16
- Nancy!- wbiegłem do jej mieszkania zatrzaskując z hukiem za sobą drzwi. Poderwała się z fotela, kiedy tylko mnie zobaczyła. Na sobie miała grube legginsy i workowatą, zdecydowanie za dużą bluzę. W zasadzie to była moja bluza... Włosy byle jak związane. Oczy miała podpuchnięte i zaczerwienione.
- Luke?- powiedziała cicho, patrząc na mnie z dziwnie. Nie jestem pewnien czy to zaskoczenie czy przerażenie.- Co ty tu robisz?
- Nie odpisałaś mi...- zrobiłem krok do przodu, a ta od razu się cofnęła. Coś było nie tak.
- Nan... co się stało?
- Nie zbliżaj się!- krzyknęła. Zignorowałem to, idąc w jej stronę, przez co ona cofała się z każdym moim kolejnym krokiem, aż natrafiła na ścianę.- Proszę...- powiedziała cicho obejmując się ramionami.
- Nie mów mi, że ten fagas coś Ci zrobił...- milczała.- Nancy!- prychnęła, po czym zaczęła się śmiać. Spojrzała na mnie z rozbawieniem, a ja totalnie nie wiedziałem o co chodzi.
- Zgrywam się tylko... Gdybyś widział swoją minę.- śmiała się nadal.
- Co?
- Oh, nic mi nie zrobił.- machnęła ręką.- Okazał się dupkiem, więc go zostawiłam, a że nie raczyłeś mi odpisać, ani odebrać, a nie chciało mi się przez pół miasta tułać, poszłam do klubu.- wzruszyła ramionami.- Wróciłam jakieś trzy godziny temu.- uśmiechnęła się niewinnie.
- O mój Boże... Nancy.- westchnąłem.
- Tak mam na imię.
- Prawie na zawał zszedłem! Dlaczego masz wyłączony telefon?!
- Ups? Martwiłeś się o mnie? To słodkie.- przytuliła się do mnie po czym cmoknęła w policzek.
- Wykończysz mnie kiedyś kobieto...- objąłem ją ramionami bardziej przyciągając do siebie.
- Na to liczę.- zaśmiałem się.
- Nienawidzę Cię Nan.- mruknąłem.
- Też Cię kocham Lu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro