" AJ"
— A tam? — Woods wskazala na małą, drewnianą, chatkę stojącą niedaleko lasu na odludziu.
— Może być — odpowiedział, idąc obok dziewczyny jak wierny pies.
Dwójka przyjaciół stanęłą przed drewnianą chatką, sprawdzając zamknięcie drzwi. Helen stał i rozglądał się czy nikt się nie zbliża, jednocześnie sprawdzając czy aby w każdym pomieszczeniu światła są zgaszone. Ayano natomiast trudziła się z zamkniętymi na klucz drzwiami. Trzymała w dłoni skalpel, bez założonego ostrza, cięką końcówką grzebiąc w zamku.
— Przydałby sie Salut — mruknęła, w końcu otwierając drzwi.
— Salut? — zdziwił sie Helen, stojac przy niej.
— Został w rezydencji Offedermana, to mój kot — zaśmiała się, wchodząc do domu.
Pokazała mu że ma być cicho i zamknąć drzwi.
----
— Co to jest? — na samym wejściu napotkali Maskyego, mężczyzna patrzył to na Ayano, to na Helena, a to na wielki wór który nieśli.
— Dziecko — stwierdziła idąc w stronę piwnicy.
— Jebana fetyszystka — mruknął Ben, nawet na nich nie patrząc.
— SŁYSZAŁAM TO! — krzyknęła, a w stronę elfa poleciał nóż do rzucania, który wbił się w jego ramię.
— Doktorku! — krzyknęła idąc na dół — Porzyczam zestaw małego lekarza!
Ayano wezzła do sali zabiegowej jak do siebie, zdziwiona brakiem chłopaka wzruszyła ramionami idąc do szafki z różnymi narzędziami i wybrane z nich wyciągając na jeżdżący, blaszany, stolik. Niebieskooki rozpakował dziewczynę, około szesnasto letnią i przywiązał ją do stołu zabiegowego po czym wziął lek na wybudzenie i go jej podał.
— Co chcesz z nią zrobić? — odezwał się krwawy malarz, siadając na rozklekotanym, drewnianym krześle tak że oparcie krzesła miał między nogami, kładąc głowę na samej górze i patrząc za nią, śledząc jej każdy, nawet najmniejszy, ruch.
— Torturować, a co innego? — zaśmiała się, szukając pilota do leżanki, która reguluję wysokość, oparcia i nogi — Jak się obudzi — mruknęła klikając na pilocie opcję że leżanka " stanęła" pionowa — ALE BAJER! — krzyknęła zachwycona.
— Co jak się obudzi? — dopytał, w jego błękitnych oczach tańczyły płomyki szczęścia, od samego patrzenia na Ayano.
— Juz nie pamiętam co chciałam — mruknęła, patrząc na budząca się nastolatkę — Przynajmniej będzie zabawnie!
— Psychopatka — zaśmiał się.
— G-gdzie ja jestem? — oboje odwrócili się słysząc cichy, dziewczęcy głos.
— Ojej, jaki przerażone dzieciątko — zaśmiała się brązowowłosa, bawiąc się skalpelem Jacka, który zabrała z więzienia. Wiedziała że to był jego ulubiony skalpel, zawsze miał przy sobie. Gdyby sie przyjrzeć, miał on wygrawerowane "AJ".
— C-co zamierzasz z-zrobić? — dziewczyna łkała, patrząc z przerażeniem na dwudziestolatkę.
— Nic takiego — uśmiechnęła się, kładąc obok siebie palnik — Napewno sie nie wykrwawisz, spokojna twoja rozczochrana — zaśmiała się — Helen, możesz włączyć wentylację? — spojrzała na czarnowłosego, który kwiając głową spełniając jej prośbę.
— N-nie chcę — pisnęła, kiedy Ayano zalapała za jej bluzkę rozdzierając ją.
— Pijesz, palisz albo ćpasz? — zapytała patrząc na jej płaski brzuch — Wszystko już wiem — mruknęła czując nutkę alkoholu i dymu papierosowego na ubraniu —Czyli nerki sie nie przydadzą — westchnęła niepocieszona — Ale serce potem sobie chętnie wezmę! — klasnęła w dłonie, a blondynka wciągnęła przerażona brzuch i zaczęła krzyczeć — Nikt ci nie pomoże, a jak będziesz sie drzeć ro pomogą, ale mi — zaśmiała sie psychicznie patrzac na nią z błyskiem w oku.
Uśmiechnięta morderczyni, przyciągnęła dziewczynę bliżej aby miała do niej lepsze dojście.
— Zaczniemy na spokojnie — uśmiechnęła się, wstając wzięła w dłoń, czarny, marker.
Otworzyła go za pomocą zębów, wyrzucając gdzieś skówkę.
— Jak się będziesz wiercić, to sobie nie pomożesz — stwierdziła obrysowując jej twarz — Jedynie przypnę cię tak, że nawet ust nie otworzysz — warknęła, łapiąc w jedną dłoń garść jej blond włosów.
Dziewczyna nie miala jak sie poruszyć, Woods ograniczyła jej ruchy, a nawet gdyby się ruszyła to przeszedłby ją ból wyrywanych włosów. Natomiast złotooka odsunęła się zadowolona przyglądając się obrysie jaki wykonała.
— Będzie boleć — uśmiechając się, łapiąc znowu skalpel — Ale postaram się żebyś się nie wykrwawiła zbyt szybko — zaczęła podgrzewać skalpel — Ciekawe co napisze mamusia — zastanowaiła się robiąc zdjęcie i wysyłając do jej matki, oczywiście z telefonu blondwłosej.
Mimo że a rezydencji był zasię jak i internet, namierzenie telefonu było tu niemożliwe, nie wiedzieli czemu ale się nie dało, jednak nikt nie narzekał.
— " Zobacz jaka będę piękna" — dopisała w następnej wiadomości, którą od razu wysłała.
Ayano zaczęła nucić sobie jakąś piosenkę, przybliżając podgrzany, prawie do czerowności, skalpel i zaczęła, najpierw powoli, ciąć po obwodzie, który dopiero narysowała wyciągając skórę z twarzy pojmanej. Jednak przypalenie kumulowało dodatkowy ból, przez co krzyk blondynki był przeokropny. Mimo tego ani Ayano, ani Helenowi, jak większości osob w willi to nie przeszkadzało. Właśnie, większości.
— Ciociu Ayano? — wspomniana odwróciła się, gdzue napotkała małą Sally, która przecierała zaspane oczy.
— Tak, skarbie? — zapytała, trzymając skalpel przy ogniu.
— Możesz coś zrobić żeby tak nie krzyczała, chce spać — mruknęła przytulajac misia.
— Chodź — stwierdziła, a zielonooka podeszła grzecznie.
— NIE SKRZYWDZISZ CHYBA TEGO DZIECKA — wrzasnęła skuta blondynka.
Jednak nie spodziewała się tego, że młoda dostanie inny, skalpel po czym podniesiona przez dwudziestolatkę, która jednocześnie pomoże trzyma jej usta otwarte, odetnie jej język, jak i sięgnie tak głęboko iż przetnie jej struny głosowe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro