63
Siedziałam wtulona w bok blondyna, kiedy oglądaliśmy jakąś komedię, która leciała w telewizji. Było już po trzeciej popołudniu i praktycznie rzecz biorąc nie ruszyliśmy się z sofy od rana. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Luke?
- Hmm?
- Chyba musimy zmienić termin naszej randki.
- Okay – zmrużyłam oczy. Przeniósł na mnie wzrok. – No co? Wiem, że nie chce Ci się stąd ruszać, mi też nie za bardzo. Oboje wciąż jesteśmy nieogarnięci, więc wniosek jest jeden. Zostajemy tutaj.
- Nie popsuje Ci to planów? – pokiwał przecząco głową.
- Nie bardzo.
- Hmmm... - zaśmiał się.
- Nie próbuj zgadywać, bo i tak Ci się nie uda – przybliżył się do mnie i musnął moje usta. Przesunąłem się tak, że znalazłam się na jego kolanach siedząc bokiem. Objął mnie ramionami wokół pasa.
- Luuuukey, ale ja chce wiedzieć – zaśmiał się.
- Chcieć nie zawsze znaczy móc, skarbie.
- Ale ja chce tak bardzo, bardzo, bardzo wiedzieć – uniósł brew do góry patrząc na mnie, po czym przytaknął od niechcenia. – Luke.
- Jutro się dowiesz.
- Czasami Ci nienawidzę.
- Nie pierwszy raz mi to mówisz – złączył nasze ust w pocałunku. – I tak wiem, że mnie kochasz.
- Czasami naprawdę się zastanawiam, dlaczego – zaśmiał się tylko i cmoknął mnie w szyję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro