Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

46. |Karol (͡° ͜ʖ ͡°) Ty zboczeńcu (͡° ͜ʖ ͡°)

W chuj dawno nie było, wiem. Pisałam to w autokarze na wycieczce szkolnej, a przy tych moich debilach to istny hardkor. Just rozdział!!!

- Nie krzycz... - Powiedział już mega znużony moim zachowaniem. - Musisz skończyć szkołę...

- Ale ty nic nie rozumiesz! - Zaczęłam biegać po salonie w te i we te, a on mi się przyglądał siedząc na kanapie i pijąc soczek.

- To mi wytłumaczy... - Jęknął żałośnie. Westchnęłam i usiadłam obok niego.

- W starej szkole nikt mnie nie lubił, wszyscy mnie wprost nienawidzili... Umawiali się ze mną na bójki to lekcjach... - Przyznałam cicho. Usiadłam obok niego, a on objął mnie ramieniem. - Boję się, że w tej "nowej" będzie taka samo... - Bardziej się do niego wtuliłam. - Poza tym... Nie lubię ludzi, boję się ich... I jestem aspołeczna!

- Skoro tak uważasz i myślisz to ja tu czegoś nie rozumiem... - Mruknął zamyślony, ale kontynuował. - No bo... Jakby tak było... To na samym początku inaczej byś zareagowała na porywaczy... Ale ty byłaś bardzo spokojna... - Lekko się uśmiechał myśląc, że w ten sposób obalił moje zdanie.

- Byłam spokojna... Ponieważ... - Przerwałam na chwilę, a on wydał się zainteresowany moim słowa - Emm.. - Mruknęłam. - No bo... Kto by się was bał?

- Co ty pieprzysz...? - Zapytał jak małe dziecko. Efekt był komiczny.

- Ciebie w odległej przyszłości... - Mruknęłam ledwo słyszalnie. Błękitkowy oczy się powiększyły.

- Co ty powiedziałaś? Bo chyba nie dosłyszałem...! - Powiedział podekscytowany. A mi się gorąco zrobiło... Dobra wymysł coś sensownego na szybko...!

- Eeee... Cienie odbiegają od rzeczywistość... - Odpowiedziałam z jednym wielkim poker fajsem na twarzy. Jego lenny posmutniał. Nioch. Rzycie.

- Pff... - Naburmuszył się i skrzyżowały ręce. Jego zachowanie świadczyło o tym, że ma Focha. Fachowe Obciąganie Chuja? Hmmm... Może kiedy indziej... Albo kiedy w końcu pokryje koszt leczenia oczów....

- Kotek - Dźgnęłam go w brzuch palcem. Nie zareagował, lecz cicho mruknął, na znak, isz to go bolało. - Kotek - Znów oderwał. Efekt podobny... - Kotek, Kotek, Kotek, Kotek, Kotek, Kotek. - Z każdym kolejnym "Kotek" obrywał w brzuch. Wytrzymywał tak, ale tylko na krótki czas, ponieważ chwycił mnie za nadgarstki i uwięził je z żelaznym uścisku. W ten jakżeż (nie) pomysłowy sposób uniemożliwił mi torturowanie jego (nie) skromniej osoby.

- Co chcesz? - Zapytał przewracając swoimi oczyma w kolorze... lawendy! Takiej po przejściach... I gwałtach...

- Sama nie wiem... - Mruknęłam uśmiechając się głupio. W tym momencie Byłam zadowolona z tego, że chyba zapomniał o mojej wcześniej wypowiedzi. Było już ciemno. Nie powiem, ale zachciało mi się spać... jak cholera. I wtedy uświadomiłam sobie, że przecież ja jeszcze nie obczaiłam sypialni. Wstałam i zaczęłam patrzyć na sufit. Hmmm.... Zastanawiam się, jak będzie wyglądać...? Hm... kreatywność Candy'ego + pasja + wymarzony pokój = lag mojej orbity

- O kuffa... - Mruknęłam i złapałam się za głowę.

- Co znowu? - Puścił mnie, a ja wyskoczyłam niczym sprężyna gnając na górę by zobaczyć mój.... nasz... no ten pokój...! Napięcie rosło. Z każdą sekundą czułam presję. Ciekawość wielka. Byłam już przed drzwiami do tego co ma mnie spotkać. Czy byłam gotowa na te ostateczne starcie? Nie miałam pojęcia. W końcu podniosłam swą dłoń, a razem z nią łokieć.... i ramie.... i palce! Chwyciłam za klamkę i otworzyłam wrota. No i co? Gówno w zoo, a co? Byłam w lesie. Ale zaraz poczekaj! Podłoga była jakby drzewami widzianymi od góry. Sufit był ciemnym niebem, na których było widać dosłownie tysiące gwiazd, a wszystko było takie realistyczne.... Natomiast ściany były widnokręgiem z ciemniejącym niebem i... Ogromnym księżycem. Tuż przy ścianie, na rogu było małe łóżeczko. Było tutaj dużo mebli; szafa, moje biurko, biblioteczka, komoda, wiszące półki. Wszystko wskazywało na to, że właśnie tu będę teoretycznie się uczyć. Westchnęłam i za przeproszeniem uwaliłam się na jeszcze nie rozłożonym łóżku.

- Jak tu miękko... - Mruknęłam zmęczona. Już prawie zasnęłam! Było tak cholernie blisko, ale....!!!

- Karol, wstawaj... Tsza to łóżko rozłożyć... - Powiedział w typowo dla niego denerwujący sposób. Lecz ja się nie poddam! Nie ma bata!

- Nie chce mi się....! Jęknęłam żałośnie myśląc, że da mi spokój, ale tak absolutnie nie mogło się wydarzyć! Przecież to Zack Wilson. Gość, którego zabić to za mało!

- Aha. - Tylko tyle powiedział zanim brutalnie nie pociągnął za koc, na którym se leżałam, przez co upadłam na podłogę.... ,,Jak upadniesz zawsze będę przy Tobie'' ~ Podłoga

- Musiałeś.... - Bardziej stwierdziłam niż zapytałam, bo nie ma co się pytać! Czasem czuję się jak Nanami z jednego naprawdę dobrego anime.... A Błekitek jest moim Tomoe... Ach... Za dużo chińczyków ;-;

- Musiałem - Zawtórował i rozpoczął niezwykle trudny proces ścielenia łóżka. Czyli nacisnął guziczek, a łóżko samo się rozcieliło. Było ono ogromnej niczym u króla, a ja ... se leżałam jak debil na ten piknej podłodze przyglądając się detalom, które na stówę robił Helen. - Masz zamiar długo tak siedzieć? - Zapytał znużony leżąc już wygodnie. Ja go... Awww....!!!

- O co Ci chodzi?! - Wrzasnęłam. - Bo kuffa co?! Może ja lubię egzystować na ziemi?! Nie zabierzesz mi tego prawa!

- Okej. - Wzruszył ramionami, a potem klasnął dwa razy w dłonie i światła zgasły. Mój wkurw sięgał zenitu. - Ale tu wygodnie...! Tak milusio....! - Mruczał w poduszki.

- Chcesz mnie sprowokować, żebym do ciebie przyszła? - Zapytałam wstająć.

- Nom

- To się orientuj - Szepnęłam. Stanęłam do niego tyłem i zrobiłam samobója lądując prost nie jego osobę. Tak! Chce go zgnieść! Lecz ten kutafon oplótł mnie nogami oraz mocno, ale czuje przytulił. - Grrrr - Zawarczałam.

- Awww...!!! Jesteś taka urocza jak się złościsz...! - Stwierdził bardziej mnie tuląc.

- Nie jestem urocza - Warknęłam próbują za wszelką cenę, żeby brzmiało to naprawdę groźnie, no, ale nie wyszło...

- Jesteś, a nawet bardzo. - Spojrzałam w jego oczy przybierając mój wyraz twarzy numer cztery, czyli ,,Co ty do jasnej cholery pierdolisz?!''

- Nie rozumiem Cie... - Przyznałam wtulając się w niego. Był taki cieplutki.

- W jakim sensie? - Zapytał chyba zbity z tropu.

- Zachowujesz się gorzej niż mrówka z okresem... - Westchnęłam. - Ciągle zmieniasz do mnie podejście! Raz traktujesz mnie jak dziecko, raz jak młodszą denerwującą siostrę, czasem jesteś czuły, a innym razem jest oschły i... no spokojny, tak, że człeka może trafić jasna cholera! Może ty po prostu taki jesteś, ale trudno mi to ocenić, ponieważ znam Cię... dopiero pięć miesięcy. Czy nie uważasz, że to za wcześnie...? Jeszcze kilka tygodni temu chciałeś mnie wysadzić w powietrze...! A poza tym...!!! - Chciałam kontynuować moja niezwykle nudą wypowiedz dalej, ale... nagle usłyszałam chrapanie z jego strony. - O ty cholero!!! Cóż wrócimy do tej rozmowy...

~ Magiczna zmiana czasu ~

Musze wstać... Znaczy nie muszę, lecz wypadało by to zrobić. Także... otworzyłam swe oczęta... i co? JAK ZWYKLE NIE BYŁO GO OBOK. Dlatego!? Chciałam do opieprzyć, wypieprzyć i za okna wypierdzielić! Ale nie! Naburmuszona wstałam i nawet się nie przebierając w czyste rzeczy, poszłam do salonu skąd słyszałam odgłosy. Dotarłam do celu i co...? Nie zgadniesz!

Dajesz.


Masz chwilę.










No dalej.
















Koniec czasu!
















Było tam - u nas w salonie - pięciu smarkaczy około młodszych ode mnie o... ja wiem... trzy - cztery lata? Nieważnie. Nie znasz tych ludzi. Mam nadzieję, że to byli ludzie....

- Kim wy jesteście?!?! - Wrzasnęłam z mocą.

- A kim TY jesteś!? - Również wrzasnął chłopak z ich piątki.

- To ja pierwsza zadałam pytanie. - Skrzyżowałam ręce na piersi oczekując wyjaśnienia.

- Oh... Racja... Ja jestem Henio... To Bożena - Wskazał na blondynkę - To Zdzisiek - Wskazał na rudego. - To Halina - Wskazał na brunetkę. - A to najdziwniejszy z nas wszystkich... Adam. -Wskazał na czarnowłosego, który się przyjaźnie uśmiechnął. - Słyszaliśmy, że w tej chałupie duchy straszom, więc przybyliśma by to obczajć pszecie. - Odrzekł niczym dubler Ferdynanda Kiepskiego.

- Super... -Trochę się skrzywiłam. - Ale to mój dom i tu nie straszą żadne duchy... - Tak, bo wcale nie jestem demonem, a mój chłopak wcale nie jest widmem...

- Jak to możliwe! - Chwycił się za głowę. - Przeciem słuchać pogłoski w całym osiedlu naszym o sile nadprzyrodzonej! O bóstwach nad bóstwach! Jam nie wierzem, żem to nie prawda jest.

- To uwierz knypku... A tak w ogóle... Widzieliście może takiego dziwnego Pana o niebieskich włosach? - Zapytałam rozglądając się w około.

- Widzieliśmy... - Odrzekł. - Wyglądał na istnego pedała proszę ja Cię, więc go związaliśmy... Potem mówię '' E! Zdzichu! Może by tego pajaca by tu zakopać?'' A on na to: "Okej"Wiem my kopamy. a tu kuffa różowa skrzynia. To my ją otwieramy, a tu kuffa wampir. Więc my wsadziliśmy tego dziwaka razem z tym wampirem na ten gejowskiej skrzyni. A potem my ich zasypaliśmy. I koniec historyjki. - Spojrzał na zegarek. - O kuffa, to już ta godzina! Zbieramy się! - Henio wszedł do kominka, a za nim reszta. - Na pokątną! - I zniknęli zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. Chwila... Co tu sięm zdarzyło... O NIE! Błekitek jest w ciasnym pomieszczeniu razem z tym wampirem! Będzie yaoi! Lece po kamerę!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro