To tylko burza
Jeden z pierwszych one-shotów o Targaryenach, jaki tutaj wstawiłam. Krótki opis:
Mówiono, że Daenerys jest Zrodzoną z Burzy, księżniczką urodzoną podczas największej burzy w historii Westeros. A co jeśli tamtej nocy nad Smoczą Skałą nie rozbłysła ani jedna błyskawica?
Generalnie nie przestraszcie się, to jest naprawdę stary shot XD.
~*~
Huk. Kolejny. I jeszcze jeden. Rhaella zamknęła oczy, nie mogąc patrzeć na kołyszące się zasłony, na okręty, które otoczyły wyspę. Wzdrygnęła się przerażona, słysząc ostrzał w ścianę. Pewnie pocisk. Wolała nie myśleć, co by się stało, gdyby uderzył w samo okno.
Zakryła dłońmi brzuch, jakby w obawie, że atak Stannisa Baratheona mógłby zagrozić dziecku.
– Cśśś – szepnęła, czując kopnięcia dziecka. – Nie bój się. Nic ci się nie stanie.
– Mamo?
Odwróciła się w stronę drzwi. Na progu jej komnaty przystanął Viserys. W tym momencie rozległ się kolejny huk, a jej syn pisnął przerażony.
– Chodź tutaj. – Wyciągnęła dłoń w jego stronę, a on natychmiast podbiegł do łóżka. Otworzyła ramiona, a on wpadł w nie i mocno się do niej przytulił. – Nie bój się, mój mały królu. To nic takiego. To tylko burza.
– Burza? Ale widziałem okręty... niektóre tonęły. – Po jego twarzy spłynęła łza.
– Tak. To burza niszczy nasze statki.
Nie zamierzała dopuścić, by jej syn zaczął się bać. Ona wiedziała, do czego może doprowadzić strach. Widziała to na przykładzie swojego męża, który pozwolił, by jego lęki nim rządziły. Rhaella też czuła przerażenie, szczególnie wtedy, gdy po spaleniu swojego Namiestnika wpadł do jej komnaty, już podniecony. Gdy z nią skończył, na całym ciele miała ślady zębów i paznokci, oraz łez na twarzy. Pamiętała, że życzyła mu wtedy śmierci. Długiej i bolesnej. Jej życzenie spełniło się, choć nie do końca. Aerys już nie żył. Zabił go Jaime Lannister, najmłodszy Gwardzista Królewski, syn Tywina Lannistera. Wbił mu miecz w plecy i poderżnął gardło. Szybka śmierć. Za szybka. Jej Rhaegar nie miał takiego szczęścia. Wykrwawił się pośród wód Tridentu, gdzie młot Uzurpatora roztrzaskał jego piękną zbroję. Szczęścia też nie miała Elia oraz jej dzieci. Przytuliła mocniej Viserysa na wspomnienie tego, co żołnierze Lannisterów zrobili Aegonowi. Nie podzieli jego losu.
Gdy kolejny pocisk uderzył w ciemne mury Smoczej Skały, poczuła gwałtowny ból w brzuchu. Jęknęła głośno. Nie, nie, nie, nie teraz, nie w tym momencie. Wykrzywiła twarz, czując kolejny skurcz. Słyszała nad sobą przerażony głos Viserysa.
– Viserys, zawołaj kogokolwiek – wydusiła z siebie. – Szybko...
Jej syn zerwał się z łóżka i pobiegł, krzycząc o pomoc. Po chwili do komnaty wpadła młoda służąca, która krzyknęła:
– Królowa rodzi!
W głowie Rhaelli dźwięczały jednak inne słowo. Umieram. I tak też się czuła. Gdy jej dziecko przyszło na świat, szepnęła maestrowi.
– Zabierzcie dzieci. Przysięgnij. Zabierzcie je.
Mężczyzna kiwnął głową.
– Jak nazwiesz córkę, pani?
Dziewczynka. Pierwszą córkę nazwała Shaena, na cześć swojej matki. Nie wiedziała jakiej płci były dzieci, które poroniła później. Gdy Elia urodziła Rhaenys, cieszyła się z tego tak, jakby sama urodziła dziewczynkę. Teraz jednak Rhaenys też nie żyła, jej mała dornijska księżniczka. Chciała wymyślić jakieś imię jak najbardziej związane z Dorne, by uhonorować i Elię i jej córkę. I już wiedziała.
– Daenerys.
Gdy dziewczynka się rozpłakała, miała ochotę jej powiedzieć to samo, co powtarzała Viserysowi. Nie bój się, to tylko burza.
* * *
– Viserysie, a dlaczego nazwałeś mnie ostatnio Zrodzoną z Burzy?
– Bo urodziłaś się podczas burzy, Dany.
– Naprawdę? – Jego czteroletnia siostra spojrzała na niego zafascynowana, a on poczuł ból na wspomnienie tamtej nocy, gdy umarła ich matka.
– Tak. To była jedna z największych burz w Westeros. – Co do tego nie miał pewności, ale wiedział, że spodoba się to jego małej siostrze. – Pioruny i wiatr były takie silne, że odłamki Smoczej Skały spadały do morza, obijając się o zewnętrzne ściany komnaty, w której byłem z matką, a nasza flota została zniszczona przez fale.
– Czyli Smocza Skała była niszczona przez zwykłą burzę? – Dany zawiedziona zmarszczyła nos. – A może to Uzurpator nas atakował?
– Nie wygłupiaj się, Dany – powiedział zirytowany. – Zresztą, matka powiedziałaby mi, gdybyśmy byli pod atakiem. Nie myśl już o tym. To była tylko burza.
* * *
Pioruny błyskały nad Mereen, gdy Daenerys stała na progu balkonu swojej komnaty. Usłyszała za sobą ciche kroki.
– Powinnaś zamknąć drzwi, Wasza Wysokość.
– Jestem Zrodzona z Burzy, ser – powiedziała spokojnie, ale wycofała się i zamknęła drewniane drzwi. – Nie boję się byle wichury.
Zobaczyła zdziwienie na twarzy Barristana.
– O co chodzi, ser?
– Po prostu ciekawi mnie skąd wzięłaś ten tytuł, Wasza Wysokość. Ktoś ci go nadał?
Uśmiechnęła się.
– Fakt, ostatnio trochę tytułów mi przybyło, ale ten wymyślił jeszcze mój brat. Powiedział mi, że urodziłam się podczas jednej z największych burz w całym Westeros. – Wyjrzała przez okno, wspominając czasy, gdy była dzieckiem, a Viserys jej dobrym bratem. – Viserys mówił mi, że ta burza była tak silna, że odłamki murów Smoczej Skały spadały do morza, a nasze okręty zostały zniszczone przez fale. – Pokręciła głową. – Już wtedy nie miałam szczęścia do statków...
– Z całym szacunkiem, Wasza Wysokość, ale nie pamiętam, by w Westeros mówiono o tej burzy.
Odwróciła się w jego stronę zaskoczona.
– Ale jak to?
– Na początku mojej służby u króla Roberta nie powierzano mi jeszcze ważnych sekretów, ale tak jak wszyscy na dworze królewskim słyszeliśmy o tym, że Stannis Baratheon szturmem zaatakował Smoczą Skałę, aż w końcu garnizon poddał zamek. Dostaliśmy też wiadomość, że Willem Darry wykradł ciebie i króla Viserysa z twierdzy.
Poczuła drżenie rąk. Jeśli to, co ser Barristan jej powiedział było prawdą, to... to znaczyło, że nie była Zrodzoną z Burzy.
– Nie rozumiem – szepnęła. – Dlaczego Viserys miałby mnie okłamać?
– Może sam nie wiedział, co się wtedy działo. – Ser Barristan miał łagodny głos. – Był w końcu dzieckiem. Może powiedziała mu to królowa Rhaella.
– Dlaczego moja pani matka miałaby mówić coś takiego?
– Królowa zawsze starała się chronić twojego brata, Wasza Wysokość.
Tego wszystkiego było dla niej za wiele. Kim była, jeśli nie Zrodzoną z Burzy? Ludzie zwali ją Matką Smoków, Mhysą, khaleesi. To były tytuły, które nabyła niedawno. Zrodzoną z Burzy była całe życie.
Sztywno się obróciła i otworzyła drzwi na taras, chcąc uciec od tego, czego się dowiedziała. Czuła łzy na twarzy, które zmieszały się z deszczem, gdy wyszła na zewnątrz. Chciała poczuć to coś, co sprawiało, że zawsze myślała, że pochodzi z burzy.
– Wasza Wysokość?
Nic nie czuła. Schyliła głowę, przysłuchując się kroplom spadającym na ziemie. Nie czuła przywiązania.
– Nic się nie stało, ser Barristanie – powiedziała głucho. – To tylko burza. Nic więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro