Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

- Nancy!- wbiegłem do jej mieszkania zatrzaskując z hukiem za sobą drzwi. Poderwała się z fotela, kiedy tylko mnie zobaczyła. Na sobie miała grube legginsy i workowatą, zdecydowanie za dużą bluzę. W zasadzie to była moja bluza... Włosy byle jak związane. Oczy miała podpuchnięte i zaczerwienione.

- Luke?- powiedziała cicho, patrząc na mnie z dziwnie. Nie jestem pewnien czy to zaskoczenie czy przerażenie.- Co ty tu robisz?

- Nie odpisałaś mi...- zrobiłem krok do przodu, a ta od razu się cofnęła. Coś było nie tak.

- Nan... co się stało?

- Nie zbliżaj się!- krzyknęła. Zignorowałem to, idąc w jej stronę, przez co ona cofała się z każdym moim kolejnym krokiem, aż natrafiła na ścianę.- Proszę...- powiedziała cicho obejmując się ramionami.

- Nie mów mi, że ten fagas coś Ci zrobił...- milczała.- Nancy!- prychnęła, po czym zaczęła się śmiać. Spojrzała na mnie z rozbawieniem, a ja totalnie nie wiedziałem o co chodzi.

- Zgrywam się tylko... Gdybyś widział swoją minę.- śmiała się nadal.

- Co?

- Oh, nic mi nie zrobił.- machnęła ręką.- Okazał się dupkiem, więc go zostawiłam, a że nie raczyłeś mi odpisać, ani odebrać, a nie chciało mi się przez pół miasta tułać, poszłam do klubu.- wzruszyła ramionami.- Wróciłam jakieś trzy godziny temu.- uśmiechnęła się niewinnie.

- O mój Boże... Nancy.- westchnąłem.

- Tak mam na imię.

- Prawie na zawał zszedłem! Dlaczego masz wyłączony telefon?!

- Ups? Martwiłeś się o mnie? To słodkie.- przytuliła się do mnie po czym cmoknęła w policzek.

- Wykończysz mnie kiedyś kobieto...- objąłem ją ramionami bardziej przyciągając do siebie.

- Na to liczę.- zaśmiałem się.

- Nienawidzę Cię Nan.- mruknąłem.

- Też Cię kocham Lu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro