👠
- Nie wiedziałem, że tak poważna osoba, jak ty będzie angażować się w coś tak bzdurnego. Czyżbyś dostrzegł, że nie zostało ci nic innego niż bycie błaznem?
- Nie twoja sprawa gadzie.
Gdyby spojrzenie mogło zabić...
Pain raczył obdarzyć idącego obok Orochimaru spojrzeniem pełnym mordu. Ich znajomość była krótka i burzliwa, jednak na tyle intensywna, by rudowłosy nienawidził go ponad wszystko.
Złośliwy los sprawił, że natrafili na siebie. Pain zmierzał właśnie na dodatkową próbę kółka teatralnego, gadzina natomiast jak założył sobie nastolatek, kierowała się w całkiem innym kierunku, jednak widząc go, Orochimaru zmienił zdanie tylko i wyłącznie po to, by uprzykrzyć mu drogę.
- Kabuto mówił mi, że masz nową uroczą koleżaneczkę – obślizgły wzrok Orochimaru utkwił w twarzy rudowłosego. Chłopak czekał, aż ten zareaguje.
- Widzę, że zazdrość cię zżera – Pain nie miał zamiaru uciekać od spojrzenia nieproszonego towarzysza.
Chociaż Orochimaru nie miał zamiaru odezwać się już ani razu przez resztę drogi, nie zamierzał pozbawiać nastolatka tej porcji nerwów.
~*~
- Wydawało mi się, że już się pogodziłeś z tym wszystkim – Konan zatrzymała się, czekała aż idący w jej stronę chłopak podejdzie bliżej.
Ów chłopak wydawał się niemożliwie wściekły.
- Orochimaru – ton głosu Paina był poważny, przesiąknięty nienawiścią i chęcią mordu.
- Za niedługo będzie po wszystkim, wtedy się z nim rozprawimy – fioletowłosa wiedziała, że w takiej sytuacji pocieszanie nic nie da, Pain nie jest człowiekiem potrzebującym współczucia – a teraz chociaż udawaj, że nic się nie stanało.
Chłopak odburknął coś w odpowiedzi.
- Zamknij się już. Ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest żadna sztuka?
Głos zirytowanego Sasoriego przerwał ciszę panującą na szkolnym korytarzy. Pain nadal siedział z założonymi dłońmi, wpatrywał się przy tym w oknie. Siedząca obok dziewczyna ze spokojem wpatrywała się w ekran telefonu.
- Znawca sztuki się znalazł, hm!
Konan otworzyła usta, jednak fakt, że jej towarzysz wciąż pozostawał, zdenerwowany sprawiła, że natychmiastowo je zamknęła.
- Oczywiście – Sasori przyjął postawę, która w pełni wyrażała jego dumę – przecież z nas dwóch to ja mam większe pojęcie o sztuce.
- Niedoczekanie twoje, hm. Gdzie niby w tej twojej kolekcji kukieł jest, chociaż odrobina sztuki, hm!?
- Spojrzałeś kiedyś z bliska na te swoje gliniane babki?
- Może chcesz spojrzeć z bliska na moją pieść, hm?
Miedzanowłosy w odpowiedzi był prychnięcie.
- Dzień dobry wszystkim – melodyjny głos [Imię] dotarł do uszu siedzącej pod salą czwórki.
- Dobry – odpowiedział Sasori.
Uśmiechnięty Deidara na powitanie podniósł dłoń, w jego ślad podążyła Konan. Pai natomiast z trudem wysilił się na najmniejszy uśmiech.
- Cześć frajerzy!
Za rozpromienionym Hidanem wolno wlekł się Kakuzo w towarzystwie Itachiego.
- Prawie spóźnieni – fioletowłosa zignorowała kolejną z głupich odzywek Hidana.
- Stratą czasu byłoby przyjść tu wcześniej i czekać bezczynie – odburknął Kakuzo – załatwiłem to, o co prosiłaś – powiedział ciszej, mijając dziewczynę.
- Jestem idealnie na czas – zauważył Uchiha.
~*~
Dwugodzinna próba przebiegła szybko. Opiekunce koła udało się wyeliminować wszelkie najdrobniejsze usterki, związane z przedstawieniem. Każdy uczestnik próby wiedział już w jaki sposób powinien się ustawić na scenie, jak gestykulować, kiedy zmienić ton głosu i postawę ciała.
Nowi członkowie, których przydzieliła szanowna Tsunade wykazywali się zaangażowaniem. Właśnie dlatego pod koniec spotkania mogła, odetchnąć z ulgą.
- Wiem, że mamy już weekend, ale proszę pamiętajcie, żeby powtórzyć swoje kwestie. Na dzisiaj to wszystko. Dziękuję.
~*~
Słońce leniwie sunęło się po niebie. Trwało wczesne popołudnie. Grupa nastolatków przemierzała park, czemu towarzyszyły najróżniejsze dyskusje.
- Mam nadzieję, że to ostatnia próba w weekend.
- No co ty, Kakuzu. Jestem pewien, że przed występem czeka nas jeszcze jeden taki dzień, hm.
- Strata mojego czasu - odburknął.
- Hm? - Itachi wyciągnął w stronę, idących obok dziewczyn pudełko wypełnione dango.
- Uroczo! - zawołała młodsza, która niemalże natychmiastowo wyciągnęła dłoń po przysmak, w jej ślad podążyła Konan.
- Po prostu go olej, gad jak zawsze szuka poklasku - ciągnął ze spokojem Sasori - zajmij się [Imię].
~*~
Konan z uśmiechem przyglądała się jak jej nowa przyjaciółka wiruje między nastolatkami. Dziewczyna także wydawał się być szczęśliwa.
- Taaaaaaaadaaaaaaa! - krzyknęła [Imię], co oznaczało, że przedstawienie właśnie dobiegło końca.
- To teraz czas na przyjemności - oznajmiła fioletowłosa -Itachi zaserwuj nam coś słodkiego!
Uchiha, który tego dnia pełnił funkcje gospodarza, kiwnął delikatnie głową, po czym opuścił salon. Chwile później w jego ślady poszedł Kakuzo. Dwójka artystów zaczęła dyskutować o czymś przy odnośnie muzyki, Hidan zajął miejsce w fotelu, gdzie starał się poprawić stan swoich włosów.
Pain natomiast wciąż pozostawał u boku [Imię], która dla odmiany starała się prowadzić go w tańcu. Nastolatek początkowo zezwalał na to, jednak po chwili najwyraźniej uznał, że nie może na to zezwalać, dlatego też na nowo objął prowadzenie w tańcu.
Konan oceniając całą sytuację całkiem nieźle, postanowiła udać się śladami Itachiego do kuchni, by pomóc mu w przygotowaniu poczęstunku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro