Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak ptaszek w klatce

- Nie! Nie to nie tak! - bronił się dalej chłopak.

Ziemia się zatrzęsła, a spod niej wystrzeliły w górę kraty. Po upływie niecałych trzech sekund Ptaszek był zamknięty w klatce. Stałam jak wryta. Czemu Wielki Mistrz tak zareagował? O co chodzi? To aż tak ważne kim jest?

- To wszystko zmienia... - zaczął Mistrz. - Pomyślcie, jak bardzo zranimy Batmana! Złamiemy go zabijając chłopaka!

- Nie! - krzyknęliśmy jednocześnie z Talonem i wyszliśmy parę kroków naprzód gotowi to obrony własnej i niedoszłego Talona.

- Miał zająć moje miejsce - bronił go.

- Okłamałeś mnie! Batman miał rację! - krzyknął Robin. - Wykorzystałeś mnie!

- Zamknij się! - wrzasnął na niego Talon.

- Znajdziemy następcę. Przecież jest dziewczyna! - wskazał na mnie ten wkurzający kolo.

- Nie! Nie weźmiemy jej! - zaprzeczył ostro Mistrz.

- Zabij go! - krzyknął ponownie koleś.

- Tak jest... - Talon skłonił się i podszedł do krat.

Wstrzymałam oddech. Przecież jeszcze przed chwilą... Chyba nie zamierzał... Nie po tym wszystkim!

Kraty po jednej stronie opadły, a chłopak wpadł prosto w szpony mojego mistrza. Nie ruszałam się. Nie mogłam. Talon przecież nie może tak po prostu go zabić!

Rzucił nim o klatkę.

- Zrób to! - krzyknął Wielki Mistrz.

Talon podszedł do chłopaka i wysunął szpony. Cofną rękę, aby wziąć zamach. Nie mógł... Chłopak przypominał Talona... Nie był taki. Przełknęłam głośno ślinę.

W jednej sekundzie mój mistrz wypadł z klatki, która się zamknęła i skoczył aż do Wielkiego Mistrza. Ja także wysunęłam szpony i wspięłam się po ścianie. Ustałam na barierce obok niego.

- Radzę wam uciekać. Nie sądzę abyście dali radę przeciwko dwójce Talonów - mój mistrz popatrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się pod maską.

Rzuciłam nożami w kilku trybunałów.

- Uciekajcie - powiedział i odczekał chwilę.

Kiedy sala opustoszała ruszyliśmy na łowy. Na korytarzu zostawialiśmy ślady krwi i martwe ciała. Ostrza latały dookoła. Katana siekła wszystko. Szpony poszły w ruch. Kiedy jedynym przy życiu pozostał Wielki Mistrz Talon mnie zatrzymał.

- Idź do chłopaka. Ona jest moja - powiedział i ruszył za nim. Za nią? Wielki Mistrz to ona? Że co?

Otrząsnęłam się i ruszyłam w stronę klatki. Robin próbował dosięgnąć swojego pasa. Skoczyłam tam i wylądowałam tuż przy nim.

- Tego szukasz? - podałam mu go. Nałożył maskę i zapiął pas.

- Dzięki.

- Poświęciłem dla ciebie wszystko Robinie - obok mnie pojawił się Talon. Był bez maski. - A co ty poświęcisz dla mnie?

- Oszalałeś!

- Bruce Wayne to przeszkoda, którą trzeba usunąć.

Zaczęli się siłować co skończyło się tym, że Talon uderzył Robina z główki, a ten padł uderzając o kraty i tracąc przy tym przytomność.

- Talon! - krzyknęłam w jego stronę.

- Jeszcze do nas dołączy... - rzucił nożem w wajchę, która otworzyła klatkę. - Zobaczysz... - wziął go na ręce.

- Co zamierzasz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro