Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. |Japierdole, serio!? ಠ_ಠ|

~ Oczami Karoliny ~

- What The Fuck... - powiedziałam kiedy Błekitek wybiegł z mojego pokoju. Postanowiłam olać to ciepłym moczem. Czuje się rewelacyjnie! I to się liczy!

#chwilę później#

- Naprawdę? - zapytał Jack kiedy wszystko mu opowiedziałam. Jassi był bardzo zamyślony... Papyt także...

- No... - mruknęłam. - Chyba się tego nie spodziewał... Może się przestraszył, że nagle "ożyłam" i uciekł zawstydzony...

- Nie... To źłe określenie "zawstydzony" myślę, że to coś innego... - Papyt zaczął filozofować. Posmutniałam.

- To ja już pójdę do siebie... - ustałam zrobiłam parę kroków i zaliczyłam glebę. Potem mroczki przed oczami... I zasnęłam... No nie! (;-;)

~ Oczami Papeteera ~

- Zaniose ją do pokoju... - mruknął beznamiętnie Jason. Weschnąłem.

# Trzy godziny później #

- JAPIERDOLE!!!! CANDY!!!! WYKŁUMACZ MI TO KURWA NATYCHMIAST!!!!! - krzyczałem jak opętany. Otóż całe podwórko się paliło! Nawet ten niebieski zjeb! I Karol! Ale ona była w jakiejś bańce... Spała.

- To tak... - zaczął, ale mu przerwałem.

- Włosy Ci się palą!!! - spojrzał na nie bez wyrazu. Już po chwili przestały się fajczyć, ale jego ubrania - i ogóle - były całe popalone.

- Wracając... Postanowiłem, że Karolina musi zniknąć! Więc kiedy "spała" to zaniósłem ją na podwórko... Położyłem na stercie dynamitu, a potem go podpaliłem... - złapałem się za głowę. - Ale nagle ją otoczyła ta... Bańka...! A wybuchło!!! - zrobił charakterystyczny ruch rękoma. Zacząłem jeczęć żałosnie. Załamałem się kompletnie.

- KURWA, JAKIEGO TY MASZ DAŁNA!!! - zawyłem. Załamany przytuliłem się do Jacka.

~ Oczami Jasona ~

- Gościu! O co Ci chodzi!? - zapytałem Candy'ego.

- Zakochałem się w Karolinie... - wyszeptał. Podniósłem znacząco jedną brew. - To jej wina... A już mam kogoś, kogo będę do końca życia Lovał... Więc chciałem się jej pozbyć...

- O kim mówisz? - zapytałem zmieszany.

- O Natali... - mruknął.

- To ta laska, która Cię udusiła? - zapytałem przekrzywiając głowę w bok.

- Yhym... Ale... Eee... Jason... Co robisz!? - zapytał widząc moje poczynania.

- Jak to "co" pisze esemesa, do Nat... Żeby przeszła! - gapiłem się w ekran szukając odpowiedniego kontaktu.

- SKĄD MASZ JEJ NUMER!? - zawył chwytając się za głowę.

- Widzę ją w także czwartek na kole różańcowy... - mruknąłem i nacisnąłem przycisk "wyślij"

- Chodzisz na koło różańcowe....? - zapytali mnie wszyscy, nawet Karol, który zaraz po zadaniu pytania spowrotem zasnął. Weschnąłem.

- No, wbijamy do koła i kastrujemy księdza, i tak w każdy czwartek... - wzruszyłem ramionami. Nagle rozległo się takie "Ahaaaaa"

- Dobra... Mniejsza o to... ZACK IDŹ POSPRZĄTAM TEN BAJZEL!!! - Warknął Papyt. Powiało grozą ~

- I...! - zacząłem. - Naładuj Karoline! Nie może spać kiedy przejdzie Natalia.

- Nie! - krzyknął jak małe dziecko.

- NAŁADUJ JĄ! BO INACZEJ SKOŃCZYSZ JAK TWÓJ KOT!!! - krzyknąłem gardłowo aby wyjść na groźnego. Ten zrobi minę zabitego psa, ale podszedł do Karoliny, która już nie była w bańce i ją pocałował! To było takie kawaii! Dziewczyna się obudziła i spojrzała na Błekitka groźnym wzrokiem.

- JAK MÓGŁEŚ MNIE WYSADZIĆ DEBILU!?!?!?!?1111one111one!!!!!

Ja z Papetem i Jack'iem postanowiliśmy zostawić ich samych. Weszliśmy do domu i w spokoju czekali na Nat.
Po piętnasty minutach ktoś zapukał do drzwi. Szybko poszłem je otworzyć.

- Co się stanęło?! - zapytała nawet się nie witając.

Zacząłem z chłopakami opowiadać jej całą sytuację z tymi dwoma kretynami. Jej wyraz twarzy był genialny, było to połączenie "what the fuck" z "japierdole, serio? ಠ_ಠ "

- Potrzebujemy twojej pomocy - rzekł Jack.

- Wiem, ale nie mogę działać sama... - wzięła telefon i wykręciła jakiś numer. - Lily! Kawai Killer! Musicie mi pomóc!!!

♤♧♤♧♤

Rozdziały specjalne czas zacząć! (͡ ° ͜ʖ ͡°)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro