Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dix-neuf.


Od mojej ostatniej ckliwej rozmowy z Michaelem minął tydzień, ale wszystko wciąż pozostało bez zmian. Nasze stosunki były neutralne, stały w miejscu. Nie byłbym sobą, gdybym nie próbował tego zmienić, ale Clifford dość stanowczo i twardo odpychał moje wszelkie akty zbliżenia się do niego. 

Była to kwestia kilku dni, kiedy Calum poinformował mnie, że w sklepie, w którym pracuje Ashton, znalazł się wolny etat, a płaca jest tam minimalnie lepsza, niż w herbaciarni. Złożenie wypowiedzenia u Michaela nie było więc dla mnie niczym kłopotliwym, mimo że bolał mnie fakt, jak bardzo nieporuszony był on moim odejściem.

Napisy końcowe kolejnej już tej nocy kreskówki przewijały się na ekranie, a ja i Marcus kończyliśmy drugą miskę popcornu. Chłopak zadeklarował swoje odwiedziny, jak tylko dowiedział się, że Calum i Ashton jadą do państwa Hood. Oczywiście, wolałbym, żebyśmy spędzili ten „męski wieczór" w czwórkę i choć udawali, że cieszymy się swoim towarzystwem, ale nie miałem na to wpływu. Irwin jest jego pierwszą i pewnie ostatnią miłością i jestem prawie pewny, że na miejscu bruneta zachowywałbym się identycznie.

- Wiesz – zaczął blondyn, gdy wyłączyłem telewizor – stwierdziłem, że zaproszę Britney na randkę.

- Wow, skąd u ciebie ta nagła pewność siebie? Nie sądziłem, że posuniesz się do takich radykalnych kroków – parsknąłem pod nosem, a on rzucił we mnie poduszką, którą niezgrabnie złapałem. - Pudło.

- Przestań być dupkiem, dupku. Napiszę do niej. - Wyciągnął telefon z kieszeni z wyraźnym uśmiechem na ustach.

- Jest pierwsza w nocy, co jest z tobą nie tak?

- Musi polubić mnie takiego, jakim jestem. Pisanie o pierwszej w nocy będzie najlepszym testem na to, czy jest do tego zdolna.

- Och, masz rację. Czemu o tym nie pomyślałem? - Pokiwałem głową sarkastycznie i wyminąłem go w celu odniesienia brudnych naczyń do kuchni.

Jestem pod wrażeniem jego starań. Ignorując fakt, że jego cechy motoryczne, mentalność i charakter pozostawiają wiele do życzenia osobie, która chce porządnego związku, byłby idealnym partnerem i szczerze wierzę, że Britney jest tego świadoma.

- Odpisała mi! - Usłyszałem z drugiego pokoju, a już sekundę później mężczyzna zawiesił się na moim ramieniu i pokazał przebieg rozmowy. - O Boże, jestem genialny.

- Nie da się zaprzeczyć – zachichotałem i poklepałem go po głowie, kątem oka ilustrując ekran. Faktycznie, jego ukochana wyrażała równie dużą ekscytację, co on sam. Nawet jeżeli były to tylko zwykłe esemesy.

- Mam randkę – chłopak puścił mnie, a jego źrenice powiększyły się. - O mój, boże, Luke, mam pieprzoną randkę.

- Owszem. - Zacisnąłem usta w cienką linię, aby zahamować śmiech. Marcus po raz kolejny otworzył usta, aby kontynuować ekscytację, ale dzwonek do drzwi sprawnie wszedł mu w słowo, za co byłem niezmiernie wdzięczny, pomijając fakt, że godzina nie była stricte przystosowana do odwiedzin. Płynnie wyminąłem mojego towarzysza, aby zaraz stanąć przed drzwiami. Dyskretnie spojrzałem przez wizjer, a widok zapłakanego Michaela był ostatnim, czego mogłem się spodziewać.

***


- Powiesz mi wreszcie, co się stało? - Po raz kolejny wytarłem łzy z policzków aktualnie jasnowłosego mężczyzny, a ten skinął głową i wziął głęboki oddech. Rozejrzał się jeszcze raz po salonie, upewniając się, że nie ma z nami żadnych nieproszonych gości. Na szczęście z góry stwierdziłem, że będzie chciał zostać ze mną sam i udało mi się dyskretnie wyprosić Marcusa, zrozumiał powagę sytuacji.

- Tak jakby, straciłem pracę – wyrzucił na jednym oddechu i po raz kolejny zaniósł się płaczem.

- Ty co? - Wybałuszyłem oczy i odsunąłem się minimalnie od chłopaka, aby mieć na niego lepszy widok.

- Logan mnie zwolnił – zaczął, a gdy zauważył, że chciałem zabrać głos, przerwał mi skinieniem ręki. - Poczekaj, to nie takie proste, na jakie wygląda. Okazało się, że jest w posiadaniu dość sporej sumy pieniędzy i stać było go na wykupienie całej herbaciarni pod własne nazwisko. Prawo jasno mówi, że przepisanie działalności na indywidualną jednostkę może być możliwe tylko wtedy, gdy i biorca i dawca są ze sobą zgodni tudzież są tą samą osobą, na przykład współwłaścicielem albo wspólnikiem.

- I tak po prostu się na to zgodziłeś?

- Tak, byłem idiotą. Powiedział, że dzięki temu znacznie bardziej się rozwiniemy, a on będzie mógł bezproblemowo opłacać wszystkie techniczne koszty. On miał to wszystko zaplanowane.

- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, zanim definitywnie zdecyduję się na uduszenie go gołymi rękami? - Zacisnąłem dłonie w pięści, ale natychmiast poluzowałem uścisk, gdy blondyn wtulił się we mnie jeszcze mocniej.

- Tak, huh... - zająknął się. - On, um, rzucił mnie, ale to było do przewidzenia. Powiedział, że do niczego więcej już mu się nie przydam.

Zacisnąłem zęby.

- Chciałbym go zabić.

- Nie, Luke. Nie pakujmy się w więcej kłopotów. - Mężczyzna złapał moją twarz w swoje drżące dłonie i pogładził kciukiem mój policzek. - Wiesz, przez to wszystko zaczynam wierzyć w twoje słowa – szepnął cicho, a ja posłałem mu pytające spojrzenie. - Teraz nie mam już wątpliwości, że mnie zdradza. Ale chciałbym wiedzieć z kim i po co, mieć jakikolwiek dowód.

- Wiesz, mam pewną teorię. - Podrapałem się po brodzie, a farbowany blondyn spojrzał na mnie z ciekawością. - Musimy jechać jutro do herbaciarni, jeżeli chcemy poznać prawdę.

- Ale Logan powiedział mi, że nie życzy sobie tam mojej obecności. - Michael zaczął nerwowo bawić się rękawem swojej bluzy.

- Okej, zasada numer jeden. Nie słuchamy Logana.

***


Michael spędził tę noc w moim domu. W moim łóżku, ze mną. Nie przeszkadzał mi już nawet fakt, ze przepłakał połowę i dwa razy dostał napadu histerii. Cierpliwie obejmowałem go i pocieszałem i gdybym musiał, mógłbym robić to nawet do końca życia. Nie przeszkadzało mi nic, dopóki po prostu był obok mnie. Słowami nie da opisać się tego, jak bardzo szkoda mi było tego bezbronnego chłopaka. To kolejny moment w jego życiu, kiedy wszystko zaczyna się walić, a ja znów w jakimś stopniu jestem tego częścią.

Jego palec wskazujący sunął po mojej łopatce, co stopniowo zaczęło wybudzać mnie ze snu. Kiedy chłopak zorientował się, że jego dotychczasowa metoda nie jest wystarczająca, dziobnął mnie kilkukrotnie w kark, a następnie tył głowy. W końcu leniwie odwróciłem się w jego stronę i uśmiechnąłem się delikatnie.

- Czeka nas naprawdę długi i ciężki dzień.

Michael przeskakiwał z nogi na nogę, gdy czekał, aż otworzę drzwi do lokalu. Kiedy już to zrobiłem, przez dłuższą chwilę wahał się z postawieniem pierwszego kroku przez próg. Finalnie musiałem wręcz siłą zaciągnąć go do środka.

- Pamiętaj, nie możesz się załamać – szepnąłem mu jeszcze na ucho, a Michael nerwowo pokiwał głową. Chwyciłem go za dłoń i poprowadziłem nas pod drzwi zaplecza, a wtedy zalążek stresu pojawił się też we mnie.

Clifford przyłożył palec wskazujący do moich ust i zaczął nasłuchiwać ledwo słyszalnej rozmowy, której echo dochodziło zza cienkiej ściany.

- Czy ty też..? - zapytał niepewnie po kilku sekundach, a ja automatycznie pokiwałem głową.

- Tak, też ją słyszę – powiedziałem już ostrzej i z impetem pociągnąłem za klamkę.

Najgorsze domysły, które kiełkowały gdzieś z tyłu mojej głowy, właśnie się zwieńczyły, a ja właściwie nie mogłem pojąć, że to właśnie się dzieje.

- Tęskniłam się za tobą, Luke. - Grace zeskoczyła z biurka, na którym siedziała, a Logan na dźwięk jej głosu wypuścił trzymany w dłoniach plik kartek i odwrócił się w naszą stronę. - Cóż, to chyba ten moment, w którym wyjaśniamy sobie wszystko raz na zawsze?

- Ty sukinsynu. - Zignorowałem jej sarkastyczny ton i niemal w ułamku sekundy znalazłem się przy Loganie, ale ten szybko zablokował moje ruchy. - Od jak dawna ciągniecie to gówno?

Chłopak wyswobodził mnie ze swojego uścisku i odsunął się na bezpieczną odległość.

- Od liceum – Grace wyręczyła go w odpowiedzi. - Obaj pomagaliśmy sobie nawzajem i to doprowadziło nas aż tutaj.

- Myślałem, że cię znam, a tymczasem ty okazałaś się taką szmatą – wycedziłem przez zęby. - Po co było ci to wszystko?

- Gdybyś faktycznie mnie znał, nie odpychałbyś mnie od siebie. Musiałam znaleźć inny sposób na zbliżenie cię do mnie, ale w końcu przestało mi na tym zależeć i jedyne czego chciałam, to zemsty za to, że nie mogłeś łaskawie choć raz sprawiać wrażenia zakochanego. Ashton nie wzbudził w tobie zazdrości, a plan z Michaelem nie wyleczył twojego gejostwa, aż w końcu znalazł się Logan. Byliśmy na zwycięskiej pozycji, on chciał Michaela, a ja chciałam ciebie. - Dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie, a ja próbowałem przyswoić wszystkie dostarczone mi informacje. - Na szczęście z biegiem czasu oboje zmądrzeliśmy i odpuściliśmy sobie was. Ja i Logan jesteśmy razem już kilka lat.

Michael, który do tej pory stał w kącie i obserwował wszystko w ciszy, po raz pierwszy zabrał głos.

- Czemu ranisz mnie od tak długiego czasu? - Zapłakał, prawie że rzucając się w stronę swojego byłego chłopaka.

- Och, to też było zaplanowane - blondynka znów weszła w słowo jej partnerowi. - Kiedy zorientowaliśmy się, ile korzyści przynosi nam to wszystko, postanowiliśmy pobawić się jeszcze chwilę. Ja wyjechałam razem z Ashtonem, w konsekwencji czego jestem teraz kurewsko bogata, a Logan cierpliwie czekał, aż Michael przejmie kawiarnię, żeby zbić na tym interes. Zajęło mu to trochę, ale wreszcie udało się, a wtedy nie miał już problemów z odkupieniem działalności. Teraz wy macie związane ręce, a my możemy dać sobie z wami spokój. Tyle lat rozłąki nie poszło na marne – dziewczyna parsknęła śmiechem i podeszła do bruneta. - Wiesz, Michael, miałeś rację. Logan to cudowny chłopak. - Pocałowała go w policzek i oparła się o jego ramię, patrząc na nas wyczekująco.

Już miałem zabrać głos, o ile zabraniem głosu nazwać można zrobienie im bardzo inwazyjnej krzywdy, ale wtedy zimna, mała dłoń pochwyciła moją, większą.

- Luke, wychodzimy stąd. - Michael pociągnął mnie w stronę wyjścia, nim zdążyłem zareagować.

Gdy przekraczaliśmy już próg, splunąłem jeszcze w ich stronę, a po chwili stałem już na przeszywającym mrozie.

- Dlaczego nas stamtąd wyprowadziłeś? - zapytałem, kiedy zająłem już miejsce pasażera, a Mikey odpalił samochód.

- Nie zniósłbym tego dłużej – szepnął gorzko, uprzednio przecierając oczy i był to dla mnie najbardziej bolesny widok na świecie.

- Masz świadomość tego, że jeszcze będziemy musieli mieć z nimi styczność? - zapytałem, a on niepewnie skinął głową.

Przez dłuższy czas naszej podróży akompaniowała tylko głucha cisza, której żaden z nas nie próbował przerywać. Potrzebowaliśmy tego. Potrzebowaliśmy wyciszenia od faktu, że nasze życie od kilku lat powoli przeradza się w naprawdę słaby film z tragicznym scenariuszem.

- Wiesz, ale zastanawia mnie jedno. Jestem prawie pewny, że Grace w rozmowie telefonicznej nie żegnała się z Loganem. Jej rozmówca miał na imię Daryl i to nie daje mi spokoju. Myślisz, że siedzi w tym ktoś jeszcze?

Farbowany blondyn westchnął cicho z rezygnacji i odwrócił głowę w moją stronę.

- Logan. Logan Daryl Mesh.

- - - - - - - - -

mam nadzieję, że nie przeszkadza wam fakt, że dodaję rozdziały w środku nocy

tak po prostu jest mi wygodniej, zważając na fakt, że i tak prawie nie sypiam, a w dzień nie zawsze jest mi po drodze do publikacji czegokolwiek

przepraszam też, że akcja tak szybko się rozwija, ale nie chcę tego rozwlekać i przeciągać w nieskończoność 

cóż, trzy rozdziały do końca :-)

trzymajcie się ciepło, dziecioszki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro