wahaniem udaliśmy się w jego ślady.
W środku pachniało pedantyzmem, jeżeli w ogóle można tak to określić. Białe ściany, zielone rośliny, skórzane kanapy i szklany stół, a to wszystko przełamane kontrastowo wielkim mahoniowym biurkiem i kilkoma czarnymi ramkami na zdjęcia, które nie wiedzieć czemu, pozostały puste.
- Przeanalizowałem waszą sytuację i znalazłem pewien kruczek, który stawia nas na wygranej pozycji. - Mężczyzna postukał dłonią w mebel i zaczął szukać czegoś w folderze z dokumentami. - Tak, według waszych doniesień jasno wynika, że pan Mesh nie wręczył panu Cliffordowi wypowiedzenia pisemnego ani żadnego innego dokumentu, który mógłby podważyć wasze oskarżenie. Zresztą, pozwany również nie miał jeszcze pełnych kwalifikacji do bycia współwłaścicielem przedsiębiorstwa, poza pisemnym podpisem aktu zatrudnienia. Znajdował się on dopiero na okresie próbnym, który na dobrą sprawę kończy się miesiąc od wydania aktu zatrudnienia. Zresztą, aby przepisać na jednostkę całą działalność, potrzeba udokumentowanej zgody każdej persony współodpowiedzialnej za biznes, a z tego co mi wiadomo, osoba trzecia, w tym przypadku panna Cassidy, nie podpisywała żadnej ugody na dokonanie takiego zabiegu.
- Nie rozumiem – Michael szepnął mi na ucho, a ja parsknąłem pod nosem. Najwidoczniej zrobił to za głośno.
- Nie musi pan rozumieć. - Roger uśmiechnął się pobłażliwie. - Chodzi o to, że pan Mesh teoretycznie mógł pana zwolnić, ale praktycznie dosłownie nie miał do tego prawa. Jeżeli przedstawimy to w sądzie, wygramy rozprawę.
- Mamy co do tego stuprocentową pewność? - Oparłem podbródek o moją zaciśniętą pięść i spojrzałem na bruneta z zaciekawieniem, a Michael dyskretnie złapał moją dłoń, przez co po moim podbrzuszu rozlało się uczucie przyjemnego ciepła. I wcale się nie zarumieniłem, nie, zupełnie nie.
- Tak, albo nie nazywam się Roger Johnsons.
***
Michael od piętnastu minut gniótł w dłoniach swój pasiasty krawat, a Calum nerwowo bawił się mankietami swojej nowej koszuli. To nie tak, że nie miał innych. Owszem miał je, całe trzy, ale wszystkie były dziurawe albo ubrudzone wymiocinami, alkoholem i innymi maziami, których pochodzenia naprawdę nie chciałem znać.
Ashton omawiał z Rogerem szczegóły przebiegu rozprawy, a Britney i Marcus szeptali sobie na uszy jakieś bliżej nieokreślone formułki. Owszem, cieszę się, że wreszcie wyszli na prostą i że Marcusowi udało się uregulować swoje życie uczuciowe, ale mógłbym spokojnie oskarżyć ich aktualnie o brak taktu i wyczucia.
- Będzie dobrze. - Poklepałem Mikey'a po plecach, a on posłał mi blady uśmiech, który od razu odwzajemniłem. Gdy miałem już odsunąć się od niego, bo siłą rzeczy wciąż nie wiedziałem, na jakim poziomie jest nasza relacja, on zrobił coś, co totalnie zbiło mnie z tropu. Jego ramię objęło mnie w talii, a on sam wtulił się we mnie i przelotnie musnął swoimi ustami moje wargi. Nie wiedziałem, jak mam odebrać ten dość radykalny i zaskakujący krok, ale na pewno nie byłem zawiedziony.
W końcu po czasie niecierpliwego oczekiwania, rozprawa rozpoczęła się. Mesh i Bill obserwowali nas ze swojej ławy i wyglądali na równie zdenerwowanych, co nasza grupa.
Podczas procesu nie obyło się bez kilku kąśliwych komentarzy i może padły one między innymi z mojej strony, ale to nie było ważne. Ważne było to, że wypadliśmy wiarygodnie i szczerze, a nasz adwokat naprawdę przemyślanie i sensownie podawał ławie sędziowskiej argumenty dowodzące naszych racji. Kiedy zarządzenie o zamknięciu rozprawy zostało wydane, wszyscy egzystencjalnie odetchnęliśmy z ulgą i wyszliśmy z auli.
- Jakie są twoje odczucia? - zapytałem Rogera, gdy tylko znaleźliśmy się na korytarzu.
- Wydaje mi się, że wszystko powinno pójść na naszą korzyść. Obrońca oskarżonych nie popisał się wiedzą i wystarczającą argumentacją, a u nas już same dowody były wyznacznikiem tego, że wygramy ten proces. - Mężczyzna uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja skinąłem głową.
- Dziękuję ci.
- Nie dziękuj mi, tylko Ashtonowi. Gdyby nie on, nawet nie wiedzielibyśmy o swoim istnieniu.
- Rada została zakończona, sentencja jest podpisywana. Proszę powrócić na salę i powstać, sędzia zaraz ogłosi wyrok – głos lektora rozległ się w głośnikach, a wszyscy świadkowie i obie strony z powrotem weszły na aulę.
- Po dokładnym przeanalizowaniu sprawy, rada doszła do porozumienia – starsza kobieta, która tego popołudnia pełniła rolę sędzi, przemówiła do mikrofonu. - Akt oskarżenia rozpatrzony został pozytywnie. Pan Logan Mesh, zamieszkały w Sydney, został zobowiązany do przyjęcia zarzucanego mu oskarżenia, w konsekwencji czego jest on zwolniony z pełnionego stanowiska oraz opłacić musi karę pieniężną równą wartości pominiętej z racji nielegalnego zwolnienia wypłaty pokrzywdzonego. Pan Michael Clifford zostanie przywrócony na poprzednie stanowisko. To na tyle w dzisiejszej rozprawie, dziękuję. - Kobieta skinęła głową w stronę świadków i stron, po czym zniknęła za filarem, a ludzie powoli zaczęli rozchodzić się w swoje strony.
- Udało się - szepnąłem do Michaela, kiedy dostrzegłem pojedynczą łzę w jego oku.
- Tak, udało się.
***
- Gdzie oni znów zniknęli? - zapytałem leżącego na kanapie Clifforda, gdy wróciłem do salonu z miską popcornu.
- Podobno są w kinie, ale nigdy nie wiesz. - Chłopak wzruszył ramionami i przechwycił ode mnie przekąskę, następnie stawiając ją na stół.
Rozsiadłem się wygodnie koło niego i przez ułamek sekundy miałem szczerą ochotę otulić go swoim ramieniem, ale to mogłoby być zbyt gwałtowne. Skupiłem się więc na lecących na ekranie „Przyjaciołach" i starałem się odgonić od siebie poprzednie myśli.
- Luke? - Głos blondyna wybudził mnie jednak z transu i posłałem mu pytające spojrzenie.
On jednak nie powiedział nic i uśmiechnął się nieśmiało, dotykając dłonią mojego policzka. Jego dotyk palił mnie z każdym przesunięciem ręki.
- Michael, do czego ty- - nie zdążyłem rozwinąć myśli, bo po raz drugi tego dnia mężczyzna przycisnął do mnie swoje usta, tym razem jednak bardziej pewnie i zachłannie. Początkowo oszołomił mnie swoim odważnym posunięciem, ale nie musiałem długo zastanawiać się, zanim zacząłem odwzajemniać pocałunek. Chłopak delikatnie podniósł się z miejsca i wciąż nie odrywając od siebie naszych ust, przeniósł się na moje kolana, coraz namiętniej muskając moje wargi. Objąłem go w pasie, tym samym likwidując jakąkolwiek przerwę między nami, a nasze twarze odsunęły się od siebie dopiero wtedy, gdy poczuliśmy potrzebę zaczerpnięcia powietrza.
Michael spojrzał na mnie lekko zaszklonymi oczami i jeszcze raz przelotnie dotknął mój policzek swoimi ustami, zanim powiedział coś, na co boleśnie czekałem, odkąd myślałem, że straciłem go na dobre.
- Proszę, pozwól mi zakochać się w tobie ponownie.
- - - - - - - - - -
niby jest dokładnie 4:12, ale przynajmniej dodałam, woohoo
nie pytajcie mnie, skąd znam to całe prawne gówno, przebieg rozprawy sądowej i warunki wniesienia pozwu, bo nie mam pojęcia :-)
chciałabym was jeszcze zapytać, czy chcielibyście, aby "tea shop" miało raczej pozytywne zakończenie, czy wręcz przeciwnie?
niby mam już zaplanowane wszystkie przyszłe rozdziały, ale zawsze mogę coś zmienić :-)
trzymajcie się, kluski
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro