10🚬
- Cześć. Jak się dziś czujesz? - podnoszę wzrok znad mojej książki, widząc kobietę wchodzącą do mojej sali i ściągającą z siebie płaszcz, z którego strzepuje płatki śniegu. Już zima... Ciekawe czy dożyje nowego roku.
- A jak ma się czuć ktoś, kto umiera? - rzucam trochę ostrzejszym tonem, niż chciałam.
- Jesteś zła? - pyta, siadając obok mnie.
Wiem, że nie powinnam, ale fakt iż kobieta kompletnie mnie olewała i nie dowiedziała ani razu przez miniony tydzień, trochę boli. Zdążyłam się już do niej przyzwyczaić i polubić jej towarzystwo.
- Dlaczego nie przychodziłaś? - zaczynam temat, nie mając nic do stracenia. Moje zdrowie nie jest zbyt łaskawe, więc nie mam za wiele czasu, na bawienie się w podchody.
- Nie mogłam. Miałam... Um... - wzdycha głęboko.
- Co jest? Źle wyglądasz. - w chwili, gdy zauważam jak blada jest kobieta, odpływa ze mnie cała złość, a na jej miejsce wchodzi niepokój.
- Nic, nic... To po prostu... - nie może dokończyć zdania, bo nagle zrywa się z miejsca i biegnie w stronę małej toalety, która jest połączona z moim pokojem. Później słyszę już tylko jak wymiotuje przez kilka minut.
Co się z nią do cholery dzieje?
* No to namieszałam 😐 Ktoś się domyśla o co chodzi? *
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro