część 1
Odkąd sięgam pamięcią byłam bita. Nigdy nie za często, ale się jednak przytrafiało. Bił mnie tym, co wpadło mu w ręce. Ja zapłakana, błagałam żeby przestał, ale mój ból i moje łzy go nie wzruszały. Chcę mu to wybaczyć, ale czy będę na tyle silna, żeby mu powiedzieć, że pomimo tego co mi robił i robi zawsze będzie moim ojcem i że zawsze go będę kochać?
To miał być piękna Niedziela, ale wystarczyła sprzeczka z bratem i zamieniła się w koszmar. Pokłóciłam się z nim o pilota od telewizora. Padło za wiele złych słów i zaczęliśmy się bić. Mama zaczęła się na nas wydzierać żebyśmy przestali, ale do mnie nic nie docierało, za bardzo chciałam pobić brata. Nie wiem skąd nagle wziął się mój ojciec, ale wystarczyło jedno uderzenie pasem we mnie i w brata, żeby przerwać bójkę. Zacisnęłam zęby z bólu, aby mu nie pokazać, że bolało. Szybko pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Mój brat zrobił to samo, ale to mnie nie obroniło przed kolejnymi uderzeniami pasa. Bił mnie po plecach i nogach. Z całych sił próbowałam pokazać, że się nie poddam. Nie wydam oznaki bólu. Nie wytrzymałam. Zaszlochałam. Jeszcze dwa uderzenia i poszedł zbić mojego brata. Nie minęło nawet kilka sekund a on już błagał, żeby go już nie bił. Nie wiem co bardziej mnie zraniło, uderzenia ojca czy przerażony i błagalny ton brata mieszający się z łkaniem. Obwiniałam się, że przeze mnie mu się dostało. Obiecałam sobie, że nigdy już nie usłyszę jak będzie błagał o litość. Ze zbiegiem lat nauczyłam się radzić z moją patologią. Zaczęłam sie okaleczać na rękach. Był to mój sposób na panowanie nad tymi wszystkimi rzeczami, które mnie przerastały i nie potrafiłam sobie z nimi poradzić. Czułam, że mój stan psychiczny się pogarsza. Nie było dnia, w którym nie myślałabym o samobójstwie. Każdego wieczoru płakałam, chciałam jakoś wylać z siebie te setki emocji, których już moje ciało nie jest w stanie pomieścić. Do szkoły zakładałam bluzki z długimi rękawkami, aby ukryć moje problemy, aby móc robić wrażenie naprawdę szczęśliwej, choć dla mnie szczęście nie istnieje. Tato... Dlaczego nie dasz mi się pokochać? Wybaczę ci wszystko, ale czy zdążę ci to powiedzieć? Zdążę ci powiedziec jak bardzo cię kocham? Kiedy dotarło do mnie to, że mogę mu tego nigdy nie powiedzieć, postanowiłam walczyć o swoje życie, o życie które będzie naprawdę szczęśliwe. Musiałam jakoś zwrócić jego uwagę. Kłótnia z bratem. To było to. Kłótnia przerodziła się w bójkę. Ojciec jakby wyczuwał co się szykuje, poszedł po pas, rozdzielił nas natychmiastowo. Zaczął mnie okładać, ja zginałam się z bólu, ale walczyłam to by nie polec, nie ugiąć się i nie powiedzieć dość, chciałam to wytrzymać. Jak by nigdy nic, pas przestał mnie ranić, tylko kaleczył brata. Zaczął krzyczeć, prosić. Nie wytrzymałam już dłużej wykrzyczałam wszystkie słowa, które towarzyszyły mi przez całe życie:
- Choćbym nie wiem jak byś mnie bił i jak bardzo mnie nie nawiedził, ja i tak będę cię kochać, bo tylko miłością mogę ci wybaczać każde uderzenie, którym mnie potraktowałeś. I nie wiem jak bardzo byś chciał to zmienić, ale jesteś moim tatą! Czemu nie możesz mnie pokochać?!
Nie wiem czy te słowa przemówiły do niego, ale przestał bić mojego brata. Zobaczyłam innego człowieka. Zagubionego, upokorzonego, słabego. Dopiero teraz to dostrzegłam. Padł na kolana i zaszlochał głośno żałując tego wszystkiego co zrobił. Podeszłam do niego i powiedziałam:
-Tato pokochaj mnie, bo oboje tego potrzebujemy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro