67
Mruknęłam coś wprost w klatkę piersiową Luke'a, do którego się przytulałam, kiedy po mieszkaniu rozniósł się dzwonek do drzwi. Przeklęłam, kiedy po raz któryś usłyszałam ten cholerny dźwięk.
- Śpij, ja pójdę – poczułam pocałunek na głowie, a później jak chłopak się podnosi. Krzątał się chwilę po pokoju, ale nawet nie chciało mi się sprawdzać co robi. Pewnie zakładał spodnie czy coś. Opuścił pokój.
Kilka, albo i kilkanaście minut później, westchnęłam z rezygnacją przewracając się na plecy. Teraz to już nie zasnę, no i do tego mój kochany grzejnik gdzieś zniknął.
Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić godzinę. Było kilka minut po ósmej. Ktokolwiek to był, chyba postradał zmysły, aby dobijać się tu o tak wczesnej porze. Mój budzik miał dać o sobie znać dopiero za jakieś półtorej godziny.
Podniosłam się i zrzuciłam z siebie kołdrę. Sięgnęłam po czarny, cienki szlafrok i założyłam go na gole ciało. Skierowałam się do drzwi, przeczesując dłonią włosy. Popchnęłam je lekko, gdyż były tylko przymknięte i ziewnęłam.
- Luke, kto to... - zamrugałam kilkukrotnie. - ...był? – dodałam ciszej. Salon był pełen czerwonych róż, a ja patrzyłam na to z niedowierzaniem. Blondyn, nawet nie wiem kiedy, znalazł się obok mnie. – Podmienili mi chłopaka - szepnęłam.
- Dzięki skarbie – objął mnie od tyłu i przyciągnął do siebie. – Ale skoro tak, to reszty niespodzianki nie chcesz – poczułam pocałunek w głowę, po czym odsunął się ode mnie.
- Jest coś jeszcze? – odwróciłam się w jego stronę. Wzruszył ramionami, starając się pozostawić na twarzy obojętną minę, ale zdecydowanie mu to nie wychodziło. – Co?
- Przecież podmienili Ci chłopaka.
- Bo to prawda.
- A ostatnio podmienili mi dziewczynę – zaśmiał się, na co przewróciłam oczami.
- Okay, okay mój ty nowy, romantyczny chłopaku – zachichotałam obejmując ramionami jego szyję. – Co dalej? – może i nie przepadałam za niespodziankami, ale byłam ciekawa co wymyślił. No i to było urocze. Wspominałam, że podmienili mi chłopaka?
- Musisz się ubrać i spakować – zmarszczyłam lekko brwi. – Oczywiście możemy pojechać po wykładach, ale...
- Ale mam gdzieś wykłady – dodałam. – Gdzie jedziemy? – nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Do Peekskill. Wracamy w niedzielę.
- Trzydniowa randka? – przytaknął. Pisnęłam zadowolona po czym złączyłam nasze usta w szybkim pocałunku. – Dziękuję! – pobiegłam do pokoju. – Oh Luke? – wróciłam się aby wyjrzeć zza drzwi. Spojrzał na mnie. – Pomyślimy o zdjęciu Ci szlabanu na ten weekend – puściłam mu oczko uśmiechając się zadziornie.
Matko... jak tu słodko xd
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro