Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8- "Mistrz Papyrus"

Po długiej drodze doszliśmy do drewnianej chatki położonej w Snowdin.

- TO JEST MÓJ DOM. ZAPRASZAM DO ŚRODKA.

Nieśmiało wszedłem za Papyrusem.

- HEY BRACIE. PRZEPROWADZIŁEM GOŚCIA.

- co?! kto to jest?... - spojrzał na mnie-... i czemu jesteś mokry?

Papyrus opowiedział co się stało.

- heh... poczekaj, zaraz przyniosę ci coś na przebranie.

- Dzięki. A tak wogóle, mam na imię Ink.

- ja jestem Sans,to mój brat Papyrus,  a na górze śpi Sonia.

- A kto to Sonia?

- eee...

- JEGO DZIEWCZYNA- wystrzelił nagle Papyrus.

Sans się za rumieni i teleportował się do pokoju.  Po chwili wrócił z ubraniami.

- proszę, przebierz się. na górze po lewej jest łazienka.

- Dobrze,  dziękuję.

Poszedłem do łazienki się przegrałem. Od Sansa dostałem jakąś białą bluzkę i czarne spodenki. Mój pędzel był cały mokry.

- Musi szybko wyschnąć... - powiedziałem cicho do siebie.

Zeszłym na dół.

- Mam pytanie. Gdzie mogę rozwiesić rzeczy?

- ubrania możesz rozwiesić na kaloryferze przy kanapie.

-Wiesz... Bardziej chodzi mi o to... - pokazałem pędzel.

- eee... po ci ten wielki pędzel?

- Jest dla mnie ważny. Tworzę nim... Au.

O powiedziałem im o tym jak tworzę różne wymiary.

- ŁAŁ TO MUSI BYĆ ŁAJNE ZAJĘCIE.

- Ta... Jak ktoś by mi nie niszczy AU, to było by fajne zajęcie. Ech dobra. Idę rozwiesić rzeczy.

- okey.

***TIME SKIP***

Siedziałem na kanapie i czekałem aż moje ubrania i przybory wyschną. Papyrus poszedł do kuchni i zaczął robić obiad. zgodziłem się zostać. Do pokoju wszedł Sans.

- hey, co tak siedzisz?

- A co mam robić? Myślę czy nie powinienem wracać do siebie...

- jak teraz pójdziesz to Papyrus będzie smutny.

- Ale na mnie ktoś czeka... Ech... No dobra zostanę.

- czej, to w tej pustce ktoś jest? oprócz ciebie?

- Tak...

w tamtej chwili przypomniałem
 sobie o Gasterze. Nie mogłem o nim powiedzieć Sansowi. W końcu to jego ojciec...A on myśli że on nie żyje...

-OBIAD!!-krzyknął z kuchni Papyrus.

Perspektywa Sansa

Z góry zeszła Sonia. Była owinięta kocem.

- i co, lepiej? - zapytałem.

- Można tak poowiedzieć.- odpowiedziała zaspana Sonia.

- widzisz lekarz pomógł i nie zabił. heh...

- Bardzo śmieszne.- spojrzała na Inka- Hey...Kim jesteś? Jesteś podobny do Sansa.

-Tia... Jestem Ink. Miło poznać.

- Mi również.

Z kuchni wychylił się Papyrus.

- IDZIECIE?

- już, Paps.

Poszliśmy do kuchni i zjedliśmy spaghetti przyrządzone przez "mistrza Papyrusa". Po posiłku ubrałem moje ubrania. Były suche. tylko pędzel był trochę wilgotny, ale wyschnie.

- NAPRAWDĘ MUSISZ JUŻ IŚĆ?

- Tak. I tak czuje że za długo tu byłem.
Może jeszcze kiedyś wpadnę. Do zobaczenia.

- narazie.

- PAPA!

- Do widzenia.

Otworzyłem portal i przeszedłem przez niego. Czekał na mnie Error.

- Coś czuje, że szykuje się rozmowa...



Wiem krótki ale jest.xd.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro