1.
LokiGood Przebrnęliśmy przez cały zwiastun, który poruszył we mnie wenę. Byłaś częścią inspiracji.
DOPISKA; Nawet teraz, dzięki Tobie mam ochotę zrobić coś z moimi wattpadowskimi opowieściami chodź minęło 5 lat i jesteśmy już obie doroślejsze :)
I jeszcze raz dziękuje
.......
Loki dumnie kroczył korytarzami Helheimu. Jego obecność w tej krainie nie była przypadkowa. Miał być pośrednikiem między mężczyzną z którym się wychował, a swoją córką którą zaniedbał i zapomniał. Thor wysłał go tu w nadziei że złagodzi ich stosunki, pomimo że Odyn, jego ojciec zginął z ręki Hel, władczyni królestwa, w którym się znajdował.
Gdy stanął przed wrotami Gnipahellirem zobaczył uśmiechniętego Thora wraz z dwojgiem doradców jego ojca. Poznał ich po złotych togach przepasanych złotą nicią. Więc mają pokojowe zamiary, gdyby było inaczej ich ubrania byłyby czarne. Oczywiście w przeszłości Odyn ubierał swoich doradców niekiedy nie zgodnie z zamysłem prowadzonej polityki, chcąc zmylić rozmówcę. Loki jednak wątpił by teraźniejszy król Asgardu znał się na subtelnej sztuce manipulacji.
- Witaj bracie! - zagrzmiał Thor, wysuwając się przed członków rady z rozpostartymi ramionami żeby przytulić Kłamce.
- Chodźmy już - odpowiedział na wydechu Loki szybko obracając się na pięcie i z gracją tancerza uniknął uścisku Wszechojca Thora Gromowładnego - Moja królowa nie będzie na was czekać.
- A my na nią musieliśmy - odpowiedział bez zastanowienia wyższy doradca władcy Asgardu i skrzywił się lekko.
Psotnik odwrócił się w mgnieniu oka przykładając do jego gardła ozdobny Helheimski miecz z lśniącą rękojeścią.
- Uważaj co mówisz Hugiin, tutaj wszystkie cienie donoszą mojej królowej - przekrzywił twarz i lekko zmrużył oczy - Nim się obejrzysz twoja głowa może poplamić naszą drogocenną posadzkę - odpowiedział ochrypłym głosem a na jego twarzy zagościł lekki, figlarny uśmiech. Jakby odrąbanie głowy osobie która jawnie obraża Hel nic nie znaczyło.
- Twoją królową? - zapytał podejrzliwie
- Złożyłem oficjalną rezygnacje ze stanowiska posłańca i doradcy Asgardckiego króla - odpowiedział - którą Wszechojciec Thor podpisał parę dni temu- kończąc swoją wypowiedź schował miecz i zaczął iść prosto w kierunku pałacu.
Nie musiał upewniać się, wiedział że cała trójka podąża za nim. Przekroczył bramę pałacu Näströnd z dumą, nawet nie spoglądając na pilnującego węża. Wiedział że posłowie zadrżali się gdy zasyczał, bardzo dobrze. As który się boi nie myśli logicznie. Gdy weszli do pałacu zaczął prowadzić ich korytarzami, specjalnie wydłużał ich podróż pilnując żeby nie przechodzili obok tego samego obrazu lub posągu dwa razy. Nie chciał bowiem aby zapamiętali wyjście z pałacu, dodatkowo męczył ich. Wiedział że na Gromowładnego to nie zadziała ale jego doradcy byli już starzy i zmęczeni.
Gdy wreszcie wkroczyli do sali tronowej gdzie Hela w swojej prawdziwej postaci siedziała oparta dumnie na Dødsleie, według zwyczaju Loki przystanął przed nią, pochylił głowę i zrobił gest ręka w kierunku serca oznaczający szacunek wobec władcy. Ta odpowiedziała mu nieznacznym skinieniem głowy, nawet na niego nie patrząc.
Thor, kolejny głupiec zamiast uklęknąć wystąpił odrazu na przód. W końcu chciał uzyskać pomoc, a nie spotkać się przy piwie z koleżanką!! Bezczelność! Kłamca położył rękę na przytroczonym do pasa mieczu Tyrfing, który może i wyznaczał jego pozycje społeczną w Helheimie ale i był też zabójczą bronią. Spojrzał wymownie na Hele, broń tą dostał od swojej królowej, jako jej najbliższa osoba, doradzca.
- Królowo, mam dla ciebie propozycje- odezwał się Thor - Nasz przeciwnik..
- Twój przeciwnik- warknęła Hela. Thor jednak nic z tego nie robiąc kontynuował dalej.
- Utgard przygotowuje się na wojnę. Przydałaby się nam twoja armia- powiedział na wydechu Wszechojciec.
-W istocie, potrzeba wam silnego sojusznika. Olbrzymy nie przybędą do Helheimu. Kraina przeszłości ich nie interesuje. Co jesteś mi w stanie dać za moją niezwyciężoną armie? - zapytała Hela z pewnością w głosie.
- Asgard. Dam Ci Asgard - odpowiedział Thor z nutką powątpiewania.
- Jesteś w stanie poświecić swój tron w obawie o życie Asgardczyków? A jeśli ich wszystkich wybije ?- zapytała przebiegle królowa Helheimu.
- Nic, tron będzie twój, mam nadzieje ze ochronisz moich ludzi przed Utgardem- odpowiedział Thor.
- Dobrze, przystaje na twoje warunki. Mam tylko jeden problem , mianowicie nie mam dowódcy wojsk- powiedziała królowa udając smutek w głosie.
- Mogę ich poprowadzić do zwycięskiej walki, mam świetnie wyszkolonych ludzi - odrzekł z dumą Thor.
- Nie ufam ci- prychnęła Hela która miała coś dodać lecz przerwał jej cichy głos swojego ojca.
- Ze wschodu sunie ognista Łódź, za sterem Loki panem. Zmarli wstają, przeklętych tłum, mgnie wraz z Chaosu rydwanem. Wraz, naprzeciwko wroga. Wiesz o czym myśle królowo- powiedział, wpatrując się w swoją królową.
Gromowładny przeniósł ciężar swojej postawy z nogi na nogę, nigdy nie widział swojego brata tak zmartwionego.
- Doskonale wiesz ojcze kto tylko i wyłącznie może władać moimi wojskami. Ale jeżeli taka wola- mówiąc to pierwszy raz odwróciła wzrok z Thora i przeniosła go na ojca który zmrużył oczy- Czy jesteś na to gotowy?
-Tak- odpowiedział już pewniej
- Et nuper piger!- krzyknęła Hela powodując że Thor wzdrygnął się, a jego towarzysze sięgnęli po broń- Pilnujcie tych tutaj! Będą próbowali uciec, zabić. A ty - zwróciła się do swojego ojca, pokazując na niego palcem- Za mną.
Ten ruszył za swoją królową, gotów służyć tylko jej. Bo tylko ona była tego warta.
Zatrzymali się w jakimś pokoju przy sali tronowej. Kłamca był w nim pierwszy raz. Nie rozglądał się, wygląd wnętrza nie miał w tej chwili znaczenia. Loki uklęknął przed swoją córką.
- Królowo? - zapytał wbijając w nią swój oczekujący, przybity wzrok.
-Zdejmij cały oręż, nie możemy ryzykować twojego asgardzkiego pochodzenia ojcze- Loki drgnął, po raz pierwszy, dziś, nazwała go ojcem, kąciki jego ust zadrgały.
Kłamca wstał, podszedł do biurka i nie spiesząc się wyciągał kolejne sztylety ukryte pod czarnym płaszczem oraz cholewkami butów. Na końcu odpiął miecz, pogładził z sentymentem legendarne ostrze, po czym odłożył je obok reszty broni. Każdy mieszkaniec Asgardu który poległ z mieczem w ręku, oraz ten który przeżył godnie swoje życie, po śmierci wędrował do Valhalli, krainy wiecznego szczęścia. Władczyni nie chciała ryzykować że Lokiego zabierze tam walkiria. Ostatni raz spojrzał przelotnie na swoją broń z którą nigdy się nie rozstawał, czuł się nagi. Odwrócił wzrok i zajął swoje dawne miejsce uklękając.
Patrzył na swoją córkę i czekał. Hela zapatrzyła się w widok przed oknem, na swoją krainę.
- Przepraszam, że każe ci tyle czekać. Wstań, wina?- zapytała Hela swojego ojca, a on przytaknął. Na trzeźwo ciężej znieść to, co miało się za chwilę stać. Królowa wyczarowała w swoich dłoniach dwa kieliszki z ciemnoczerwonym płynem i jeden podała Lokiemu który duszkiem wpił zawartość kieliszka.
- Są trzy możliwości znalezienia się duszy bez ciała w Helheimie choroba, samobójstwo lub starość - wyliczała władczyni - Chory nie jesteś, stary też nie, zostaje ostatnia opcja, weź swój helijski miecz Tyrfing - powiedziała Hela i podeszła do broni Lokiego, gdy ten odkładał kieliszek po winie - Wiem że chciałeś umrzeć jak bohater, a nie jak śmieć w gnijącej komnacie. Tak, wiem co myślisz, jestem Panią śmierci. Wiem że miałeś wiele planów, lecz teraz posłuchaj mojego. Jeżeli pojawi się Walkiria i będzie chciała cię zabrać do Walhalli nie idź z nią, należysz do mnie. Tylko tobie ufam. Będę czekać w sali tronowej. Znasz drogę- powiedziała Hela i stanęła na przeciwko swojego ojca - pomogę ci - szepnęła - lecz to ty musisz zacząć.
Mężczyzna wzdrygnął się, lecz nareszcie to zrozumiał. Kłamstwo jest ojcem śmierci, wszyscy obiecują że po niej będziesz wolny, szczęśliwy. To nie jest prawda.
- Nie zabijałaś dotąd?- zapytał zachrypniętym głosem Loki- Byłaś otoczona śmiercią, lecz nie zabiłaś nikogo osobiście.
Mówiąc to dotknął jej ręki i skierował swój miecz w odpowiednie miejsce. Blisko serca. Nie odpowiedziała. Nie musiała.
-Tylko pchnij- powiedziała ze spokojem i popatrzyła w oczy swojego ojca. Oczy zadziwiająco podobne do swoich. Mężczyzna wziął głęboki, ostatni wdech i przymknął powieki. Wbił miecz w swoje serce a Hela dokończyła ruch, tnąc przełyk, by rozorać gardło Kłamcy. Z ust jej ojca wypłynęła krew, plamiących jej rękawy sukni.
Loki poczuł duszności i zaczął opadać na dywan, dywan? Ziemie? Polane?
- Co widzisz?- Królowa Hel zaczęła krzyczeć do Lokiego.
- Koń, Walkiria Sygin- pomyślał umierający, a jego córka mająca piecze nad śmiercią, słyszała każdą, jedną przelotną myśl.
- Nie idź za nią! Zostań - zdawała się krzyczeć królowa? Prosić ? Wołać ?
Łzy w oczach tęskniły za ukochaną lecz obowiązek, obowiązek, wierność, obowiązek, krew. Stanąć na czele wojsk, zdobyć Asgard, ukochany, tron, obowiązek, Hela, do której nigdy nie zwrócił się po imieniu. Czyżby żałował ? Wyciągnął dłoń do swojej ukochanej Sygin, mógł już na zawsze być z nią, lecz ich dłonie nie spotkały się. Kłamca nie podarował sobie tej spokojnej wieczności, a przecież mógł? Obiecał swoją dusze królowej Helheimu, przy której nareszcie stanął jak równy i doceniany. Nie uważała go za kłamce ani psotnika, zauważyła w nim cennego sprzymierzeńca którego nie widział nikt z Asgardu.
Dlatego postanowił stanąć na czele potęgi militarnej Helheimu, mógła ich tylko poprować do bitwy osoba martwa, która nie miała już nic do stracenia. Loki poświęcił dla córki swoją miłość Sygin oraz swoje życie i wolność, a umierając pozbawił się również magi.
Łączne siły Helheimu i Asgardu pokonały Utgard. Wszechojciec Thor Gromowładny nie mógł znieść widoku swojego domu po bitwie, uciekł, w oczach poddanych został uznany za zmarłego. Po bitwie władzę nad Asgardem, jako namiestnik sprawował ojciec Heli. Był sprawiedliwym i dobrym zarządcą. W dwudziestym roku po bitwie jego dusza zniknęła, królowa nie mogła jej odnaleźć. Ależ czy Loki nie był również bogiem magi i iluzji? Czyżby znalazł sposób?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro