Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Treize.


Czasem naprawdę warto przystanąć na chwilę w miejscu, obejrzeć się za siebie, odetchnąć kilkukrotnie i zadać sobie jedno, proste pytanie.

Co ja tu właściwie robię?"

Czemu te wszystkie kłótnie, łzy, szczęśliwe momenty, rozstania, połączenia i kręte drogi doprowadziły mnie akurat do tego momentu, w którym jestem i czy gdybym choć raz postąpił inaczej, niż postąpiłem, wciąż byłbym w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi?

Z chwilą, gdy Michael pocałował mnie po raz pierwszy od kilku lat, zadałem sobie dokładnie to samo pytanie, a odpowiedź na nie była niezwykle trudna. Nie wiedziałem bowiem, co robię. Oparty o ścianę w łazience, przytulany przez Michaela Clifforda, o dziwo również nie pijanego. W pełni świadomego swoich czynów i ich konsekwencji, które prędzej, czy później nas dopadną.

- Co z tym zrobimy? - zapytałem w końcu, gdy oderwaliśmy się od siebie, ale ręce czerwonowłosego wciąż były w tylnych kieszeniach moich spodni.

- Co chciałbyś, abyśmy zrobili? - uśmiechnął się zawadiacko i jedną ręką odgarnął z mojego czoła niesforny kosmyk włosów, po czym wróciła ona na poprzednie miejsce.

- Nie chcę dziś nic z tobą robić – szepnąłem nieśmiało, a rumieniec wkradł się na moje policzki.

- Och, wow – Michael odskoczył ode mnie. - Luke, odkąd u mnie pracujesz, nie było dnia bez jakichś insynuacji z twojej strony, więc, tak jakby, co jest z tobą nie tak?

- Nie chcę cię do niczego zmuszać – spuściłem wzrok na swoje buty i obserwowałem je, jakby były wówczas najciekawszym obiektem w tym pomieszczeniu. Michael ponownie położył ręce na mojej talii i przysunął się do mnie.

- Nie zmuszasz mnie do niczego – szepnął, ponownie złączając nasze usta w pocałunku. Nie poznawałem go. Zachowywał się jak zupełnie inna osoba i nie miałem pojęcia czemu.

- Będziesz tego żałował – powiedziałem równie cicho, obdarowując jego twarz kolejną ilością pocałunków.

- Tęskniłem za tobą, Hemmings.

- Ja za tobą też, Michael.

***

Starałem się rozmawiać z innymi ludźmi i zachowywać się najbardziej normalnie, jak to możliwe. Wdawałem się w dyskusje z Britney i Marcusem, piłem drinka i śmiałem się z prawie wszystkich żartów, które zostały wypowiedziane. Sam opowiedziałem kilka, ale wciąż drżącym głosem. Jak bowiem miał być normalny, skoro raptem chwilę temu odzyskałem coś, co straciłem tak dawno i w tak ciężkich warunkach? Cóż, może „odzyskałem" to zbyt duże słowo, ale na pewno jest mi do tego bliżej, niż dalej.

Posyłaliśmy sobie z Michaelem ukradkowe spojrzenia aż do końca wieczora, ale były one tak dyskretne, że nikt nie zdążył się zorientować. One były tylko nasze, przeznaczone dla tej intymnej strefy, którą dzieliliśmy ze sobą i swoimi uczuciami.

- Chodź ze mną na balkon, muszę zapalić – Marcus zgarnął mnie za ramię i niemalże siłą zaciągnął na zewnątrz.

- Dobrze wiesz, że nie palę – prychnąłem.

- To nie zmienia faktu, że muszę z tobą o czymś porozmawiać – chłopak nerwowo przewracał papierosa w dłoni i ilustrował wzrokiem swoje buty.

- Czuję się zaszczycony.

- Nie schlebiaj sobie – parsknął. - Z tobą mam tutaj najbliższy kontakt, biorąc pod uwagę więź, jaka połączyła nas przy pierwszym spotkaniu – melodyjny śmiech opuścił jego usta, na co od razu mu zawtórowałem.

- Dobrze, o co chodzi?

- Myślę, że polubiłem kogoś – zarumienił się znacznie i zaciągnął się fajką, wypuszczając z ust kłębiącą się chmurę dymu.

- To dobrze, chyba?

- Nie, to dla mnie nowa sytuacja – wzruszył ramionami, a ja posłałem mu pytające spojrzenie. - Nigdy nie określałem się i nie precyzowałem swojej orientacji, ale odkąd pamiętam, podobała mi się płeć męska.

- Co to ma do rzeczy?

- Spędziłem dziś dużo czasu z Britney i uważam, że jest fajna, chyba? - przejechał ręką po swoim karku i ponownie zaciągnął się papierosem. - Czuję się dziwnie, dawno nie uważałem żadnej kobiety za fajną.

- Brzmisz jak dziecko – zauważyłem.

- Nawet jeżeli masz rację, jesteś tu ze mną i od tej pory siedzimy w tym razem. Masz mi pomóc.

- Nie jesteśmy w szkole, Marcus. Co mam zrobić? Podejść do niej i wcisnąć jej twój numer telefonu? - parsknąłem. - A może zrobisz Brit naszyjnik z makaronu i wrzucisz go do jej torebki?

- Nienawidzę cię, Luke – chłopak zbeształ mnie i pokręcił głową.

- Ale mimo wszystko przyszedłeś z tym do mnie, mimo że nie jestem specem w aspekcie miłości.

- Chyba jednak jesteś, skoro przez pół godziny całowałeś się z Michaelem w łazience – blondyn uderzył łokciem moje ramię, a ja poczułem, jak krew odpływa mi od kończyn.

- Skąd możesz wiedzieć, co robiliśmy?

- Tak przypuszczam. Oczywiście zawsze istnieje też opcja, że posunęliście się do czegoś więcej, ale wątpię w to. Jesteś zbyt dużym frajerem.

- Och, zamknij się – machnąłem ręką. - Aż tak było to po mnie widać?

- Biorąc pod uwagę twoje napuchnięte usta i wyjątkowo duży uśmiech zadowolenia? Zdecydowanie tak – zachichotał i objął mnie ramieniem. - Ale chyba taki był twój cel, prawda?

Kiwnąłem głową.

- Mam poczucie winy – westchnąłem. - Czuję, jakbym zmusił go do wszystkiego. On jest przecież w związku, który bezczelnie niszczę.

- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało – zauważył blondyn i zdeptał wypalonego peta. - Zresztą, ty kochasz jego, a on kocha ciebie. I nie ma pomiędzy wami nic więcej, tylko wy dwoje.

- Jest jeszcze Logan – zmrużyłem oczy i odepchnąłem się od barierki balkonu, prostując ramiona.

- Jesteś dużo lepszy od Logana, Michael też to wie. Tylko nie przetrawił tego jeszcze zupełnie – Marcus posłał mi zduszony uśmiech. - To tylko kwestia czasu.

- Dziękuję ci, serio – poklepałem go po plecach, a kąciki moich ust niemrawo uniosły się ku górze.

- Wzajemnie. Cóż, można powiedzieć, że od dziś siedzimy razem w krainie załamanych mężczyzn z problemami sercowymi, którzy próbują zamaskować je dymem z papierosa.

- Tak, definitywnie siedzimy w tym razem. Ale wciąż nie palę. 

I mimo że faktycznie nie paliłem i tylko obserwowałem Marcusa, który dosłownie połykał papierosa za papierosem, ciepło, które niosło się za posiadaniem przyjaciela, otoczyło mnie całego i przytuliło do siebie, a ja byłem szczęśliwy. Wreszcie byłem szczerze, prawdziwie i nieodwołalnie szczęśliwy.

Więc czekałem tylko na moment, w którym coś ponownie się spieprzy.


 - - - - - - 

przyjaźń Marcusa i Luke'a to goal, chcę być na miejscu któregoś z nich 

co do rozpiski rozdziałów - owszem, dodałam ją i sugerowałam się tym planem jeden dzień :-) jestem zbyt punkrockowa i działam za bardzo niekonwencjonalnie, żeby sugerować się jakimikolwiek terminami i określonymi datami, więc ponownie ją usunęłam, przepraszam

dziękuję też za ponad 250 obserwujących, wow, dużo was tutaj, dziecioszki ((tych, którzy jeszcze nie dołączyli do rodziny, zapraszam :-) )

na moim profilu śmiga też pseudo-prolog nowego muke fanfiction, są też nowe okładki, nowe zdjęcie w tle, nowa ikonka i takie tam, jakby to kogoś obchodziło. więc możecie sprawdzić i dać mi znać, co sądzicie

((wcale nie robiłam tych okładek pod moje nowe tło, wcale))

ily


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro