Rozdział 17
Richard
Tamara zniknęła za drzwiami sypialni, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Wszystko układało się, jak należy. Ogarnąłem wzrokiem kuchnię. Chyba trochę przesadziłem, ale jajecznica wyszła dobra. Wcale nie miałem zamiaru tego sprzątać, przynajmniej nie teraz. Chciałem odczekać chwilę, policzyć do pięćdziesięciu i wkraść się do łazienki, zaskoczyć Tamarę pod prysznicem. To był dobry plan. Rodzice poczekają.
Przejrzałem szybko wiadomości na telefonie. Przyszło kilka maili od klientów, ale w końcu byłem na urlopie, poza tym żadnych wieści, nawet od Sandry, że dotarła na miejsce. Stwierdziłem, że zadzwonię do niej później.
Już podnosiłem się z krzesełka, żeby wprowadzić plan w życie, kiedy rozdzwonił się telefon Tamary leżący na blacie. Zerknąłem z ciekawości na wyświetlacz, aby móc przekazać potem Tamarze, kto dzwonił.
Chris. To jego imię widniało na ekranie telefonu. Zmarszczyłem brwi i przyglądałem się chwilę tym kilku literom. Czego on mógł chcieć od Tamary? Złapałem komórkę i przeciągnąłem zieloną słuchawkę.
– Cześć, Chris.
– Rick? – Dopiero po dłuższej chwili usłyszałem głos przyjaciela.
– Coś się stało? – spytałem, jak gdyby nic.
– Nie – zająknął się – dzwonię sprawdzić, czy wszystko w porządku. Widziałem, jak wczoraj Tami wybiegła z baru, a ty za nią.
– I myślisz, że niby, co jej zrobiłem? – prychnąłem rozbawiony.
– Nic. Po prostu, wasze spotkania są zawsze takie... wybuchowe. Bawisz się jej uczuciami.
– Jej uczuciami? – powtórzyłem niczym echo. – Nie powinieneś przejmować się moimi uczuciami? W końcu jesteś moim przyjacielem. – Nie wiem, co mnie tak rozwścieczyło, może poczułem się zazdrosny? – Nie zadzwoniłeś do mnie. Nie pytasz, co tam robiłem i czemu nie było ze mną Sandry, ale martwisz się uczuciami Tamary?
– A czemu nie było z tobą Sandry? – Cwaniak. Zawsze potrafił wykręcić kota ogonem.
– Sandra wyjechała. Rozstaliśmy się, a Tamara i ja znów jesteśmy razem, więc nie musisz się już martwić o jej ani o moje uczucia – rzuciłem sarkastycznie.
– Świetnie. Fajnie, że wreszcie podjąłeś męską decyzję. W takim razie do usłyszenia. – I rozłączył się. Tak po prostu.
Stałem jeszcze chwilę w kuchni i patrzałem w ciemny ekran komórki. Próbowałem poskładać do kupy, co się właściwie wydarzyło. Chwyciłem do ręki swój telefon i jeszcze raz sprawdziłem, czy aby na pewno Chris nie dzwonił wcześniej do mnie. Jednak nie.
Schowałem telefon do kieszeni spodni i ruszyłem do sypialni, gdzie zastałem Tamarę już wykąpaną, z mokrymi włosami. Szukała czegoś w szafie, ubrana jedynie w majtki i T-shirt sięgający jej do połowy pośladków, a kiedy wspinała się na palce, materiał odkrywał je cale. Wyglądała cholernie seksownie. Miałem ochotę podjeść do niej i zedrzeć z niej bluzkę oraz matki. Godzenie się było takie fajne. Mimo wszystko powstrzymałem się. Oparłem się o framugę drzwi, cały czas trzymając w dłoni jej telefon.
– Chris dzwonił.
– Tak? – Zerknęła znad ramienia. – Czego chciał?
– Dzwonił na twój telefon. – Na moje słowa, Tamara zastygła w bezruchu na ułamek sekundy, po czym znów zaczęła grzebać w swoich ubraniach. Ileż czasu człowiek może szukać spodni?
– Potem do niego oddzwonię.
– Odebrałem. Martwił się, że igram z twoimi uczuciami, więc oświeciłem go, że jesteśmy znów razem i że żadna krzywda ci się nie dzieje.
– To super – powiedziała lekko, zbyt lekko.
Stałem kilka minut w ciszy i przyglądałem się jak Tamara ogląda jakąś parę spodni z każdej strony. Jednak cisza była tylko pozorna, bo w mojej głowie myśli łomotały zdecydowanie zbyt głośno, próbując wydostać się na powierzchnię. Mój oddech lekko zwolnił, a ręce zaczęły się pocić.
– Tamara, co jest miedzy tobą a Chrisem?
– A co ma być, jesteśmy przyjaciółmi – warknęła i ani przez chwilę nie spojrzała w moją stronę.
– Dobrze wiesz, że nie o to chodzi! – Podniosłem nieco głos. – Łączyło was coś więcej?
Tamara znów zamarła trzymając w rękach parę jeansów. Stała do mnie tyłem, ale mógłbym przysiąść, że zamyka powieki i przestaje oddychać.
– Kurwa.
– Richard. – Odwróciła się wreszcie, ale ja już nie czekałem na jej dalszą reakcję.
Zerwałem się z miejsca. Wpadłem do salonu, złapałem swoją kurtkę, wsunąłem buty i wybiegłem z domu. Tamara dopiero po chwili wybiegła za mną, wołała mnie, ale nie obejrzałem się ani razu. Wsiadłem na motocykl, zapiąłem kask i odpaliłem maszynę. Przekręciłem kilka razy manetkę dodając gazu.
Zabiję gnoja – to była moja ostatnia myśl, kiedy odjeżdżałem spod domu Tamary.
***
Dojechanie pod dom Chrisa zajęło mi raptem kilka minut, ale i tak nie pamiętam nic z drogi. Ciśnienie wywoływało dudnienie w mojej głowie i zagłuszało nawet ryk motoru. Zatrzymałem się przy ulicy. Zaparkowałem maszynę i ściągnąłem kask.
Na miejscu zaskoczył mnie widok Chrisa pakującego walizkę do swojego Cryslera. Ruszyłem w jego kierunku. Rzuciłem kask na maskę samochodu. Chris odwrócił się w moją stroną z zaskoczonym wyrazem twarzy. Nie pozwoliłem mu nawet dojść do słowa. Zamachnąłem się i przypierdoliłem mu z pięści prosto w tę jego śliczną twarzyczkę. Chris zachwiał się i poleciał do tyłu na brukowany podjazd. Zamachałem gwałtownie ręką. Dłoń bolała. Twardy był skurczybyk. Chris podniósł się szybko. Przetarł wierzchem dłoni nos, z którego zaczęła lecieć krew. Miałem nadzieję, że mu go złamałem i teraz nie będzie już taki idealny.
Chris był wyjątkowo spokojny i nawet nie bronił się, kiedy złapałem go za materiał koszulki i przyciągnąłem do siebie. Miałem ochotę obić go jeszcze bardziej, ale jakimś cudem się powstrzymałem.
– Spałeś z moją narzeczoną? – wycedziłem w końcu z siebie.
Chłopak nie przejął się specjalnie moimi słowami. Nie zdziwił się, ani nie zaprzeczał. Widocznie dobrze wiedział, za co dostał po mordzie.
– Nie była twoją narzeczoną. Nie byliście nawet parą. Zostawiłeś ją dla kariery w Nowym Jorku, pamiętasz?
– Kurwa, Chris, czy ty słyszysz, jakie głupoty pierdolisz? – Odepchnąłem go od siebie. Znów się zachwiał, ale tym razem nie wywrócił się.
Chris stał przede mną, patrząc mi twardo w oczy, ani na chwilę nie spuszczając wzroku. Zacząłem krążyć w kółko przeczesując nerwowo włosy.
– Byłeś dla mnie jak brat, a Tamara była miłością mojego życia, dobrze o tym wiedziałeś! Wiedziałeś jak wyglądała sytuacja! Nie zostawiłem jej, to ona zerwała zaręczyny i dobrze wiesz, jaki był tego powód!
– Przykro mi Rick. Naprawdę – powiedział, ale ja wcale nie słyszałem w jego głosie skruchy – gdybym mógł cofnąć czas...
– To co – przerwałem mu – postąpiłbyś inaczej? – Chris nie odpowiedział, dając mi jasno do zrozumienia, że odpowiedź jest negatywna. – Ja pierdole, Chris, mogłeś mieć każdą! Każdą! Jej jednej nie mogłeś mieć! Ale wreszcie ci się udało i Tamarę też zaliczyłeś? O to chodzi? Musisz zaliczyć każdą panienkę, jaką napotkasz na drodze? – Moje pięści znów zacisnęły się. Po raz kolejny miałem ochotę przestawić mu to i owo na twarzy.
– Nie! – Tym razem Chris również podniósł głos. – To nie tak! Zawsze lubiłem Tamarę, a może nawet i czułem do niej coś więcej! Odpuściłem lata temu, bo byliście w sobie zakochani! Rick – powiedział trochę spokojniej, bo widział, że gniew zaczyna wrzeć we mnie coraz bardziej – Tamara byłą załamana po tym, jak dowiedziała się, że związałeś się z Sandrą. Do tego, kiedy ją spotkałem, akurat musiała uśpić Milkę. Była przygnębiona, a ciebie nie było przy niej. Potrzebowała przyjaciela. Jednak sprawy wymknęły się nam spod kontroli.
– Serio?! Wykorzystałeś jej chwilę słabości? Właśnie takiego pocieszenia potrzebowała? – Znów przejechałem dłonią po włosach, miałem ochotę wyrwać je sobie z głowy.
– Wolałbyś, żeby to był ktoś inny?
– Słucham? – Zatrzymałem się z wrażenia.
– Wolałbyś, żeby to był ktoś obcy, żeby poszła do łóżka z pierwszym lepszym, albo z tym całym Nickiem? Żeby ją pocieszał jakiś obcy facet? – Chris zamknął oczy, ucisnął palcami nos, ponieważ krew nie przestawała lecieć. Westchnął. – Byłem przy niej, kiedy mnie potrzebowała, a ty zabawiałeś się z Sandrą w Nowym Jorku. Nie zrobiłem jej krzywdy, do niczego nie zmusiłem. Zawsze mi na niej zależało i traktowałem ją z szacunkiem. Dla niej byłem tylko pocieszeniem. Zawsze kochała tylko ciebie i dobrze o tym wiedziałem. Jeśli któreś z nas się zaangażowało, to byłem ja – dodał ze smutkiem w głosie. – Proszę stary, nie skreślaj jej. Ona ciebie kocha. Cieszę się, że się pogodziliście, naprawdę. Gdyby było inaczej, nie kazałbym ci się dobrze zastanowić, czy rzeczywiście chcesz żenić się z Sandrą. Proszę, Rick. – Chris zrobił krok w moim kierunku i wyciągnął do mnie rękę.
Cofnąłem się i uniosłem ręce w geście, który zmusił go do zatrzymania się. Moja złość powoli przeradzała się w rodzaj rezygnacji i rozczarowania.
– Wiesz, co? Faktycznie lepiej stąd wyjedź – skinieniem głowy wskazałem na samochód – i trzymaj się z daleka od Tamary. Ode mnie też. – Poczułem, że łzy napływają mi do oczu. Powoli zacząłem się wycofywać. Nie chciałem, żeby zobaczył choćby jednej łzy spływającej po moim policzku.
– Stary, jak to sobie wyobrażasz? Jesteśmy braćmi. Nie potrafię zrezygnować z naszej przyjaźni. Przysięgam ci, ze już nigdy nie zbliżę się do Tamary, ale nie każ mi trzymać się od was z daleka. Potrzebuję was. Jesteśmy przyjaciółmi. Cała nasza trójka.
Pokręciłem powoli głową. Zrobiłem jeszcze kilka kroków do tyłu. W końcu obróciłem się na piecie i wsiadłem na motocykl. Ucisnąłem palcami kąciki oczu, żeby odgonić łzy. Odpaliłem motor.
– Rick! – krzyknął jeszcze za mną, ale nie miałem ochoty patrzeć już na jego zdradziecką gębę.
Podkręciłem gaz i dojechałem. Ruszyłem przed siebie. Wiatr rozwiewał mi włosy, ale chociaż osuszył łzy. W głowie kołatały mi słowa Chrisa. Wiem, że unieszczęśliwiłem Tamarę, że miałem o nią walczyć, a nie wiązać się z Sandrą. Byłem upartym dupkiem. Mogę zrozumieć nawet, że Tamara szukała pocieszenia w ramionach innego i że tym kimś był Chris. Był przystojny, sympatyczny i wesoły. Zawsze działał na kobiety. Rzadko która potrafiła mu odmówić, a raczej to one same lgnęły do niego. Ale nie moja Tamara. Ona przecież wybrała mnie! W tym jednym byłem chociaż lepszy od niego!
Z drugiej strony, może Chris miał rację? Z wszystkich facetów, na których mogła trafić Tamara, Chris był najmniejszym złem. Chociaż był kobieciarzem, to jednak traktował kobiety z szacunkiem, a Tamary już na pewno nie skrzywdziłby.
Mimo wszystko to bolało. Tak strasznie bolało. Tamara i Chris razem. Nie wiedziałem, jak mogę spojrzeć jeszcze kiedykolwiek na nich, nie wyobrażając sobie tego, co mogli robić razem. Widząc Chrisa w pobliżu Tamary, będę szalał z zazdrości. Nie umiałem znaleźć najlepszego wyjścia z tej sytuacji.
Jechałem jeszcze przez chwilę, aż dotarłem do granicy stanu. Zatrzymałem się na poboczu drogi, nie wyłączając cały czas silnika. Wyprostowałem plecy i przetarłem dłońmi twarz.
Pierdole to wszystko – pomyślałem – kocham Tamarę, wybaczyła mi, przyjęła mnie z powrotem. Nie miałem zamiaru odpuścić tak łatwo. Przeszliśmy tyle, że byłem w stanie zapomnieć o wszystkim, nawet o tym, co łączyło ją z Chrisem. Była moja i tylko moja. Nosiła mój pierścionek, weźmiemy jak najszybciej ślub. Już nigdy jej nie zostawię, tego byłem pewien, ani nie dam się do niej zbliżyć żadnemu facetowi.
Zawróciłem maszynę i ruszyłem w drogę powrotną. Pochyliłem się do przodu i dokręciłem gaz. Chciałem znaleźć się już przy Tamarze. Zapewnić ją, że pragnę tylko jej. Wziąć ją w objęcia i już nigdy nie wypuścić.
***
Bullet For My Valentine "Forever And Always"
Stało się. Chyba nie bolało, aż tak? Ciekawe kogo bardziej? Pewnie mnie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro