Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14🚬

- Jak tam u Angelici? - zaczynam temat, bo widzę, że kobieta siedząca obok mnie, nie ma zamiaru przestać milczeć i wpatrywać się w ścianę.

- Dobrze.

- Jest zdrowa?

- Tak.

- A ty? Byłaś na badaniach?

- Ta, wszystko jest w porządku.

- Na pewno? - unoszę jedną brew w górę, widząc, że coś jest stanowczo nie tak.

- Tak... - przeczesuje ręką włosy, wzdychając głęboko i rzucając mi sztuczny uśmiech.

I ja mam w to niby uwierzyć?

- Dobra, a teraz powiedz mi prawdę. - krzyżuję ręce na piersiach, patrząc prosto na nią z wyczekiwaniem.

Przez chwilę milczy, zastanawiając się nad czymś, aż wreszcie zabiera głos:

- Chodzi o Michaela... - mówi cicho, znowu spuszczając głowę.

- Coś z nim nie tak?

- Zdaję mi się, że rodzicielstwo go przytłacza. Kiedyś tylko proszę go, żeby się zajął Angelicą, ten wypiera się albo pracą, albo po prostu ucieka z domu i wraca w nocy. Potrzebuję go, naprawdę potrzebuję jego pomocy, ale on zachowuje się, jakby miał to gdzieś. - chwyta się za głowę, a ja widząc to, szybko łapie kobietę za rękę.

- Musisz z nim porozmawiać. Uświadom mu, że ma teraz rodzinę i to ona ma stanowić dla niego priorytet. To ty i wasze dziecko jesteście najważniejsze. Może i przestraszył się, kiedy zrozumiał, że to wszystko nie jest takie kolorowe i łatwe, jakie wydaje się na początku, ale nie ma prawa się tak zachowywać.

- Myślisz, że posłucha? - patrzy na mnie zrezygnowana.

- Jeśli nie, to daję ci słowo, że wyjdę stąd i go przekonam. - mówię lekko rozbawiona, uśmiechając się szeroko, kiedy kobieta zaczyna się śmiać.

I przyrzekam... jej śmiech to dźwięk, za którym będę tęskniła najbardziej, odchodząc z tego świata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro