Wieki temu, gdy świat dopiero się wyłaniał z czeluści chaosu pierwotnego, a czas nie wiedział co czynić, wszelakie stworzenia światła znamienitego zamieszkiwały Ziemie. Niestety nie trwały one, mimo swej świetlności, w zgodzie i dobrobycie. Liczne wojny przecinały ich historie jak blizny, nie dając o sobie zapomnieć, jątrząc się paskudnie i stale pogłębiając konflikty. Wiele ras zbliżało się do zagłady i niemal nikt nie widział już nadziei na koniec Jasnej Wojny. Szukając rozwiązania tajemnicy przed swoimi poddanymi władcy każdej jasnej rasy udali się na obrady. Radzili się oni długo i doszli do jednego wniosku - trzeba stworzyć strażnika harmonii. W tym celu wybrali się dalej niż ktokolwiek inny, na krańce świata, gdzie mrok czasem sięgał, by znaleść legendarną glinę życia, nasączyć ją magią i ulepić z niej ideał. Długo nad tym pracowali, a królestwa zostawione same sobie podupadały na mocy. W końcu o świcie powstał On - Lilian Zwycięzca, który nie był żadnej rasy a przypominał wszystkie. Odeszli więc oni z nim na swych barkach, z radością niosąc światu nowinę. Jednak nie przewidzieli jednego. Równowagę między światłem a cieniem, właśnie zachwiali. Zstąpiła więc z niebios pod wieczór, gdy wszystko w tej krainie się ku mroku obracało, bogini ślepa i dziewcze poczeła lepić. Orchaną Ukrytą ją nazwała i w świat jako piastunkę mroku wysłała. Wtedy też światło przestało nieodmiennie królować i słońce ruszyło w wędrówkę którą dziś nacodzień znamy. Dzień miał się stać światłości porą, a noc ciemości zmysły wyostrzała. 

 *** 

Drobna notka:

Ta historia chodziła mi po głowie już parę dobrych miesięcy. Mam nadzieję, że nie zarzucę tego projektu, ale nic nie obiecuje.

Geez mam tylko audiobooki i przez to szukanie informacji zajmuje mi wieeeeeeki. 

Miło wiedzieć, że zabłądziłeś na watt tak daleko by tu trafić. Znam cenność reklamy, więc jeśli cie się to opowiadanie spodoba (jeśli nie to wywal z biblioteki!) poleć znajomym.

 (*szepcze do agenta* dobrze to zrobiłam? Chyba zbyt poważnie...)