Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Gdzie mój przygłupawy brat i Jack?"

Dziewczyna siedziała rano przy stole, nic nie zapowiadało że tego dnia wydarzy się coś ciekawego, nieoczekiwanego, że zdarzy się cokolwiek. Siedząc na jedynym starym, rozklekotanym krześle, które wolała od tych wszystkich nowych, miękkich krzeseł w rezydencji, czyściła swoje noże do rzucania, które przydawały się również do precyzyjnego rozcinania skóry, jak i swoją nieśmiertelną maczetę, która swoje w życiu przeszła. Jednak jej spokój nie trwał zbyt długo, ponieważ po chwili, ledwo skończyła czyścił pierwszy z noży, pojawił się właściciel tego miejsca. Mackowaty jak zwykle pokazywał swój wyrzeźbiony brzuch.

- Nie wytrzymałbyś bez ściągania którejkolwiek z części swojej garderoby? - rzuciła w jego stronę, nawet na niego nie patrząc - Onanizować się tylko nie zacznij, mój dziewiczy i niewinny umysł tego nie przetrawi, bo się porzygam szybciej niż rozepniesz pasek od spodni.

Stwór z różą w ustach stał chwile w ciszy, aż owy kwiat wypadł mu z miejsca w którym wcześniej przebywał. Mężczyzna nie mógł przetworzyć tego co powiedziała brązowowłosa. 

- Ty uważaj, bo cię z butów jeszcze wyrzuci, albo mózg ci wybuchnie, jeżeli go jeszcze tam masz i seks razem z BDSM i morderstwami ci go nie wyprał. - zaśmiała się, podając mu herbatę w jego czarnej filiżance z narysowaną czerwoną różą i paroma całymi, jak i złamanymi sercami wydobywającymi się z kwiatu. 

Offederman przejął ją kiwając głową w podzięce i zrobił łyk herbaty, rozpoznając w niej smak różany. 

- Więc - zaczęła dziewczyna, dalej nie racząc go spojrzeniem - Co takiego się stało, że uraczyłeś mnie swoją osobą? - dwudziestolatka wróciła do czyszczenia swojej broni. 

- Jedziesz ze mną w odwiedziny do Slendermana, bo mamy zjazd rodzinny - stwierdził poprawiając swój kapelusz. 

- A po co ja wam na zjeździe rodzinnym? - mruknęła w jego stronę, dalej tam nie patrząc - Sam powiedziałeś że to zjazd rodzinny, dla RODZINY a ja nią nie jestem.

Mackowaty postawił filiżankę na stole i dalej przyglądał się dziewczynie.

- Slenderman ma do ciebie jakąś prośbę, czy coś tam - mruknął zaczynając przeszukiwania szafek z jedzeniem - Trzeba się ruszyć na zakupy, mój boże jak ja tego nienawidzę - powiedział niechętnie. 

- Co on ode mnie chce? - dopiero teraz podniosła wzrok na swojego rozmówcę. 

- A skąd ja mam wiedzieć? Nie zagłębiałem się w to, nie chciało mi się - mruknął beznamiętnie wzruszając ramionami. 

- Łał, pierwsza rzecz w którą nie chcesz się zagłębiać, co to za święto lasu?

- No ja ci obiecuję, że gdyby nie to że on cię potrzebuję to już byś leżała przeruchana z flakami na wierzchu, je też bym przeruchał.

- Mmmmm - mruknęła - Nareszcie coś ciekawego w moim życiu, kusząca propozycja, nie powiem że nie. 

- No ja nie mam do ciebie siły kobieto, naprawdę - powiedział załamany, przykładając macki do skroni.

- Cała przyjemność po mojej, jak że zajebistej stronie - ukłoniła się teatralnie, siedząc na krześle. 

- Idź się pakuj póki nad sobą panuje.

Dwudziestolatka roześmiała się wrednie, po czym zabrała swoje rzeczy i poszła do swojego pokoju gdzie zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy. 

-----

- Jaki to kurdupel - stwierdziła patrząc na rezydencje Slendermana.

- Racja w porównaniu do mojej to kurdupel - potwierdził jej słowa Offederman, przyglądając się miejscu.

- Jak by porównać wielkość Levia do Erwina.

- Czy to z twoich animców, które nie są hentaiami, dlatego ich nie oglądam? - zapytał się, spoglądając w jej stronę.

Dziewczyna potwierdziła jego słowa jedynie skinięciem głowy, po czym zaczęła wchodzić po schodach. Stając na czwartym, z sześciu, stopni tn się pod nią załamał. Brązowowłosa spojrzała równocześnie z jej towarzyszem na miejsce zbrodni, a później na siebie na wzajem. Przerażony mackowaty pomógł jej wydostać nogę ze szczeliny. Dziewczyna kucnęła i nałożyła deski tak, aby następna osoba która na to stanie, myślała że to jej, bądź jego, wina. 

- Dobra. Wszystko co się dobrze wyklepie wygląda jak nowe. A TĄ MACKĘ TO ZABIERZ OD MOJEGO TYŁKA W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM BO CI JĄ ODGRYZĘ TYMI PIĘKNYMI ZĘBAMI. 

- No już, już uspokój się pani niedotykalska - prychnął obrażony i wszedł po schodach stając na zwarty stopień skóry się znowu załamał, ale tym razem pod nim.

- HA! - krzyknęła dziewczyna - PRZEGRYW! - Zaśmiała się głośno, po czym widząc jego minę jak najszybciej wbiegła do rezydencji - PAPO SLENDI - wrzasnęła głośno, a widząc go od razu podbiegła do niego i się za nim schowała. 

- Co się stało dziecko? - zapytał ją w jej głowie. 

- Offeder chce mnie zabić i zgwałcić zwłoki, bo przegryw złamał czwarty stopień w schodach!

- Jak JA złamałem!? - wrzasnął wchodząc tam - To TY go złamałaś, ja tylko później w niego wszedłem - warknął zirytowany 

- Widzisz Papo? Nie dość że by we wszystko wchodził to jeszcze chce zwalić winę na mą niewinną osobę! - krzyknęła z, bardzo dobrze, udawanym załamaniem i przerażeniem.

- Uspokójcie się oboje, a zwłaszcza ty Offeder, nie zwalaj wszystkiego na swoją podopieczną teraz idziemy na obiad, a ty - wskazał macką na brata - masz później naprawić ten złamany stopień, i nie burcz mi tam pod nosem! - powiedział twardym i stanowczym głosem, po czym pokierował się do jadalni.

Dwudziestolatka jedynie wystawiła wrednie język w stronę swojego "opiekuna", po czym dumna z siebie poszła do jadalnii, gdzie przy stole siedzieli wszyscy prócz dwóch osób. 

- Chwila - powiedziała głośno, rozglądając się po wszystkich przez co zwróciła na siebie uwagę - Gdzie mój przygłupawy brat i Jack?

- O tym właśnie chciałem z tobą porozmawiać drogie dziecko - stwierdził spokojnie Slenderman. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro