Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" AJ"

— A tam? — Woods wskazala na małą, drewnianą, chatkę stojącą niedaleko lasu na odludziu.

— Może być — odpowiedział, idąc obok dziewczyny jak wierny pies.

Dwójka przyjaciół stanęłą przed drewnianą chatką, sprawdzając zamknięcie drzwi. Helen stał i rozglądał się czy nikt się nie zbliża, jednocześnie sprawdzając czy aby w każdym pomieszczeniu światła są zgaszone. Ayano natomiast trudziła się z zamkniętymi na klucz drzwiami. Trzymała w dłoni skalpel, bez założonego ostrza, cięką końcówką grzebiąc w zamku.

— Przydałby sie Salut — mruknęła, w końcu otwierając drzwi.

— Salut? — zdziwił sie Helen, stojac przy niej.

— Został w rezydencji Offedermana, to mój kot — zaśmiała się, wchodząc do domu.

Pokazała mu że ma być cicho i zamknąć drzwi.

----

— Co to jest? — na samym wejściu napotkali Maskyego, mężczyzna patrzył to na Ayano, to na Helena, a to na wielki wór który nieśli.

— Dziecko — stwierdziła idąc w stronę piwnicy.

— Jebana fetyszystka — mruknął Ben, nawet na nich nie patrząc.

— SŁYSZAŁAM TO! — krzyknęła, a w stronę elfa poleciał nóż do rzucania, który wbił się w jego ramię.

— Doktorku! — krzyknęła idąc na dół — Porzyczam zestaw małego lekarza!

Ayano wezzła do sali zabiegowej jak do siebie, zdziwiona brakiem chłopaka wzruszyła ramionami idąc do szafki z różnymi narzędziami i wybrane z nich wyciągając na jeżdżący, blaszany, stolik. Niebieskooki rozpakował dziewczynę, około szesnasto letnią i przywiązał ją do stołu zabiegowego po czym wziął lek na wybudzenie i go jej podał.

— Co chcesz z nią zrobić? — odezwał się krwawy malarz, siadając na rozklekotanym, drewnianym krześle tak że oparcie krzesła miał między nogami, kładąc głowę na samej górze i patrząc za nią, śledząc jej każdy, nawet najmniejszy, ruch.

— Torturować, a co innego? — zaśmiała się, szukając pilota do leżanki, która reguluję wysokość, oparcia i nogi — Jak się obudzi — mruknęła klikając na pilocie opcję że leżanka " stanęła" pionowa — ALE BAJER! — krzyknęła zachwycona.

— Co jak się obudzi? — dopytał, w jego błękitnych oczach tańczyły płomyki szczęścia, od samego patrzenia na Ayano.

— Juz nie pamiętam co chciałam — mruknęła, patrząc na budząca się nastolatkę — Przynajmniej będzie zabawnie!

— Psychopatka — zaśmiał się.

— G-gdzie ja jestem? — oboje odwrócili się słysząc cichy, dziewczęcy głos.

— Ojej, jaki przerażone dzieciątko — zaśmiała się brązowowłosa, bawiąc się skalpelem Jacka, który zabrała z więzienia. Wiedziała że to był jego ulubiony skalpel, zawsze miał przy sobie. Gdyby sie przyjrzeć, miał on wygrawerowane "AJ".

— C-co zamierzasz z-zrobić? — dziewczyna łkała, patrząc z przerażeniem na dwudziestolatkę.

— Nic takiego — uśmiechnęła się, kładąc obok siebie palnik — Napewno sie nie wykrwawisz, spokojna twoja rozczochrana — zaśmiała się — Helen, możesz włączyć wentylację? — spojrzała na czarnowłosego, który kwiając głową spełniając jej prośbę.

— N-nie chcę — pisnęła, kiedy Ayano zalapała za jej bluzkę rozdzierając ją.

— Pijesz, palisz albo ćpasz? — zapytała patrząc na jej płaski brzuch — Wszystko już wiem — mruknęła czując nutkę alkoholu i dymu papierosowego na ubraniu —Czyli nerki sie nie przydadzą — westchnęła niepocieszona — Ale serce potem sobie chętnie wezmę! — klasnęła w dłonie, a blondynka wciągnęła przerażona brzuch i zaczęła krzyczeć — Nikt ci nie pomoże, a jak będziesz sie drzeć ro pomogą, ale mi — zaśmiała sie psychicznie patrzac na nią z błyskiem w oku.

Uśmiechnięta morderczyni, przyciągnęła dziewczynę bliżej aby miała do niej lepsze dojście.

— Zaczniemy na spokojnie — uśmiechnęła się, wstając wzięła w dłoń, czarny, marker.

Otworzyła go za pomocą zębów, wyrzucając gdzieś skówkę.

— Jak się będziesz wiercić, to sobie nie pomożesz — stwierdziła obrysowując jej twarz — Jedynie przypnę cię tak, że nawet ust nie otworzysz — warknęła, łapiąc w jedną dłoń garść jej blond włosów.

Dziewczyna nie miala jak sie poruszyć, Woods ograniczyła jej ruchy, a nawet gdyby się ruszyła to przeszedłby ją ból wyrywanych włosów. Natomiast złotooka odsunęła się zadowolona przyglądając się obrysie jaki wykonała.

— Będzie boleć — uśmiechając się, łapiąc znowu skalpel — Ale postaram się żebyś się nie wykrwawiła zbyt szybko — zaczęła podgrzewać skalpel — Ciekawe co napisze mamusia — zastanowaiła się robiąc zdjęcie i wysyłając do jej matki, oczywiście z telefonu blondwłosej.

Mimo że a rezydencji był zasię jak i internet, namierzenie telefonu było tu niemożliwe, nie wiedzieli czemu ale się nie dało, jednak nikt nie narzekał.

— " Zobacz jaka będę piękna" — dopisała w następnej wiadomości, którą od razu wysłała.

Ayano zaczęła nucić sobie jakąś piosenkę, przybliżając podgrzany, prawie do czerowności, skalpel i zaczęła, najpierw powoli, ciąć po obwodzie, który dopiero narysowała wyciągając skórę z twarzy pojmanej. Jednak przypalenie kumulowało dodatkowy ból, przez co krzyk blondynki był przeokropny. Mimo tego ani Ayano, ani Helenowi, jak większości osob w willi to nie przeszkadzało. Właśnie, większości.

— Ciociu Ayano? — wspomniana odwróciła się, gdzue napotkała małą Sally, która przecierała zaspane oczy.

— Tak, skarbie? — zapytała, trzymając skalpel przy ogniu.

— Możesz coś zrobić żeby tak nie krzyczała, chce spać — mruknęła przytulajac misia.

— Chodź — stwierdziła, a zielonooka podeszła grzecznie.

— NIE SKRZYWDZISZ CHYBA TEGO DZIECKA — wrzasnęła skuta blondynka.

Jednak nie spodziewała się tego, że młoda dostanie inny, skalpel po czym podniesiona przez dwudziestolatkę, która jednocześnie pomoże trzyma jej usta otwarte, odetnie jej język, jak i sięgnie tak głęboko iż przetnie jej struny głosowe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro