Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44.

Ross

Patrzę na Crystal i nie mogę odwrócić od niej wzroku. To ta sama osoba, którą poznałem pół roku temu, ale nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo się zmieniła. Siedzi po turecku, zjadając ze smakiem trzeci kawałek pizzy.

– Jedz. Jest pyszna. Zaraz nic dla ciebie nie zostanie. – Podkłada mi kawałek do ust i biorę kęsa, w tym samym momencie ścieram palcem sos z kącika jej warg.

– Pamiętam, jak cieszyłem się, że zjadłaś burgera i nie zwymiotowałaś.

– Odkąd jem normalnie, Violet wpadła w jeszcze większy szał gotowania. – Przewraca oczami, ale uśmiech nie schodzi jej z twarzy.

– Pamiętam też, jak polowałem na chwilę, w których się uśmiechniesz.

– Wzięło cię na sentymenty? – Obraca się w moją stronę. – Wszytko w porządku?

– Uhm. Dlaczego pytasz?

Patrzę jak oblizuje wargi z resztek sosu. Ruch jej języka hipnotyzuje mnie i jestem w szoku, że jeszcze nie wybuchły mi jaja, choć jej gest nie miał żadnego podtekstu seksualnego.

– Mmmm. – Przymyka oczy, a jej twarz przybiera wyraz pełen rozkoszy, gdy odgryza kolejny kawałek. – Jakie to... Dobre. Żałuj, że nie chcesz skosztować.

Ta. Teraz już ma. Potwierdza to seksownym, lekko kpiącym uśmieszkiem, zerkając na moją reakcję. Nigdy nie przepadałem za jeansami.

W lecie skupiałem się bardziej na jej komforcie psychicznym, a ilość lodowatych prysznicy, które musiałem brać, gdy słodko spała w moim łóżku, jest zwyczajnie nie do zliczenia – i chwała Blake’owi za pracę. Widziałem, że na początku nie czuła się komfortowo w swoim ciele, choć walczyła z tym, aby się na mnie bardziej otworzyć. Kochaliśmy się tylko raz, po tym jak zademonstrowałem jej siebie w stroju baletnika. Pamiętam jej zaróżowione policzki, kiedy ją rozbierałem, pilnując ciągle, czy jej umysł nie podsuwa niepożądanych wspomnień, a stresowałem się jak dzieciak.  

Tamtego dnia każdy mój dotyk był ostrożny, pełen troski, jakbym uczył się na nowo, jak to jest być tak blisko drugiej osoby. W życiu nie miałem takiego seksu, jak tamtej nocy ‐ bez żadnego pośpiechu, skupiony całkowicie na niej, a nie tylko na tym, żeby się zaspokoić, za to z całą gamą emocji, których mi zawsze brakowało przy Loren. Sam czułem się, jakbym robił to pierwszy raz. Do tego miałem już gorączkę, źle się czułem i momentami mnie przyduszało, a  ona kontrolowała siebie, swoje ruchy i dźwięki, nie do końca potrafiąc się rozluźnić. Wyszło nieporadnie, a ja w duchu śmiałem się, że dobrze, że nie pamiętałem swojego pierwszego razu z Loren – byliśmy tak nawaleni, że rano sami do końca nie wiedzieliśmy, co się stało.

Za to w pełni, mając trzydzieści jeden lat, przeżyłem go z Crystal.

Cóż...

Ta Crystal, która siedzi przede mną doskonale już zdaje sobie sprawę, jak na mnie działa. Jestem pewien, że nie przyszło to nagle. Ona w głębi duszy zawsze wiedziała, że jest piękną kobietą, lecz przez to, co opowiedziała o Marco, jak go uwiodła, zepchnęła swoje wdzięki gdzieś w ciemne głębiny.

Najwidoczniej postanowiła je odkurzyć akurat dzisiaj.

– Zjedz, Ross. Widzę, że jesteś głodny – kusi mnie coraz bardziej i, z iście diabelskim uśmieszkiem na ustach, podsuwa mi pod sam nos pizzę. Maczam palec w sobie,  po czym przesuwam po wargach Crystal. Jeszcze zanim zabiorę palec, ona oblizuje wargi, ssąc opuszek. Patrzy mi przy tym w oczy z takim ogniem, że zastanawiam się, jakie licho dzisiaj w nią wstąpiło. Nieważne, do egzorcysty zabierać jej nie będę.  

Dobra, zacznijmy zabawę.

Maczam w sosie palce i rozsmarowuje na jej policzku, szyi i dekolcie. Na jej skórze pojawia się gęsta skórka.

– Co ty na to – zlizuje sos z jej policzka, przesuwając językiem powoli w stronę żuchwy – żebym zjadł ciebie?

Porusza się niecierpliwie, oddychając coraz szybciej.

– Ale... – Układam palec pod jej brodę i unoszę lekko w górę – nie na raz. Będę się tobą rozkoszował. – Całuje ją w usta. – Jak najlepszym, najwyśmienitszym, najsłodszym... – przesuwam wargi na jej szyję – deserem.

Skubie zębami wrażliwą skórę, a ona łapie mnie za kosmyki włosów, ciągnąc za nie tak mocno, że syczę z bólu 

– Chyba oszalałeś – wyrzuca z siebie. Zaskakuje mnie, gdy popycha mnie na oparcie kanapy i siada okrakiem. Odruchowo chcę ją objąć, ale nie pozwala mi na to. Chwyta moje nadgarstki, blokując mi ruch. Jak na tak drobną osobę jej uścisk jest mocny i zdecydowany. Rzeczywiście czuję się uwięziony. Jej poruszające się powoli biodra mają nade mną przewagę.

– Już wystarczająco długo się dzisiaj mną bawisz. Teraz moja kolej.

– Chyba wlałem ci za dużo alkoholu w tym drinku.

– W ogóle mi go nie wlałeś, oszuście! – prycha, na co śmieje się, bo ma rację. Na moim przyjęciu urodzinowym alkohol jej zasmakował i niewiele było potrzeba, żeby ją zawiało, a dzisiaj ma być całkowicie trzeźwa.

– Za dużo czekolady, że jesteś taka energiczna? – Drażnię się z nią i sam nie wiem, skąd we mnie tyle siły jeszcze na jakieś luźne pogawędki, bo z każdym jej ruchem, cała krew odpływa mi z głowy z dół.

– Moge iść spać. Jestem w sumie zmęczona. Zajmuje twoją sypialnię. Nie pokazuj, znajdę sama. Dobranoc. – Schodzi ze mnie, ale zaraz z piskiem z powrotem znajduję się w moim ramionach. W akompaniamencie jej śmiechu, niosę ją na górę do łazienki, uważając, żeby się nie potknąć na którymś schodku. Zapalam światło i stawiam ją na podłodze. Odkręcam wodę i wlewam płynu do kąpieli.

– Duża ta wanna – mówi zadowolona.

– Wszystko mam duże – odpowiadam bez zastanowienia.

– Ego też – cmoka.

– Mówiłem o meblach. Typu łóżko, telewizor, lubię przestronność...

– Przestałam cię słuchać przy łóżku. – Przewraca oczami.

– Jesteś dzisiaj bardzo... wyszczekana.

– Musisz mi chyba zamknąć usta.

– Chyba tak. I jest na to tylko jeden sposób.

– Niech zgadnę. – Przekrzywia głowę, krzyżując ręce na piersi. – Utopisz mnie.

– Przestań kusić – mruczę.

– Jeszcze nawet nie zaczęłam.

– Musisz mieć ostatnie słowo, co?

– Tak – odpowiada dumnie, a w jej oczach pojawiają się roztańczone diabliki, wystawiające mi język.

Dopadam do jej ust, ale że jesteśmy zbyt blisko wanny, Crystal uderza nogami o krawędź. Próbuję zminimalizować upadek, ale i tak wpada do wody, kurczowo trzymając się mojej szyi.

– Jaka gorącą! – woła, śmiejąc się.

– Na pewno nie tak, jak ty. – Wchodzę, ale chyba zapomniałem odkręcić kurek z zimną wodą, bo parzy mnie w nogi. Dolewam zimnej wody.

– Chyba powinniśmy w końcu pozbyć się ubrań – mówi.

– Skoro tak twierdzisz. – Nie spiesząc się, zdejmuję z niej najpierw bluzkę i ociekającą wodą rzucam na podłogę. Ona pozbywa się mojej koszulki. Gdy wstaję, a Crystal odpina guzik od moich spodni, chcę ją powstrzymać, ale kręci głową. Rozbieramy się nawzajem, pozbywając po kolei części garderoby i zupełnie nadzy z powrotem układamy się w wannie. Ten moment nieco nas wyciszył, a gorąca wodą rozluźnia. Czując jej nagie ciało na swojej skórze jestem już zupełnie spokojny. Mentalnie. Bo fizycznie Crystal kręci się, szukając odpowiedniej pozycji, żeby się na mnie ułożyć plecami, przez co pobudza mnie jeszcze bardziej, ale nie mam zamiaru jej przeszkadzać.  Gdy w końcu znajduje wygodną pozycję, wzdycha i opiera głowę na mojej klacie. Trzymam dłonie na jej płaskim brzuchu, zataczając palcami kółka. Trwamy tak chwilę w ciszy, pogrążeni we własnych myślach. Od dawna już nie czułem się tak dobrze. Tak spokojnie. Ta burza, która była we mnie po jej odejściu, w końcu się wyciszyła, a miałem już myśli, że nigdy nie zaznam wewnętrznego spokoju.

– Wiesz, mam wrażenie, że to lato tylko mi się przyśniło. Że ty byłeś snem, a teraz spotkałam cię w rzeczywistości.

– Czyli, jakby, że sobie mnie wyśniłaś?

– To głupie, ale mam takie wrażenie.

– W cale nie głupie.

Obraca głowę w moją stronę, szukając wzrokiem moich oczu, jakby chciała się upewnić, że naprawdę tak myślę. Całuję ją w nos.

– Obiecaj mi, że kiedy przyjdzie ten moment, a my będziemy mogli już być ze sobą na co dzień, będziemy robili sobie takie wspólne kąpiele. Będziemy rozmawiali. O wszystkim i niczym. Nawet, jeśli będziemy mieli gorsze dni, niech to będzie naszym stałym punktem. Jeśli nie na co dzień, to przynajmniej raz w tygodniu. Nie pozwól mi milczeć, proszę.

– Obiecuję.

Crystal obraca się teraz przodem do mnie, a jej twarz poważnieje.

– Jest coś, o co chciałbyś mnie zapytać?

Jest jedno pytanie, ale postanawiam je zostawić na odpowiedniejszą chwilę.

W zamian gładzę jej plecy, uciskając miejsca przy kręgosłupie. Mruczy i przykłada policzek do mojej klaty.

– Może później cię jeszcze raz o to zapytam. Nie przestawaj.

Masuję jej plecy, a  pomrukiwania, przemieniają się w westchnienia. Westchnienia w jęki, aż dostaję całą kombinację tych dźwięków. Bez słowa zaczyna mnie leniwie całować. Z początku jej pocałunek jest delikatny, i moja odpowiedź też taka jest. Nasze języki zaczynają powolny taniec.

Pozwalam jej przejąć kontrolę i nadać odpowiednie tempo tej chwili. Powoli,  z każdym ruchem zbliża się coraz bardziej, aż ociera się o mnie swoją kobiecością. Jęczę i opieram głowę o krawędź wanny, gdy Crystal zaczyna całować moją szyję. Klatkę piersiową. Zatacza językiem kółka na sutkach. Jej wargi są miękkie, gorące. Czuję się, jakby mnie w ten sposób naznaczała, wypalała w moim sercu swoje miejsce, którego nikt nigdy nie będzie w stanie zająć.

– Jesteś mój, Ross.

– Cholera... – wzdycham, a ona chwyta mnie za włosy i delikatnie unosi moją głowę.

– Patrz na mnie – szepcze, a jej głos jednocześnie jest pełen rozkazu i czułości. – Nie spuszczaj ze mnie wzroku.

Wstrzymuję oddech, gdy stopniowo czuję coraz bardziej jak zatapiam się w jej ciepłym wnętrzu. Z trudem powstrzymuję się, aby nie zamknąć ponownie oczu. Obserwuję uważnie jej twarz, czerwone od podniecenia i gorącej wody policzki. Porusza się powoli, jeszcze niepewnie. Oczy ma lekko przymknięte, zasnute mgłą, ale nie przerywa kontaktu wzrokowego. Z każdym jej ruchem, dźwiękiem, czuję jak moje ciało napina się coraz bardziej. Nasze oddechy stają się coraz szybsze, aż oboje dyszymy. Woda faluje na wszystkie strony, rozlewając się na podłogę. W unoszącej się parze ledwo już jesteśmy w stanie dostrzec swoje twarze.

– Ross... – szepcze. Zaczynam poruszać biodrami, pomagając jej i odnajdując wspólny rytm. Czuję jak wbija mi paznokcie w skórę, a to że wymaga, abym na nią patrzył i trwająca od przekroczenia progu domu gra wstępna, utrudnia mi przedłużenie tej chwili.  Porusza się coraz szybciej, bardziej pewnie. Jej biodra tańczą zmysłowo, doprowadzając mnie do szaleństwa.

 Podnoszę się z pozycji pół leżącej i spragniony dopadam do jej ust. Powtarza moje imię głośniej, bardziej desperacko, wręcz rozpaczliwie.  Wstrzymuję się jeszcze, czekając na nią, choć jestem bliski wybuchu. Odchyla się w tył. Ujmuję w dłoń jej drobną pierś, kciukiem zataczając kółka na sutku, a drugą dłonią podtrzymuję jej plecy. Dyszymy coraz szybciej, a gdy w końcu, czuję, że jest blisko szczytowania, ze schowaną w jej szyi twarzą, jak zaklęcia zaczynam szeptać jej imię.

Fala orgazmu zalewa nas w tym samym momencie. Jej pełen ekstazy krzyk niesie się po całej łazience, dociera do każdego zakątka mojej duszy,  a ja trzymam ją najmocniej, jak tylko jestem w stanie. Trwa to znacznie dłużej niż u mnie, a siła uniesienia, sprawia, że z jękiem opada niemalże bezwładnie, wtulając się we mnie. Gładzę ją po włosach, całuję w policzek. Parska krótkim, zduszonym śmiechem. A po chwili cicho szlocha. Jej ciało drży, schowane w moich ramionach.

– Nie doszłam.

– Co? – pytam zszokowany.  

Znowu się śmieję, na przemian ze szlochem.

– Kiedy się kochaliśmy pierwszy raz. Nie doszłam. Coś mnie blokowało. – Patrzy na mnie ze skruchą i oddycham z ulgą, że to o to jej chodzi.

– Wiem.

– Ale naprawdę seksownie wyglądałeś w tym stroju. Chciałabym cię zobaczyć w nim jeszcze raz.

Nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Crystal również się śmieje, ponownie chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.

– Taniec dusz, Ross.

– Hm? – pytam już ledwo przytomnie. Ogarnia mnie senność i nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem taki zrelaksowany. Jestem bliski totalnemu odlotowi.

– Dzisiaj poczułam, jakby nasze dusze zatańczyły. Jestem pewna, że znalazły się na długo przed tym, jak się poznaliśmy. A to oznacza... – Patrzy na mnie roziskrzonym spojrzeniem, znacznie bardziej przytomna, niż ja. – Że już na zawsze jestem twoja.

– A ja twój.

– A ty mój – potwierdza skinieniem głowy.

*

Tej nocy dowiaduję się o Crystal paru nowych rzeczy – lubi kontrolę. Jest typem dominującej kobiety, co cholernie mi się podoba, a przede wszystkim na pewno bym jej o to nie podejrzewał, choć przejawiała już wcześniej takie cechy. Prosiła, abym zwrócił jej uwagę, jeśli zacznę dostrzegać, że zamienia się w swoją matkę. Wzdrygnąłem się na samą myśl, ale po tym wszystkim, co słyszałem o Josephine Prescott wątpię, aby to jej groziło.

– Ross?

– Tak? – Uchylam powiekę, żeby na nią spojrzeć. W sypialni panuje pół mrok. Oboje leżymy nadzy, po tym jak po raz trzeci poznawaliśmy swoje ciała. Ma bardzo wrażliwe stopy...

– Co Harper robi w waszym zespole?

– Śpiewa.

Daje mi kuksańca w ramię, a jej oburzenie w oczach w cale nie jest udawane.

– Nick się w niej zakochał. Chciał się z nią żenić. Poznał ją, jak byłem jeszcze w Pine Hollow.

– Biedny.

– Dlaczego? – parskam.

– Bo na jego oczach się do ciebie przystawia.

– Chyba już mamy ustalone, że nie jest dla ciebie żadnym zagrożeniem.

– Ale jestem zazdrosna i nie umiem sobie z tym poradzić. Poza tym, skoro wie, że twój przyjaciel jest w niej zakochany, zachowuje się bardzo nie fair. Wyrzuć ją.

Obracam się na bok, z trudem powstrzymując rozbawienie. Ona mówi poważnie.

– Ma podpisaną umowę tylko na tą jedną płytę. Ma głos, nadający się do ballad. Poza tym jest utalentowana. Gra na trzech instrumentach, skończyła Julliard, choć rodzice chcieli, żeby była prawniczką. Uparła się, że kiedyś będzie piosenkarką. Potraktuj to, jako wsparcie w rozwoju kariery. Na pewno ktoś ją dostrzeże.

Nawet w nikłym świetle wpadającym do sypialni, widzę jak się krzywi.

– Chyba lubisz pomagać – mruczy i  zarzuca nogę na moje biodro, wtulając się we mnie. Chyba w końcu zaśnie, mała bestia. Jest wytrwała. I, cholera, wymagająca. Przykrywam ją kołdrą, żeby nie zmarła. Nie chciała, żebyśmy się ubierali. – Masz dobre serce, Ross. A ja ci je złamałam.

Widzę, że dręczy ją to, dlatego postanawiam rozwiać jej myśli.

– Mówiłem prawdę w wywiadzie. Nie graliśmy ballad, bo są obciążające emocjonalnie. Do tego, kiedy miałem szesnaście lat, skomponowałem dość rzewną piosenkę. Dziewczynom się podobała, ale  Loren mnie wyśmiała. Od tamtego momentu już nie stworzyłem żadnej piosenki w takim klimacie.

– Suka – mruczy sennie Crystal.

– Co racja, to racja.

– Jest w więzieniu. Okradła staruszkę w domu starców.

Wybucham śmiechem, a przestraszona Crystal, wyrwana z pogranicza jawy i snu, unosi głowę.

– Miło, że się cieszysz – parska.

– Bardzo. A co do ballad. Owszem, nagrałem je z myślą o tobie. Wyobrażałem sobie, jak ciężka będzie dla ciebie to przeprawa i w ten sposób mogłem, chociaż dać ci znać, że łączę się z tobą. Miałem nadzieję, że trafisz na te piosenki. Że może dadzą ci znać, że... – Crystal zamyka mi usta czułym pocałunkiem, nie pozwalając już nic więcej powiedzieć.

Kiedy oboje wykończeni powoli odpływamy w sen, słyszę swój głos:

– Zostań ze mną.

I jej cichą, pełną żalu odpowiedź:

– Jeszcze nie mogę.


Tak w ogóle, Crystal nadal nie ma miesiączki. Dopiero pracuje nad jej przywróceniem, co nie oznacza, że nie może zajść w ciążę. Po prostu jest to mocno utrudnione.

Tak tylko piszę, jakby ktoś się zastanawiał ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro