XII
Budzę się pod wpływem wibrowania. Po omacku błądzę ręką po pościeli szukając budzika. Po pięciu minutach zdenerwowana w końcu wstałam i doszłam do wniosku, że to mój telefon wibruję. Przecieram oczy i odgarniam pasma włosów, które plątały mi się do oczu.
Podnoszę telefon i odbieram, dzwoni Valerie.
-Angel, nie wspominałaś że nie będziesz w szkole.
Unoszę brew.
-O czym ty mówisz? Dopiero wstałam... mam jeszcze godzinę.
-Dziewczyno czy ty się słyszysz? Jest już ósma dwadzieścia.
Spojrzałam jak poparzona na zegar tym samym potwierdzając, że Val mnie nie robi w bambuko.
-O CHRYSTE PANIE PRZYSNĘŁAM!
-----
Wbiegam do szkoły akurat gdy dzwoni dzwonek na drugą lekcje. Zdyszana przebieram buty i biegnę do mojej sali. Otwieram z hukiem drzwi.
-Przepraszam za spóźnienie! Miałam... mały wypadek. - Uniosłam głowę i spojrzałam się na głowę pani MacLean. Zaraz... my mamy przecież teraz historię z panem Smithem.
To musi oznaczać tylko jedno.
Pomyliłam salę.
Cudownie.
Już miałam przeprosić i wyjść, ale nauczycielka mnie zatrzymała.
-Angel, co się stało. Dziecko cała czerwona jesteś... Zaraz, czy ty czasami nie masz teraz lekcji z panem Thomasem? Co tu robisz?
-Uh, więc no... ja...- Wybąkałam próbując wymyślić jakąś sprytną wymówkę ale nie mogłam pozbierać myśli. Nagle jednak z końca sali usłyszałam znajomy głos.
-Proszę pani, ja może zaniosę Angel do pielęgniarki, gorączki dostała chyba, zresztą widzi pani jaka ona zmęczona. Znamy się.- Powiedział Gabe wstając i podchodząc do mnie.
-Oh, no dobrze, nie zapomnijcie tylko zgłosić to nauczycielowi.
-Tak, tak.- Powiedział po czym wyszliśmy i zamknął drzwi.
Odetchnęłam z ulgą.
-Dzięki wielkie, spaliłam się prawie ze wstydu.
-Nie dziękuj, to nic takiego.
Wzdycham.
-Gorszy dzień, co?
-Można tak powiedzieć...
-----
Do klasy trafiłam parę minut później. Postanowiłam udawać głupią więc spokojnie zamknęłam drzwi i przywitałam się z nauczycielem.
-Dzień dobry, Angel. Dlaczego się spóźniłaś? O ile spóźnieniem można nazwać godzinę.- Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.
-Ja, cóż...
-I dlaczego jesteś cała czerwona? Biegłaś?- Spytał a ja uświadomiłam sobie, że mój plan był głupi i jeszcze bardziej się zaczerwieniłaś.
-Proszę pana -odezwał się głos z końca, głos należący do Valerie- chodzi o to, że Angel przyszła dużo wcześniej ale bardzo źle się poczuła więc zaprowadziłam ją do pielęgniarki. Teraz pewnie wróciła.
Jeszcze nigdy nie wiedziałam, że jestem w stanie się popatrzyć z taką wdzięcznością na drugą osobę. Widziałam, że próbuje się nie uśmiechać, gdy patrzy na mnie kątem oka.
-Oh, no dobrze. Więc siadaj. A tobie-zwrócił się do dziewczyny.- dziękuję za powiedzenie. Jesteś dobrą koleżanką.
Usiadłam obok niej, bo Suzie z, którą siedziałam z powodu kłótni usiadła z Laylą, która siedziała wcześniej z nią.
Val nachyliła się do mnie delikatnie.
-Nie wiem czy skumałaś, ale nasz gburowaty nauczyciel właśnie nazwał mnie dobrą koleżanką. Chyba należą się jakieś podziękowania, co?
Parsknęłam.
-Racja... ale większe podziękowanie powinna otrzymać pielęgniarka bo i ty i Gabe wymyśliliście jakąś bujdę z nią.
-Czekaj, widziałaś się z Gabe'em? Ale jak? Przecież on ma lekcje w innej sali.
Mimo woli przewróciłam oczami.
-Długa historia, potem ci powiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro