Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

Budzę się rano dokładnie dwie minut przed budzikiem, ale to i tak już coś. Biorę szybki prysznic i schodzę na dół. 

-Cześć.- Rzucam otwierając lodówkę, kątem oka patrząc na to jak mama robi herbatę. 

-Cześć skarbie, ja wychodzę już do pracy, poradzisz sobie?- Kiwam głową, a ona podchodzi do mnie i całuję mnie w czubek głowy, jak to robiła gdy byłam mała.- To pa, Angel, pozdrów tatę!

-Do zobaczenia!- Odpowiadam upijając łyk herbaty, odkładam kubek z napisem ,,I AM THE QUEEN, MY DEAR'' i przeczesując dłońmi brązowe pasma włosów opadających mi luźno na ramiona szukam w lodówce czegoś co mogłabym zjeść i nie dostać później zatrucia pokarmowego. Decyduję się na zwykłe tosty i wkładam je do tostera po czym idę do góry ogarnąć ubranie i fryzurę.

Ubieram mundurek Blackbell Academy i pasujący do tego biały sweter, a włosy zostawiam luźno spięte białą kokardą, i schodzę na dół. Tata siedzi na dole ubrany w koszulę i garnitur i uśmiecha się promiennie.

-Cześć, Angel, co u Leo?- Patrzę na niego zbita z tropu. Skąd on wie, że byłam wczoraj u chłopaka?- Widziałem jak wchodziłaś na jego posesję - wyjaśnił - spokojnie, nie powiem mamie.

Wzdycham, zapomniałam że tata potrafi godzinami wgapiać się w okno, gdy potrzebuje upragnionej ,,nostalgii'', cokolwiek by to miało znaczyć w jego przypadku.

-U Leo dobrze, Amandine też się czuje lepiej. - Skinął głową w milczeniu patrząc się przed siebie, przełykam ślinę i dodaję - Wrócę później, mam zajęcia aktorskie, a Pani Weston ma nowy scenariusz dla nas. Do zobaczenia.

Zarzucam torbę na ramię i ubieram buty zastanawiając się czy nie lepiej by wziąć też płaszcz na wszelki wypadek, bo mimo, że jest dopiero w połowie września, angielska pogoda nie bardzo sprzyja spacerom do szkoły. Decyduję go wziąć, żeby później nie marznąć, i otwieram drzwi. Sprawdzam jeszcze godzinę i wiadomość od Valerie, która została mi dzisiaj przysłana.

07:21 Valerie: Brand się jakoś dziwnie dzisiaj zachowuje, czyżby była zazdrosna że jej koleżanka spotkała się w kawiarni z najpopularniejszą dziewczyną w szkole 💅🏻?

Mimowolnie przewracam oczami. Może i Val stała się dla mnie milsza niż kiedyś, ale nadal była narcystyczną królewną, którą chyba zaczynałam lubić. Jednak zastanawia mnie Suzie, dziewczyna zawsze była otwartą i spokojną osobą, jeszcze chyba w życiu nie widziałam by gdziekolwiek lub kiedykolwiek czuła się nieswojo lub dziwnie się zachowywała. Ale znając życie to Valerie przesadza.

_____

Gdy weszłam do budynku otuliło mnie przyjemne ciepło. Skierowałam się do szatni i zostawiłam buty oraz zdjęłam płaszcz. Kątem oka zauważam Val kilka szafek dalej i stwierdzam, że skoro jesteśmy w stosunkach neutralnych pasowałoby się przywitać. Podchodzę do dziewczyny.

-Cześć, Val! Co u ciebie?- Pytam nawet nie z grzeczności ale jej postawa wpływa na mnie kompletnie osłupiająco.

-Dla ciebie Valerie, Sinclair.- Odpowiada z chłodem i odchodzi.

Stoję w miejscu jeszcze przez kilka sekund, zdziwiona postawą dziewczyny. Wow, no takiej dwubiegunowości po niej się nie spodziewałam. Mrugam dwa razy i biegnę za nią.

-Valerie, czekaj! - Gdyby nie to, że jestem kompletnie zdezorientowana pewnie przestałabym biegać jak jakaś idiotka, i zacząć się przejmować gapiami. Ale ja gonię za szkolną, narcystyczną królewną, bo jestem idiotką.- Valerie, do cholery zaczekaj!

Łapię ją za rękę i trzymam tak by nie mogła się uwolnić.

-Puszczaj!

-Co się stało z naszą relacją? O co w tym chodzi?

-To samo mogłabym się spytać ciebie!

-Co?

Prycha.

-No dalej, Sinclair. Wiesz o czym mówię.- Odpowiada. Po chwili mojego milczenia dodaje: - A to, że podobno jestem wredną i narcystyczną szmatą!

I nagle jakby czas się zatrzymuje.

Valerie przewraca oczami i odchodzi.

A ja już jej nie gonię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro