Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3- "Gaster"

Ink machnął ręką i otworzył portal.  Zaufałem mu i wszedłem do niego.  Gdy rozejrzałem się,  i zobaczyłem postać.  Był to Gaster.

- Po co-o mnie tu przy-yprowa-adziłeś?!

- Zobaczysz.  Zaufaj mi.

- Oke-ey...

Podszedł do postaci siedzącej w pustce.

- Gaster? Możemy porozmawiać?

Gaster odwrócił się i pomachał głową.

- Ja-ak chce-esz rozma-awiać z oso-obą która nie umie mó-ówić?

- A kto powiedział że nie umiem mówić? -  jego głos zmieniał barwę i głośność - A tak apropo,  jak tam z twoją kością, Error?

Spojrzałem na rękę.

- Pokarz mi to...- powiedzieć gaster wstając.

Niepewnie podszedłem do niego i wyciągnąłem rękę do przodu. Gaster za nią chwycił.

- Ał-ła! -  szarpłem rękę z bólu.

- Nie szarp to nie będzie boleć.
Po chwili puścił moja rękę a pęknięcie zniknęło.

- Ja-ak ty to...

- Widzisz, nie tylko ty masz tajemnice.

- No my właśnie w tej sprawie.

Nadal patrzyłem zafascynowany na moją kość.

- Możemy Ci zadać kilka pytań.

- Pytajcie.

- Pierwsze,  czy wiesz jak tu się znalazłeś?

- Ja... Tak pamiętam.

- A powiesz nam?

- Skoro chcecie.  Zacznijmy od tego że mieszkałem w jednym z AU, w Undertale.

Gdy to usłyszałem odwróciłem się w stronę Gastera i spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

- Jestem... Byłem naukowcem.  Pracowałem nad jedną z maszyn.  To był jedyny wynalazek który trzymałem w domu, a raczej w piwnicy. Mój syn dorwać się do planów tej maszyny. Od urodzenia był ciekawski i mądrzejszy id innych dzieci w swoim wieku.  Wypisywać co to jest.  Obiecałem że kiedyś mu powiem i pokaże. W jego 10 urodziny zabrałem go do piwnicy i pokazałem maszynę. Gdy chciałem ją włączyć,  odmówiła posłuszeństwa. Pokój zrobił się biały.  Nic nie widziałem i trafiłem tutaj. Byłem załamany. I nadal jestem. Już nigdy nie porozmawiam z  Sansa ani Papyrusem.  Czasem otwieram portal żeby ich zobaczyć,  ale jest to jedyny portal przez który nie mogę przejść.  Może dlatego że z tamtad pochodzę? Nie wiem.  Najgorsze jest to że Sans sięgały czas o to obwinia. Że to jego wina...

- Jak nie chcesz nie musisz o tym mówić.

- Cze-ej... Cho-odzi ci o klasy-ycznego-o Sansa?

- Co?...

- Error,  stop.

- Ink ci-icho na chwi-ilę to dla mnie wa-ażne. ...  Ja go tak na-azy-ywam bo jak bym mia-ał nazywać każde-ego sansa "sans"  to bym się pogu-ubił.

- Aha. Tak cho mi o niego to mój syn.

- To wszy-ystko jasne...

- Co?

- Nie ni-ic..

- Jeszcze jedno, jesteś tu chyba najdłużej nie?

- Tak... Chyba.

- A wiesz może jak tu trafiliśmy?
- Niestety nie.

- Szko-oda.

Nagle poczułem ból w czaszke. Bardzo znajomy ból. Od czasu do czasu się... Psułem? Nie wiem jak to nazwać.  Kiedyś zauważyłem że jestem podobny do komputera.  Wiem dziwne porównanie,  ale to prawda.  Zacinam się,  mój głos się zacina i jeszcze to... Cofłem się kilka kroków i złapałem za czaszkę.

- Error? Co się stało?

Gdy chciałem coś powiedzieć, wydobyłem z siebie tylko szum.

- Poczekaj. -  wyciąga notatnik i długopis. -  Napisz.

Wziąłem od niego długopis i notes i napisałem bardzo krótkie słowo. "Nic".  Podałem Inkowi notes i odszedłem na chwilę. Nienawidze swojego życia... Jeżeli można to wogole nazwać życiem. Użalałem się tak nad sobą,  do puki mi nie przeszło.

Perspektywa Inka.

Usiadłem obok Gastera.  Martwiłem się o Errora.

- Nie martw się. -  odezwał się Gaster.

- Mam nadzieję że nic mu nie będzie.

Z oddali słyszeliśmy głośne szumy.

- To brzmi jakby krzyczał.

- Pewnie znowu się nad sobą użała...

- Znowu?

- Tak,  często chodzi po pustce mówi że lepiej by było żeby umarł albo żeby wogole nie istniał, i że wtedy nie miał by problemów... Bardzo cię lubi,  wiesz?

Zarumieniłem się,  na tęczowa. Po chwili podszedł do nas Error.

- Już je-e-e-e-estem... - zaciął się na chwilę. -  sorka...

- Nic się nie stało.

- Takie py-ytanko. Ink,  cze-emu się ru-umie-enisz?

-... - zamilkłem i zakrylem rękoma twarz.
- Bo mu powiedziałem że go lubisz, heh. - odezwał się Gaster.
- Ja.. - zarumienił się Error- lubię, i co... Lubię każdego,  z wyjątkiem Fresha...

- Macie jakieś Jeszce pytania bo muszę coś sprawdzić-zapytal Gaster.

- Nie,  chyba nie.

- To pozwólcie że pójdę.  To dozobaczenia? -  uśmiechnął się i odszedł.

Byłem śpiący usiadłem obok Errora. Zacząłem ziewać.

Perspektywa Errora

Ink wyglądał na śpiącego.

- Zmę-ęczony?
- Trochę... -  odpowiedział senny głosem.

Siedziałem i patrzyłem w pustkę.  Nagle poczułem ciepło na ramieniu. Ink zasnął mi na ramieniu. Wtedy zauważyłem że moja fobia znikła już się nie boję dotyku.

- Heh... Dzię-ęki. - szepnąłem.

Mógłbym przysiąść,  że Ink wtedy się uśmiechnął. Zawsze gdy byłem z nim czułem takie dziwne uczucie. Czy to przyjaźń? A może coś innego...  Nie wiem kiedy zasnąłem,  ale wiem że czułem się świetnie.

Hey.. Tak to ja;-; wiem długo nic nie było ale mam wytłumaczenie komp mi się zepsuł i pisze na ceglanym  dotykowym telefonie.  Przebaczycie? I proszę też o opinię odnoście tego opowiadania/rozdziału.  Czy wam się podoba czy nie i co mogę zmienić.  Możecie pisać na fb Julliet opowiadania nie gryze. Jestem otwarta na wszelkie pytania/uwagi/pomysły. D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro