Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Odszedł


Nightmare siedział w pustce.

Oprócz niego nie było nikogo. Był...

Sam.

Nightmare nie wiedział jak to się wszystko stało.

W sumie, wiedział...

....po prostu nie dopuszczał do siebie tej myśli.

...

Pierwszy odszedł Killer.

Zdradził mnie.

Od początku oszukiwał. Odszedł z Colorem.

Po nim wszystko się posypało.

...

Horror odkrył sposób ochrony swojego brata i przy okazji Horrortale.

Nie obawiał się więc Nightmare'a.

Nie musiał już z nim pracować.

Zdradził.

...

Dust zniknął. Uciekł, ukrywając się w którymś z AU.

Zdradził.

...

Nawet Error przestał niszczyć.

Zdradził.

...

Jego zamek przepadł...

... a ostatnia osoba której ufał...

... Zdradziła

Samotna łza spłynęła po czaszcze.

Cross odszedł.

Zakochał się w Dreamie...

Zdradzony przez własnego brata.

...

Czy nie lepiej jest odejść?

Usłyszał głos.

Znał go.

Wspomnienia wróciły.

***

Młody Nightmare siedział na gałęzi drzewa.

Płakał.

Znowu został pobity do nieprzytomności.

-Czemu ja, czemu ja... - powtarzał w kółko drżącym głosem.

Czemu musiał być "tym złym".

Czemu dostał opiekę nad "tymi złymi" owocami.

Możesz odejść.

Nightmare przestał płakać.

- Kto to powiedział?

Możesz odejść i nigdy nie wrócić.

- Odejść?

Odejść - zapomnieć o bólu.

Odejść - nie być już nigdy gnębionym.

Odejść - przecież tego wszyscy chcą.

Nightmare miał już to zrobić, ale odwrócił się.

Ostatnie pożegnanie.

Nie mógł.

Nie mógł zostawić Dreama.

Nie mógł zostawić drzewa.

Nie mógł opuścić wszystkich, którzy w niego wierzą.

Został.

***

I to był jego największy błąd.

Nightmare przez lata wypominał to sobie.

Nic by się z tego nie wydarzyło.

Drzewo nadal miałoby swojego opiekuna.

Dreamtale nadal by istniało.

A Nightmare nie stałby się tym... potworem.

Odejdź.

Zrobił krok w przód.

I następny.

Kolejny.

Obejrzał się.

Chciał się pożegnać.

Ale nie było nikogo z kim mógł.

Ruszył dalej.

Zobaczył coś. Zbyt daleko by ujrzeć co dokładnie.

Zaczął biec.

Już tak blisko.

- Nie!

Zatrzymał się.

- Nie odchodź!

- Musi istnieć równowaga. Bez zła nie ma dobra...

- To co nam się złego przytrafiło, czyni nas silniejszymi...

- Uczy, abyśmy nie popełnili drugi raz tego błedu...

- Nie opuszczaj nas. Dajesz nam koszmary, abyśmy mogli się z nich uczyć...

- I mogli je przezwyciężać!

- Więc,

- nie...

- poddawaj...

-się!

Głosy umilkły. Łzy utworzyły potoki na twarzy szkieleta.

Cofnął się.

Miał po co się wracać.

Miał cel.

Kimkolwiek są te głosy.

Nie zawiedzie!

Każdy krok z powrotem kosztował wiele wysiłku.

Jakaś niewidzialna siła przytrzymywała go.

Krok za krokiem.

Wracał.

Powoli.

Ale wracał.

Padł.

Wstał.

Zrobił krok.

Znalazł się w pustce.

Ale coś zniknęło.

Ciecz pokrywająca jego ciało...

Odeszła.

Zemsta, w której trwał...

Odeszła.

Wszystko...

Odeszło.

Nightmare odetchnął i zaśmiał się przez łzy. Szczerze, z czystej radości.

Ból odszedł.

27 Lipiec 2017r - data napisania tego one-shota. Opublikowanie po 27 czerwca 2018 roku.

Pozdrawiam osoby, które zawsze mnie wspierały; BakuBakuNyaNyaa i Suz564.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro