Rozdział IX
- No, tak myślałem, że to tylko twoje urojenia.
- Widziałam to gdzieś.
- Skoro Inga mówi, że to widziała, to raczej się nie pomyliła.
- Wyobraźnia płata ci figle, siostrzyczko. Za dużo siedzisz z nosem w książkach - rzekł Harald, oparty nonszalancko o regał z książkami.
- Wolę siedzieć z nosem w książkach niż w cipkach pierwszych lepszych dziwek spod miasta - warknęła Ingeborga.
- Spokój! - wrzasnął Knut.
Cała trójka znajdowała się w bibliotece. Przy Ingebordze leżał stos pootwieranych książek i drugi, które dopiero miała przejrzeć w poszukiwaniu śladów, które mogłyby ich naprowadzić na trop pochodzenia tajemniczego znaku, który został namalowany przy zwłokach.
- Ja spadam - powiedział Harald i począł się kierować w stronę wyjścia z pomieszczenia.
- Co powiedziałeś?
- Że wychodzę. Nie bawię się w detektywa.
- Nie bez powodu mianowałam cię dowódcą straży. Do twoich kompetencji należy ochrona zamku, a jak widać, nie potrafisz nawet tego zrobić.
- Odechciewa mi się. Co mam zrobić? Wzmocnię straże przy wejściach do zamku.
- Jesteś naprawdę aż taki głupi, czy tylko udajesz?
- O co ci tak naprawdę chodzi? - spytał z gniewem w głosie Harald.
- Nie wywiązujesz się ze swoich obowiązków. Może pora zmienić dowódcę? Sądzę, że Vit, mimo młodego wieku, będzie się na pewno lepiej nadawał.
- Naprawdę jesteś aż tak znudzona?
- Że co proszę?
- Tak, jesteś znudzona. Mało ci obowiązków związanych z panowaniem nad tym grajdołem? Chcesz się jeszcze bawić w odkrywcę i detektywa? To nie jest twoja sprawa, Inga.
- Może i nie, ale jest twoją sprawą. A ja czuję, rozumiesz, czuję, że coś jest nie tak. To nie wygląda na zwykłe morderstwo, ktoś musiał to od dawna planować. Ja to czuję i widzę. Czuję, że gdzieś w zamku czai się jakieś zło. Zło, którego nie pokonasz mieczem ani liczebnością armii.
- Za dużo się naczytałaś - prychnął Harald i znowu ruszył ku wyjściu.
- Harald! - wydarła się Inga.
Ale drzwi się już za nim zamknęły. Ingeborga kipiała złością i była cała czerwona na twarzy. Knut stał z zakłopotaną miną. Nie pierwszy raz był świadkiem kłótni tego rodzeństwa. Wziął kilka książek ze stojącego opodal stosu, usiadł na dywanie przy kominku i zabrał się za przeglądanie ich.
On również czuł, że to, co się wydarzyło, to coś więcej. Wyczuwał bardzo negatywną energię przy ciele zmarłego i samym znaku. Jakby coś pradawnego i bardzo złego próbowało wydostać się na zewnątrz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro