EYELESS JACK
Ayano natomiast stała przy celi Eyelessa, patrząc na to jak, szczęśliwy, chłopak zajada się nerkami, które dostał. Jeff natomiast spokojnie siedział jedząc tosty, zrobione przez siostrę, a Ben ogarnął kamery po czym wrócił się do rezydencji.
Dziewczyna rozglądała się, co jakiś czas, po pomieszczeniu szukając każdej, nawet najmniejszej, szansy na wymyślenie planu, dzięki któremu, uwolni tą dwójkę. Jednak celę, jak i sam budynek, zostały lepiej zabezpieczone, po jej dwukrotnej ucieczce.
- Te, Morningstar - usłyszywszy głos, odwróciła się w stronę, z której dochodził, przez co ujrzała białowłosego, najpewniej farbowanego, chłopaka o czarnych oczach i znudzonym wyrazie twarzy, który prawie dorównywał jej.
- Czego? - odpowiedziała, niezbyt miłym tonem, patrząc na niego beznamiętnie, lustrując jego chudą posturę od góry, do dołu.
- Ponoć będziesz mogła wyprowadzić przedszkolaki na spacerniak, ale najpierw musisz go obejrzeć.
~ Bingo
- Teraz - dodał twardo, idąc w stronę wyjścia, nawet nie czekając na dziewczynę.
- Już idę kochanienki! - odparła melodyjnie, wręcz podskakując, w jego stronę ze szczęścia.
Dwóch morderców znajdujących się w celach, byli rozbawieni nagłą zmianą dziewczyny, po tym jak usłyszała o spacerniaku.
---
Spacerniak był taki jakim go pamiętała, no może prócz tej fioletowej ławeczki na środku, która bardzo się jej spodobała. Miejsce to było ponure, dość duże, aby spokojnie więźniowie mogli pobiegać dobrze wiedziała, że gdyby Jeff nie miał tak grubej dupy, to z rozbiegu mogliby wspiąć się po murze, ale książę stwierdził, że jego dupa musi wyglądać w telewizji. Powierzchnia była wyłożona czymś na wzór boiska do koszykówki.
- Nie boisz się? - zagaił, jednak widząc jej niezrozumiały wzrok stwierdził, że wytłumacz - No, samo to że złożyłaś pismo, aby wychodzić z tymi psychopatycznymi zabójcami na spacerniak, dla mnie to szalone! Mogliby cię zabić czymkolwiek!
- Tak, zajebią mi w łeb kamieniem, których tu nie ma - sarknęła, specjalnie idąc z nim bliżej muru, aby przyjrzeć mu się z bliska.
Chłopak spojrzał na nią, z uniesionymi brwiami, przyglądając się temu, jak uważnie, ogląda mur. Białowłosy jednocześnie rozumiał co robi i nie rozumiał. Wiedział czemu ogląda wszystko tak dokładnie, oczywiście aby żaden z morderców nie znalazł wyjścia, przez które ucieknie. Ale dlaczego, nie bała się, z nim wyjść? Nie bała się, że uciekną? Że coś jej zrobią? Że ją zabiją? Przecież są nieobliczalni, chorzy psychicznie!
Ale gdyby tylko wiedział, to sam by aktualnie uciekał w popłochu.
---
- Czyli, jutro, bierzesz ich na spacerniak? - zapytał, zdumiony, Helen, dosiadając się na miejsce obok niej, na obiedzie, gdzie musieli się zebrać wszyscy z rezydencji.
- Ayano musi się sprężać - stwierdził Offeder – Musimy wrócić do nas
- A ten pies, to skąd? - zagaił Toby, patrząc na czarnego szczeniaka, rasy Rottweiler, który zaczepiał łapy Smile Doga, chcąc się z nim bawić, a smutny uśmiechnięty pies jednak machał delikatnie ogonem.
- Tego małżeństwo co zabiłam wczoraj - stwierdziła, łapiąc za kurczaka - Widziałam w jego oczach to, że chce iść ze mną - patrzyła na niego z uśmiechem - jeszcze zrobimy z niego mrdercę, będzie jak Smile!
- Bracie, jak chcesz wracać, to wracaj, przygarniemy Ayano z otwartymi ramionami, aby została, ile chce - odezwał się nagle Slenderman w ich głowach, zadziwiając tym wszystkich.
Jego zboczony brat natomiast... Wyglądał, jak obrażone dziecko.
- Ulubioną podopieczną chcą mi ukraść! - odezwał się oburzony, a filiżanka w jego dłoni pękła.
- Możesz się ogarnąć!? - krzyknęła wstając i rzucając w niego nożem, przez co trafiła w jego dłoń - Nie jestem twoim zwierzątkiem! Zabrałeś mnie od braci, przez co Jeffa zamknęli, a Liu jest, chuj wie, gdzie! Mógłbyś chociaż raz zachować się dorośle, a nie jak dziecko, któremu zabrali zabawkę!
Brązowowłosa odsunęła się, od stołu, z taka siłą, że krzesło dosłownie odleciało na drugą stronę jadalni. Zostawiła wszystkie rzeczy, idąc wściekła w stronę "swojego" pokoju, który należy do jej brata i Eyelessa. Trzasnęła, ciemnymi drzwiami, podchodząc wściekle do ściany, obok jednego z łóżek, po czym zaczęła w nią uderzać gołymi pięściami.
Nie czekała długo, aby usłyszeć pukanie do drzwi, nic nie odpowiedziała, nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Jednak druga osoba nie dala za wygraną. Po chwili usłyszała skrzypnięcie drzwi, a do pokoju wszedł Helen, w swojej masce, zamykając za sobą drzwi. Chłopak podszedł do niej, łapiąc jej dłonie, uniemożliwiając jednocześnie jej ruchy rękami. Brązowowłosa spojrzała na niego oburzona, ciskając gromami z oczu, jednak malarz się tym nie przejął, popychając ją tak aby usiadła na krześle obok. Chłopak nie zwracał uwagi na zabójczy wzrok złotookiej, która aktualnie nie miała humoru.
- Daj dłonie - powiedział pewnie, trzymając bandaż, który wyjął z szafki w biurku bezokiego, jednocześnie ściągając maskę, aby lepiej widzieć.
Gdy Woods nie chciała współpracować, sam złapał ją za jedną z dłoni, aby je, najostrożniej jak potrafił, opatrzeć. Zawsze, gdy malarz znajdował ją zranioną i potrzebującą pomocy, jeżeli nie było gdzieś Jacka, nawet zwykłego obandażowania, zachowywał się tak jakby dziewczyna była z porcelany. Jednak, gdy jej rany potrzebowały szycia, mordował Dr. SMilea wzrokiem, gdy tylko nie był delikatny.
Ayano mimo grania obrażonej, dokładnie przyglądała się twarzy chłopaka. Widząc co robi, czuła zbierające się w oczach łzy, przed oczami pojawiał jej się Jack, który często czuł się w jej towarzystwie, na tyle swobodnie i pewnie wiedział, że nie ocenia go po wyglądzie, iż nie wstydził się zdejmować przy niej maski.
- Czemu to robisz? - spojrzał na nią, nie rozumiał jej pytania – Czemu mi pomagasz?
- Bo cię lubię - odpowiedział od razu - Często też miewaliśmy razem misje.
- Ty i Eyeless, którzy kłócili się w trakcie misji i ja, którą wysyłano, aby was ogarnąć - zaśmiała się, jednocześnie wywracając oczami.
- Nie narzekaj - zaśmiał się, zaklejając bandaż, aby nie spadł.
- Nie narzekam, stwierdzam fakty - spojrzała na niego wymownie – Wiesz co mam ochotę teraz zrobić Helen?
Złotooka przybliżyła się do chłopaka, przez co jego policzki nabrały, delikatnie, różowej barwy. Niebieskooki nie do końca znał zamiary Ayano. Gdy jej twarz była wystarczająca blisko, chłopak przymknął oczy, czekając na to co się stanie.
- Mordować. - oznajmiła, kładąc dłoń na jego policzku – Z tobą.
Dwa, ostatnie, słowa trafiły w serce chłopaka, brązowowłosa chce coś zrobić, z nim. Nie z kimś innym! Wybrała jego!
Natomiast w głowie dziewczyny, sprawy miały się inaczej. Chciała aktualnie mordować z nim, jednak w jej głowie ciągle krążyły dwa, inne, słowa, w kółko, bez przerwy, od kiedy go zna. Od dnia spotkania wiedziała, że on jest najważniejszy, byłaby w stanie zrobić dla niego WSZYSTKO.
Tymi dwoma słowami był on, tylko i wyłącznie on.
EYELESS JACK.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro