Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

     Działania wojenne dobiegały końca. Północ wygrywała ze Wschodem i król Askald powoli zaczął się wycofywać na morze. Nie obyło się bez strat, jednakże były one znacznie mniejsze od tych, które poniósł jak do tej pory Wschód. 

     O jednej ze strat Ingeborga musiała jednak poinformować Vita.

     - Chłopcze... przykro mi, lecz twój ojciec... on... 

     - Nie żyje... 

     - Zgadza się.
     Ingeborga wiedziała, jak to jest stracić kogoś bliskiego. Na jednej z wypraw łupieżczych na Wschód zginął jej ojciec, po którym odziedziczyła tytuł jarla, a potem został zamordowany jej ukochany, a to wszystko przez tchórzostwo Manfreda.

     Królowa, choć szczerze współczuła chłopcu, nie potrafiła mu tego okazać. Prócz uścisku pocieszenia nie miała zamiaru uganiać się za piętnastoletnim szczeniakiem, który właśnie stracił w wojnie ojca. Sama była niewiele starsza, gdy to samo dotknęło ją. I choć bardzo chciała coś zaradzić, to nie potrafiła.

     Vit znalazł jednak pocieszenie w ramionach swojej ukochanej i Ingeborga, jako że nadal była opiekunką chłopaka i nie miała zamiaru mu pozwolić odejść z zamku, gdyż stał się jego integralną częścią, pobłogosławiła ich związek. Cieszyło ją to, że się w sobie zakochali i życzyła im jak najlepiej. 

     Jej myśli zajmowała planowana już od dawna wyprawa do Naladeszu. Czekała tylko na odpowiedni moment. Król Moldvin prowadził wojnę z Chanatem, która jednak dobiegała końca. Planowała złożyć mu wizytę, gdy władca powróci do swej stolicy, Belworku, a w Królestwie Północy zapanuje spokój i Ingeborga będzie pewna, że Askald nie zaatakuje znienacka, gdyż będzie za słaby. 

     Byłaby to jej pierwsza wyprawa gdziekolwiek. Ojciec nie pozwalał jej brać udziału w wyprawach, choć bardzo chciała popłynąć na tą nieszczęsną, w której zginął. Gdyby zadecydował inaczej... cóż, pewnie i jej nie byłoby teraz na świecie. Nie była nigdy poza swoim krajem, choć była niedaleko granicy z ziemiami zamieszkiwanymi przez Górskie Klany. 

     Jednakże wizyta w Naladeszu nie miała być tylko w zamierzeniu Ingi wycieczką. Chciała namówić Moldvina do ataku na Królestwo Błękitu. Uważała, że Północ będzie na to za słaba, jednakże gdyby wspomógł ją syn Meriona IV, to mieliby szanse na wygraną.
     Ingeborga miała osobisty uraz do Królestwa Błękitu. Wypłynął tam jej wuj wraz z ukochaną i jedyną kuzynką. Mężczyzna został zabity, zaś dziewczynkę ponoć porwano.
     Królowa wybrała Naladesz nie bez powodu. Jej stosunki z Moldvinem były, jeśli można tak rzec, dobre, lub nawet bardzo dobre. Wiedziała, że władca lubi stale powiększać terytoria swojego państwa. Widziała w nim potencjalnego sojusznika w tej wojnie. 

***

     Ingeborga siedziała zaszyta w bibliotece. Uwielbiała siedzieć przy kominku i czytać książki. Pogrążona była w lekturze "Klan Krig Låten", kiedy dobiegł ją hałas. Zupełnie tak, jakby coś lub ktoś strącił kilka książek z regałów. Zignorowała to. Mało kto tu się krzątał, jednakże zamek nie należał tylko do niej, a do biblioteki miał wstęp każdy.
     Minęły kolejne godziny i Inga poczuła wreszcie zmęczenie. Odłożyła książkę na stoliczek przy kominku, na którym zawsze zostawiała to, co ma jeszcze do przeczytania i każdy wiedział o tym, że ma tego nie tykać i ruszyła powolnym krokiem w stronę wyjścia. 
     Jej sypialnia znajdowała się piętro niżej, dokładnie pod biblioteką.
     Kiedy zeszła, coś ją zaniepokoiło.

     W zamku było cicho, jednakże nie to wywołało to uczucie. Była przyzwyczajona do tego, że wraca późno i mało kto jeszcze nie jest w łóżku. To było jakieś dziwne, niewytłumaczalne przeczucie. Jednak wiedziała, że jest słuszne.

      Przekonała się o tym, gdy minęła kolejny zakręt. Na podłodze leżało zmasakrowane ciało jednego ze służących, całe nagie. Królowa zakryła usta dłonią, żeby nie krzyknąć. Dopiero po chwili zebrało jej się na wymioty.
     Nogi i ręce były połamane, podobnie jak żebra i gdzieniegdzie przez skórę przebiły się kości. Mężczyzna leżał w kałuży krwi. Jego klatkę piersiową coś jakby... rozerwało na strzępy, podobnie jak twarz.
     Bała się podejść bliżej, jednak nie dało się nie zobaczyć tajemniczego, namalowanego krwią na ścianie, mrocznego znaku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro