Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Witam zagubione duszyczki, które trafiły tu przypadkiem lub celowo. Jest to moje pierwsze opowiadanie i wszystkie pochwały oraz krytyka mile widziana. Zapraszam do komentowania i dawania gwiazdek. Powinnam się wtedy zmotywować ;)


 

Kopyta jak najszybciej galopowały po mokrej od deszczu trawie. Już dawno zboczyli z drogi myśląc, że tak zgubią strażników. Wysłali również część królewskiej armii. Jedynym ratunkiem dla Rafaela był portal. Nie używał go od lat i sądził, że już nigdy nie będzie musiał. Los jednak chciał inaczej.

W polu widzenia pojawił się już las. Rafael mocniej ścisnął trzymane w ręku zawiniątko. Niemowlę niecierpliwie się poruszyło. Mżawka przemieniła się w ulewę i cały kocyk był już mokry.

Pegaz Rafaela niecierpliwie machnął głową i rozłożył swoje skrzydła.

- Nie! Zestrzelą nas jeśli polecisz! – Upomniał go właściciel.

Zwierze schowało skrzydła i przyśpieszyło. Królewscy łucznicy widząc zbiegów zbliżających się do lasu zaczęli do nich strzelać. Na szczęście uciekinierowie wpadli z pędem do lasu unikając fali ostrzy. Rafael znalazł wzrokiem dwa głazy oparte o siebie i tworzące coś na kształt wrót. Wbiegli w nie i zniknęli.


W tym samym czasie na obrzeżach Oklahomy.

Żwir głośno chrzęścił pod kołami motoru. Lisy miała dwadzieścia lat, a jej niedawno poślubiony mąż Louis dwadzieścia trzy. Prowadzili jedną z najpopularniejszych stadnin koni w całym Beaver. Byli szczęśliwym, bezdzietnym, małżeństwem i nigdy nie sądzili, że dostaną taką prośbę.

Zjechali na parking przy parku i Lisy pędem rzuciła się do głazów przypominających wrota. W tej samej chwili, kiedy dobiegła ni stąd ni zowąd z głazów wybiegł biały pegaz z jeźdźcem.

- Rafael! – Wykrzyknęła Lisy i rzuciła się bratu na szyję. Stali tak przez chwilę i po prostu się przytulali.

- Jesteś zadowolona ze swojego wyboru? – Spytał Rafael lustrując okolicę.

- Tak – odpowiedziała bez zastanowienia. Rafael uśmiechnął się, a kiedy zawiniątko na jego rękach się poruszyło od razu spoważniał.

- Musisz ją ukryć. Powiedz, że to twoja córka. Chroń ją – podał niemowlę Lisy, a ta przytuliła je do piersi. – Ma na imię Vanilla.

Rafael szybkim ruchem wskoczył na pegaza i ostatni raz odwrócił się do siostry.

- Obiecaj, że będziesz ją chronić.

- Obiecuję – Lisy uśmiechnęła się do dziewczynki, a po chwili Rafael zniknął jej z oczu w skalnych wrotach.

- Obiecuję – szepnęła jeszcze raz i wróciła na parking.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro