Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Max de Bras

Od kiedy pamiętam byłam tylko ja, ojciec i taniec. Nigdy nie poznałam matki, zresztą nie była nam potrzebna. Od najmłodszych lat patrzyłam jak tato sprawia, że publika szaleje. Dorastając za kulisami wielkich scen obserwowałam, świat pełen brokatu, piór i niesamowitych strojów. Lata jednak mijały, zmieniając wszystko bezpowrotnie. Ojciec robił się coraz starszy, przez co dostawał coraz mniej zleceń, w końcu został choreografem w całkiem niezłej szkole tańca, w której i ja stawiałam swoje pierwsze kroki na scenie. Brakowało mi jednak tego blichtru, który towarzyszył spektaklom ojca. Wiek dojrzewania też dał mi popalić, nagle mocno wyskoczyłam w górę, a moje ciało zamiast się zaokrąglić, stało się toporne. Z każdym rokiem było coraz trudniej, tata, nie potrafiąc się odnaleźć w nowym świecie i zaczął pić, gdy tylko dyrekcja odkryła co się dzieje oboje wylecieliśmy ze szkoły.

Dokładnie 16 października dwa tygodnie po moich osiemnastych urodzinach ojciec przedawkował narkotyki w gejowskim klubie. Nie byłam głupia, zdawałam sobie sprawę, że nie pociągają go kobiety, choć tak naprawdę nigdy nie wyjawił mi swojej tajemnicy. Kochałam go, jednak gdy moje dni dzieciństwa bezpowrotnie minęły, a ja zaczęłam coraz więcej pojmować, oddaliliśmy się od siebie. Mieszkaliśmy razem, ale jakby żyliśmy oddzielnie. Myślę też, że to przez moje ciało, które, mimo że byłam kobietą, miało tak wiele z niego – trochę go zawiodłam. Wiedział, że nie zrobię kariery, mając prawie metr osiemdziesiąt i kwadratową budowę ciała. On był po prostu męski, a ja byłam bezbarwnym babochłopem. Choć ruszałam się naprawdę dobrze, to wszyscy marzyli o seksownych, pełnych wdzięku tancerkach, które aż kipiały seksem, a we mnie tego nie było, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Pogrzeb i wszystkie formalności, jakie się z tym wiązały, sprawiły że musiałam sprzedać mieszkanie. W ten właśnie sposób zostałam sama, bez dachu nad głową i z niewielkim funduszem, nie mając kompletnie żadnych planów na przyszłość.

Dziwnym zrządzeniem losu, moja znajomy ze szkoły nagle pomogła mi znaleźć niewielki pokój w swoim mieszkaniu. Przy okazji, wyjawiając mi prawdę o tym, że mieszka w „Tęczowej ostoi". Tak znalazłam się w osiemdziesięciu-paro-metrowym, pięciopokojowym mieszkaniu w starej kamienicy. Mój ledwie trzynastometrowy pokój nie sprzyjał codziennym treningom, do których przywykłam, a które dawały mi tę chwilę wolności i zapomnienia w moim strasznym życiu. Praca po szkole w charakterze kelnerki, też nie sprzyjała nadmiarowi energii. Wszyscy w koło planowali swoje dalsze życie, a ja miałam ochotę osunąć się w rozpacz i zniknąć. Nie, szkoła nie była dla mnie trudna, ojciec nauczył mnie systematycznej pracy, bez względu na koszty, jednak nie bardzo potrafiłam się teraz pozbierać. Żyłam wśród tych ludzi niemal na uboczu, nie potrafiąc się przystosować, zresztą nie bardzo miałam na to czas. Mieszkańcy ostoi uwolnieni od swoich rodziców, małych miejscowości kwitli, rozsiewając swój blichtr na mury tego niezwykłego mieszkania, nareszcie byli wolni, a ja czułam się jak w matni. Oni przeobrażali się w piękne motyle, a ja czułam się jak ćma, której ktoś wyrwał skrzydełka. Momentami zazdrościłam im tego przekonania, że wszystko będzie dobrze, gdy ja czułam się, jakbym wylądowała w koszmarze, w którym za każdymi drzwiami czai się morderca z toporem. Utraciłam swój blask, brokat dawno się ze mnie obsypał, pozostawiając mnie w szarym, pełnym smutku, klaustrofobicznym kokonie.

Lokatorzy ostoi często się zmienili, w zasadzie było to miejsce, które większość traktowała jako przystanek do prawdziwej wolności i życia na własnych warunkach. Nawet nie zauważyłam, gdy w pokoju naprzeciw mnie zakwaterował się chłopak o niemal kobiecej sylwetce, zresztą jakby było śmieszniej, był nawet niższy ode mnie. Nie zwróciłbym na niego uwagi, gdyby nie to, że którejś nocy, gdy jak zwykle nie mogłam spać, przyłapałam go, jak ćwiczy jakiś układ do muzyki uwięzionej w słuchawkach na jego uszach przy nikłym świetle w salonie. Z pewnością nie był to męski taniec, a jemu zdecydowanie nie szło. Obserwowałam go z ciemności kuchni, pijąc kolejną herbatę. Wystarczyło mi tylko kilka chwil, by jasno wiedzieć, co powinien poprawić, by wszystko nabrało gracji, którą tak usilnie starał się uzyskać. Tylko, czy miałam prawo się wtrącać? Nawet nie widziałam, od kiedy tu mieszka. Nie mogąc się powstrzymać, podeszłam do niego, odstawiając kubek na wyspę dzielącą oba pomieszczenia. Położyłam swoje ręce na jego biodrach, by wprawić go w odpowiedni ruch. W pierwszej chwili się przestraszył, spoglądając na mnie ze zdziwieniem przez ramię. Do moich uszu doszedł stłumiony odgłos rytmu, któremu dałam się ponieść. Kierowałam nim jak lalką, a on się temu poddawał, w końcu obrócił się w moją stronę i zaczęliśmy tańczyć razem. Pozwolił mi się prowadzić jak kobieta, gdy, to ja odgrywałam rolę mężczyzny. Poczułam ogień, o którym dawno myślałam, że się wypalił. To było wspaniałe, dać porwać się w ten pulsujący rytm. Nagle wszystko ucichło, a moje wnętrze znów zalał lód, on, jednak stał tam lekko dysząc i wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.

– To było niesamowite – szepnął, ściągając słuchawki z uszu. – Nie mogłem sobie poradzić z tym numerem od wieków, a ty sprawiłaś, że tańczyłem jak zawodowiec.

Spojrzałam w jego roziskrzone oczy, pokiwałam głową i obróciłam się na pięcie, by odejść. Ból powrócił do mojego serca ze zdwojoną siłą niemal, odbierając mi oddech.

– Zaczekaj proszę, – podążał krok za mną, gdy ja zmierzałam do swojego małego pokoju. Nie chciałam o tym rozmawiać, nie chciałam go poznawać – jestem Chris, a ty? Wiem, że tu mieszkasz, ale rzadko cię widuję, mimo że nie jest to jakaś olbrzymia przestrzeń.

– Idę spać – mruknęłam, chcąc mu zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale on trzymał dłoń na futrynie.

– Bardzo tu... – wśliznął się za mną do mojej przestrzeni, gdy ja mżyłam tylko o tym, by zwinąć się w kolkę pod kołdrą. – W porównaniu do reszty mieszkania, jest tu niemal sterylnie. – Zaśmiał się, a ja chyba po raz pierwszy przyjrzałam się białym ścianą, pustemu biurku i komodzie. Faktycznie w widocznym miejscu niestała ani jedna moje prywatna rzecz.

– Chce iść spać – ziewnęłam, udając zmęczenie, choć on nie wydawał się przekonany.

– Wątpię, – uśmiech rozjaśnił jego twarz, – krążą tu o tobie legendy, zresztą nie raz sam widziałem, jak spędzasz noce na balkonie pod kocem z kubkiem ręku.

– Legendy? – spytałam, nie rozumiejąc co ma na myśli.

– Niektórzy mówią, że zachowujesz się jak duch. Z nikim nie rozmawiasz, siląc się jedynie na kurtuazję, wychodzisz rano, wracasz późno i znikasz w swojej krypcie, wypełzasz dopiero w nocy, niczym upiór.

– Nie jestem duchem, – byłam stanowczo zirytowana tą rozmową, – moje życie jest męczące i mam problemy ze snem – nie wiem, po co się mu tłumaczyłam, gdy on tak bez pardonu wtargnął w mojej bezpieczną strefę, odbierając mi święty spokój. Mocno żałowałam, że dałam się ponieść emocjom i z nim zatańczyłam.

– Jak masz na imię? – Usiadł obok mnie, rozsiewając swoje szczęści, niczym pierdolona kula konfetti.

– Max – burknęłam. Przez mój brak interakcji z ludźmi, naprawdę nie wiedziałam, w jaki sposób prócz wypchnięcia za drzwi powinnam się go pozbyć.

– Gdzie nauczyłaś się tak tańczyć? To było niesamowite. – Niemal położył się na mojej poduszce, obracając się bokiem do mnie, gdy ja czułam się tak niekomfortowo, zastygając w okropnie sztywnej pozycji.

– To nie twoja sprawa – warknęłam i ledwie ostatkiem sił powstrzymałam się przed chwyceniem, tego idioty za nogi i wyciągnięciem go z mojego pokoju.

– Ok, – trochę się zmieszał, widząc chyba moje mordujące go spojrzenie. – Mogę cię jednak o coś prosić? – Kiwnęłam głową, zrobiłabym wszystko, żeby tylko się teraz go pozbyć. – Wiesz, występuję jako drak queen w klubie niedaleko, mam jutro ostateczną próbę, czy mogłabyś przyjść i mi pomóc opanować tę choreografię, odwdzięczę się – dodał ostatnie słowo, widząc, że chcę mu odmówić.

– Jutro moja kolej sprzątania części wspólnych, nie dam rady – nawet nie skłamałam, a wymówka była doskonała.

– Zrobię to za ciebie i następne dwa razy również, jeśli tylko mi pomożesz – spojrzał na mnie w taki sposób, że nawet szczeniak proszący o przysmak, nie byłby tak przekonujący. Głośno westchnęłam, wiedziałam, że pakuje się w kłopoty, ale jak mogłam odmówić temu ślicznemu chłopcu, przez którego naprawdę pouczyłam się przez chwilę szczęśliwa.

– O której? – liczyłam, że będzie to kolidować z moją pracą, jednak godzina 21 jasno mi mówiła, że zdążę tam bez pośpiechu.

– Czyli widzimy się jutro – podał mi adres, po czym posłał mi całusa w powietrzu zamykając nareszcie drzwi za sobą.

--------------------------

Czekał na mnie przed metalowymi drzwiami. We wtorki klub był zamknięty, więc nawet neon nie oświetla zaułka, w którym krył się przybytek.

– Świetnie wyglądasz – chyba chciał mnie pocałować w policzek na przywitanie, jednak ja gwałtownie się cofnęłam, przez co on niemal upadł na zmoczony wcześniejszym deszczem chodnik. – Ok, żadnych zażyłości zaśmiał się próbując odzyskać równowagę.

Jego twarz zdobił już makijaż, choć na sobie miał dresy. Kiwnęłam na wejście, w żaden sposób, nie komentując tej dziwnej sytuacji. Zdziwiło mnie wnętrze, było pełen blichtru, kolorów i tandetnych błyszczących dodatków, przez chwilę poczułam się jak za starych, dobrych czasów. Scena była malutka, przywykłam do znacznie większych, jednak miała swój urok. Trenował na niej mężczyzna o lekko azjatyckiej urodzie. Szpilki na jego stopach dodawały mu wzrostu, choć i tak był bardzo wysoki, czarne gęste włosy miał splecione w misterny, długi warkocz. Poruszał się niczym najlepsze tancerki, jakie widziałam, pełen wdzięku i seksu. Skupiony był na widoku przed sobą i dopiero teraz zwróciłam uwagę, że stoi tam lustrzany parawan.

– Jest świetny, nie? – Chris szepnął mi do ucha, wyciągając mnie z zachwytu nad ubraną w bardzo obcisłą czerń tancerzu.

– To fakt – przyznałam mu rację.

– Gdy tylko skończy, wejdę ja. Pokażę ci najpierw, co wymyśliłem, a ty to skorygujesz. – Sięgnął po wysokie kozaki i szybko zapiął je na swoich nogach.

– Nie wzięłam butów – mruknęłam zażenowana, gdy zdałam sobie sprawę, że popełniłam tak kardynalny blond.

– Jaki masz rozmiar? – spojrzał na moje toporne vansy, jakby, oceniając moje stopy.

– Czterdzieści – podałam mu z zakłopotaniem, bo bardzo się tego wstydziłam, żadna znana przeze mnie tancerka, nie miała tak dużych stóp, jak ja.

– Zaraz czegoś poszukam, nie martw się. Ja mam trochę większe, ale na pewno coś ci znajdę.

Chris zniknął na zapleczu lokalu, ja wróciłam do obserwowania sceny. Mężczyzna, który tak mnie zaintrygował, skończył już jednak swój pokaz, a teraz siedział w ramionach swojego barczystego kochanka, całując go, jakby cały świat wokół nie istniał. Obróciłam głowę w drugą stronę, przyglądając się ze sztucznym zapałem barowi, czekając na powód, który sprawił, że znalazłam się w tym miejscu.

Chris w końcu się pojawił, niosąc w dłoni parę czerwonych, horrendalnie wysokich szpilek. Samo patrzenie na nie bolało, a teraz miałam założyć je na swoje odwykłe od wysokich obcasów stopy. Przeklinając w myślach wczorajszą noc, wsunęłam je na stopy i okazało się, że są niesamowicie wygodne. Niebyły ciasne, a kilka fantazyjnych paseczków mocno dopasowały je do moich szerokich, wielkich stóp.

– Zaczynamy?! – krzyknął mięśniak za didżejki, nie widziałam, gdzie zniknął jego partner, ale nie było to już teraz ważne.

– Oczywiście! – odkrzyknął Chris, zrywając z siebie spodnie ze zręcznością striptizera, a zaraz po nich na ziemi wylądowała bluza. Chłopak miał na sobie bardzo obcisłe body i kabaretki, a ja przez jedną, ulotną chwilę zastanawiałam się, jak ukrył pod tym penisa.

Choć wyglądał zjawiskowo i bardzo kobieco, kompletnie mu nie szło. Już po pierwszych paru krokach zgubił rytm. Z przyzwyczajenia podniosłam rękę, by zatrzymać muzykę i weszłam na scenę. Wyglądałam naprawdę głupio, stojąc za nim w bojówkach i luźnej koszuli. Przez chwilę pomyślałam, że wyglądamy trochę jak heteroseksualna para, ja w roli zaniedbanego faceta, a on pięknej kobiety. Gdy byłam gotowa, dałam znak i muzyka popłynęła. Wprawiłam jego ciało w ruch, a on oddał mi się pozwalając się prowadzić. Nie zdawałam sobie sprawy, że mamy publikę, póki muzyka nie ucichła, a my usłyszeliśmy brawa.

– Powinieneś poprosić kolegę Chris, żeby z tobą wystąpił. To było tak gorące – mężczyzna w czarnych legginsach skrył za dłonią swoje przyrodzenie.

Chris spojrzał na mnie dziwnie przez ramię i póki się nie odezwał, nie zrozumiałam, o jakiego kolegę chodzi tancerzowi w czerni.

– Max, to jest świetny pomysł – obrócił się w moją stronę i puścił mi oczko. Wtedy zrozumiałam, że to mnie mają na myśli.

– Doskonały, – wtrącił się barczysty kochanek dołączając do swojego partnera przed sceną. – Tylko musiałbyś pomóc mu się przeobrazić – zaśmiał się, a ja czułam się, jakby właśnie coś ważnego mnie ominęło.

– Dajcie nam chwilę, omówię to z nim i zaraz wrócimy. – Pociągnął mnie na zaplecze, a potem zamknął w niewielkiej garderobie.

– Ja pracuję wieczorami – warknęłam, bo wiedziałam, co knuje. – Poza tym jestem kobietą – posłał w moją stronę taksujące spojrzenie.

– Świetnie tu płacą, za jeden występ dostaję trzysta, jeśli zrobimy furorę, na pewno wydębię jeszcze stówę i się podzielmy po równo. Zadbam o wszystko, ty tylko naucz się męskiej odmiany i wszystko będzie w porządku.

– Jestem kobietą – warknęłam, bo mnie zdenerwował.

– Ja też – zaśmiał się przejeżdżając w erotycznym geście po swoim sztucznie wypchanym biuście. – jeden występ w piątek, jeśli ci się nie spodoba, rozstaniemy się w zgodzie. Przecież widzę, jak lubisz tańczyć, a to chyba dla ciebie jedyna okazja. – Kusił. – Zadbam o wszystko, makijaż, kostium, perukę. Bez ciebie nie dam rady, jesteś niesamowita.

Nie wiem, jak dałam się w to wrobić, ale tak, to się właśnie zaczęło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro