11. Psi kupidyn
Po skończonym występie Akane, Batty nie było już za kulisami. Srebrnowłosa więc postanowiła, że także już pójdzie. Chciała wreszcie odstresować się w hotelu, biorąc najlepiej gorącą kąpiel.
***
Po drodze do hotelu Akane wskoczyła jeszcze do jakiejś małej księgarni, by na szybko wybrać jakąś pierwszą lepszą książkę do czytania w trakcie wypoczynku w wannie pełnej wody i różowych bąbelków. Na samą myśl o tym dziewczyna była cała w skowronkach.
Gdy w końcu jednak znalazła się w swoim pokoju, to zauważyła, że jej niemal całe łóżko obejmuje śpiący Makkachin. Dziewczyna więc lekko się uśmiechnęła, przewracając oczami.
- No, no, a co ty tu robisz, Pączuszku? - spytała Akane, podchodząc bliżej, by następnie usiąść obok psa. - Jeszcze Victor będzie zazdrosny, wiesz?
Pies jedynie mruknął zdziwiony, po czym wystawił język z paszczy ucieszony, że widzi dziewczynę. Wystawił więc brzuch, błagając o pieszczoty i zaczął majtać ogonem.
- No już, już - powiedziała dziewczyna, kierując swoją rękę w stronę brzuszka pieska, by następnie go wytarmosić.
- Who's a good boy? Who's a good boy? You, you, yes you - mówiła dziewczyna niczym do dziecka. - Wiesz Makkachin... Dzisiaj miałam naprawdę emocjonujący dzień. W końcu zatańczyłam na scenie. Przed publicznością. Chociaż to drugie nie było dla mnie nowością, gdyż chociażby Yurio często widywał mój taniec. Albo Ken-kun... No i oczywiście Lilia-sensei... Dlatego chyba nie byłam aż tak spięta, bo wiedziałam, że mam wsparcie na widowni.
W końcu jednak dziewczyna stwierdziła, że kąpiel może trochę poczekać, a w zamian tego dowie się co tak właściwie kupiła. Wzięła więc kupioną wcześniej, jak się okazało, książkę Dostrojewskiego i położyła się obok psa, wtulając się tym samym w niego.
***
Gdy Akane była już niemal przy końcówce książki, to nagle Makkachin podniósł swój łepek zupełnie tak, jakby coś właśnie usłyszał. Wpatrywał się on jedynie w drzwi. Po chwili jednak podbiegł do nich i skomlał o ich otworzenie. Dziewczyna więc podniosła się z łóżka, by otworzyć mu drzwi. Gdy już to zrobiła, to ten niespodziewanie podskoczył i wyrwał jej z rąk tomik, z którym natychmiast zaczął uciekać.
- Makkachin! - krzyczała za nim dziewczyna.
***
Wreszcie jednak pies wbiegł do pokoju, który miał lekko uchylone drzwi. Akane więc wbiegła za nim, nawet nie zdając sobie sprawy z tego czyj to pokój.
- Zły pies, bardzo zły - powiedziała Akane, grożąc mu palcem, by następnie sięgnąć po tomik.
Pies jednak był na tyle uparty, że wskoczył na łóżko właściciela pokoju. Wtedy też Akane dostrzegła blondyna, który tam leżał, słuchając przy tym muzyki. No przynajmniej słuchał, dopóki nie przeszkodził mu w tym pies, który wbił mu niespodziewanie na łóżko.
- Yurio? - spytała.
- Nie, Króliczek Wielkanocny - syknął chłopak, zerkając na psa, który wypuścił wreszcie z pyska tomik dziewczyny. Prosto na spodnie chłopaka. Cały zaśliniony. - Dlatego właśnie wolę koty.
- Było więc zamknąć drzwi - powiedziała Akane, podchodząc bliżej, by następnie usiąść na skrawku łóżka, sięgając po swój tomik. Ubiegł ją jednak w tym Yurio, który mimo śliny psiaka, postanowił sprawdzić co też dziewczyna czyta po nocach.
- Dostrojewski?
- Tak, co w tym dziwnego?
- Literatura piękna? Błagam, nudniejszej lektury nie było?
- A co, znasz go, że się wypowiadasz tak o jego literaturze?
- Kojarzę. Mój dziadek coś tam czytał swego czasu.
- Ten sam od pierogów?
- Ten sam. Aż dziw, że pamiętasz to co powiedziałem.
- Trudno byłoby zapomnieć po twojej radości gdy o nim opowiadałeś - zaśmiała się lekko dziewczyna.
- Tak...
- Tęsknisz za nim? - spytała dziewczyna, wygodniej siadając na łóżku.
- Tak. A co sobie myślałaś? Nie jestem przecież bez serca. Dlatego wciąż źle czuję się z tym, że na czas moich wyjazdów zostawiam go samego w Rosji. No może nie samego. Jest jeszcze z nim mój kot, Potya.
- A... Twoi rodzice?
- Szczerze..? Wolę dziadka. To on zazwyczaj przychodził na moje występy zamiast matki, czy ojca.
Dlatego czuję większą więź z nim.
- Rozumiem...
- A ty? - spytał nastolatek, zaskakując tym samym dziewczynę.
- Ja..?
- Pamiętasz... swoich rodziców?
Nagle zapadła cisza. Dało się także wyczuć niezręczność, która wręcz unosiła się w powietrzu.
- Wybacz pytanie. Zapomnij o tym, że...
- Nie... - powiedziała Akane, przerywając tym samym blondynowi. - To nic. Sam mi się zwierzyłeś ze swoich uczuć, więc chciałabym się jakoś odwdzięczyć. Po prostu... to dla mnie dosyć trudne pytanie do odpowiedzenia, zważając na to, że dziewięć lat swojego życia spędziłam w sierocińcu, aż wreszcie Victor i Yuri mnie zaadoptowali. Ale odpowiadając na pytanie... Tak, pamiętam. Bardziej matkę niż ojca. Ojca właściwie nigdy nie poznałam, bo zginął zanim się urodziłam. Mama więc wychowywała mnie samotnie. Była dobrą matką. Robiła mi pyszne obiady, opowiadała bajki na dobranoc, no i mogłam liczyć na jej ciepłą dłoń gdy coś mi się działo. Jednak... Pewnego dnia poznała mężczyznę. Pierwszy raz go widziałam na oczy, więc się zdziwiłam, że mama go tak dobrze zna... Z czasem... Zaczęło mi się wydawać, że o mnie zapomina. Że ten mężczyzna jest ode mnie ważniejszy. Że ja... Nie mam już racji bytu w jej życiu.
Kiedy jednak w końcu podniosła głowę, to Yurio dostrzegł zupełnie inną dziewczynę niż wcześniej. Zagubioną, wręcz przybitą. Chłopak przyłapał się nawet na myśli, że chętnie by ją przytulił na pocieszenie.
- Nie zmuszaj się - powiedział w końcu Yurio. - Zapomnij o tym, że w ogóle pytałem...
- Ja... Dziękuję za wysłuchanie.
Nagle Akane oparła się o ramię chłopaka. Ten wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, ale wtedy też Makkachin postanowił zająć miejsce na kolanach dziewczyny i chłopaka, przez co Yurio został uziemiony na dobre.
***
- Achhh. To się nazywa prawdziwe Agape - dobiegł nagle do Akane głos Victora, tym samym ją budząc.
Wtedy też zobaczyła jak mężczyzna robi jej kilkanaście zdjęć pod rząd.
- Victor..? - mruknęła zaspana. - Ale co ty tu..?
- Ciii, bo jeszcze obudzisz.
Wtedy też Akane zorientowała się, że wciąż leży w ramionach Yurio, który jednak w porównaniu do niej, spał w najlepsze, mając przy tym niewinną minę, która aż prosiła się o komentarz "Aww, jaki słodziak".
Jednakże zdezorientowana Akane gwałtownie wstała, tracąc nagle równowagę, cały swój ciężar przeniosła na prawą rękę, która powędrowała na brzuch blondyna, który natychmiast się obudził, krzycząc przy tym solidne:
- Cyka blyat!
Nastolatka więc zabrała szybko rękę. Nie obeszło się jednak bez nienawistnego wzroku ze strony chłopaka. Wtedy też dziewczyna próbowała się wytłumaczyć, majtając na wszystkie strony rękami, przez co przypadkowo walnęła prosto w twarz Yurio.
- Sumimansen! - krzyknęła zdezorientowana, odsuwając rękę, by ponownie nie zrobić mu krzywdy.
Nagle chłopakowi poleciała krew z nosa. Mruknął więc jakieś przekleństwo i podniósł się z łóżka, by następnie pokierować się do łazienki.
- P-Pomogę! - powiedziała Akane i już miała wstać, jednak blondyn ją powstrzymał.
- Sam sobie poradzę - mruknął jedynie i zamknął się w łazience.
Akane więc zrobiło się przykro. Spojrzała smutnym wzrokiem na Victora, który widząc w jakim kierunku poszła akcja, schował telefon do kieszeni.
- Brałaś już kąpiel? - próbował zmienić temat. - Wiesz, taką gorącą, z różowymi bąbelkami.
- Nie... jeszcze nie.
- No to chyba jest dobry czas na to. Masz dzisiaj wolny dzień, więc powinnaś z niego jak najlepiej skorzystać.
- Mhm... - mruknęła nastolatka, po czym podniosła się z siadu i wyszła razem z Victorem z pokoju Yurio, uprzednio jednak jeszcze zerkając w stronę łazienki, w której był zamknięty chłopak.
***
Dziewczyna siedziała całkiem sama w napełnionej po brzegi wannie, która wręcz wylewała się różowymi bąbelkami. Myślała nad tym co zaszło wczorajszej nocy między nią, a Yurio i już zaczynała żałować, że tak otworzyła się pierwszej lepszej osobie. Zwłaszcza że to nie był żaden z jej rodziców... Z jej nowych rodziców.
***
- Mamo, a kim jest ten pan na zdjęciu? - spytała mała Akane, wskazując na portret mężczyzny, który był oprawiony w śliczną, drewnianą ramkę.
- To twój tata, słoneczko. Wiesz, był naprawdę wspaniałym mężczyzną. Samym swoim uśmiechem potrafił poprawić mój zły dzień.
- A gdzie on teraz jest?
- W niebie. Widzisz.. Zanim się urodziłaś... tatę zabrały aniołki. Powiedziały mu, że potrzebują jego obecności tam na górze - kobieta wskazała na niebo za oknem.
- Naprawdę? - spytała uradowana dziewczynka.
- Naprawdę.
***
Srebrnowłosa wzięła na rękę garstkę bąbelków, które pod wpływem ruchów dziewczyny zaczęły po kolei pękać, zostawiając za sobą jedynie różowy rozprysk.
- Ciekawa jestem co by się stało gdybyś nie umarł... tato.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro