Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przyszedłem po swoje pieniądze

Chujowe jest życie żołnierza.

Wyczerpujące treningi i szkolenia, chujowe jedzenie, atmosfera o kant dupy rozbić, niewygodne łóżka i inteligentne rozmowy o gołych babach albo innych chujowinach. Kurwa za jakie grzechy? Obowiązkowa służba wojskowa to największe gówno jakie wymyśliło to państwo. Ale niestety nie udało mi się wykombinować odpowiedniego papierka od lekarza zwalniającego mnie z tego jakże „zaszczytnego przywileju", więc musiałem gnić w tym bagnie, czy tego chciałem czy nie.

Nigdy nie chciałem brać udziału w żadnej wojnie, jak dla mnie są bez sensu. Wszędzie tylko ból, śmierć i zniszczenie, ze znikomymi korzyściami dla społeczeństwa. Nie byłem więc zachwycony gdy otrzymałem wezwanie z wojska. Pół biedy gdyby to była jakaś lokalna wojna z sąsiadującym z nami państwem, szanse na przeżycie nie są aż takie niskie. Ale jak się bierze udział w II wojnie światowej to już nie ma tak łatwo. Zwłaszcza gdy jest się przydzielonym do armii z przymusu, jako spełniający „obywatelski obowiązek" żołnierz sił rezerwowych wojsk lądowych ZSSR.

Obywatelski obowiązek, psia jego mać. Nie dość, że musimy jechać tysiące kilometrów na jakieś zadupie w Egipcie jako wsparcie dla herbacianych lalusiów do walki z amatorami piwa i kiełbasy, oraz wspierającymi ich makaroniarzami. Skąd nie wiadomo nawet czy wrócimy żywi, i czy nasze podziurawione od kul truchła nie będą się rozkładać przez najbliższe dziesięć lat na saharyjskiej pustyni. To jeszcze musimy zatrzymywać się w brudnym, głośnym i zatłoczonym Jugosłowiańskim porcie o jakże pięknej i szumnie brzmiącej nazwie Dubrovnik. Już od pierwszych minut po zacumowaniu naszego statku miałem ochotę stąd spierdalać.

No ale rozkaz jest rozkaz i chcąc nie chcąc musieliśmy zejść na ląd aby przeczekać załadunek brakującego paliwa do pieców, wody pitnej i innych potrzebnych pierdół.

Z braku jakiegokolwiek wyznaczonego nam przez dowództwo zajęcia, nasza „odważna" i „doskonale przygotowana" do przyszłego starcia kompania podzieliła się na mniejsze grupki i rozproszyła po całym porcie, w celu znalezienia jakiś interesujących rozrywek.

Ja z braku lepszych pomysłów na spożytkowanie pozostałego nam czasu wszedłem do najbliższej portowej tawerny razem z kilkunastoma towarzyszami z oddziału, jednak nie usiedliśmy przy jednym stole. Oni usadowili się mniej więcej na środku pomieszczenia przy dużej ławie, natomiast ja przysiadłem przy dużym piecu w którym piekło się jakieś mięso aby się wysuszyć z wody morskiej, do której zrzucili mnie zbiegający po kładce na ląd żołnierze. Nie wiem do czego się tak śpieszyli, ale mam to głęboko w dupie.

Zdjąłem kurtkę od munduru i koszulę, i po wyrżnięciu z nich nadmiaru wody powiesiłem na oparciu swojego krzesła aby wysuszyły się od ciepła bijącego od ognia. Spodni ściągać nie zamierzałem. Ale z kieszeni wyjąłem przemoczone do cna banknoty lokalnej waluty, które dostaliśmy od dowódcy. Rozłożyłem je przed sobą na blacie stołu aby również trochę obeschły. W międzyczasie moi kompani zdążyli już zamówić po kuflu piwa i opróżnić je do połowy. Ja też poprosiłem obsługę o kufel specjału lokalnego browaru, od razu za niego płacąc jednym z mokrych świstków. Piłem powoli ten średniej jakości trunek czekając aż moje ubrania wyschną, i obserwowałem ludzi zebranych w tawernie.

W pewnym momencie gwar rozmów w pomieszczeniu przerwał pewien dźwięk. Delikatne lecz szybkie brzmienie bębna i rytmiczne klaskanie dłoni. Zacząłem wzrokiem szukać źródła dźwięków. Gdy spojrzałem na wyższe piętro, gdzie zapewne znajdowały się pokoje dla nocujących w tawernie gości, ujrzałem na schodach grupę muzyków, składającą się z mężczyzny grającego na podwójnym bębenku uwieszonym na szyi skórzanym pasem, akordeonisty ze swoim średniej wielkości instrumentem, chłopaka z gitarą, który wyklaskiwał rytm dłońmi i starszego pana grającego na tamburynie. Pomiędzy nimi znajdował się jeszcze ktoś. Młodzieniec w całkowicie rozpiętej białej koszuli, delikatnie zsuwającej mu się w ramion, ubrany w luźne brązowe spodnie, przepasane czerwonym materiałowy pasem, boso, bez żadnego obuwia. Jego czarne jak heban włosy niechlujnie układały się w jakąś abstrakcyjną fryzurę, a opadająca na czoło dłuższa grzywka dodawała jego czekoladowym oczom drapieżności. Gdy nasyciłem wzrok tym niezwykłym obrazem do moich uszu dotarł jego cichy, przybierający na sile z każdą kolejną chwilą głos.

Na początku było to jedynie nucenie w takt melodii, jednak dźwięki szybko zamieniły się w słowa. A schodzący powolny krokiem po schodach chłopak zaczynał swoim pięknym głosem rzucać na gości tawerny jakiś niezwykły czar. W jednej chwili wszyscy ucichli i pożerając bruneta wzrokiem, wsłuchiwali się w słowa piosenki.

Szybki i energiczny rytm utworu powodował wśród niektórych gości dopasowane do niego tupanie nogą lub stukanie dłonią w blat stołu. Chłopak śpiewając zaczął powoli krążyć między stolikami w rytm grających instrumentów, raz po raz przystając, przy którymś z gości. Zmysłowy głos mieszał się z pociągającym ciałem młodzieńca, powodując nagły wzrost temperatury w pomieszczeniu. I chociaż nie miałem bladego pojęcia w jakim języku, ani o czym śpiewa, pochłaniałem jego niezwykły spektakl każdym zmysłem.

Zauważyłem, że brunet coraz bardziej zbliżał się do mojego stolika. Nie wiedziałem co rodzi się w jego pięknej główce, ale błyszczące w jego niezwykłych czach iskry jasno mówiły, że o czymś intensywnie myśli. Wraz z nadejściem refrenu. A przynajmniej tak mi się wydaje, że to był refren. Podszedł do mnie i postawił jedną ze swoich bosych stópek na krześle, pomiędzy moimi nogami. Zbliżył się tak, że mogłem poczuć jego urywany śpiewem oddech na swojej twarzy. Moim ciałem coraz bardziej wstrząsała myśl, że chcę dotknąć tego chłopaka, objąć go mocno i wpić się w te nieziemsko kuszące usteczka. Po chwili jednak, zbyt krótkiej w mojej subiektywnej ocenie brunet odsunął się ode mnie i ruszył dalej między stoliki. Gdy był odwrócony do mnie tyłem i zmysłowo kręcił biodrami w rytm muzyki chwyciłem za stojący na stole kufel piwa, aby się nieco schłodzić po tym bardzo gorącym zbliżeniu. Gdy po upiciu sporego łyka spojrzałem na drewniany blat odkładając naczynie zdębiałem.

W miejscu gdzie powinny leżeć suszące się pieniądze było pusto. Aż przetarłem oczy ze zdziwienia sądząc, że wzrok płata mi figle po zbyt długim przebywaniu na morzu. Jednak nic to nie dało, bo pieniędzy jak nie było, tak nie ma. Gdy zdumiony i zdezorientowany uniosłem wzrok wszystko się wyjaśniło.

Złodziej idąc w rytm piosenki między stolikami wkładał moje niewysuszone jeszcze pieniądze za czerwony pas utrzymujący brązowe spodnie i perfidnie patrzył mi prosto w oczy, śpiewając kolejną zwrotkę piosenki. Zielone banknoty ostentacyjnie wystawały zza krwistego materiału pokazując wszystkim jak głupio dałem się omotać. Szczęście w nieszczęściu, że zdążyłem zapłacić za piwo.

Piosenka dobiegała końca, brunet – złodziejaszek ponownie wszedł na schody prowadzące na piętro, dołączając do muzyków. Zamierzałem natychmiast podejść do niego w celu odzyskania swojej własności ale moje plany pokrzyżowała bójka, którą wywołali.........a jakże, moi towarzysze z oddziału. Po prostu kurwa pięknie. W jednej chwili tawernę ogarnęły donośne wrzaski i jęki bólu walczących. Gliniane dzbanki, metalowe kubki i drewniane miski latały w te i we wte. A kolejni członkowie bijatyki angażowali w walkę nie tylko swoje ręce, nogi czy głowy, ale i krzesła, nogi stołów czy nawet długie drewniane ławy.

Jednym słowem, latało wszystko. Muskularni marynarze wpierdzielali chucherkowym sprzedawcom z lokalnych sklepów, pijani żołnierze napieprzali się nawzajem po ryjach, kilku słabszych gości leżało już nieprzytomnych i poobijanych pod ścianą, a jeden akrobata zawisł na wiszącym w centralnej części sufitu drewnianym żyrandolu. Jak się tam dostał? Chuj go wie, dopóki nie zamierzał wylądować mi na głowie nie interesowałem się jego nędznym, zapijaczonym losem.

Przeciskając się przez nieprzerwanie naparzającą się po ryjach i nie tylko, ciżbę powoli zbliżałem się do schodów, na których ostatni raz widziałem przystojnego złodzieja. Kilka razy prawie oberwałem rykoszetem od niewprawnie celujących w przeciwnika członków bijatyki, ale na szczęście udało mi się dotrzeć do celu w jednym kawałku.

Gdy udało mi się wreszcie dotrzeć na piętro zacząłem się rozglądać za chłopakiem. Niestety nie widziałem, do którego z kilkunastu pokojów dla gości się udał, więc nie zostało mi nic innego jak sprawdzać wszystkie po kolei. Co nie bardzo mi się uśmiechało ale jeśli chciałem odzyskać swoje pieniądze musiałem to zrobić.

Pierwsze dwa pokoje były puste, w trzecim muzycy, z którymi występował brunet grali w karty. Niestety nie udało mi się od nich dowiedzieć gdzie znajdę ich kompana bo gadali w jakimś dziwnym języku. Musiałem więc szukać dalej. Kolejnych kilka pokoi było pustych, zapewne ich lokatorzy brali udział w nadal trwającym na dole mordobiciu. Powoli traciłem nadzieję na znalezienie bruneta i odzyskanie swoich pieniędzy, gdy zza drzwi, które właśnie miałem otwierać usłyszałem melodię, jakby toś coś nucił. Nie zwlekając wszedłem do pokoju.

I to był strzał w dziesiątkę. Na niezaścielonym łóżku siedział brunet – złodziejaszek i jakby nigdy nic nucąc pod nosem przeliczał moje pieniądze. Chyba nie zauważył, że wszedłem bo nawet na mnie nie spojrzał. Zamknąłem za sobą drzwi i powoli do niego podszedłem, gdy byłem zaledwie dwa kroki od łóżka moją głowę przeszyła nagła myśl. Jak ja się z nim kurwa dogadam? Nie znam żadnego języka oprócz rosyjskiego, a raczej nie mam co liczyć na to, że on będzie go znał. Zajebiście, czyli raczej nie mam co liczyć na odzyskanie forsy.

Brunet widocznie zauważył moją obecność, co nawiasem mówiąc nie było takie trudne i spojrzał na nie tymi swoimi pięknymi oczyma. Jego przystojna twarz wręcz promieniała z zadowolenia, widocznie moja kasa była dla niego dobrym łupem. Szkoda tylko, że nie pomyślał jaka będzie moja sytuacja gdy mnie jej pozbawi. Już przymierzałem się do rozpoczęcia tej zapewne bardzo kulawej rozmowy, jednak chłopak mnie wyprzedził.

- Czego sobie szanowny oficer życzy?

Kurwa zdębiałem. On mówi po rosyjsku!? Jak? Przecież on nawet nie wygląda na Rosjanina! Prędzej już jakiegoś Chińczyka czy innego Azjatę...Więc jakim cudem!?

Widocznie milczałem zbyt długo bo chłopak ponowił pytanie. - Więc? Co pana sprowadza w moje skromne progi?

Gdy już udało mi się otrząsnąć z szoku i odnaleźć język w gębie odpowiedziałem na jego pytanie.

- Przyszedłem po swoje pieniądze.

- Pieniądze? Jakie pieniądze? – Cwaniak zgrywał głupka ale ja nie zamierzałem dać się znowu wykiwać.

- Te, które tak ładnie prze tobą leżą. Mógłbyś i je oddać?

- A co będę z tego miał?

- Słucham!??

- Co mi dasz w zamian za to? – Brunet podniósł z pościeli zwitek banknotów ostentacyjnie machając mi nimi przed nosem.

- Chyba sobie jaja robisz....

- Nie, skądże, po prostu przedstawiam ci moją ofertę. – Cwaniacki uśmieszek nie schodził z jego nie ukrywam przystojnej ale powoli zaczynającej mnie wkurzać twarzy.

- Czekaj czekaj, bo nie jestem pewien czy dobrze rozumiem.....chcesz żebym dał ci coś....jakąś rzecz w zamian za to byś oddał mi moje pieniądze??

- Tak.

- Ciebie kurwa pojebało!?

- Wiesz....zawsze możesz zapłacić w inny sposób. – Skierował swój wzrok na moją klatkę piersiową, która nadal była naga, bo moja koszula jeszcze się nie wysuszyła, i zagryzł dolną wargę. Szybko zrozumiałem o co mu chodzi.

- Ty mały...- Chwyciłem bruneta za poły zwisającej mu z ramion koszuli i już przymierzałem się by obić mu tą śliczną buźkę ale nagle znalazłem się na pościeli, przygwożdżony ciałem chłopaka do materaca. Trzymał moje ręce w silnym uścisku nad moją głową, siedząc mi na biodrach i dodatkowo blokował mi nogi swoimi. Próbowałem się uwolnić ale niezbyt mi to wychodziło bo drań był sprytny i wiedział jak wykorzystać moją siłę przeciwko mnie. Gdy trochę uspokoiłem ruchy żeby zastanowić się co robić dalej ten spojrzał na mnie z politowaniem spod czarnej grzywki.

- Skończyłeś?

Kurwa jak on mnie denerwuje, nie dość, że okradł mnie z jedynych pieniędzy jakie miałem to jeszcze ma czelność żądać ode mnie rekompensaty za ich zwrot i patrzy na mnie jakbym był dzieckiem z podstawówki. Już chciałem zacząć kolejną próbę zrzucenia go z siebie, gdy nagle on zrobił coś czego się absolutnie nie spodziewałem. Pocałował mnie!

Pocałunek nie trwał zbyt długo i nie był zbyt namiętny ale wystarczył by całkowicie mnie sparaliżować i odebrać zdolność logicznego myślenia. Gdy brunet odsunął się od mojej twarzy spojrzał mi w oczy i powiedział.

- Mam na imię Yuuri.

- V-victor...- Ledwo wydukałem bo jeszcze czułem na ustach smak tego pocałunku.

- Świetnie, skoro formalności mamy już za sobą możemy przejść do rzeczy.

- C-co? Jakich rzeczy? O czym ty...hmpf...- Jego usta ponownie zaatakowały moje, ale tym razem z o wiele większą gwałtownością i pasją. Brunet uwolnił moje dłonie z uścisku i powoli zaczął sunąć swoimi wzdłuż moich ramion, barków i obojczyków ku klatce piersiowej. Moją skórę przeszedł elektryzujący dreszcz gdy tylko jego zgrabne palce zaczęły delikatnie masować mięśnie wokół sutków i same sutki.

Yuuri przerwał na chwilę nasz pocałunek z powodu braku powietrza, ale po krótkiej chwili znowu zaatakował moje usta. W tym czasie jedna z jego dłoni zaczęła powoli sunąć wzdłuż mojego ciała ku coraz bardziej rosnącemu wybrzuszeniu w moich spodniach. Nie zarejestrowałem momentu, w którym rozpiął mi guzik i zamek, ale bardzo wyraźnie poczułem jak zaczyna palcami drażnić mnie przez materiał bokserek. 

Gdy zabrał się za zdejmowanie mich spodni, co niezbyt mu wychodziło jedną ręką przerwałem nasz pocałunek i pomogłem mu pozbyć się jednej z niewielu części munduru jakie na sobie miałem. Potem poszły w ruch moje buty, z którymi mocowaliśmy się trochę dłużej ze względu na długie sznurowadła i skarpetki. W międzyczasie koszula bruneta wylądowała na drugim końcu pokoju, czerwony pas pofrunął na lampę zwisającą z sufitu...chyba. A luźne spodnie po zsunięciu znalazły swoje miejsce nieopodal moich ubrań. W ten, dość szybki sposób zostaliśmy w samej bieliźnie co w ogóle mi nie przeszkadzało. 

Chciałem zmienić naszą pozycję, żebym to teraz ja go trochę podręczył, ale niestety nie dał mi na to najmniejszych szans dociskając mnie do materaca. Nie rozpoczął jednak kolejnego pocałunku, ale zaczął całować moją szyję i tors a swoje zwinne dłonie ponownie skierował do mojego dołu. Nie chcąc leżeć bezczynnie również zabrałem się za zwiększanie namiotu również w jego gaciach. Było mi cholernie przyjemnie i nie mogłem zaprzeczyć, że chłopak wiedział co zrobić aby partnerowi było dobrze. Mi chyba też nie szło najgorzej, chociaż nie miałem zbyt wielkiego doświadczenia z facetami, bo coraz częściej słyszałem jego coraz głośniejsze posapywania i delikatne jęknięcia.

Ponownie złączyliśmy nasze usta w pocałunku walczą o dominację. W tym czasie Yuuri zaczął zdejmować ze mnie już bardzo uciskające moje przyrodzenie bokserki. Gdy odrzucił za siebie ostatni element mojego ubioru, szybko pozbył się też swojego zbędnego materiału. Mogłem więc bez przeszkód podziwiać go w pełnej krasie i zapragnąłem jeszcze bardziej posiąść to cudowne ciało. Wbiłem się w te jego cudowne usteczka, czym chyba go zaskoczyłem, bo do tej pory byłem dość bierny ale chyba mu się spodobało bo pozwolił mi na kontynuowanie pocałunku. W międzyczasie dłońmi badałem każdy element jego pięknego ciała. Jasna i gładka skóra lśniła w promieniach słońca wpadających przez okno po naszej lewej stronie. Napięte mięśnie drgały pod wpływem mojego dotyku co tylko zwiększało moją satysfakcję. Yuuri przysunął się do mnie bliżej, sprawiając, że musiałem rozszerzyć nogi aby mógł zbliżyć się na odległość jaką chciał, co prawda było to trochę zawstydzające ale nie zamierzałem narzekać, było mi zbyt dobrze. Do czasu aż nie poczułem czegoś zimnego i kleistego na swoim wylocie. Momentalnie przerwałem pocałunek i odsunąłem chłopaka tak by spojrzeć mu w oczy.

- Co ty kurwa robisz!?

- Jak to co? Chcę cię przygotować.

- W jakim sensie przygotować? O czym ty pieprzysz?

- Pieprzyć to zaraz będę ciebie, ale żeby to zrobić muszę cię przygotować, żeby cię nie bolało. Poza tym muszę mieć odpowiedni poślizg.

- Czekaj...przecież to ja miałem...

- Być na górze? Nie tym razem skarbie. Dziś to ja góruję więc rozłóż ładnie nóżki i daj mi dokończyć co zacząłem.

- Nie...czekaj...sto..- Brunet nie dał mi dojść do słowa i zamknął mi usta pocałunkiem, i naparł na mnie tak, że musiałem rozszerzyć nogi. Kilka sekund później znowu poczułem jego palce rozprowadzające jakąś maść, albo wazelinę na moim wejściu. Na początku było mi kurewsko niewygodnie i miałem ochotę ręcznie uświadomić mu, że nie na taki układ się pisałem, ale w pewnym momencie zaczęło mi się to podobać. Nie wiem jakim cudem, ale jego ruchy palców rozszerzające mięśnie w moim wnętrzu coraz bardziej mnie podniecały.   

Gdy po jakimś czasie. Nie jestem w stanie stwierdzić jak długim bo zupełnie o takich rzeczach nie myślałem, wyjął ze mnie palce i zakończył któryś z kolei pocałunek mający zapewne odwrócić moją uwagę od nowego uczucia jakie mi zafundował i spojrzał mi w oczy z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Po czym uniósł moje biodra tak bym mógł je oprzeć o jego uda. Wiedziałem, że ta chwila zbliża się nieubłaganie i trochę się tym stresowałem bo nigdy nie uprawiałem seksu w taki sposób. Na szczęście Yuuri w umiejętny sposób mnie uspokoił i już po chwili zaczął we mnie wchodzić.

Na początku było to okropnie dziwne uczucie, inne od palców bruneta, które tak niedawno mnie rozciągały. A biorąc pod uwagę fakt, że mój kochanek robił to powoli, uczucie dyskomfortu nie ustępowało zbyt szybko. Na szczęście nie odczuwałem zbytnio bólu za co musiałem później mu podziękować, bo naprawdę dobrze mnie przygotował. 

Gdy już przyzwyczaiłem się do tego uczucia i rozmiaru jaki posiadał sprzęt Yuuriego, chłopak zaczął wykonywać pierwsze ruchy. Najpierw powoli, jednak gdy tylko zorientował się, że coraz bardziej mi się podoba, o czym świadczyły coraz głośniejsze dźwięki wydobywające się z mojej krtani i to jak mocniej objąłem go ramionami, gwałtownie przyśpieszył. I wtedy znalazłem się w niebie.

To było naprawdę niesamowite uczucie, to jak mocno i intensywnie wykonywał ruchy a jego męskość uderzała w moje wnętrze było wręcz obezwładniające. Gdy udało mi się złapać wyznaczony przez niego rytm, zacząłem wychodzić mu naprzeciw swoimi biodrami. Nie przerywając ruchów całowaliśmy się namiętnie robiąc jedynie krótkie przerwy na złapanie oddechu. W międzyczasie jego dłonie rozpalały moje ciało na całej powierzchni swoim gorącym dotykiem, a ja jak najprawdziwszy kot drapałem jego plecy i łopatki z ogarniającej rozkoszy.  

Było mi kurewsko dobrze, a im bliżej byliśmy szczytu tym mocniej odczuwałem ogarniającą mnie przyjemność. Yuuri był nieziemsko dobry w łóżku i bardzo się cieszyłem, że miałem przyjemność tego doświadczyć. Coraz trudniej było mi utrzymać oddech, kumulujące się w moim podbrzuszu mrowienie i ucisk coraz dobitniej świadczyły o zbliżającym się orgazmie. Mocniej przywarłem do bruneta i wpiłem się w jego usta. W chwili gdy dochodziłem jak przez mgłę czułem jego dłonie zaciskające się na moich biodrach. Yuuri doszedł chwilę po mnie.

Nie jestem pewien co było dalej, bo otumaniony nieziemskim orgazmem po prostu odleciałem.   

Obudziły mnie hałasy dobiegające z niższego piętra tawerny i delikatne pocałunki na moim karku i łopatkach. Powoli odwróciłem się w stronę tego gamonia, który śmiał mnie budzić. Ale gdy poczułem ból w dolnych częściach ciała i wróciły do mnie wspomnienia z tego co robiliśmy kilka godzin temu wróciłem do poprzedniej pozycji. Do moich uszu dotarł cichy śmiech tego diabła, a jego ręce powoli oplatały mój brzuch gdy się do mnie przytulał.

- Jak się czuje moja królewna? – Kurwa naprawdę? Musiał to powiedzieć?

- Kończ waść....wstydu oszczędź...

Nawet nie zamierzałem się do niego odwracać, wspomnienia odbytego stosunku i wizja perfidnego uśmiechu złośliwego chochlika na jego twarzy skutecznie mnie przed tym powstrzymywały.

- Nie podobało ci się?

- Nie no...podobało...

- Tylko?

- Królewna?? Naprawdę? – Ból mojej dumy był wręcz nie do opisania.

- Oj nie obrażaj się. Tak słodko jęczałeś. To była muzyka dla moich uszu.

- Spierdalaj.

Kurwa pięknie, on się ze mnie nabijał a mnie dupa napierdala. Jak ja niby wrócę na statek!?

Nie zamierzałem mu tak łatwo odpuścić, jak chce mnie udobruchać to niech się bardziej postara. Chyba zrozumiał o co chodzi bo już po chwili zaczął się do mnie przymilać i składać na całym ciele delikatne pocałunki. Co było bardzo przyjemne i powoli łagodziło moją urażoną dumę. Szkoda, że bólu dupy nie da się tak wyleczyć, ech......trudno, będę chodził jak kaczka.

Po dłuższej chwili odwróciłem się do niego i zacząłem oddawać jego pocałunki. Wplątałem dłonie w jego aksamitne włosy i delikatnie za nie ciągnąłem wiedząc, że sprawia mu to przyjemność. Jednak nasza chwila przyjemności nie trwała zbyt długo. Moją głowę zaczęły ogarniać natrętne i nieprzyjemne myśli. Przerwałem więc pocałunek i spojrzałem mu prosto w czekoladowe oczy.

- Co teraz? – Yuuri spojrzał na mnie niezrozumiale.

- W jakim sensie?

- No...z nami. Mamy się rozejść tak jakby nic i o sobie zapomnieć, czy będziemy ciągnąc to dalej?

Czarnowłosy oparł się ramionami o moją klatkę piersiową i jedną dłonią zaczął gładzić skórę na moim ramieniu, przez dłuższą chwilę milczał jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.

- A gdybym powiedział, że chcę żebyśmy dalej w tym trwali....jaka by była twoja odpowiedź?

- Yuuri....to nie jest takie proste....znamy się jeden dzień, w dodatku jestem żołnierzem, który jedzie na front i mogę z niego nie wrócić....- Przerwał mi kładąc palec na moich ustach, więc nie mogłem dokończyć wypowiedzi.

- Wrócisz, wierzę w Ciebie. Przyjedziesz do mnie cały i zdrowy, wojna się skończy, a wtedy razem stąd wyjedziemy.

- A jeśli nie? Jeśli zginę w bitwie? Będziesz tak na mnie czekał bez końca?

- Na pewno nie zginiesz.

- Skąd ta pewność?

- Serce mi tak podpowiada....poza tym – przerwał by dać mi krótki pocałunek – musisz wrócić, jeśli chcesz odzyskać swoje pieniądze.

Na te słowa zaniosłem się śmiechem. No tak, ten mały cwaniaczek wiedział jak się ustawić.

- Więc nie mam wyboru, muszę do ciebie wrócić.

- To oczywiste. – Yuuri przysunął swoje usta do mojego ucha i dokończył szeptem. - Ale jeśli jednak odważysz się nie pojawić ja cię znajdę, jednak nie będę już wtedy taki miły. Więc radzę ci wrócić jak grzeczny chłopiec.

Z trudem powstrzymywałem się od śmiechu, naprawdę uroczo wyglądał gdy udawał groźnego. Nie ukrywam jednak, że jego słowa bardzo poprawiły mi humor. I utwierdziły mnie w myśli, że jednak warto zaryzykować i sprawić by ten niespodziewany romans zamienił się w coś poważniejszego.

W końcu życie pisze różne scenariusze. Więc może i mnie uda się przeżyć tę wojnę i zaznać szczęścia u boku tego czekoladowookiego diabła.

Czas pokaże, ja zamierzam w pełni cieszyć się tym co otrzymałem od losu i zrobię wszystko co w mojej mocy aby nasze życie było szczęśliwe.

 ___________________________

Cześć kochani! 

Witam w nowym shocie XD tematyka dość niecodzienna bo dotyczy II wojny światowej, a raczej krótkiego epizodu z życia żołnierza Nikiforova. 

Wpadłam na ten pomysł wczoraj w nocy słuchając utworu w mediach ( który jest piosenką śpiewaną przez Yuuriego ), nie chcąc stracić tak ciekawej koncepcji zaczęłam ją spisywać i dzisiaj ją dokończyłam 😋

Nie chciałam żeby wyszło zbyt poważnie albo dramatycznie jak to zazwyczaj jest w przypadku historii poruszających temat wojny, więc napisałam to w bardziej humorystycznym stylu - myślę, że chyba mi wyszło 😅

Początkowo to miał być krótki tekścik ale w niekontrolowany sposób rozrósł się do 9 stron w wordzie. Jak bluszcz normalnie XD

Mam nadzieję, że się podobało a scena seksu wyszła odpowiednio, rzadko piszę takie rzeczy ponieważ zazwyczaj nie są mi niezbędne w moich pracach, tutaj jednak nie było innej opcji XD

P.S. Dla spostrzegawczych mam małą zagadkę: Czy domyślacie się jaką sceną i z jakiego filmu inspirowałam się opisując moment gdy Yuuri kradnie Victorowi pieniądze? 

P.S. 2 Przepraszam za tak liczne wulgaryzmy ale były one niezbędne do nadania odpowiedniego nastroju historii i wyrażenia uczuć i emocji prostego rosyjskiego żołnierza jakim jest tutaj Victor. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam ani nie zgorszyłam.  

Czekam z niecierpliwością na wasze odpowiedzi i do zobaczenia w kolejnych rozdziałach! 😘

Little edit - Zgodnie z zapowiedzią wstawiam wyjaśnienie zagadki XD 

Inspiracją dla sceny kradzieży pieniędzy była ta scena 

Z filmu "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" cz. 1. Dokładniej był to moment gdy główny bohater - Franek Dolas pojawił się w Jugosławiańskiej tawernie, co zakończyło się dość ostrą bójką. 

Osobą, która się tego domyśliła była fueled_by_coffee94 XD 

Szczerze mówiąc sądziłam, że nie będzie to zbyt trudne do odgadnięcia. Cóż...widocznie nie wszyscy lubią klasyki polskiego kina 😅 

Ok, już nie przedłużam 😋 Bye XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro