Rozdział XV
Ingeborga wraz z pozostałymi długo obradowała nad bieżącą trudną sytuacją kraju oraz nad wydarzeniami związanymi z pałacem. Radni z początku nie wykazywali zainteresowania ni państwem, ni zamkiem, lecz mocne i twarde słowa władczyni Królestwa Północy w końcu zaczęły do nich docierać. Wszyscy wyszli z sali dopiero po paru godzinach, każdy prócz Ingi z widocznym na twarzy zmęczeniem. U dziewczyny mieszały się dwa uczucia - wściekłość i triumf, który jednak powoli przeważał i stopniowo lekki uśmieszek zagaszczał na jej twarzy.
Kolejnym krokiem władczyni, co zostało ustalone na posiedzeniu Rady Północy, było powołanie specjalnej Komisji, która miała rozwiązać sprawę tajemniczych zabójstw i znaków. W skład tej komisji weszli Knut, Harald jako generał i Dowódca Straży, pięciu podległych Haraldowi młodzieńców, których sam zarekomendował, a Inga osobiście wybrała po krótkim teście na spostrzegawczość i rozmowie, w której oceniała ich inteligencję, z samej władczyni oraz człowieka, który pierwszy raz w pałacu pojawił się dopiero po trzech tygodniach od mrożącej krew w żyłach śmierci Salty.
Pąki na drzewach rozkwitały, a trawa się zieleniła, jako iż rozpoczynała się wiosna. Ingeborga siedziała na ławce w ogrodach, znajdujących się za zamkiem i przypatrywała się pracy ogrodników, siejących różnego rodzaju kwiatki, oraz słuchała raportu Haralda dotyczącego działań wojennych związanych z atakiem Królestwa Wschodu, gdyż one nadal trwały przy granicy, choć szala zwycięstwa przechylała się powoli na stronę Północy. Nagle dobiegło ich wołanie biegnącego w ich stronę posłańca, który po dotarciu do ławki Ingi zapowiedział, że za chwilę przybędzie tajemniczy gość, który miał wejść w skład powołanej Komisji. Królowa odetchnęła głęboko, po czym udała się wraz z Haraldem na dziedziniec, zahaczając też o zamek, gdzie dołączył do nich Knut, zajmujący się w tym czasie inwentarzem rzeczy przeznaczonych na eksport do Naladeszu i Kraju Białych Szczytów. Przyjaciel Ingeborgi od czasu, gdy ją zastępował podczas jej żałoby po śmierci Vita, stał się jej osobistym doradcą i spełniając nieco drobniejsze obowiązki władczyni wyraźnie się realizował.
Cała trójka wyszła na dziedziniec. Słońce skryło się za ciemnymi chmurami. Było duszno i parno. Zapowiadało się na mocną, wiosenną burzę.
Po parominutowym czekaniu w ciszy i w otoczeniu powietrza, które można było tnąć nożem, przez główną bramę wjechał jegomość na brązowym koniu w towarzystwie dwóch strażników specjalnie mu wysłanych. Inga wygładziła swą kremowobiałą sukienkę, lekko zwężaną w pasie i poprawiła rozpuszczone, pokręcone od wilgotnego powietrza włosy. Stresowała się, jakby przyjmowała samego Moldvina, a nie zwykłego człowieka, jednak to od niego zależały postępy w śledztwie. Zarekomendował go jeden z Radnych, dziewczyna nawet nie wiedziała już który. Był ponoć doradcą jakiegoś jarla, a ten łaskawie zgodził się go tu przysłać, aby pomógł.
Królowa wyszła mu naprzeciw, a Harald i Knut ruszyli za nią. Mężczyzna się zatrzymał, zsiadł z konia i pospiesznie ruszył w ich kierunku. Uklęknął przed Ingeborgą i rzekł:
- To zaszczyt, pani. Me imię Kattung. Do usług - pocałował dłoń swej królowej, po czym się podniósł i zsunął z głowy kaptur.
Był wysoki, choć niższy nieco od Haralda i nie tak mocno umięśniony. Budowę ciała miał przeciętną, jednakże wyglądał dość nietypowo jak na mieszkańca Królestwa Północy. Mimo jasnej, alabastrowej karnacji miał kruczoczarne, kręcone włosy za ramiona i bródkę, a oczy błękitne niczym letnie, bezchmurne niebo. Inga zauważyła, że był nieco starszy od niej.
Przybysz zaczął witać się z Knutem oraz Haraldem. Rozbrzmiał w oddali pierwszy grzmot burzy. Ingeborga obserwowała gościa, który wydał się jej dziwny. Nie tylko jego uroda była w tych okolicach niespotykana. Imię również było zupełnie odmienne, a ponadto wyczuwała, że trzeba na tego człowieka uważać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro