VI
Po herbacie razem z Amandine i Leo grałam w kalambury, a potem poszłam do domu. I tak zostałam dłużej niż planowałam, dlatego teraz w swoim pokoju odpalam ,,Ocean Eyes" w słuchawkach i ubieram buty do biegania, czas na trening.
Rzuciłam krótkie pożegnanie rodzicom, otworzyłam drzwi i wybiegłam na ulicę. Poruszałam się bez konkretnego celu, prowadzona muzyką Billie Eilish. Gdy byłam już przy Stella's spojrzałam na stoper i zadowolona stwierdziłam że pobiłam rekord. Wyjęłam z torebki portfel I weszłam do lokalu, zamówiłam mrożona kawę oraz usiadłam przy stoliku.
-Sinclair, niezły wybór.- Podniosłam głowę i ujrzałam Valerie.
-O cześć, Val.
Unosi brew.
-Od kiedy przeszłyśmy na ,,ty", Sinclair?- Odpowiada na co wzruszam ramionami i upiłam łyk kawy.
-Od wtedy gdy moja mama zaczęła pomagać Caro.
Uśmiecha się. Caro to jej kotka, która niedawno była dość chora, a że moja mama to weterynarz i Valerie mieszka dość blisko mnie to zgodziła się jej pomóc.
-Celna uwaga Angelluszku.- Krztuszę się kawą i parskam śmiechem.
-Angelluszku? Nie gadaj że jesteś fanką Kopciuszka!- Wypija łyk ze swojego kubka i wzrusza ramionami uśmiechając się.
-Wlaśnie tak Sherlocku. Co zamówiłaś?
-Zgadnij. -Valerie przybrała pozę myślącej detektywa która rozwiązuje sprawę seryjnego morderstwa. Tak to właśnie wyglądało.
-Cóż, sądząc po twoim stylu bycia zamówiłaś kawę czarną jak Twoja dusza, ale z tego co zauważyłam Ci smakuje więc przypuszczam że to taka zwykła mrożona kawa.
-Mam to uznać za komplement?
-Zinterpretuj to jak chcesz.- Mówi ze śmiechem siorbiąc swoją kawę.- Jakby cię to ciekawiło to ja kupiłam...- Urwała, a miną jej zrzedła, Posłałam jej spojrzenie pod tytułem ,,O co chodzi?", a ona Odpowiedziała na to wskazując palcem punkt za mną.
Suzie Brand.
-O Suzie, cześć!- Mówię, I czekam na jej reakcje.
-Cześć, Angel.- Odpowiada z uśmiechem i podchodzi do naszego stolika.
-Cześć, Brand.- Odwraca głowę w kierunku Valerie i krzywi się.
-No cześć, Hugo.
O Boże, te dziewczyny tak się nie nawidzą że aż w okół nich czuję na kilometr nie przyjemną aurę.
-Hej Angel, wyjdziemy gdzieś dzisiaj na zakupy?- Pyta się Suzie i uśmiecha się już nie tak życzliwe jak przed chwilą.
-Wiesz... jest trochę późno i muszę się pouczyć i...- Rozkładam ręce niby to bezradnie, niby nie.- Sama wiesz jak jest.
-Nie narzucaj się jej, Brand. Przecież sama wiesz jak jest. -Powtarza moje słowa Valerie i po jej twarzy widzę, że naprawdę usilnie próbuje się nie roześmiać.
Upijam łyk kawy patrząc niepewnie na Suzie, która chyba czeka aż zaprzeczę.
-Nic nie szkodzi Angel, ja idę coś zamówić, spotkamy się kiedy indziej.- Odpowiada kompletnie ignorując komentarz Valerie I podchodzi do lady.
-Ja się będę zbierać, Val. Miałam tylko iść pobiegać. Do zobaczenia, I pozdrów Suzie.
-Przekaże pozdrowienia, Angelluszku, do zobaczenia.
Uśmiecham się i wychodzę z lokalu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro