31
- Zawiodłem się – westchnąłem zatrzymując się w progu jej sypialni. Odwróciła się w moja stronę z uśmiechem.
- Muszę się jeszcze przebrać – zaśmiała się. – Przecież tak nie pójdę. – wskazała na dresy i koszulkę. – Czy mogę?
- Wszyscy twoi.
- A ty?
- Ja bym wolał abyś to z siebie zdjęła – puściłem jej oczko, przez co się roześmiała.
- Tylko jeśli ty też zdejmiesz z siebie ciuchy – odpowiedziała uśmiechając się niewinnie.
- Może później.
- Chcesz mnie wykorzystać, kiedy będę pijana? – zrobiła oburzoną minę, teatralnie zasłaniając dłońmi piersi.- A ponoć nie chcesz się ze mną przespać – prychnęła.
- Tylko popatrzę.
- Jasne – mruknęła. – To ty idź zrób mi drinka, a ja może coś ze sobą w końcu zrobię – przytaknąłem tylko i zawróciłem. – Weź whisky! – skierowałem się do barku znajdującego się w salonie, gdzie trzymała alkohol i zabrałem wspomnianą przez nią butelkę, która była prawie całkowicie pełna. Przeszedłem do kuchni i wyjąłem z szafki dwie szklaneczki. Wrzuciłem do nich kostki lodu. Wyciągnąłem z innej szafki syrop cukrowy i likier pomarańczowy wlewając odpowiednią ich ilość do jednej ze szklaneczek. Dolałem whisky i wymieszałem, a drugą całkowicie uzupełniłem jednym trunkiem. Sięgnąłem po nią i upiłem łyka.- Luke! – podniosłem wzrok i prawie wyplułem zawartość z powrotem do szklaneczki. – Mogę tak iść? – droczyła się ze mną, oh zdecydowanie to robiła stojąc przede mną w samej koronkowej bieliźnie w czarnym kolorze. Na jej ustach gościł zadziorny uśmieszek. Oblizałem lekko usta.
- Zdecydowanie, tylko trochę zmarzniesz. Mamy koniec stycznia, tak dla przypomnienia – odpowiedziałem po chwili i znów upiłem łyka. Podbiegła do mnie i wychylając się nad blatem dzielącym kuchnię od salonu chwyciła swojego drinka. Upiła kilka łyków i odstawiła szklankę.
- Oh, mam pomysł – spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. – Zostań tu.
- A co ja pies? – zaśmiałem się kiedy zmarszczyła brwi.
- Oh, wiesz o co mi chodzi – mruknęła, machnęła ręką i odwróciła się, kierując się z powrotem w stronę sypialni i oczywiście, że musiała kręcić biodrami bardziej niż zwykle, musiała, a ja musiałem gapić się na jej tyłek. - Czuję twój wzrok! – zniknęła za drzwiami pokoju.
- Korzystam póki mogę! – opróżniłem szkło do końca i zalałem drugi raz, po czym od razu wypiłem i napełniłem szklaneczkę po raz kolejny. Wziąłem głęboki wdech. Okay, już lepiej. No prawie, nie licząc małego kłopotu w moich spodnich.
- To Ci się spodoba!
- A co, wyjdziesz goła?! – zaśmiałem się cicho pod nosem na swoje własne słowa.
- Nie! – prychnąłem. – Ale wykorzystam coś, co lubisz i coś, co należy do Ciebie!
- Okay! Jestem ciekaw!
- Jeszcze chwila skarbie! – znając ją, zaraz będę miał jeszcze większy problem... odwróciłem się sięgając po butelkę, zabrałem też jej szklaneczkę i przeszedłem do salonu. Usiadłem na sofie i pilotem pogłośniłem trochę lecącą muzykę.- Luke?- spojrzałem w bok. Okay, miała na sobie moją bluzę zapiętą do polowy i cholera jasna, nie miała pod spodem stanika, oraz rajstopy. Opierała się o framugę drzwi i złapała dłonią za koniec czarnego materiału podwijając go powoli. Cholera... przełknąłem ślinę, to nie rajstopy, to były pończochy. – Co sądzisz o tym stroju?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro