Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55

Zaczęłam się śmiać leżąc pod Luke'iem, który składał pocałunki na moim dekolcie. Jakiś czas temu przenieśliśmy się z łazienki do sypialni i wciąż spokojnie nie było.

- Co? -podciągnął się, aby na mnie spojrzeć.

- Dokładasz się do rachunku za wodę - powiedziałam całkiem poważnie, na co ten zaczął się śmiać. Jakby nie patrzeć przez jakieś dwie godzinny woda lała się bez sensu...

- Okay - powiedział cmokając mnie w nos, po czym przygryzł skórę na mojej szyi, przez co z mojego gardła wydobyło się głośne westchnięcie.

- Jeszcze Ci mało? - zapytałam, kiedy poczułam jego dłoń na złączeniu moich nóg. Z mojego gardła wydobył się cichy pomruk.

- Żebyś wiedziała. Pięć dni, ponad, bez seksu to zdecydowanie za dużo -mruknął.

- W zasadzie powinnam Ci to policzyć jako jeden - prychnął.

- W zasadzie to zakład się kończy w niedzielę, czyli dzisiaj o 9:47 wieczorem, więc aby twoja wygrana weszła w życie, mamy jeszcze kilkanaście godzin.

- W zasadzie muszę przyznać Ci rację.

- Czekaj, czekaj - wyprostował się. - Zapiszę gdzieś to - spojrzałam na niego jak na idiotę. Podciągnęłam się trochę i objęłam ramionami jego kark, znów opadając na pościel i ciągnąc go za sobą.

- Innym razem skarbie - złączyłam nasze usta.

- Kiedy już minie moja kara, założymy się oto ile ty wytrzymasz bez seksu.

- Chciałbyś - prychnęłam, po czym przygryzłam lekko jego dolną wargę. Objął mnie ramionami i przewrócił mnie tak, że teraz to ja górowałam nad nim. - Oh, podoba mi się taki obrót spraw - puściłam mu oczko. Złapałam dłonią jego przyrodzenie i powoli zaczęłam nią poruszać.

- Możesz się nade mną nie pastwić? - burknął.

- Oh, tak miło być, jakbyś ty wygrał... ups?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro