Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

08

Szedłem za Zaynem w kierunku cel, ale zatrzymałem go, łapiąc za łokieć.

- Dali mi kogoś do celi - powiedziałem widząc, że zmierzamy do tej mojej. Spojrzał na mnie przez ramię morderczym wzrokiem, więc puściłem go.

- Kogo? Nie widziałem nikogo nowego - mruknął idąc przed siebie - A gdy będę chciał cie wziąć, to jeżeli lubi swoje zęby, niech się ulotni - powiedział, a ja westchnąłem cicho.

Podszedł do mojej celi i zamarł. Spojrzałem na niego marszcząc brwi.

- Zayn..? - odezwałem się niepewnie, spoglądając to na plecy Zayna to na mężczyznę siedzącego na górnej pryczy w mojej celi. Mój "współlokator" uśmiechnął się na widok Malika w paskudny sposób.

- Malik! Kopę lat - powiedział siadając prosto i zsuwając nogi z materaca by wisiały luźno. 

- Litman - warknął.

- Myślałem, że nie dałeś się złapać, ale jednak to co ludzie mówili było prawdą - mruknął i nagle przeniósł na mnie wzrok, znowu szczerząc się w obrzydliwy sposób - Czyli mój nowy kolega jest twoim chłopakiem?

- Nie jest ani twoim kolegą, ani moim chłopakiem - wysyczał Zayn, a ja opuściłem głowę.

- Nie prawda, co nie Niall? - spytał Litman, a ja uniosłem wzrok na dźwięk mojego imienia - Zdążyliśmy się już zaprzyjaźnić.

Zayn nagle złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w jakiś zakamarek. Przygwoździł mnie do ściany rozglądając się czy nikt nie idzie. Spojrzał mi w oczy, a ja nie miałem pojęcia co się dzieje więc jedynie wpatrywałem się w niego.

- Nie rozmawiaj z nim, nie daj się omamić, ani wciągnąć cokolwiek. Nie słuchaj tego co mówi, nie wierz mu w nic. Wystąp z prośbą o przeniesienie do innego bloku..

- Zayn, o co ci do cholery chodzi? - spytałem patrząc mu prosto w czekoladowe oczy - Nie możesz mi wytł-

- Nie - warknął odsuwając się ode mnie. Zacisnąłem wargi popchnąłem go. Spojrzał na mnie bez emocji.

Nie miałem zielonego pojęcia czemu to zrobiłem i czemu kolejny raz proszę się o śmierć z jego ręki.

- Jak czegoś ode mnie wymagasz, wytłumacz mi, z jakiej racji mam to zrobić - wysyczałem.

Patrzył mi chwile w oczy, aż nagle złapał mnie za koszulkę i przygwoździł boleśnie do ściany. Złapałem go za nadgarstki naprawdę przestraszony tym jak pociemniały jego tęczówki.

- Nie. Rób. Tego. Nigdy. Więcej - wysyczał - Bo pożałujesz - trząchnął mną mocno i puścił mnie, przez co osunąłem się na podłogę, gdy on zaczął odchodzić.

Wbiłem wzrok w swoje buty i zacisnąłem powieki owijając ramiona wokół kolan, które przyciśnięte miałem do torsu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro