54. | REBELIA CANE, była u Nas Jego Była, Rak Karola I Biedronka
Just długi w chuj rozdział
😇🔫
• Zacząłem ubierać się w ciut na dużą krótką, czarną, przylegającą spódniczkę, białą do połowy brzucha bluzkę na cienkim ramiączku i do tego czarne wysokie glaniska. Fuck, ale wyglądam seksownie!
• - Hmm... Teraz makijaż! - Karolcia klasnęła w dłonie z zadowoleniem, aż chce się zacytować klasyk "czego się nie robi z miłości". ~ Chojrak 2k08... Chyba 2k08...
• - Błagam... Tylko mi nie wydłub oczu... - Jęknąłem na widok przeróżnych pędzli, które swoim wyglądem przypominały chuja. Hm. Karol, czy ja o czymś nie wiem? (;-;)
• - Spokojnie...! Założę Ci soczewki! Niebieskie! - Powiedziała podekscytowana do granic możliwości. Ale fajnie.
• - Co ja kurwa, SexMasterka? - Zapytałem kiedy soczewka przybliżyła się do mojej piknej fioletowej gałki ocznej. Czułem się jak w jakimś horrorze!
• - Możemy nad tym później pomedytować. - Mruknęła beznamiętnie i wsadziła mi to do oczu.
• - Ahh... Karol, nie tak brutalnie! - Jęknąłem jak jakaś dziwka, po czym szybko zakryłem usta dłonią. Czy tak mają dziewczyny?! Strasznie się zaczerwieniłem to było takie... Upokarzające... Kurwa, czuję jak moja męskość (?) zaczyna opadać. Eh... Ten czuć, gdzie jesteś w 2% facetem.
• - Mhyhyh... Nawet nie wiesz jak ty w tym momencie uroczo wyglądasz! - Pisnęła jakby zobaczyła czekoladowego kota. Krew mi się zaczęła gotować.
• - Nie jestem uroczy! - Warknąłem zły. Foch!
• - "Jesteś! I nic tego nie zmieni!" - Powiedział roześmiana smarując mi ryj jakaś niezidentyfikowaną substancją. Laughing Karol normalnie... Zaraz chwila... Czy ona właśnie zacytowała MOJE własne słowa!? Grrr...
• - Weź nie rżnij... - Mruknąłem. Spojrzała na mnie zdezorientowana. - ...moich tekstów. - Dodałem po chwili z wrednym uśmiechem. Za kare od niej dostałem pędzlem w głowę. Auuu... Za co!? Ja się kurwa pytam, za co!?
• - Eh... Skończyłaś? - Byłem już poirytowany tym, że to tak długo trwa! Nawet moja transformacja rodem z wings club jest krótsza!
• - Poczekaj... Kurwa...
• - Co?
• - Miałam mi opowiedzieć o tym jak to było...! - Powiedziałam ciut za głośno. Zaczęła mi opowiadać o tym wszystkim jak to było od samego początku... O swoich kumplach i w ogóle. Jakiś Niko i Sarah, nie za bardzo się na tym skupiłem. Wtedy mi się przypominało! Gdy skończyła mówić.
• - Karolina... Zapomniałem Ci o czymś powiedzieć... - Pisnąłem zakłopotany.
• - Hm?
• - No widzisz... Jad... Znaczy ślina wampira... Powoduje dość nieprzyjemne skutki... - Jej oczy zrobiły się niewiarygodnie duże. Szybko podeszła do lustra i zaczęła się oglądać. Eh... Zabrałem szmatkę po czym zamoczyłem ją w zmywaczu do paznokci. Zaszedłem ją od tyłu i delikatnie zdezynfekowałem jej ten ohydny fioletowy ślad.
• - Coś mi będzie!? - Zapytała, gdy wyrzuciłem watę.
• - To tak... U człowieka to wywołuje... Wymioty, osłabienie i gorączkę... Byłaś tym człowiekiem, więc nie wiem czy ten proces nie został jedynie... Opóźniony... Z tego względu... Powinnaś zostać dziś w domu. - Opowiedziałem ze spokojem, aby jak najmniej ją przestraszyć, nie chciałem by się bała... Nie zniósłbym tego.
• - Teraz mi to mówisz!?
• - Tak
• - Zabiję Cię! - Zaczęła we mnie rzucać lakierami i innymi śmiercionośnymi rzeczami.
• - Przestań! Jeszcze się... - Nagle lakier trafił o ścianę i się rozbił. - ...rozleje...!
• - Ups... - Powiedziała niewinnie. Patrzyłem na nią zmęczonym wzrokiem. Uśmiechnęła się dziwnie, po czym rzuciła we mnie kosmetyczką.
• - Przestań! - Warknąłem cały czerwony ze złości. Nagle Karol wybiegła jak oparzona do łazienki. Zdziwiony pobiegłem za nią. Zobaczyłem jak rzyga do klozetu. Uf... dobrze, że zdarzyła, bo nie chciałbym tego później sprzątać. Przybliżyłem się do niej i podtrzymałem jej włosy, żeby ich nie ubrudziła.
• - Nie ma jakiegoś lęku na to? - Zapytała, gdy kończyła rzygać.
• - No jest, to ślina wilkołaka, ale nie znam żadnego wilkołaka to po pierwsze, po drugie... Nawet jakby jakiś był, to bym nie chciał, aby jakiś Cię ślinił. - Karolina widać była tym zmieszana. Tsa... Ale naprawdę wolę, żeby te kilka godzin pocierpiała, niż żeby jakiś zapchlony kundel ją dotykał. Na samą myśl robi mi się niedobrze.
• - No okej... Eh... To ja... Zostanę w domu. Przegapię to jak rozpierdalasz szkołę, pocierpię tutaj... W domu sama... Porzygam sobie... Dostanę gorączki... A ty idź i się mną nie przejmuj... - Powiedziała ze smutkiem wchodząc do łóżka.
• - To super! Elo! - Wziąłem swoją... znaczy Karoliny spakowaną torebkę i pobiegłem na dół. Wsiadłem do samochodu i pojechałem z piskiem opon. Miałam mało czasu, ale z moją prędkością będę tam w pięć minut! Chyba...
• ~ Oczami Karoliny ~
• Nienawidzę chuja... Po prostu nienawidzę!!! Było mi nie dobrze i źle się czułam, ale dało się znieść. Zastanawiałam się, co mogłabym zrobić. Fajną opcją byłoby szpiegowanie Błękitka , lecz on na pewno by to zauważył oraz... nie chcę mi się. Wzięłam sobie laptopa na kolana z zamiarem pooglądania na allegro tabletów graficznych. Znalazłam jakiś fajny najdroższy z super opcjami oraz nie długą dostawą. Od razu go zamówiłam!!! Tylko dwanaście tysięcy. Pff! Stać mnie.... znaczy Błękitka stać. To jego hajs... Z resztą... On jest bogaty... I... Pracuje jako prostytutka, więc jest okej!
• Po piętnastu minutach ktoś zadzwonił do drzwi. Podekscytowana szybko pobiegłam do nich pobiegła. Okazało się, że to był kurier! Podpisałam wszystkie papiery. Potem wróciłam do łóżka. Włączyłam to cudo i mogłam rysować! Too tak... Narysuje Błękitka!
• ~oczyma Candy’ego ~
• Witajcie skurwysyny! Pomyślałem, gdy szedłem korytarzami szkoły. Postanowiłem, że będę chodził na lekcje w klasie Karoliny. Przy okazji poznam tych znajomych co mi truła, a ja średnio słuchałem. Stanąłem pod salą. Było w kit dużo ludzi... Stworów.
• - Hej piękna. - Powiedział ktoś do mnie. Spojrzałem na tą osobę i po prostu dostałem szoku termicznego. Kto by się spodziewał, że syn samego Zalgo uczy się w takim burdelu. Harry Lotriver o ile się nie mylę.
• - Wypierdalaj, bo Cię wypieprze, wpieprze i za okno wypieprze. - Odpowiedziałem jak zwykle grzecznie. Kurde, jak ja zawsze chciałem mu to powiedzieć! Ale jako najwyższy urzędnik i polityk nie mogę sobie na to pozwolić, ale teraz jestem kimś innym! Hmm... Teraz szybko wymyśl sobie jakieś imię...! Hmmm... Zack... Zakara? Zakaryna? Zabożena? Nieee... A może... Candy... Canda? Cenda? Wtf...
• - Mmm... Ostra, lubię takie. - Zamruczał, a ja byłem o krok od zwymiotowania i rozważeniu zapisania Karoliny do zakonu. - Jak Ci na imię? - FuckFuck.
• - Eee... Cane (czyt: Kejn( Tak, to jest nawiązanie do Candy Cane) ). A ty, demonie od siedmiu boleści?
• - Ładne imię. - Wyszczerzył się się jak głupi. - Ja jestem Harry. - Ha! Wiedziałem, że to on! Po prostu wiedziałem! Teraz mi zapłacisz niedorozwinięty płodzie za to, że tak bardzo mnie wkurwiasz na każdym co rocznym zebraniu... Które jest de facto za trzy tygodnie. Mhyhyh... Będzie świetna zabawa!
• - Harry... Jakie nudne i pospolite imię, które ma różne formy w różnych krajach... - Chwilę się zamyśliłem. - Będziesz Heniu.
• - Co?
• - Gunwo, podróbko Michael'a Jackson'a.
• - Za dużo sobie pozwalasz... - Spojrzał na mnie groźnie, a potem przygwoździł mnie do ściany, i przylgnął do mnie całym ciałem. Lol nie mogę się wyrwać. Czyli to takie uczucie, hmm... Zazwyczaj to ja byłem tym co trzyma. Trudno! Tym razem będę uke! Łejt... Kobieta z natury jest uke.
• - Serio? No nie mów. - Wyszeptałem kusząco. Jezu, po raz kolejny szkoła Offa przydała mi się w życiu! To jest jednak porządna szkoła, w której uczą życia. A nie takie po które nic nie masz! Na przykład Studia Kultury i architektury historycznej.
• - Jest coś w Tobie takiego... Co mnie kręci. - Pff no oczywiście, że tak. Przecież jestem taka sexy. Chodź mój drogi ze mną do składzika woźnego. Tam Cię wykastruje w bardzo bolesny i długi sposób. - Pewnie jesteś dziewicą, prawda? - GŁAHAHAHAHAHAHA XDDDD C-co?! UMIERAM! HELP ME!!! JA, DZIEWICĄ?!?!?! NIE MOGĘ PO PROSTU. Jakby nie długie lata ćwiczenia zachowania powagi to bym tam cię zaczął dusić i turlać ze śmiechu. Japierdole... Gościu, ja straciłem prawictwo w 1946 gdy miałem piętnaście lat. Ty wtedy nawet nie byłeś egzystencjalną duszą.
• - A co Cię to obchodzi? - Zapytałem niewzruszony.
• - Bo chce być Twoim pierwszym. - LAKARZA UMIERAM!!!
• - Nie będziesz moim pierwszym. - Przegryzłem wargę. Teraz to tylko kwestia czasu zanim... Kurwa... Nagle poczułem jakieś wybrzuszenie. Spojrzałem w dół. Nie miałem pojęcia czy mam się śmieć czy płakać, bo ten... Harry junior stanął na baczność i bezlitośnie napierał na mój brzuch. Skurwysyn jest wysoki. ( w tym momencie autorka zaczęła wydawać bliżej nieokreślone dźwięki i wypierdoliła się z łóżka)
• - Chcesz się założyć? - Zapytał, a mi się zapaliła niebieska lampka.
• - Uwielbiam zakłady! - Powiedziałem jakby nigdy nic, a to było niezmiernie trudne. - To, o co się zakładamy?
• - Hmm... Jeśli ja wygram to odegramy razem ze szczegółami cała gorąca scenę z Greya. Mam w domu taki fajny play room. A jeśli ty wygrasz... To dam Ci moje upokarzające zdjęcie. - Hmm... Mógłbym to zdjęcie skopiować i przykleić w całym urzędzie na zebraniu za trzy tygodnie!
• - Wchodzę w to. - Odparłem od razu. To będzie takie proste.
• - Mam na to czas do końca tego tygodnia, gwałt oczywiście jest dozwolony, a i... Jeśli nie będzie Cię chociaż jednego dnia to automatycznie przegrywasz. - Fuck... Nie to, że coś ale fuck... Będę chodził do tej szkoły dwa dni dłużej niż chciałem, a do tego będę dwa dni dłużej kobietą. Hmm... W sumie to daje mi więcej czasu, by pobawić się z dyrem.
• Zadzwonił dzwonek. Loczek odczepił się ode mnie i pobiegł do łazienki. Hm.... Czy on nie wie, że od masturbacji się psuje wzrok? Nie? Ups...
• Wszedłem do sali razem z innymi debilami, wzrokiem szukałem wilkołaka. O nim mówiła Karol, a ja bym chciał go poznać. Szybko go znalazłem... Eh... Był jedynym wilkiem w tej klasie, zdecydowana większością były demony. Siedział sam. Perfect. Usiadłem obok niego. Był zdziwiony i już miał coś powiedzieć, ale przyłożyłem sobie palec do ust na znak by był cicho. Posłuchał. Zajęcia się zaczęły. Wyjąłem kartkę papieru, potem napisałem.
• (Niko pokrzywione)
• (Błękitek pogrubione)
• Ty jesteś Nicolas?
• Szybko odpisał.
• Tak, a co? Kim jesteś?
• Pewnie o mnie słyszałeś. Chciałbym Cię wtajemniczyć w mój plan. Z czego co niestety musiałem wysłuchać, to jesteś znajomym Karoliny. Nie będzie jej dziś, ponieważ została zatruta śliną wampira.
• Wtf?! Jak to została zatruta?! I dlaczego piszesz w formie męskiej!? Kim ty jesteś?!
• Jestem uhg... Chłopakiem Karoliny. Obmacywał ją dyrektor, dlatego wkurwiony pragnę zemsty. Dlatego za pomocą syren zmieniłem się w laskę.
• WoooW To nieźle się porobiło. Hmm... Wczoraj Karolina jak się włamała do pokoju nauczycielskiego to odkryła, że jest zboczeńcem... Ale żeby z uczennicami!? Kurwa, to OBRZYDLIWE! Dobra stary, mów co mam zrobić!
• Hmm... A jednak są na tym świecie trzeźwo myślący ludzie... Stworzenia. Niezwykłe
• A więc plan jest taki...
• - CO TO ZA LIŚCIKI PISZECIE!? - Wydarła się nauczycielka stając obok nas. - Proszę mi to natychmiast oddać. - Spanikowałem nie wiedziałem co zrobić. Ona nie może się o niczym dowiedzieć! Zdesperowany Niko włożył kartkę do buzi i zaczął ją przeżuwać. Interesujące...
• - Mogę teraz tą kartkę oddać. - Rzekł wilkołak. - Proszę wystawić rękę.
• - Willes, dostaniesz godzinę kozy. - Warknęła oburzona nauczycielka. - A ty? - Zapytała patrząc na mnie.
• - Jestem Cane Watson, uczennica z wymiany międzyszkolnej. Przyjechałeam z Sosnowca nice to mi cia! - Powiedziałem szybko. Musiałem na poczekaniu wymyślać nazwiska i jedyne co mi się kojarzyło z moim prawdziwym było nazwisko biedne aktorki Hermiony z Harrego Pottera. Mam nadzieję, nie jest Poterhead czy innym takim dziwnym czymś, bo po mnie.
• - Aha... Dobrze... - Była lekko oszołomiona. - Skoro panna Wodson - nie myl nazwiska suko - przeszkadza na lekcjach, to najpewniej umie rozwiązać to zadanie? - A ty my jesteśmy na matmie!? Spoko lubię mate jest taka prosta i logiczna... Spojrzałem na równanie, które było rozpisane na całą tablice. Pff. Nauczycielka wręczyła mi kredę. Podszedłem do pozornie zabójczego zadanie. W pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Przyjrzałem się dokładnie równaniu, po dłuższym zastanowieniu stwierdziłem, że zadanie jest diabelnie proste. Szybko zacząłem go liczyć na tablicy obok mrucząc pod nosem jakieś liczby. Po chwili skończyłem. Obliczenia trochę mi zajęły, ale nie było to istotne.
• - I? - Zapytałem jakby przestraszony czy aby na pewno zrobiłem to dobrze. Ah... Aktorstwo.
• - Jeszcze nigdy nie widziałam... Czegoś podobnego... Wszystko dobrze! - Krzyknęła, a bachory jak na komendę zaczęły przepisywać moją pracę. Wariatka... Znaczy nauczycielka zajrzała do dziennika. - Wstawiłabym Ci szóstkę, ale nie wiedzę Twojego nazwiska...
• - Może ją Pani stawić Karolinie Snake, mojej kuzynce, która wszystkiego mnie nauczyła. - Powiedziałem cicho. Facetka mruknęła z podziwu i pokiwała twierdząco głową zapisując coś w dzienniku. Wróciłem na miejsce. Chciałem kontynuować rozmowę z wilkiem, miałem już wyjąć kartkę, ale mój rozmówca był pierwszy. Przysuną mi kartkę, a na niej napis.
• Serio, Nasza Karolcia Cię uczyła? XD
• Nie, ale przyda jej się lepsza ocena, to po pierwsze. Po drugie, ona ma być przymusem więc dopilnuję by miała same szóstki.
• Rozumiem, ale czy on tego nie są przypadkiem rodzice?
• Tak, ale jak się ich nie ma?
• Uhhh... Rozumiem, że ty nią się opiekujesz...
• Tak... Ale pomińmy ten temat.
• Racja. To nie czas i miejsce na takie rozmowy. Opowiadaj jaki jest plan.
• A więc, na samym początku plan był taki, abym był przynętą dla dyra, że on mnie będzie chciał, i gdy będzie już no wiesz... To wtedy zmienię się w chłopaka i dam mu prawdziwą lekcje życia. Jednakowoż, chce ten plan trochę podrasować. Mianowicie chce, aby każdy nauczyciel w ten budzie nie chciał gwałcić uczniów za oceny. To haniebne, nielegalne i nie mają to tego uprawnień. Czytałem opinie i spekulacje o tym, że wykorzystuje się uczniów. I akurat w tej szkole było tego najmniej. Ale jak ty mi mówisz o zboczonym dyrektorze w pokoju nauczycielskim, to zaczynam się zastanawiać nad zapisaniem Karoliny do zakonu. Ta placówka ma za dobrą opinię, chce abyś ją pogorszył. Dam Ci plan wszystkich tajnym wizyt inspektorów. Masz zrobić wszystko, by nauczyciele nie chcieli tknąć uczniów. Wchodzisz w to?
• Stary... Ja na taką misję czekałem całe życie!!! A dostane fajerwerki, bomby dumne i inne bibeloty?
• Tak. Jeśli chodzi o sprzęt to będziemy w kontakcie. Ale to nie koniec. Bo na tą chwilę nasz mi pomóc. Mam wylądować u dyrektora.
• Nie będzie to trudne. :) Ja tam jestem prawie codziennie.
• Tylko wiesz... Moja misja będzie trwać do piątku...
• Spoko.
• W tym momencie zadzwonił dzwonek. Szybko zleciało...
• - Cane, chodź poznać Sarah, drugą znajomą Karoliny. - Powiedział wilk. - Ona chodzi do innej klasy. I myślę, że może nam pomóc.
• - Hmm... No okej... Tylko nie możesz nikomu o tym mówić. - Warknąłem ostrzegawczo.
• - Spoko, nawet gdyby chciał komuś powiedzieć, to nie mam komu. Jestem samotnym wilkiem... Na przynajmniej parę dni temu nim byłem. - Uśmiechnął się delikatnie. A więc on nie miał nigdy przyjaciół. Smutne. Nikolas poprawił okulary i koszule. - Cześć Sar! - Krzyknął do różowej zjawy. Eh... Pospolity duch. Nagle przypomniało mi się jak rozmawiałem z moją dziewczyną o trzech rodzajach duchów. Eh... Zjawy są najbardziej pospolite i rodzą się normalnie jak ludzie, ale matka i ojciec też musi być zjawą. Potem są rzadko spotykane które zostały ocalone przez demony, czyli takie jak ja, widma. I ostatnia... Ta, którą zawsze chciałem zobaczyć... Duszę. Duszę zmarłych ludzi, które są opętane przez jedne z najokrutniejszych kreatur "przeszłość". Raz... Tylko raz miałem nie przyjemność spotkać tą istotę i nie chce tego powtarzać. Dlatego się tym interesuje. Chcę spotkać duszę, rozmawiać z nimi tak tak mój od dawna nie żyjący przodek. Dość tego rozmyślania! Pewnie znów pierdole bezsensu.
• - Ohayo Niko! - Zjawa przywitała się, a potem spojrzała na mnie. - To Twoja dziewczyna? - Zapyta z zaciekawieniem. Oboje zaczęliśmy się dusić powietrzem, a dziewczyny wyglądała na zmieszaną.
• - Nie! On... A... Nie jest moją dziewczyną! - Zaczął robić dziwne ruchy rękami. Ja natomiast już się uspokoiłem po małym szoku.
• - Musimy Cię w coś wtajemniczyć droga Sarah. - Mruknąłem tajemniczo.
• ~ Oczami Karoliny ~
• Narysowałam arcydzieło!
•
• Oto ja i Candy! Trzymamy się za rączki. Oczywiście on jak zwykle ma ten dziwny wyraz twarzy, a ja szczerze się jak dziecko z niedojebaniem mózgowym.
• Nie no to jest beznadziejne. Potrzebuję pomocy. Mojego dodżo. Mojego Szifu. Miszcza I innego takiego ludełka. Poprosiłam bym Helenke, ale nie znam gościa. Hmm...
• Postanowiłam zadzwonić do Jassiona.
• - Halo? Jestem trochę zajęty.
• - Siema rudy! Jak to dobrze, że Ci nie przeszkadzam!
• - Dobra i tak miałem iść na przerwę. To dzwonisz do mnie w jakimś konkretnym celu, czy od tak, by pogadać? - Zapytał jakimś radosnym tonem. Takim beztroskim I szczęśliwym. Hmm... Dziwne.
• - By sobie pogadać z moim najdroższym przyjacielem. - Wyszczerzona do komórki rzekłam.
• - Okej! To nawet dobrze, bo muszę to komuś powiedzieć, bo wybucham tak emocjonalnie, bo jestem taki szczęśliwy bo O JEZU NORMALNIE!!!
• - Opowiadaj! - Powiedziałam od razu.
• - Byłem z Topielcem na USG! Wczoraj dokładnie! O godzinie 14:23. I wiesz?! Widać na zdjęciu płody! Dwa płody! Tu płód! Two plodem! Zwie płodencje! Będą to bliźniaki! TakSięCieszeOJezu! - Krzyczał do komórki. Cieszyłam się razem z nim. To naprawdę mega wiadomość! - Nie spałem dzisiaj. Za dużo emocji! Czuję się jakbym wypił morze kawy! A moje włosy zachowują się jak lampki świąteczne! A o oczach to nawet nie wspominając! Mówię Ci, drugi Piter.
• - Kurde, ale zajebiście! Tak Ci zazdroszczę! - Powiedziałam, gdy skończył. - Nawet sobie nie wyobrażam jakie to muszą być emocje...
• - Oh Karolciu, po co czekać? Rób se z Candy'm dzieciaki! - Krzyknął śmiejąc się. Zaczęłam się dusić powietrzem.
• - Nie... Nie mogę. Do szkoły chodzę, jestem za młoda. A poza tym... Nie jestem pewna czy on w ogóle chce dzieci. - Westchnęłam do słuchawki. Jason mruknął coś zastanawiając się nad życiem.
• - Hm... Kiedyś on mi opowiadał, że chce mieć dzieci. Ale to było wieki temu i nie jestem pewny czy to nadal aktualne. Szczególnie po tym... Ym.. Wypadku. Ale ja na jego miejscu to chciałbym mieć potomstwo, szczególnie w jego wieku...
• - Ale on ma przecież 19 lat... - Mruknęłam do słuchawki. Rudy zaczął rżeć jak kuń.
• - Kto Ci naopowiał takich głupot?
• - Ty?
• - Kiedy niby? - Chwilę się zamyślił. - Aaaa... Wtedy... Fuck zapomniałem... - Meyer'owi chyba się w końcu przypomniało, gdy pierwszego dnia z nimi opowiadał, że Candy'uś ma dziewiętnaście latek. Wierzyłam w to, i nie miałam nic przeciwko aż takiej różnicy wieku to tylko trzy lata, ale teraz... Zaczynam się zastanawiać... - On nie mówił ile ma lat?
• - Nie rozmawialiśmy na ten temat. A ile ma?
• - Obawiam się, że nie mogę Ci powiedzieć. Lepiej będzie jak on Ci to powie osobiście. - Jason westchnął ciężko. Ja także.
• - No powiedz...! Jason tu ruda małpo! Mów rzesz. - Warknęłam zła. Nagle zrobiło mi się nie dobrze i zwymiotowałam do wiadra obok łóżka.
• - Co to za dźwięki...? - Zapytał zdezorientowany. - A właśnie!? Przecież jak mówisz, że chodzisz do szkoły, to czemu Cię tam nie ma? - On próbuje zmienić temat. Grrr... Dobra! Zaczęłam mu opowiadać wszystko od samego początku. Nie spieszyłam się z opowiadaniem, ponieważ i tak nie mam nic lepszego do roboty.
• -... I dlatego do Ciebie dzwonię. - Skończyłam.
• - Wooow.... Nie spodziewałem się tego... Stara on Cię za to zapisze do zakonu. - Skomentował zmieszany jak mieszanka studencka. Mmm... Rodzynki.
• - Nie... On tylko rozpierdoli szkołę na części pierwsze. - Jak ja lubię orzechy...
• - Nooo okej... Skoro tak mówisz. A tak w ogóle to jak się czujesz?
• - Rzygam, mam gorączkę i zjadłabym orzecha więc źle. - Skrzywiłam się lekko, bo zaczął mnie brzuch boleć.
• - Ah ty mój biedaku... A bierzesz jakieś tabletki? - Haha....
• - Nope, ja nawet nie wiem czy są jakieś. - Jęknęłam żałośnie przeklinając w duchu Zackarusza i jego nie czułe serce z lodu od samej Elzy.
• - Mógłbym poprosić jakąś osobę z mojego kółka różańcowego, żeby Ci coś przyniósł.
• - Tak! Dżesi ty mój rycerzu w rudej zbroi!!! Znaczy... Jakbyś mógł tak osoba nie była by zajęta... Hehe... - Karol ty debilowaty debilu.
• - Hłe Hłe Hłe, oke. To poczekaj zadzwonię do kogoś. Muszę wracać do pracy...
• - Nieee...
• - Serio muszę, bo mi ofiara ucieknie...
• - Jak ofiara? - Zaśmiałam się nerwowo. Jason przez chwilę milczał.
• - Znaczy klient. No wiesz... Marketing i te sprawy... - Odpowiedział powoli, jakby chciał się skupić na każdym wypowiadanym słowie.
• - Ahaa... A ty w takim razie, gdzie pracujesz?
• - Em... Www... Sklepie z zabawkami... - Mruknął do słuchawki.
• - To dlatego masz pseudonim "The Toy Maker"? - Bardziej stwierdziłam nim zapytałam. Meyer westchnął z ulgą.
• - Tak... właśnie dlatego...
• - Ej, to w takim razie "The Puppeteer" też ma pseudo że swoim zawodem? - Postanowiłam go trochę pomęczyć. Głahaha.
• - Tak... Tylko on zajmuje się tylko lalkami i marionetkami. (autokorekta zmieniła mi na "marchewkami" ;-;)
• - Noo okej... - Zmrużyłam oczy z zamyślenia. - A Laughing Jack?
• - On... - Jęknął żałośnie. - Pracuje w przedszkolu!
• - Biedne dzieci... - Odpowiedziałam od razu po usłyszeniu tej szokujące wiadomość.
• - Też tak uważam.
• - Ej, to jakim cudem wy uzbieraliście ponad milion złotych?! Wtedy gdy mi kupowaliście ubrania?
• - To były nasze oszczędności.
• - ...
• - Zbieraliśmy to nadal półtora roku.
• - O...
• - PÓŁTORA ROKU.
• - Dobra rozumiem! - Krzyknęłam pod wpływem impulsu. - Mogę Ci zadać ostatnie pytanie?
• - Ale szybko.
• - Jaki zawód ma Błekitek?
• - On sam Ci powinien o tym powiedzieć.
• - NIEEE! - Jęknęłam bardziej żałośnie niż zwykle. - Błagam powiedz!
• - Papa Karolciu, muszę kończyć. Buziaki trzymaj się i nie wymiotuj! - Rozłączył się. FUCK YOU JASON VERY MUCH
• 20 minut później.
• Próbowałam coś narysować. Szło to opornie, ale... Kurwa nie. Wygląda to okropnie. Nagle okno w pokoju się otworzyło. Później wyszła z niego jakąś postać w masce. Złączyłam że sobą opłuszki palców u rąk i podniosłam znacząco brew. Postać zdjęła masce. Moim oczom ukazała się osoba której bym się w życiu nie spodziewała.
• To była była Candy'ego.
• Natalia.
• ~ Oczyma niebieskiej dziewoi ~
• Opowiedziałem wszystko co miałem do opowiedzenia Sarze. Dziwnie się uśmiechała. Nie miałem pojęcia czy to dobrze czy źle.
• - To nam trochę zajmie... - Mruknęła chyba bardziej do sobie niż do nas. - Ej, to w taki razie ja, Niko i Karolcia będzie tworzyć taką trójce.
• - NieNieNie... - Szybko zaprzeczyłem. - Karolina nie będzie robić złych rzeczy!
• - Powiedział jej chłopak, który idzie piepszyć się z dyrektorem jej szkoły, który jest przebrany za kobietę. - Rzekł wilkołak. Przekrzywiłem usta w prostą kreskę. Duch i on spojrzeli na mnie z wyrzutem.
• - Ale ja nie chcę by ona była na coś narażona! - Krzyknąłem nie mogąc zmieści ich wzroku.
• - Nie będzie na nic narażona, ponieważ ty zrobisz, porządek z dyrem, a my będziemy ją ochraniać. Poza tym... Wybacz, że to powiem, ale Twoja dziewczyna do grzecznych i potulnych nie zależy. Spójrz chociażby na jej styl ubierania! - Wrzasnęła zjawa mocno dystykulując. Swoimi ruchami uderzyła kilka razy wilka, który to znosił, ale przy szóstym razem nie wytrzymał i złapał dziewczynę za nadgarstek. Już ich shipuje.
• - Sar, wieź ogarnij łapy! - Warknął przez zęby.
• - Nie mam łap ośle!
• AJ DON'T KER! AJ SZPING!
• ~ Oczkami Karolika ~
• Miałem jednego wielkiego poker fejsa. Nie miałam pojęcia skąd ta dziewoja się wzięła. Okej weszła przez okno, ale po co!? Zabije mnie? Udusi tak samo jak to zrobiła Candy'emu?
• Chwila stop, Karol ogarnij dupe ona jest po Twojej stronie.
• - Hej? - Przywitałam się zmieszana. Japierdole jaką mam ochotę na orzechy!
• - No heja...! Jason mnie poprosił bym się Tobą zaopiekowała. Więc jestem. - Podeszła do mnie bliżej po czym wyjęła duża torbę. - Nie wiem no co jesteś uczulona i w ogóle, więc kupiłam wszystko co było w aptece. - Wysypała na mnie stos lekarstw. Help me topię się. Szybko wygrzebałam się ze sterty antybiotyków.
• - Dzięki, ratujesz mi życie! - Powiedziałam wybierając jakiś losowy lek. Wzięłam od razy trzy tabletki połykając je bez popijania. Lajk a bołs. Poczułam się trochę lepiej albo to po prostu złudne wrażenie. Zabrałam torbę i pochowałam do niej wszystko to co zostało na mnie wysypane. Później włożyłam pakunek do szafy. Szybko zabrałam wiadro z rzygami po czym wylałam jego zawartość do kibla. Porwałam kilka odświeżaczy powietrza i ruszyłam na podbój pokoju.
• 15 minutes później
• W końcu było czysto oraz... Było pachnąco. Usiadłam na łóżku. Nie chciałam od razu szaleć, bo mogę poczuć się tylko gorzej. Spojrzałam na siedząca obok mnie Nat. Dziewczyna uważnie przyglądała się mojemu tabletowi.
• - Ty to tablet graficzny H12S.kkid56 edycja przez premierowa Gh8 firmy Matrix? - Zapytała mnie, a ja zrobiłam oczy jak pięć złotych. Japiernicze, ale Ci ludzie mają dobrą pamięć! Jak nie Jason, to Błekitek, albo Zuza, a teraz jeszcze Natalia. Szacun very much.
• - Tak? - Spojrzałam na fuckturę. – Tak, to ten.
• - Nie wiedziałam, że rysujesz. Mogę zobaczyć prace? - Ne... Kobieto nie chcesz tego oglądać... A jednak chcesz. Otworzyłam aplikacje i zobaczyła te moje dwie katastrofy.
• - I? - Zapytałam z przerażeniem.
• - Nie mam pojęcia czy się śmieć czy płakać. Wiesz, że takie rysunki rysują przedszkolaki? - Jęknęła z rezygnacją po czym usunęła te dwie porażki.
• - Tak wiem, ale nie umiem inaczej. - Schowałam się pod kołdrą, by uniknąć tego upokorzenia.
• - Spoko, Karuś nauczę Cię. - Natalia zabrała mi kołdrę i rzuciła ją tak, że wyleciała przez okno.
• - Aaaa!!!! Nic nie widzę! - Ktoś krzyknął. Po głosie rozpoznałam denerwującego wampira o imieniu Marco. Boże zlituj się nade mną.
• - Oddaj kołdrę łachu! - Krzyknęłam na całe gardło. Nagle wampir pojawił się w oknie. Posłusznie oddał mi moją własność i zawisł w powietrzu. - Czego chcesz wkurwiająca istoto?
• - Ludzie spalili mi dom, bo posądzili mnie o bycie krwiopijcą. Po prostu gorzej niż za czasów średniowiecza! Dlatego przeszedłem tu... Byłem pod drzwiami, ale nagle spadła na mnie twoja pierzyna. - Wytłumaczył. Pokiwałam głową na akt zrozumienia. - Uuu... Co rysujecie? - Zapytał siadając obok mnie.
• - Na razie jeszcze nic. Będę uczyć Karolinę rysować, bo jest rozwój umiejętność zatrzymały się w przedszkolu. - Szybko odpowiedziała nawet nie patrząc na osobę zadającą pytanie. Już majstrowała mi w ustawieniach.
• Po mojej prawicy był były Senpai mojego chłopaka, a po mojej lewicy yandere-chan mojego chłopaka. Zajebiście...
• ~ Oczami Candy'ego ~
• - Lekcja fizyki. - Powiedział uroczyście wilk. - Doskonale się składa, bo facetkę łatwo wkurzyć. Wystarczy, że rzucisz w nią papierową kulką, a już ładujesz u dyra!
• Dobra to chyba nie powinno być trudne. Mam cela i w ogóle. Poza tym... W szkole byłem zawsze tym co najbardziej odpierdalał maniane. Westchnąłem ciężko i wszedłem do sali. Nauczycielka była rudym gnomem... Te to ja się wkurwią to potrafią rozszarpać Cię na strzępy. Odczekałem dziesięć minut lekcji. Potem zrobiłem piękną kuleczkę z papieru firmowego. Wycelowałem z precyzją i... Rzuciłem centralnie w głowę ten dziwnej istoty.
• - Kto to rzucił!? - Wydarła się odwracając się na pięcie w kierunku klasy. W odpowiedzi rzuciłem ją ponownie. Dostała w twarz. - To ty!? Jak śmiesz.. - Rzuciłem ją zeszytem. - Pożałuje... - Oberwała podręcznikiem. - Ty... - Rzuciłem ją krzesłem. - Baba przestała się ruszać. Czyżby... Nieeee... Byłem za ostry? Nieee...
• - Zdechła? - Zapytał jakaś uczennica. To moja szansa!
• - Nie! - Stanąłem na ławce. - Tylko straciła przytomność! To Nasza szansa! Mamy dokładnie pół godziny żeby zrobić coś, by ta szkoła zapamiętała Nas na zawsze! W razie co, ponoszę cała odpowiedzialność! I tak jestem z wymiany! Więc kto jest ze mną!? - Cała klasa zaczęła krzyczeć twierdząco. - TO IDZIEMY!!! - Wszyscy wybiegli z sali, zostałem tylko ja i zdezorientowany Niko.
• - Miałeś tylko rzucić w nią kulką papieru! A nie znokautować! - Wydarła się oszołomiony.
• - No co? - Powiedziałem niewinnie. - Wymiękasz? Przecież wczynanie buntu jest na porządki dziennym! Mówiłem poważnie o pogorszeniu opinii tego burdelu. Myślałem, że jesteś bardziej...
• - Bo jestem! Poczekaj! Zrobię coś, że Ci kiecka opadnie! - Warknął i gdzieś pobiegł. Zmrużyłem oczy przyglądając się korytarzowi. Mhyhy... Biedna szkoła, nie wie co ją czeka!
• Zacząłem wchodzić po kolei do każdej z klas. Podburzałem uczniów do buntu oczywiście wcześniej unieszkodliwiałem nauczycieli, w taki sposób by ich nie zabić.
• Wyszło na to, że cała szkoła buntowała się. Krzyczeli wszystko to co im się nie podoba. Starsi uczniowie wytykali usterki, które przeszkadzały przez te wszystkie lata. Było bosko. Z dumą przyglądałem się temu wszystkiemu. Postanowiłem nagrać chodź trochę, aby później to umieścić na forach internetowych. Ale to dopiero wtedy, gdy skończę osobiście z jednym typem.
• Postanowiłem poszukać Nicholas'a. Powiedział, że zrobić coś, a ja byłem niezmiernie ciekaw jego umiejętności. Nagle zatrzymałem się przez sekretariatem, bo usłuchałem wycie wilkołaka. Zaciekawiony dziwnym dźwiękiem, wszedłem do wyżej wymienionego pomieszczenia. Pierwsze co rzuciło mi się na oczy, to była związana sekretarka. Leżała sobie na ziemi i próbowała coś tam powiedzieć, ale... Szmata w jej ustach jej na to nie pozwalała. Spojrzałem na nią niewzruszony. Potem usłyszałem czyjś śmiech. Podniosłem wzrok. Eh... Zobaczyłem Niko, który kręcił się na obrotowym fotelu związanej kobiety. Ale z niego rebel, ja nie mogę.
• - Ej! WILLES! - Krzyknąłem na wilka. Ten od razu się zatrzymał i spojrzał na mnie z rozbawieniem.
• - Heej! Cane! Zobacz co zrobiłem! - Wskazał na drzwi obok. Tam dużymi literami było napisane "Dyrektor". - Spokojnie, nie ma go w środku, kamer też nie ma. - Westchnąłem z ulgą. Wszedłem uroczyście do środka. Zagwizdałem z podziwu, gdy zobaczyłem zdemolowany pokój, a na ścianie napis "REBELIA CANE WATSON ( ͡°╭͜ʖ╮͡° )"
• - WooW! To... To... To jest piękne! - Krzyknąłem podekscytowany na widok podrapanego fotela, wybitnych okien i porozwalanych papierów. Wytarłem łzę wzruszenia.
• - Mówiłem, że się nadaje! - Zaczął tańczyć taniec zwycięstwa. Zaśmiałem się na widok jego kocich ruchów.
• - No... Dobra, a teraz mnie posłuchaj. Musisz iść do sali, tam gdzie mieliśmy lekcje. I masz z tego ZAMKNIĘTEGO pomieszczenia nie wychodzić. Rozumiesz? - Powiedziałem poważnie. Wilk był widać zdezorientowany moimi słowami, bo nagle uchy mu opadły. - Później zobaczyć o co mi chodzi! A teraz idź!
• Posłusznie poszedł. A ja wyszedłem z sekretariatu.
• To było piękne patrzeć na to wszystko, ale musiałem nad tym zapanować. Trzeba ujawnić prawdę. Stanąłem na ławce na dziedzińcu, tam było najwięcej protestujących.
• - UWAGA!!! CZY WIEMY PO CO PROTESTUJEMY!? - Krzyknąłem na całe gardło. Od razu wszyscy skupili się na mojej osobie. Uczniowie wrzeszczeli wyraźne "tak". - TO DLACZEGO!?
• - SALE WYMAGAJĄ REMONTU! - Ktoś krzyknął.
• - NAUCZYCIELĄ BRAK KOMPETENCJI!!
• - OCENY SĄ ZA COŚ NIEZWIĄZANEGO Z NAUKĄ.
• - NO WŁAŚNIE! - Teraz to ja zabrałem głos. - JESTEM TU Z JEDNEGO KONKRETNEGO POWODU! KILKA Z UCZENNIC SKARŻYŁA MI SIĘ O MOLESTOWANIE PRZEZ PERSONEL! CZY POZWOLIMY NA TO OKRUTNE TRAKTOWANIE!?
• - NIE!!! - Warknął doniośle tłum. Nagle zauważyłem dyrektora, który przygląda się temu co zrobiłem, był znacznie oddalony od tłumu. Właśnie oto mi chodziło!
• - TO DOBRANOC!!! - Krzyknąłem z uśmiechem. Wszyscy były tym zdezorientowani. Zaczęły się szepty. Natomiast ja zaśmiałem się psychicznie. Potem dmuchnąłem w tłum moim ognistym oddechem zapomnienia. Wszyscy dostali dawce, która wymarzę im pamięć z przez pół godziny. Ha! Nie wszyscy, bo wyjątkiem był dyrektor! Widział do czego jestem zdolny. Na pewnoji zainteresował się moją osobą.
• Uczniowie zaczęli odzyskiwać zmysły. Były zdziwieni pobytem w jednym zbiorowisku na dziedzińcu szkoły.
• - DZIĘKUJE ZA SPRAWNE OPUSZCZENIE SAL!!! ĆWICZENIA PRZECIEW POŻAROWE POSZŁY POMYŚLNIE!!! MOŻECIE WRÓCIĆ DO SWOICH KLAS!!! - Krzyknąłem z uśmiechem. Tłum zaczął się powoli rozchodzić. Ja postanowiłem zrobić to samo. Nagle zadzwonił dzwonek. Tak się cieszyłem, że to koniec tego dnia. Byłem wykończony, może nie fizycznie, ale jakoś tak... Nie wiem... Może to wina tego, że nie spałem ten nocy. To bardzo prawdopodobne. Chciałem już wyjść z tej budy, gdy nagle zaczepiła mnie jakaś niska wróżka.
• - Cane Watson? - Zapytała cicho i niepewnie. Pokiwałem twierdząco głową. - Dyrektor prosi Panią do gabinetu... Natychmiast. - Hmm... Byłem zadowolony nawet bardzo.
• - Powiedz mu, że zaraz przyjdę. Dobrze? - Zapytałem grzecznie, by nie przestraszyć tej kruchej istoty.
• - Yhym... - Mruknęła i gdzieś pobiegła zostawiając za sobą chmurę zielonego brokatu.
• To było oczywiste, że nie pójdę do tego zboczonego wampira!
• Szybko wybiegłam ze szkoły i wsiadłem do auto. Byłem wykończony. Dopiero teraz to poczułem. Ten cukierek od Jack'a powoli przestawał działać. Musze się pospieszyć, inaczej zasnę w czasie drogi!
• ~ Oczami Karoliny ~
• - Teraz słuchaj mnie uważnie. Zaczniemy od czegoś łatwego. - Rzekła oficjalnie Natalia. Dziewczyna trzymała tableta i dołączony do niego długopis. Ja siedziałam obok, by czerpać od niej nauki, a wampir spał sobie wtulony w moje ramię. - Najpierw robisz kreskę tu...
•
• - Potem tu...
•
• - I wychodzi Ci takie coś - Tam była Mona Lisa.
•
• - JakTyTo...!!! - Patrzyłam na obraz z szeroko otwartymi oczami. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. JakimCudemDoCholery?
• - Normalnie... Ma się te... Umiejętności.
• - Nie dam rady się tego nauczyć... Możemy zająć się czymś... Prostszym? Albo... Zacząć od jakiegoś stylu tego rysowania? - Nie dam rady nagle się nauczyć robić takie cuda... A tak bardzo chce...
• - Em... Nie radziłabym Ci ściągać od innym styl... Każdy ma swój , a ty go musisz tylko wyrobić... Po prostu spróbuj się skupić na rysunku.
• Postanowiłam się jej posłuchać... Będzie ciężko... Ale niech już będzie...!
• ~ 3 godziny później ~
• Już prawie kończę mój rysunek. On jest... Nawet okej..! W sumie to nawet jestem z niego zadowolona. Przynajmniej nie przypomina tych poprzednich patyczaków.
• - I? - Zapytałam ze strachem, gdy Natalia skończyła go oglądać.
•
• - Nie jest źle, ale nie jest też dobrze, jednakowoż... Może być... Takie... 3,5 na dziesięć. - Uśmiechnęła się delikatnie. A ja byłam w siódmym niebie! Tak się cieszę! 3,5 na 10! Moja edukacja idzie z zabójcza prędkością. - Eh... Będę musiałam się już zbierać...
• - AleJakTo!? - Powiedziałam szybko, gdy Nat zaczęła się zbierać. - Co z moją edukacją!? Przecie ja nie będę się rozwijać!
• - Eh... - Wyjęła mały kalendarzyk i zaczęła coś tam sprawdzać. - Możemy się umówić, na lekcje w każdy wtorek o 18.00 - 19.00 pasuje Ci? - Pokiwałam szybko głową na “tak”. - I fajnie.
• - No! - Przytuliłam dziewczynę, przy okazji odpychając od siebie nadal śpiącego Marco. - Dziękuję Ci!
• - Spoooko... Drobiazg... Serio. - Przestałam ją tulić. - To nara ~
• I wyszła, ale tym razem przez drzwi...
• ~ Eyes Blue alien ~
• ( prefekt inglisz)
• Padam... Wszedłem do biedry. Istoty rodzaju ludzkiego nie zwracały na mnie uwagi. To dobrze... Jakbym bym chłopakiem to, by było by gorzej by. Eee... Co? Nie wiem mój musk powoli przestaje działać. Tylko kupię tego pieprzonego Blue... Yellow... Nie... Grey... Bulla? NieNieNie... Red Bulla! Taaak, właśnie toooo... Puszkę czy butelkę? Z lodówki czy normalne? Taki wybór... Wezmę... Lodówkę z butelki, nie chwilaa... Butelkę z puszki! Dziwnie brzmi to co powiedziałem... Nie wiem czemu... Wziąłem tą jebaną butelkę i skierowałem się do kasy... Kolejka... Długa kolejkaaa... Długa niczym... Niczym... Chuj Tampa...Eee Trampa. Taak. Albo mój! Nie chwila... Zostałem przecież wykastrowany... Noo boo... Jestem dziewczyną. Lol... Ja mam cycki... CHWILA, a jeśli jestem jedną z tym kobiet, które używają push-up'u. Nie czekając długo zajrzałem sobie pod bluzkę przez kołnierzyk... A o ile można tak powiedzieć o bluzce na ramiączka. YEAH! NIE MAM TEN WATY CZY INNEGO GÓWNA!!! ALE... Skąd ten stanik?! Nie brałem go przecież od Karola... Więc skąd... Jak?...
• TO PEWNIE PRZEZ ILUMINATI!!!
• *muzyka illuminati*
• Iluminati złożyło mi stanik. To jedyne sensowne i logiczne wytłumaczenie.
• I tak stałem i gapiłem się w swój biust, gdy nagle koleś za mną powiedział.
• - Fajne masz melony. - Odwróciłem się w jego stronę.
• - Ty biedny upośledzony płodzie, który należał do jednego z Twoich ojców. To nie są melony. - Podwinąłem t-shirt. - Pacz to są cycki. Czaisz? - Gość patrzył na to jak zahipnotyzowany. - CZAISZ? - Zapytałem już głośniej. Chłopak pokiwał twierdząco głową. - To dobrze. - Zakryłem się ponownie swoim ubraniem. I Odwróciłem do niego tyłem. Nagle usłyszałem jęki niezadowolenia. Ponownie się obróciłem, gdy to zrobiłem, to zauważyłem tłum innym chłopaków. Postanowiłem to przemilczeć, bo nareszcie była moja kolej.
• - Czy jest Pani pełnoletnia? - Zapytała kasjerka po zrobieniu procedury skanowania produktu.
• - Od kiedy Red Bull ma ograniczenia wiekowe? - Zapytałem już na maksa przymulony. - Poza tym, tak, mam ukończone te osiemnaście lat! Ukończyłem osiemnaście lat w 1949 roku! Więc proszę mi tu nie pierdolić. Od dwóch dni nie spałem. Wiesz kobieto jak źle się czuję?
• - Taaak... Ehem... To naprawdę interesująca historia... - Powiedziała bardzo wolno. Mów kurwa szybciej! - Ale niestety Pani nie wzięła Red Bulla, tylko rosyjską vodke... - Spojrzałem zdezorientowany na produkt... Kurwa jasna mać! PRZYNAJMNIEJ WIEM, ŻE MOJA MĘSKA CZEŚĆ MNIE NADAL TAM JEST. Wkurzony wyszedłem z kolejki, odłożyłem vodke w bułki i poszedłem do działu z napojami. Tym razem nie filozofowałem nad rodzajem opakowania produktu. Wziąłem po prostu Tigera i wróciłem do kasy, ale stwierdziłem, że w kasie samoobsługowej będzie szybciej, bo miała kolejki.
• Podszedłem po stanowiska.
• "Witamy w Biedronce numer jeden, zero, zero osiem, trzy, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero, zero, trzy. Na ulicy Bolesława Chrobrego numer trzy, sześć, osiem, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero. Proszę wybrać formę płatności. Wciśnij jeden jeśli chcesz zapłacić gotówką, wciśnij dwa, jeśli chcesz zapłacić telefonem, wciśnij trzy, jeśli chcesz zapłacić kuponami rabatowymi biedronki, wciśnij cztery jeśli chcesz zapłacić pięcio złotówkami, wciśnij pięć, jeśli chcesz zapłacić dwu złotówkami, wciśnij sześć jeśli chcesz zapłacić złotówkami, wciśnij siedem, jeśli chcesz zapłacić groszami, wciśnij osiem, jeśli chcesz zapłacić pieniędzmi mieszanymi, wciśnij dziewięć jeśli chcesz zapłacić karta."
• Powiedziało urządzenia, a ja nacisnąłem dziewiątkę.
• " Dziękujemy za wybranie płatności kartą w Biedronce numer jeden, zero, zero osiem, trzy, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero, zero, trzy. Na ulicy Bolesława Chrobrego numer trzy, sześć, osiem, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero. Proszę teraz zeskanować produkt."
• Zeskanowałem.
• " Przepraszamy, transakcja nie powiodła się. Prosimy ponownie zeskanować produkt w kasie w Biedronce numer jeden, zero, zero osiem, trzy, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero, zero, trzy. Na ulicy Bolesława Chrobrego numer trzy, sześć, osiem, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero."
• Ponownie zeskanowałem.
• " Przepraszamy, transakcji nie powiodła się. Prosimy zeskanować produkt trochę szybciej w kasie w Biedronce numer jeden, zero, zero osiem, trzy, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero, zero, trzy. Na ulicy Bolesława Chrobrego numer trzy, sześć, osiem, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero.“
• Zrobiłem to trochę szybciej.
• "Przepraszamy, transakcji nie powiodła się. Prosimy zeskanować produkt jeszcze szybciej w kasie w Biedronce numer jeden, zero, zero osiem, trzy, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero, zero, trzy. Na ulicy Bolesława Chrobrego numer trzy, sześć, osiem, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero.“
• Zacząłem się denerwować, ale zrobiłem to.
• "Przepraszamy, transakcji nie powiodła się. Prosimy zeskanować produkt jeszcze trochę szybciej w kasie w Biedronce numer jeden, zero, zero osiem, trzy, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero, zero, trzy. Na ulicy Bolesława Chrobrego numer trzy, sześć, osiem, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero.“
• Zeskanowałem to już bardzo szybko, mając nadzieję, że w końcu dogodzę tej maszynie.
• Przepraszamy, transakcji nie powiodła się. Prosimy zeskanować produkt trochę wolniej w kasie w Biedronce numer jeden, zero, zero osiem, trzy, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero, zero, trzy. Na ulicy Bolesława Chrobrego numer trzy, sześć, osiem, sześć, osiem, dziewięć trzy, sześć, dziewięć, zero.“
• Wtf... Znużony zrobiłem to wolniej.
• "Przepraszamy, transakcji nie powiodła się. Prosimy zeskanować produkt wolniej"
• Zeskanowałem to wolniej.
• "Jeszcze wolniej"
• - Błagam zeskanuje to kurwa. - Warknąłem pod nosem.
• "Ale musisz zrobić to dobrze"
• - Przecież robię to dobrze! Nie widzisz!
• "Nie, nie widzę, jestem kasą samoobsługową."
• - No wiem, a teraz proszę, zeskanuj to, nie chce zasnąć.
• "Przecież ty już śpisz..."
• Co!?
• - Proszę Pani! Proszę się obudzić!
• CO TO ZA DŹWIĘKI!
• - Wezwać pogotowie!?
• - Nie! Chyba otwiera oczy!
• CO TU SIĘ ODPIERDALA!?
• Nagle otworzyłem oczy. Leżałem na ziemi, a wokół mnie była grupka ludzi.
• - Co się stało? - Zapytałem pół przytomny.
• - Zemdlała Pani w czasie drogi do kasy samoobsługowej. - Wytłumaczył jakiś facet. I wszystko jasne jak te cholerne żarówki w tej cholernej biedronce.
• - Ta... Chciałe...am tylko kupić to i jechać do domu, bo był zasną...ęła na drodze! - Powiedziałem temu gościowi. Pokiwał twierdząco głową.
• - Może zadzwonić po kogoś, by po Panią przyjechał?
• - Nie... Nie ma takiego kogoś! A moja dziewczyna jest chora i rzyga więc po mnie nie przyjedzie! - Szybko powiedziałem bez przemyślenia swoich słów. Facet się skrzywił. No pięknie, teraz on myśli, że jesteś lesbą. Brawo ja!
• - Rozumiem... To może Panią podwiesić?
• - Nieee... - Od razu zaprzeczyłem. - Co będzie z moimi samochodem?
• - Mogę pojechać nim.
• - A ty potem jak wrócisz ciemnoto? - Mruknąłem zły, bo nienawidzę, gdy ludzie nie używają myślenia.
• - Zamówię taryfę.
• - Dobra, niech już tak będzie. - Zgodziłem się niechętnie. - Ale jeśli mnie oszukasz, to Cię znajdę, a wtedy Cię wykastruje w długi i bolesny sposób!
• - Okej... - Podniósł mnie jak pannę młodą i wyszedł z biedronki... Która okazała się być Lidl'em. Wskazałem mu mój pojazd, dałem klucze, wymamrotałem adres. I... Zasnąłem. Nie wytrzymałem...
• - Wstawaj! To tu...! - Zabijcie osobę, która śmiała mnie budzić. Otworzyłem oczy... Byłem przed domem. Moim ukochanym domem. Popłakałem się ze szczęścia. - CO TO JEST DO CHOLERNY!? - Zapytał przerażony mężczyzna. No tak... Przecież moje łzy są pod postacią niebieskiej lawy. Szybko stałem magmę z twarzy.
• - Dzięki Ci, a teraz spadaj... - Mruknąłem do niego. Potem wyciągnąłem dwie stówy. - To na taxi.
• - Nie mogę tego wsiąść zrobiłem to z dobroci serc...
• - BIERZ TO I WYPIERDALAJ, BO CIĘ POGRYZE!!! - Krzyknąłem nieludzko. Facet zabrał hajs i pobiegł do lasu. Nareszcie...
• Wysiadłem z auto. I teraz domek... Teraz on się liczy... Chociaż nie, ważniejsze jest łóżko... Ale bez rzygającej Kory... Najwyżej ją wyrzuce i będzie spała na dworze. Taaak.
• Otworzyłem drzwi... I nagle moim oczom ukazała się Natalia. Zdębiałem... Już nie czułem zmęczenia. Byłem w takim szoku, że nie wiesz, ale było trochę... No inaczej... Nie czułem gorąca, albo takiego czegoś, że moje serce zaraz wyskoczy... Tak było kiedyś, a teraz... To... Nie czuję nic... Dziwne... Takie... Neutralne jakby była... Normalną osobą?
• - Zackary... Czy to ty? - Zapytała zdezorientowana, ale nie tak jak ja byłem. To jej wyrazie twarzy wiedziałem, iż fakt, że jestem dziewczyną, musi być bardzo zabawny. Ludzie, plis, kill me.
• - Nieeee? No dobra to ja. - Westchnąłem cicho.
• - Uuuu... Wybraniec w końcu umie normalnie odpowiedzieć na moje pytanie! No kto by się tego spodziewał!? - Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się wrednie.
• - Nie mów tak do mnie, wiesz, że tego nie lubię. Czyje się wtedy jak ten cholerny Harry Potter. - Warknąłem, bo ponownie poczułem zmęczenie.
• - No okej... Wybrańcu...
• - Weź... Tak w ogóle co ty tu robisz?
• - Jason mnie poprosił, bym zajęła się Karoliną. Więc przyszłam i przyniosła jej trochę leków. Przy okazji pomogłam jej z rysowanie na tablecie.
• - Hm... Nie spodziewałem się, że najwyższy dowódca policji między wymiarowej będzie miał czas, na zajmowanie się takim zwykłym demonem. - Powiedziałem udając wielkie zastanowienie.
• - A ja się nie spodziewałam, że "Wybraniec", który jest jednym z najbardziej ważnych polityków, urzędników, a dodatkowo najbardziej wykwalifikowanym szpiegiem NAJBARDZIEJ niebezpiecznych istot we wszechświecie, a i jeszcze morderca, który zabija z zimną krwią. Będzie miał czas na paradowanie w spódniczkę i chodzenie do szkoły zamiast swojej dziewczyny, tylko po to, by przelecieć jej dyrektora. - Powiedziała poważnie bez zająknięcia. Fakt, jakby spojrzeć na to z tej strony, to nie wygląda to zaciekawię...
• - Em...
• - Nie wspominając już o Twoim "małym" sekrecie. - Spojrzała na mnie z wyrzutem. - Masz wybór, albo powiesz o tym Karolinie, albo przestaniesz.
• - Eh.... - Już wiem o co jej chodzi. - Może jej kiedyś o tym powiem, i nie przestane.
• - Ale ty wiesz, że to zdrada?! - Warknęła oburzona.
• - To nie jest zdrada. Jakby mnie coś z nimi łączyło, to tak, ale nic między mną, a nimi było, to tak.
• - Jesteś obrzydliwy... - Westchnęła poddając się. - Do zobaczenia we wtorek Błękitku. - Pożegnała się i wyszła. Ehhh... Westchnąłem ciężko. Muszę się położyć.
• ~ Eyes pink demon ~
• - Marco! - Krzyknęłam na śpiącego wampira.
• - Czego? - Zapytał mając twarzy w poduszce.
• - Wstawaj, nie możesz tutaj spać. Zaraz Błekitek wróci, a jak Cię zobaczyć... To najprawdopodobniej znów Cię zakopie w ogródku. - Wampir spojrzał na mnie. Teraz mogłam bardziej przyjrzeć się jego twarzy. Nagle zauważyłam czarne zaschnięte łzy na jego policzkach. - Ty płaczesz? - Zapytałam smutno.
• - Nie... - Usiadł obok.
• - To dlaczego...
• - Wiesz czemu inni nazywają mówią na wampiry "Istoty wiecznego cierpienia" - Zapytał lekko się uśmiechając.
• - Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim określeniem. - Przyznałam zmieszana.
• - Cóż... Ale nazywa się je tak, ponieważ jak wampir zabije człowieka to pojawia się na jego policzku jedna, długa łza. Jak pewnie wiesz, żywimy się krwią... Nie chcemy zabijać, ale czasem głód jest za silny... - Mówił poważnie. Nie poznaje go... Jeszcze parę dni temu... Był inny...
• - Rozumiem... A dlaczego u Ciebie taka nagła zmiana nastawienia? - Zapytałam. Ciekawość wzięła nade mną górę.
• - Pamiętasz, gdy mówiłem, że ludzie... Spalili mi dom? - Pokiwałam twierdząco głową. - Wtedy kłamałem. Tak naprawdę... To rodzina się mnie wyrzekła, ponieważ mam najwięcej łez ze wszystkich z rodziny. Wzięli mnie za potwora... - Spojrzał na swoje dłonie. - Jestem potworem...
• - Nie mów tak... - Przytuliłam się do niego.
• - Ale to prawda... - Wtulił się do mnie.
• - Nie! - Warknęłam pod wpływem impulsu.
• - Mówisz tak, ponieważ chcesz mnie pocieszyć. Tak naprawdę, to ty też mnie nienawidzisz. Twój chłopak też mnie nienawidzi.
• - Daj spokój... Ja Cię nie nienawidzę, po prostu byłeś wkurzający. Myślę jakbyś trochę nad sobą popracował, to byłbyś naprawdę spoko gościem.
• - Dzięki... Pomożesz mi się zmienić?
• - Tak... - Nagle do pokoju wszedł Błekitek. Szybko odsunęłam się od Marco. - Candy to nie tak jak... - Błekitek machnął niedbale ręce i uwalił się na łóżku, po czym zasnąć w takiej pozycji.
• - Czy on...
• - Tak zmienił się w kobietę. - Mruknęłam ze zanurzenie.
• - To co teraz? - Spojrzałam na zegarek.
• - W sumie, to jest już dość późno, więc idziemy spać. - Zgasiłam światła.
• - A ja co mam zrobić? - Mruknął zdezorientowany.
• - Masz przytulić się do Candy'ego i zasnąć. - Wampir jak na zawołanie wtulił się w śpiącego Błekiteka, po czym udał się do krainy snów. Ja tylko przykryłam moich chłopaków, wtuliłam się w mojego chłopaka z drugiej strony i... Oddałam się w objęcia Morfeusza.
• ***
• 7142 słowa czyli najdłuższy rozdział w historii 😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro