Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

     Na zewnątrz szalała śnieżyca. Minęły dwa tygodnie od wyjazdu Haralda, Kanela i innych na północ. Minęły dokładnie dwa tygodnie, od kiedy Vit znalazł się pod opieką Ingeborgi.
     Nie traktował jej tylko jako opiekunki. Była również jego królową, trenerką i przyjaciółką. Gdy tu trafił, nie spodziewał się, że jest tak ciepłą osobą. 
     Słyszał na jej temat różne plotki. Zawsze można było coś usłyszeć, zasiadając przy jednym z długich stołów w jadalni jednego z bocznych skrzydeł zamku, gdzie strażnicy i adepci spożywali posiłki. Tak naprawdę nikt nie znał prawdy prócz najbliższych Ingeborgi.
     Jedni mówili, że Inga tak naprawdę nie pochodzi z Królestwa Północy, a z odległej krainy, wysuniętej tak daleko na północ, że nie ma jej na mapach. Drudzy, że dziewczyna nie jest istotą śmiertelną. Zazwyczaj, gdy ktoś głosił taką teorię, wśród młodych mężczyzn zrywały się salwy śmiechu. Mało kto bowiem chciał uwierzyć w tego typu brednie. 

    Niektórzy byli również zwolennikami twierdzenia, że gdy dziewczyna samotnie wyruszyła w lodowe pustkowie, znalazła tam drzewo Yggdrasill, dlatego tam przetrwała - pijąc sok z Drzewa Świata. 

    Doszukiwano się również miliona przyczyn wyruszenia Ingi na tą niebezpieczną wyprawę. Co bardziej poinformowani przez swoich ojców, którzy służyli wtedy w straży Manfreda i dowiedzieli się to i owo od nich mówili, że to z powodu śmierci jej ukochanego, którego kazał zabić król. Wydawało się to dość wiarygodne, lecz czy prawdziwe?

     Jednakże każdy ze strażników czy adeptów darzył niemal nabożną czcią swoją królową. Traktowała ich dobrze, godziwie płaciła, o zasługach w rozwoju potęgi Królestwa Północy już nie wspominając. 
     Vit, mimo obecnego pomieszkiwania w pałacu, dalej kontynuował swoje szkolenie. Jego koledzy patrzyli teraz na niego z zazdrością, nie tylko z tego tytułu, ale również dlatego, że diametralnie poprawiły się jego zdolności władania bronią i walki. Poza obręby zamku nie wydostała się wiadomość, że Ingeborga co dnia ciągnie Vita na tyły i daje mu cenne wskazówki, trenując z nim.
     Chłopak mimo całych dogodności i luksusów, których zaznał, martwił się o swojego ojca. Po prostu chciał, żeby on już wrócił do domu. Vit chciał tu zostać, ale czułby się lepiej, gdyby wiedział, że Kanel siedzi w domu, a nie walczy z armiami Wschodu.

***

     Kanelson leżał na łóżku w swym pokoju i wpatrywał się w sufit. Leżał, z rękami podłożonymi pod głowę i przysypiał. Zawsze o tej porze siedział z Ingeborgą w olbrzymiej bibliotece zamku, która znajdowała się na najwyższym piętrze budynku. Dzisiaj jednak królowa była zajęta. Knut przybiegł z jakimś listem od króla Ksana, władcy Kraju Białych Szczytów, znajdującym się za Morzem Sangwizar. I o ile Ingeborga nie miałaby problemu z odpisaniem na list, to w tym państwie używa się innego alfabetu. W związku z tym do pracy przy tłumaczeniu tekstu zostało zaprzęgniętych przynajmniej dwóch tłumaczy, którzy mieli rozszyfrować tajemnicze literki, które wyglądały ponoć jak drzewka i domki.
     Jego rozmyślania o dalekich, zamorskich krajach i dziwnych alfabetach przerwało nagłe wtargnięcie do jego pokoju służącej. 

     - Pp... przepraszam! - zapiszczała. - Ja... ja nie wiedziałam, że panicz jest w pokoju, za.. zawsze był pan z k-k-królową... ja chciałam t-t-tylko zmienić pościel... ja przepraszam...

     - Spokojnie, przecież nic się nie stało - zaśmiał się cicho Kanel i uśmiechnął się serdecznie do dziewczyny. Była piękna. Jej proste i grube ciemne blond włosy delikatnie opadały jej na piegowatą buzię. - Jak cię zwą? - rzekł, podnosząc się z łóżka.
     - S-s... Salta, mój panie - powiedziała, rumieniąc się.
     - Proszę, nie przeszkadza mi to, że zmienisz pościel w mojej obecności. Przy Ingebordze pewnie robisz tak zawsze.
     - Tak, ale królowa sama tak każe... jest niezwykle bezpośrednia i nie lubi wywyższania.

     - Skoro królowa w ten sposób postępuje, to i mnie się nie musisz wstydzić - uśmiechnął się i oparł się o ścianę. 
     Salta zabrała się za przebieranie pościeli. Vit patrzył na jej zgrabne ciało, zakryte tylko ciemną suknią. 

     Gdy skończyła i zaczęła zbierać brudne poszewki, chłopak podszedł do niej i objął ją w pasie. Cicho zapiszczała, zaskoczona, a kiedy odwróciła się w jego stronę, pocałował ją. Jej usta były takie delikatne, że Vit zapragnął więcej. Położył jedną dłoń na jej policzku, który był rozpalony, a drugą zostawił na talii. Dziewczyna po chwili odwzajemniła jego pocałunek. Upuściła na podłogę pościel, a mężczyzna delikatnie popchnął ją na łóżko. Kiedy obydwoje się na nim znaleźli, wtedy jego ręka z talii przesunęła się trochę wyżej, na biust. Nie przerywali pocałunku, który stawał się coraz bardziej namiętny. Dziewczyna, mimo swojej skromności i nieśmiałości zaczęła rozpinać koszulę, którą miał na sobie Vit.
     Przykrył ich kołdrą i zaczął masować jej piersi. Drugą rękę wsunął pod jej spódnicę i zaczął ją tam pieścić. Momentalnie zrobiło się im gorąco. Ręce dziewczyny dotykały krocza mężczyzny, a jego ręce błądziły po jej całym ciele.
     W końcu doszło do zbliżenia. Ani Kanel, ani Salta nie spodziewali się, że będzie im tak dobrze kiedykolwiek.
     Zrobili to kolejny raz. I kolejny. A resztę nocy spędzili wtuleni w siebie i szczęśliwi jak nigdy. 

     

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro