53. | Przygotowanie do niecnego planu
- Coooo!? Jak to ze mną do szkoły!? - Krzyknąłem zdziwiona do granic możliwości.
- Normalnie... - Ziewną. - Trzeba tego dyrektora nauczyć, aby nie dotykał uczennic. - Wzruszył ramionami. Kurde, miał rację.
- Ale jak chcesz to zrobić? - Zapytałam zaciekawiona.
- Zmienię się w dziewczyne, zrobię tak, aby on mnie chciał "zgwałcić", a potem BOOM! I GOŚCIA ZAGNIE! - Krzyknął z gwiazdkami w oczach. Zmrużyłam oczy znużona poczym wylałam na niego zawartość herbaty.
- CZY CIEBIE TO RESZTY POJEBAŁO!??!!? - Krzyknęłam załamana. Ugh... To przecież normalne!
- Może i tak, ale pomysl! Ten dziad już więcej nie tknie takich słodkich dziewczynek jak ty! - Powiedział oburzony wycierając twarz z melisy.
- Po pierwsze...! - Wstałam nagle i na niego podeszłam. - To GŁUPIE! Po drugie...! - Schyliłam się w jego kierunku. - Nie... - Dźgnęłam go w klate. - Jestem. - Znów cios. - Słodka.
- Jesteś i nic tego nie ziemini! - Uśmiechnął się wrednie. Ehh... Jak tak tego krzywego chuja nienawidzę!
- Grrr... - Warknęłam. - Wracając... Jak chcesz to zrobić w sześć godzin? Musimy iść jeszcze spać, bo jak będziemy zechnieci to nic z tego nie wyjdz...
- To już zostaw mnie. - Przetrwał mi nagle. Zmrużyłam powieki. - A ty idź spać. Jest już mega późno.
- Ale ty...
- Dam radę spokojniej, ale ty nie. Więc idź spać. - Wstał ze swojego miejsca. Przytuliłam go mocno. Jak ja tego pieprzonego pedofila kocham. Później tylko poleciałam do pokoju i dość szybko zasnęłam.
~ Oczami Candy'ego ~
Gdy już miałeś pewność, że śpi, to w końcu mogłem dać upuść swoim emocją. Byłem taki wkurwiony. JAK ON ŚMIAŁ JĄ TKNĄĆ!?! Ja chciałem jej zapewnić edukację, a tu takie coś!? Nie no... Gość pożałuje, że się urodził! Ale teraz pora wcielić mój plan w życie! Oczywiście, mogłem go zabić najzwyczajniej w świecie zmiażdżyć jak robaka swoim młotem, przecież nie licząc mojej pracy w urzędzie jako agent między wymiarem ludzi, a magicznym istot, to jestem też mordercą. jednakże nie mogę tego powiedzieć Karolinie... Jakby zareagowała, gdyby się dowiedziała, że jej chłopak jest bezwzględnym mordercą, że wokół niej są zabójcy? Nie, nie mogłem jej tego zrobić! Ale wracając... wolałem wybrać coś bardziej... Zabawniejszego... Tak... Wykończyć do jego własną bronią tak, by już nigdy nie tknął Karoliny... I innych suk w tej szkole, ale to już mniej istotne. Najlepiej by było go wykastrować... Ale o tym później! Teraz potrzebuje jednej rzeczy...
****
Waliłem nerwowo do drzwi mając nadzieję, że ten jeszcze nie śpi. No otwieraj gnido! Albo Ci do łóżka wejdę i Cię obudzę w inny głębszy sposób! W końcu otworzył, zaspany, brzydki, ale on!
- Jak śmiesz mnie budzić o... - i w tym momencie mu przerwałem.
- Jack, potrzebuje Twojej pomocy! - Krzyknąłem poważniej.
- Czo się stanęło? - Zapytał troskliwie i mnie przytulił. Wtuliłem się w niego. Zacząłem mu opowiadać wszystko od samego początku, a on mnie w spokoju wysłuchał.
- Także widzisz jak jest... - Wzruszyłem ramionami.
- Ale później to z niej... No wiesz... zdezynfekowałeś jej tą okropną malinke? - Zapytał. Kurwa, zapomniałem o tym. Mruknąłem niezadowolony. Powinienem to zrobić od razu! A teraz ona biedna śpi z jego częścią śliny lub kwasu.
- Zrobię to później... - Odpowiedziałem wymijająco. - Ale teraz potrzebuje od Ciebie pewnego... Drobiazgu... Muszę wszystko przygotować w... pięć godzić, a jestem już ledwo żywy...
- Nic więcej nie mów! - Powiedział wstając z sofy i kierując się do szafy. Wyjął z niej sakiewkę poczym rzucił w moją stronę. - To cukierki tysiąc razy lepsze od Red Bulla. Tylko wiesz... Musisz ich używać ostrożnie, bo już nigdy nie zaśniesz. - Dodał z powagą. - Ćwierć tego cuksa będzie dla ciebie w sam raz.
- Tylko ćwierć? - Zapytałem zdziwiony. Wow... To musi być coś mocnego. Bezzwłocznie wziąłem jednego, ułamałem na cztery część po czym wziąłem jedną z czterech części. Kurwa! Gruszka!
- Tylko ten... Uwaga gruszkowe...
- Szybko mówisz! - Warknąłem. Miałem nadzieję, że nie dostanę uczulenia, od tego zielonego świństwa. Bądź co bądź, to bardzo mała dawka.
- Emmm... - Jęknął nagle Jack.
- Co!? - Powiedziałem spanikowany.
- Dałem Ci złą sakiewkę... - Zakrył twarz dłońmi. Czy on się śmiał!? Nie no! Serio!? Nawet w tak bardzo dramatycznym momencie!?
- Wykastruje Cię za to... - Wysyczałem poważnie.
- Nie możesz, bo nie będziesz wujkiem. - Pokazał mi swój długi język.
- I TAK DOPILNUJĘ ABYŚ NIGDY NIE BYŁ OJCEM!!!
- Za późno! - Krzyknął, a mi momentalnie zrobiło się doszło.
- BLANKA JEST W CIĄŻY!??! - Krzyknąłem załamany. Ten się zaśmiał.
- Nie, kupiłem se kota debilu. - Powiedział lekko. Westchnąłem ciężko i żałośnie.
- Dobra, a pomijając ten temat... Na co był ten cukierek? - Zapytałem znużony. Bo prawdopodobnie mogę wybuchnąć zaraz, a moje szczątki zostaną na ścianie mojego niedoszłego szwagra. Japierdole... Przegrać życie = zostać szwagrem Jack'a.
- Na to! - Krzyknął przestawiając mi do twarzy lusterko. Zobaczyłem długie i gęste wąsy. Spojrzałem na niego z pod przymrużonych powiek.
- Ale kurwa śmieszne. Normalnie uśmiałem się jak nigdy dotąd! - Wyczuj sarkazmu szmato.
- Ja też. - Chichotał i zrobił mi zdjęcie. - Będziesz sławny...! Jeszcze bardzej niż teraz. - No tak... To nie pierwszy raz gdy ktoś mi robi głupie foty i wstawia do netu...
- Mógłbyś dać mi dać w końcu te mientosy? Jeszcze muszę iść na konfrontacje z syrenami, a to do przyjemnych nie należy... - Przewróciłem oczami.
- Uuu... - Dał mi tym razem odpowiednią sakiewkę. I wziąłem ćwierć... Mmmmm... Truskawka.
- To idę... Przyjacielu... - Mruknąłem w drzwiach.
- To idź! - Pocałował mnie w policzek i zamknął drzwi. No okeeeej.
Teraz syreny... Eh... Jak ja ich... Grrr..
********
- A więc? - Zapytała mnie jedna z nich. Aktualnie siedziałem nad brzegiem....tak, że miałem tylko głowę i część tułowiu na powierzchni, a obok mnie siedziała dobrze mi znana syrena.
- Potrzebuje przemienić się w dziewczynę, a potem żebym się przemienił w odpowiednim momencie, wiesz o co chodzi. Prawda? - Powiedziałem szybko.
- Tak... - Zaśmiała się ze mnie. - Poczekaj... W tym nie mogę z Tobą rozmawiać poważnie. - Mruknęłam cicho. Nagle chwyciła mnie za wąsa i mocno za niego pociągając tak, że całego wyrwała.
- Aaaaaaaa!!!!! - Zawałem z bólu piszcząc jak mała dziewczynka, gdy ktoś jej wejdzie do kibla.
- Musiałaś? - Zapytałem zduszonym głosem tez mając się za twarz.
- Tak.
- Yhym... - Jęknąłem żałośnie, a w moich oczach pojawiły się łzy. Szybko wsadziłem ryj do wody, by nie było widać, że płacze.
- A teraz do rzeczy! Jestem w stanie Ci to załatwić... Ale... Chce abyś mnie uspokoi...
- To załatw ze gruby kij i usiadł na nim, uspokojenie gwarantowane! - Warknęłam wchodząc jej w słowo.
- Kusząca propozycja... Ale! Wolałabym zagrać z Tobą w pokera! - Uff... Dobrze, że nie u dom.... Publiczny. Nagle z dupy pojawiło się więcej syren, które zaczęły odstawiać zakłady. Że co kurwa?
- Heh... Ale... Ja nie umiem grać w pokera... - Jęknąłem kiedy zaczęła tasować karty. Tak naprawdę umiałem, ale ona jest mistrzem.
- To już nie mój problem! Albo wygrasz, albo przegrasz skarbie! - Rozdawała karty, a ja patrzyłem na to wszystko z przerażeniem. Udawanym rzecz jasna. Muszę jej dać wygrać, a reszta pójdzie.
*-*-*-*
Jak mogłem się spodziewać... Przegrałem! Opędzlowała mnie na każdy możliwy sposób.
- Przegrałem nici z mojego planu!
- Proszę... - Powiedziała wręczając mi buteleczkę... Z tym co chciałem... Ale jak to!?
- Ale przecież przegrałem... - Mruknąłem nie dowierzając.
- Mhyhyh... I tak bym Ci to dała. Z przegraną czy wygraną. A wiesz dlaczego? - Zapytała chichocząc. Coś czuję, że nie chce znać odpowiedzi...
- Dlaczego? - Wydusiłem z siebie..
- Bo kiedy się skupiasz... To grzechem jest nie zrobienia zdjęcia. - Wyszeptała mi podała mi swój telefon. Zmarszczyłem brwi. Ale to chujowo wygląda...
Japierdole, ale zez! I tak wyglądam jak się skupiam!? To wszystko wyjaśnia dlaczego jak piepsze prostytutki, to one się śmieją. Przyłożyłem rękę do skroni. Będę musiał się tego oduczyć.
A teraz lecę do domu!
***
Jest szósta rano. Właśnie wróciłem. Szybko wypijam zawartość buteleczki. Staję się... Jestem dziewczyną! Postanowiłem, że obudzę już Karolinę, aby mi pomogła się uszykować. W dodatku muszę robić wszystko, by ten piernik chciał mnie pieprzyć. To tego muszę zrobić tak, aby wyglądało to naturalnie, bo nie pyknie! Muszę się jeszcze zapytać Kory, o to co dokładnie robiła. Czy mam być nie grzeczna, czy właśnie na odwróć. Bądź co bądź, ale to dość trudne zadania!
- Karol! - Krzyknąłem piskliwy głosikiem. Grrr...
- Hmm...? - Powoli się przebudzała. Nagle zaczęła się ze mnie śmiać, tak, że że spadła z łóżka. Dzięki, naprawdę, dzięki!
- Uspokój się do jasnej cholery! Pamiętaj! Że robię z siebie błazna na Ciebie! - Krzyknąłem zły. Pomijając fakt, że jestem nim na codzień.
- Oki, zluzuj stringi! - Wstała ucierając niewidzialną łzę. - Trza Cię przyszykować! A i muszę Ci opowiedzieć jak doszło do tego, że on mnie obmacywał. Bo nie chce, abyś był cały czas dziewczynką, ponieważ w tym momencie czyje się jak lesba. - Wzruszyła ramionami i ruszyła w kierunku szafy. Hmmm... Ja poniekąd zawszę byłem i będę lesbą. Czy chłopak może być lesbą? Nie mam pojęcia, ale jeśli tak... To Karol może być gejem?!
- To opowiadaj... - Mruknęłam kiedy dostałem przygotowany przez nią zestaw ubrań.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro