Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Niedziela zapowiadała się upalnie. Żadne z nas nie miało ochoty ruszać się nigdzie przed południem. Do jedzenia mieliśmy resztki z urodzinowego obiadu. Tak więc dzień przebiegał rodzinnie i leniwie. Jedynie Steve i Milka mieli ciągle ochotę do zabawy. Gonili się przez cały dzień po mieszkaniu, a za nimi, na zmianę, biegały Susan, mama albo ja.

Dopiero późnym popołudniem wyszłam na dłużej z Milką. Spacer z nią to była katastrofa. Po każdych pięciu krokach siadała na chodniku i uparcie odmawiała dalszej drogi. Coś czułam, że będę musiała dużo poczytać o wychowaniu szczeniaka i jego tresurze. W końcu zrezygnowana wróciłam na trawnik przed domem i bawiłyśmy się razem patykiem. Wreszcie Milka padła na murowanych schodkach. Najwyraźniej miała dosyć. Usiadłam obok i zaczęłam ją głaskać. Miała taką mięciutką sierść. Była przepiękna. Podobało mi się, że będę miała wreszcie zajęcie na resztę wakacji.

Nagle usłyszałam nadjeżdżające auto, z którego dobiegała głośna, ciężka muzyka. Christian zajechał swoim kabrioletem pod dom. Zatrzymał się przy chodniku, tuż za moim wspaniałym, cudownym jeepem. Wyłączył silnik, wysiadł i podszedł do schodów, ściągając z nosa okulary.

– Cześć, Tami. A co to za bestia? – Wskazał na Milkę, która uniosła łebek, żeby spojrzeć na nowego przybysza, po czym wróciła do swojej drzemki.

– Poznaj Milkę – powiedziałam i wstałam ze schodów. Z rękami założonymi na piersiach, oparłam się o kolumnę werandy.

– Od kiedy masz psa?

– Od wczoraj. Dostałam od pani Vivian na urodziny – wytłumaczyłam.

– O! – Uniósł brew. – Miałaś wczoraj urodziny?

Przytaknęłam.

– Wszystkiego najlepszego. – Chris posłał mi swój zniewalający, biały uśmiech, który pewnie działał na wszystkie dziewczyny, ale nie na mnie. No może trochę.

Nastała głupia sytuacja. Nie wiedziałam, czy chłopak chce mnie pocałować z okazji urodzin, czy jak? Chyba sam nie wiedział co zrobić? Na wszelki wypadek wolałam się nie ruszać z miejsca,

– Richard ją przywiózł? – Właściwie Chris stwierdził fakt, więc znów tylko przytaknęłam. – Tak mi się wydawało, że wspominał coś o szczeniaku, ale nie sądziłem, że będzie dla ciebie. A ten jeep? – Wskazał kciukiem za siebie. – Macie gości?

– A co, to przesłuchanie? – lekko się najeżyłam.

– Nie, Tami, po prostu próbuję utrzymać naszą rozmowę. – Skrzywił się i chyba się zarumienił.

– Jeep jest mój. – Westchnęłam. – Dostałam od rodziców.

– Przecież ty jeździć nie umiesz. – Zaśmiał się.

– Bardzo zabawne. – Zmrużyłam oczy. – W przyszłym tygodniu idę na prawo jazdy.

– Fajnie. – Chris się uśmiechnął. – To może chcesz się teraz przejechać. Krótka lekcja. Zrobimy małą rundkę. O tej porze jest pusto i ten upał.

– Ok. – Jeszcze ani razu nie odpalałam mojego wozu, więc nie musiał mnie dłużej namawiać.

Zaniosłam padniętą Milkę do domu. Szczęśliwa ułożyła się na zimnych kafelkach kuchni, żeby się ochłodzić. Złapałam za kluczyki i wybiegłam do Chrisa, który siedział już w jeepie na miejscu pasażera. Usiadłam za kierownicą. Chris pokazał mi, jak się włącza silnik, gdzie są kierunkowskazy, pedał gazu, hamulec – udawałam, że w ogóle nie wiem o czym mówi, bo widziałam, że ma straszną radochę z tłumaczenia mi wszystkiego. Rękę opierał na zagłówku mojego siedzenia. Nachylał się nade mną i był tak blisko, że czułam zapach jego perfum oraz szamponu.

W końcu Chris wyjaśnił jak ruszyć, no i ruszyliśmy. Na początku, trochę mną szarpało, ale po chwili już jechałam płynnie, ale powoli. Dopiero, po przejechaniu dwóch uliczek, nabrałam pewności siebie. Super było prowadzić auto. Już czułam, że mi się to spodoba. Wyjechaliśmy z powrotem na moją ulicę i teraz starczyło dojechać do jej końca. Poczułam się na tyle swobodnie, że dodałam nieco gazu.

– Dobra, teraz jak dojedziemy przed twój dom, zwolnij, zjedź do krawężnika i zatrzymaj się – powiedział Chris spokojnie.

Jednak, kiedy już byłam przy domu, nagle coś mi się pomyliło, albo hamulec nie zadziałał tak jak powinien. Wpadłam w popłoch. Jeep zbyt szybko zbliżał się do auta Chrisa, zaparkowanego nadal pod moim domem.

– Stój, Tami! Stój! Stój! – Chris zaczął krzyczeć. Załapał mnie za kolano, jakby to miało cokolwiek pomóc, a jeszcze bardziej mnie rozkojarzyło.

Wreszcie nacisnęłam mocno hamulec. Szarpnęło nami. Chris aż zaparł się drugą ręką o deskę rozdzielczą, a ja omal nie walnęłam głową w kierownicę. Na szczęście jeep stanął gwałtownie na kilka milimetrów od tylnego zderzaka chryslera.

– Kobieto! Dopiero co polakierowali mi rysę, którą zrobiłaś, a teraz chcesz mi zderzak rozwalić! – wrzasnął.

Spojrzeliśmy na siebie i oboje, w tym samym momencie roześmialiśmy się.

***

Siedzieliśmy w moim jeepie i śmialiśmy jak dwa głupki. Chris ciągle trzymał rękę na mojej nodze. I właściwie nie czułam nic. Żadnych dreszczy, czy ekscytacji. Po prostu, ciepło jego dużej dłoni na moim gołym kolanie. Myślałam, że męski dotyk będzie na mnie bardziej działał, tak jak przy dotyku Richarda. Co nie zmieniało faktu, że przyjemnie było tak siedzieć z Chrisem i śmiać się do łez.

Usłyszeliśmy, że ktoś bije brawo. Obróciłam się i zobaczyłam Kitty idącą z naprzeciwka. Ubrana w króciutkie szorty i top, który odsłaniał jej opalony brzuch i kolczyk w pępku. Jej długie włosy spięte były w wysoki kucyk, który podskakiwał na boki przy każdym kroku. Posłała nam ten swój szeroki, krzywy uśmiech.

– Proszę, proszę, cóż za wspaniały pokaz. Prawdziwy z ciebie mistrz kierownicy – powiedziała, plując sarkazmem.

Za Kitty, wolnym krokiem, podążał Richard. Z rękami utkwionymi w kieszeniach krótkich spodenek, lustrował nas wzrokiem. Chris zabrał wreszcie rękę z mojej nogi i wysiadł z jeepa.

– Daj spokój, Kitty. Udzielałem Tami krótkiej lekcji jeżdżenia autem – wtrącił się Chris.

Westchnęłam ciężko. Naprawdę nie miałam na to ochoty. W końcu wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki i również wysiadałam z samochodu. Kiedy zatrzasnęłam drzwi, stanęłam twarzą w twarz z Richardem. Wlepił we mnie swój wzrok. Minę miał zaciętą. Widziałam, jak drgają mu kości policzkowe. W oczach znów pojawiły się charakterystyczne iskry.

– Z czego jeszcze udzielał ci lekcji? – odezwał się przez zaciśnięte zęby.

– A co? Jesteś zazdrosny? – spytałam, nie spuszczając z niego wzroku. Nie powinnam na to zwracać uwagi, ale w podkoszulce na ramiączkach wyglądał jeszcze lepiej.

Kitty w tym czasie obeszła auto.

– Nasz Aniołek z Down Town ma własny wóz. – Cmoknęła. – Tak samo prostacki jak i ona.

– Kitty – warknął Chris.

Nie zwracałam jednak na nich uwagi. Stałam jak najeżona, gotowa z kontratakiem na wszelką zaczepkę ze strony Richarda.

– Oczywiście, Aniołku, że jestem zazdrosny – powiedział w końcu. – Szkoda tylko, że nie jesteś w moim typie.

– Dobrze, bo masz kiepski gust, zważając na to z kim się zadajesz. – Wskazałam głową na Kitty.

– Pijesz do mnie? – spytała dziewczyna unosząc swoje idealnie równe brwi. 

Kitty wróciła do Richarda i zawisła na jego ramieniu.

– Nie wiem, po co zawracacie sobie głowę tą gówniarą. Chodźmy lepiej do Chrisa popływać w basenie – zaszczebiotała.

– Właśnie idźcie. Tylko uważajcie, żeby ta plastikowa lalka się nie utopiła, głupota ciąży – odpyskowałam.

Kitty cała się spięła, zacisnęła pięści. Miałam wrażenie, że zaraz rzuci mi się do gardła.

– Coś ty powiedziała?! – krzyknęła.

Na szczęście Richard złapał tę głupią blondynkę za ramię i pociągnął w stronę, z której przyszli.

– Nie musisz Richard przyprowadzać do mnie każdej suki, którą spotkasz po drodze! – rzuciłam jeszcze za nimi. 

Chłopak rzucił mi mordercze spojrzenie, ale już się nie odezwał. Za to Kitty wiła się, próbując bezskutecznie wyrwać z rąk Richarda i krzyczała jeszcze w moim kierunku jakieś wulgaryzmy. Jednak ja już nic nie słyszałam. Ciśnienie uderzyło mi do głowy. Czułam jak zalewa mnie fala gorąca. Byłam wściekła. Ścisnęłam z całych sił kluczyki z auta i obeszłam jeepa. Na chodniku ciągle stał Chris. Minę miał poważną, usta lekko otwarte, jakby słowa ugrzęzły mu w gardle.

– Co to do cholery miało być? – wydukał wreszcie.

– Nie wiem, ty mi powiedz – warknęłam. – Fajnie, że próbujesz się ze mną zakolegować, ale to nie znaczy, że muszę znosić obecność Kitty. Richarda z resztą też! Dzięki za lekcję – rzuciłam jeszcze za siebie i zostawiłam Chrisa samego na środku chodnika.

Wpadłam jak burza do domu. Miałam ochotę wrzeszczeć, ale nie mogłam tego zrobić w domu pełnym ludzi, którzy na szczęście gdzieś się pozaszywali. Wrzało we mnie. Pobiegłam do swojego pokoju i padłam na łóżko.

Jak ja ich nienawidziłam. Chris się starał. Naprawdę się starał i nawet dobrze było spędzać z nim czas. Przy nim potrafiłam się rozluźnić i śmiać się. Dlaczego tak nie czułam przy Richardzie? Ten to musiał mieć chyba jakąś chorobę dwubiegunową. Wczoraj był dla mnie taki miły, dobrze się z nim rozmawiało. Potem to, jak mnie dotykał w salonie, a na końcu pocałunek przy drzwiach. Dzisiaj znów wrócił stary, wkurzający Richard, a ja nawet nie wiedziałam dlaczego. Co mu takiego zrobiłam?

Jednak, mimo wszystko, moje myśli zawsze powracały do Richarda. Przy nim najczęściej czułam, że brakuje mi tchu, jakby wysysał cały otaczający mnie tlen. Iskry w jego oczach, dziurki w policzkach, rozczochrane włosy i te umięśnione ramiona.

Przecież to nie miało żadnego sensu. Bawił się mną. Po wakacjach wrócimy do szkoły, a on będzie rozpowiadał jak to udało mu się całować Aniołka z Down Town i jaka to jestem łatwa.

Łzy napłynęły mi do oczu. Szybko je przetarłam. Nie będę płakać przez tych idiotów.

***

Media: Def Leppard "Let's get rocked"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro