Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX

✮:▹Gdy z kimś o Tobie rozmawia◃:✮

Luther Hargreevs
(Ad. Autorka, ta rozmowa odbywa się kiedy bohaterowie Akademii Parasolki byli jeszcze dziećmi.)

Gdy numer jeden dopada swego rodzaju zgryzota jego opoką w takiej sytuacji jest Allison. Luther może się cieszyć, że ma siostrę, która zawsze z chęcią go wysłucha, jednak poruszanie niektórych tematów doprowadza do wrzawy...

Tak też było za tym razem:

— Pomyśl, Luther! — ciągnęła ciemnowłosa — Jesteśmy superbohaterami, pamiętasz? Nie ma tu miejsca na żadne wpadki, a z tą dziewczyną jesteś bliski do popełnienia takowej! — argumentowała.

— O co ci chodzi? — starał się zachować spokój, lecz nie znosił słuchać jak jego siostra miesza z błotem osobę, na której mu zależy.

— Jest zwykłą dziewczyną. Nie sądzisz, że byłaby w stanie nas podzielić? — brunetka wyglądała na iście obruszoną. Jak chłopak może tego nie dostrzegać?

— Mówisz tak jakby Vanya nie istniała. — blondyn żachnął się na słowa siostry.

— Oh, przecież to jest całkowicie inny przypadek! — odparłszy wywróciła oczami, jakby z niemocą.

— Chryste, dlaczego tak nagle ludzie bez żadnego daru stanowią dla ciebie taki problem? — podniósł głos, lecz szybko się opamiętał. Nie widziała mu się śmierć jego albo dziewczyny przed śniadaniem.

— Nie stanowią, ale mniej więcej znam się na tych ludziach i wiem, że nigdy nie dostaniemy od nich czegoś za darmo. — fuknęła.

— A ja mniej więcej wiem, że nie poróżni nas moja nowa przyjaciółka, a twoja żałosna zazdrość. — tymi słowami zamknął dyskusję i bez dalszych komentarzy udał się na dół, do jadalni.

Klaus Hargreevs

Jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, Klaus nie jest specjalnie wylewny. Zwłaszcza przy swoim rodzeństwie. Jeżeli nie musi, nie zaczyna rozmowy na tematy sercowe, ale zna pewną osobę, która zaczyna konwersację za niego.

— Zatem zrobiłeś sobie z [Imię] ewentualny plan B? Pogratulować Romeo. — Ben spoglądał na brata siedząc na murku i obserwując jak ten lekko buja się na huśtawce.

— Żaden plan B, Beniuś. — chłopak wywrócił oczami grzebiąc w kieszeni kurtki.

— Wspominałeś coś o jakimś Davie... — przypomniał czarnowłosy, lecz numer cztery szybko uciął dalszą część zdania.

— Wspominałem również, że nie żyje. Chyba, że twój martwy mózg nie był w stanie tego zakodować. — mruknął nawet nie patrząc na brata. Ben wywrócił oczami z westchnieniem.

— Nie mam zamiaru się z tobą wykłócać Klaus. — sprostował. — Chcę uniknąć sytuacji, w której doszczętnie zranisz jej uczucia. — dodał wzruszając ramionami.

Chłopak, z którym rozmawiał duch podniósł się z miejsca wyciągając kilka pigułek.

— To słodkie, Beńuś. Zarzekam się jednak, że Dave, choć brakowało mi go jeszcze do niedawna, jest przeszłością. — zapewnił po czym wrzucił tabletki do ust. Ben jedynie westchnął z desperacją.

— Żebyś tylko tak nie mówił po ewentualnej stracie [Imię].

Number 5

Gdyby nie fakt, iż koniec świata ma zamiar urządzić sobie piknik zapraszając uprzednio nań całą planetę, to może i Piątka przywiązałby znaczniejsze zainteresowanie do uczuć do Ciebie. Dalej by mówił, że irytujesz go niemiłosiernie, czy zachowaniem przypominasz rozpieszczoną gówniarę, ale miałby więcej czasu by przyswoić, że właściwie to Cie lubi.

Jeśli więc Numer Pięć nie ma zamiaru o tym rozmyślać, a co dopiero rozmawiać z pomocą przybywa zainteresowany takim obrotem spraw Klaus.

— A więc Ty i, zaraz jak ona miała? [Imię]? Słuchaj, nie żeby mi to przeszkadzało, ale nie jesteś dla niej trochę za stary? — brunet uśmiechnął się z rozbawieniem, rozkładając się na kanapie.

— Skończ z dragami, wypalają ci mózg. — prychnął chłopak grzebiąc w szufladach w salonie Akademii.

— Oh, no przestań, lubisz ją. — czwórka zmienił pozycje by lepiej widzieć reakcje brata.

— Opanuj się, Klaus. — rzucił jakby od niechcenia, choć policzki go zapiekły.

— Może i masz pięćdziesiąt ileś lat, ale jeśli chodzi o posiadanie doświadczenia w miłości, wiesz tyle co tata o wychowywaniu dzieci.

— Nie baw się w swatkę. Nie potrzebuje twoich rad. — czarnowłosy wywrócił oczami stawiając butelkę ze złotym płynem na blacie.

— W końcu sam to zauważysz. — Klaus wstał i podszedł do chłopaka nalewając sobie alkoholu do szklanki.

— Ja czekam aż ty zauważysz, że łazisz w spódnicy. — Piątka spojrzał z dezaprobatą na chłopaka przed sobą.

— To nie jest pomyłka, tylko nowy krzyk mody. — i tym oto sposobem oboje wypili po szklance Whisky.

Diego Hargreevs

Diego nie jest typem osoby, który przepada za przyznawaniem się do zawalenia roboty. On woli zrekompensować swe błędy przy następnej okazji. Jednak, magicznym sposobem pojawiła się jedna osoba, która dowiedziała się o porażce mężczyzny.

— Dziewczyna skopała ci tyłek? — spytał rozbawiony Luther.

— Skąd wiesz? — Diego odwrócił się do brata zszokowany jego domyślnością. Prędko znalazł się tuż obok swego rozmówcy by ściszyć głos, aby być pewnym, że nikt inny ich nie usłyszy.

— Nie wiem, zgadywałem. — numer jeden uśmiechnął się wrednie.

— Ty mały... — młody wojownik chciał coś dodać jednak drugi mężczyzna go wyprzedził:

— Naprawdę chciałbym usłyszeć jakimi fascynującymi epitetami mnie uraczysz, ale poważnie — tu zrobił krótką przerwę by spojrzeć na ciemnowłosego — fajna chociaż?

Diego nie odpowiedział od razu. W pierwszym odruchu chciał zaprzeczyć, iż dziewczyna wcale nie pokonała go w boju, lecz ugryzł się w język. Po namyśle jednak odparł:

— A wiesz, że całkiem niezła?

Ben Hargreevs

Kiedy czarnowłosy wreszcie przypomniał sobie w jaki sposób składać słowa Klaus nie mógł się odpędzić od jego paplaniny.

— Ale mówisz, że jak na mnie spojrzała? — Ben ponawiał to pytanie setki razy. To jak i całą masę innych.

— Słuchaj — odezwał się znużony Klaus. — jeśli tak niezwykle ci się podoba, to może z nią porozmawiaj? W końcu też widzi duchy. — stwierdził mając dość bycia zadręczanym pytaniami.

Drugi chłopak zamyślił się na krótką chwilę.

— Właściwie, to niezły pomysł. — odparł wodząc wzrokiem po ziemi. — Tylko co ja jej właściwie powiem? — to pytanie zadał bardziej sobie, lecz czwórka łaskawie pokwapił się by odpowiedzieć.

— Nie wiem — rzekłszy to przeczesał smukłą dłonią ciemną czuprynę. — powiedz, że jej włosy są jak ogień i w zimę płonie w nim twoje serce, czy coś.

Ben patrzył na przyjaciela z rezygnacją oraz zażenowaniem. Nie umiał uwierzyć, że przez tyle lat był skazany na tego właśnie pajaca.

— Ten tekst był popularny jakieś trzy dekady temu... — stwierdził zniesmaczony duch.

— Ale kobiety są nim wciąż zachwycone, zapewniam.


➠ ℳedicine ♪

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro