Rozdział 5
Richard
Klub „U Toney'ego" wyglądał jak typowa małomiasteczkowa knajpa. Przynajmniej z zewnątrz. W środku było nawet całkiem przyjemnie. Stoliki, sofy, dobrze zaopatrzony bar oraz niewielki parkiet do tańczenia. Z racji tego, że dzisiaj odbywało się karaoke, na jednej ze ścian rozwieszono ekran, na którym miały być wyświetlane słowa piosenek. Szkoda, że za czasów naszej młodości, nie było takiego miejsca. Mielibyśmy wtedy niezłą zabawę, choć dziś też zapowiadało się ciekawie, zwłaszcza, że zebrała się praktycznie cała nasza licealna paczka. Chłopaki przyprowadzili swoje dziewczyny lub żony, niektóre z tych lasek znałem ze szkoły, inne były mi zupełnie obce. .
– To niesamowite, że wszystkim nam udało się spotkać w jednym miejscu. Często urządzacie takie zloty? – spytałem, przysuwając się do stolika. Jedna z kelnerek zaczęła rozdawać nam kufle z piwem.
– Staramy się spotkać w każdy piątek – odezwał się Tom. – Chociaż pierwszy raz udało nam się zebrać w takim gronie. Chris nas zmotywował, bo napisał nam, że przyjdziesz.
– Dzięki. To naprawdę bardzo miłe z waszej strony. – Posłałem uśmiech Chrisowi, który siedział zaraz obok mnie. – I co? W każdy piątek, drzecie tu swoje mordy przy karaoke? To dziwne, że ta buda jeszcze się nie rozleciała! – Wszyscy wybuchneli śmiechem.
– Głównie śpiewają dziewczyny, my musimy najpierw nieco wypić, ale faktycznie, czasem tynk leci ze ścian – wyjaśnił Matt.
– A właśnie stary, gdzie Molly? Została z dzieciakami? Tak cię puściła samego?
– Molly spotyka się dzisiaj z Dorą, bo też przejechała – chłopak wyjaśnił nieco zmieszany, po czym szybko upił kilka łyków piwa.
Zerknęliśmy z Chrisem na siebie porozumiewawczo. Ciekawy zbieg okoliczności.
Czas przed rozpoczęciem właściwej imprezy spędziliśmy na wymienianiu się plotkami i zabawnymi zdarzeniami z miasteczka i nie tylko stąd. Było bardzo przyjemnie. Widziałem po uśmiechu Sandry, że również dobrze się bawi. Ochoczo rozmawiała z pozostałymi dziewczynami, chichocząc co jakiś czas. Karaoke zaczęło się powoli rozkręcać, kiedy drzwi do knajpy otworzyły się i ujrzałem w nich znajome, roześmiane twarze. Jako pierwsze weszły Molly i Dora, trzymające się pod ramię, a za nimi Ruth z mężem, Lucasem. Zerknęli w stronę naszego stolika, pomachali nam na powitanie, ale zajęli stolik po przeciwnej stronie sali, co mnie zdziwiło, ale tylko na chwilę, ponieważ zaraz za nimi weszła Tamara, którą w pasie obejmował jakiś blondyn w rozwianej koszuli, krótkich spodenkach i japonkach na stopach. Serio, w japonkach! Może myślał, że wybierają się na plażę?
Tamara też nie była ubrana jakoś elegancko, luźna bluzka bez rękawów opadająca na szorty, mimo to zaparło mi dech w piersi. Przez chwilę miałem wrażenie, że moje serce odmówiło pracy tak samo, jak poprzednim razem, kiedy ją zobaczyłem. Tamara rzuciła w naszą stronę krótkie spojrzenie, niby obojętne, ale ja dostrzegłem przelotny grymas na jej twarzy. Razem z blondynem usiedli przy stoliku, który wcześniej zajęły przyjaciółki. Celowo usiadła tyłem do nas, więc tylko przez krótkie chwile widziałem jej profil.
– Popatrz Rick, przecież to ta weterynarz, która nas przyjęła. – Sandra omal nie krzyknęła z radości, a przy naszym stoliku zapanowała grobowa cisza. Nikt nie odezwał się ani słowem, jakby zawarli pakt milczenia. Do tego spuścili wzrok i znaleźli sobie zajęcie dla rąk, głównie było nim podniesienie kufla z piwem do ust. Na szczęście Sandra nie zauważyła tego i dalej ciągnęła swoje. – Może pójdziemy jej jeszcze raz podziękować za pomoc?
– Daj spokój. – Ledwie zdążyłem ją powstrzymać. Wstawała już z krzesełka, ale zatrzymałem ją, łapiąc za dłoń. – Przecież to jej praca, a teraz jest z przyjaciółmi, może na jakiejś randce. Nie będziemy jej przeszkadzać.
– Masz rację. – Sandra przytaknęła i usiadła z powrotem na swoim miejscu.
– Ponoć miało jej tu nie być? – warknąłem do Chrisa, kiedy tylko Sandra wróciła do rozmowy z nowymi koleżankami.
– Jestem tak samo zaskoczony, jak ty. – Chris nachylił się nad stolikiem i pociągnął spory łyk piwa, zerkając w stronę tamtego stolika. Jego wzrok utknął na dłuższą chwilę na miejscu, gdzie siedziała Dora. – Matt, ty coś wiedziałeś, że tu przyjdą? – spytał kumpla.
– Molly mówiła tylko, że spotyka się z Dorą. Ja jej też nic nie mówiłem, że Rick ma tu przyjść. To dla niej drażliwy temat – wyjaśnił przyciszonym głosem. – To naprawdę żaden spisek, tylko zwykły przypadek.
– A ten blondynek, to niby kto? – wycedziłem jeszcze przez zęby w stronę chłopaków.
– Nowy weterynarz. Pracuje od kilku miesięcy u twojej mamy – odpowiedział Matt, a Chris dodał:
– Nazywa się Nick.
O proszę, jaki on zorientowany. Rzuciłem mu gniewne spojrzenie, a Chris jedynie zagryzł dolną wargę.
Tak oto byłem uwalony. Nie mogłem tak po prostu zerwać się i powiedzieć Sandrze, że wychodzimy, nie tłumacząc powodu swojego zachowania. Pozostało mi udawać, że się świetnie bawię i nie zwracać najmniejszej uwagi na Tamarę, co nie szło mi zbyt dobrze. Mój wzrok uciekał w jej stronę za każdym razem, gdy dziewczyna wykonywała gwałtowniejszy ruch, nachylała się do blondyna, szeptała coś do niego, albo, kiedy powolnym ruchem ręki poprawiała swoje rozpuszczone blond włosy.
Dokładnie tak, jak mówili chłopacy, początek imprezy rozkręcały laski, jakimiś smętnymi przyśpiewkami, najczęściej z gatunku muzyki ogólnie nazywanej popularną. Po drugiej czy trzeciej rundzie piwa, to my jednak przejęliśmy inicjatywę. Mikrofony kilka razy lądowały przy naszym stoliku, a my darliśmy się do jakiś rockowych utworów. Creed, Godsmack, Stone Sour, a nawet Slipknot czy Metallica, to były nasze klimaty. Chłopaki mieli już doświadczenie i wiedzieli jakie utwory wybrać, żeby była najlepsza impreza.
W międzyczasie, również Dora, Ruth i Molly przejmowały mikrofony i w cale nam nie ustępowały w guście muzycznym, ani w dobrej zabawie. Zaczął się mały wyścig o to, która ekipa wybierze lepszy utwór. Tamara nie brała w tym udziału. Za to ten jej cały Nick, czy jak mu tam, zaśpiewał nawet jakiś utwór Nickelback. Nick śpiewał Nickelback – co za zabawny koleś naprawdę, uśmiałem się.
– Muszę iść do toalety. – W trakcie jednego z naszych występów, Sandra wstała od stolika. Cmoknęła mnie w usta i udała się na drugi koniec sali. Żeby dojść do łazienek musiała przejść obok stolika Tamary. Widziałem jej wahanie, już chciała podjeść i ją zagadać, ale zrezygnowała. Widocznie wzięła sobie do serca słowa o randce, bo Nick właśnie coś szeptał Tamarze do ucha i obejmował jej krzesełko w sposób, który zdecydowanie mi się nie podobał.
Skończyliśmy wyśpiewywać kolejny utwór i oddaliśmy mikrofony.
– A teraz, dziewczyny ze stolika po prawej, proszą o pomoc w namówieniu swojej koleżanki, żeby zaśpiewała dla nas jakąś piosenkę. – Oznajmił chłopaczek, który prowadził całą imprezę. – Tamaro, teraz twoja kolej!
Na te słowa, Molly zerwała się ze stolika i rzuciła w stronę Tamary, która energicznie zaczęła potrząsać głową i się wykręcać.
– Chodź, Tamara, proszę cię! Zaśpiewam z tobą, tylko wybierz coś! Daj się chociaż raz namówić! – Dobiegł mnie podniesiony głos Molly.
– To może wszyscy wesprzemy Tamarę? – spytał chłopak i zaczął skandować: – Tamara, Tamara! – Po chwili cały klub wykrzykiwał jej imię z wyjątkiem mnie, Chrisa i Matta, który ukrył twarz w dłoniach zawstydzony chyba zachowaniem Molly.
Miałem ochotę kazać im się odczepić od Tamary, ale uniosłem wzrok i zobaczyłem, że Sandra wróciła już na salę. Nie podeszła jednak do stolika, tylko przystanęła z boku przy jednej z drewnianych kolumienek, oparła się o nią z rękami założonymi na piersi i przyglądała, jak Tamara wreszcie podnosi się ze swojego krzesełka z wielką niechęcią. Blondynka posłała Molly wściekłe spojrzenie, a następnie podeszła do DJ-a, żeby wybrać piosenkę.
Przeraził minie chłód w spojrzeniu Sandry. Wyszło na jaw, że sympatyczna pani weterynarz to nikt inny, jak Tamara, moja była narzeczona, że zataiłem przed nią ten fakt przez te ostatnie dni. Czekała mnie ciężka rozmowa, ale teraz jedyne na czym byłem w stanie się skupić, to Tamara. Razem z Molly stanęły obok stolika, przodem do ekranu. Teraz już Tamara nie mogła ukryć przede mną swojej twarzy, ale za wszelką cenę starała się nie spojrzeć w naszą stronę. Muzyka poleciała z głośników, a tekst wyświetlił się na ekranie, razem z teledyskiem w tle. Tamara zaczęła śpiewać. Cher. Oczywiście, co by innego mogła wybrać? Śpiewała tym swoim, ślicznym głosem, który uwielbiałem, chociaż zawsze się nabijałem, że nie umie śpiewać. Dziewczyna skupiła się tak mocno na słowach, że zamknęła oczy i nawet nie zauważyła, że Molly już dawno przestała jej wtórować. Wszyscy zebrani ludzie skupili się tylko na Tamarze. Na sali zapanowała zupełna cisza.
Skoncentrowałem się na słowach piosenki, które zawsze miały dla mnie ogromne znaczenie, podobnie jak dla Tamary. Z każdym kolejnym wersem, mój oddech zwalniał, a szczęka oraz pięści zaciskały się coraz mocniej. To była typowa ballada, o osobie ze złamanym sercem, która ma nadzieje, że jej ukochany znalazł szczęście, gdziekolwiek jest.
And I hope you find it,
What you're looking for
I hope it's everything you dreamed your life could be
And so much more
Kiedy wyśpiewała ten fragment, Tamara uniosła powieki i spojrzała na mnie, a jej zielone oczy przepełnione były żalem, smutkiem i tęsknotą. Tego było dla mnie za wiele. Nie czekając na koniec jej występu, złapałem paczkę papierosów i zapalniczkę, które leżały na stole i należały do Toma. Podniosłem się gwałtownie z krzesełka i wyszedłem z baru, zatrzaskując za sobą drzwi z wielkim hukiem.
***
Media: Cher "I Hope You Find It" - no bo cóż innego mogło mnie zainspirować do dalszych losów Tamary, tak jak w pierwszej części Cher i to tylko dlatego, że ten utwór tak bardzo przypomina dawną Cher
Lecą kolejne iskry... i naprawdę nie wiem jak to wszystko się skończy, ale podpowiadajcie mi dalej, może coś wymyślę...
These clouds are going nowhere baby,
Rain keeps coming down.
I just thought I'd try to call you baby,
For you go too far out of town,
and I hope you that you get this message that I'm leaving for you,
cause I hate that you left without hearing any words that I needed you to.
And I hope you find it, what your looking for,
and I hope it's everything you dreamed your life could be, and so much more,
and I hope you're happy wherever you are.
I wanted you to know that nothings gonna change that,
and I hope you find it.
Am I supposed to hang around and wait forever?
Last words that I said
But that I was nothing but a broken heart talking baby,
you know that wasn't what I meant.
Call me up, let me know that you got this message that I'm leaving for you,
'Cause I hate that you left without hearing any words that I needed you to.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro