26. |ON TO TWÓJ BYŁY?!|
Obrazek w mediach autorstwa CallMeSinner
~~~~
Obudziłam się okropnym bólem kręgosłupa. Chciałam zjebać za to niebieskowłosego, ale go ze mną nie było. Wtedy jeszcze bardziej chciałam go zjebać. Ubrałam się i pierwszy lepszy ciuchy i zeszłam na dół.
- Hej... - Przywitałam się niemrawo do wszystkich... No prawie wszystkich... Nie było Błekitka i Jacka, a wszyscy mieli skwaszone miny. - Co się wam stało? - Usiadłam na sofie.
- Zabrali ich... - Mruknął Papyt.
- Kogo? - Skrzywiłam się.
- Policja dziś rano aresztowała Candy'ego, a Jacka zabrali jako świadka. - Powiedział smetnie Jason.
- Ale... Co? Dlaczego!? - Zdenerwowałam się.
- Za ciężkie pobicie jakiegoś demona. - Mruknął James.
- O nie... To moja wina! To przeze mnie ! - Zaczęłam się obwiniać i żałosnie płakać. - NIE!!!!!!
~ Oczami Candy'ego ~
- Na prawdę jest to konieczne? - Zapytałem znudzony ony. Byłem cały w łańcuchach. Na szyji, rękach, dłoniach, nogach. A do tego trzymają mnie demony! Prowadzili mnie przed sąd największy. Za naprawdę blachego powodu... Pobicie demona... Serio? Kuźwa, jak to brzmi!?
- Tak. - Warknął jeden ze strażników.
Kiedy dotarliśmy już po sali, to zaprowadzili mnie na środek i zmusili bym kreczał. Czułem się jak w ten sali sądowej w Harrym Potterze. Tylko jest o wiele jaśniej, nowecześniej, a ściany są żółte! Obok sędziego siedział ten obrzydliwy demon, który miał się dobrze! Nie było widać nawet rysy!
Posiedzenie się zaczęło.
- Zack Williams został oskarżony przez księcia Williama Cliphera o poważnie uszczerbek na zdrowiu. - Rzekł sędzia.
- Nom
- Co masz na swoją obronę Zakarjuszu!? - Zapytał.
- Po pierwsze... Wolę ksewe czaisz? Po drogie... Serio? Człowiek, który pobił demona, a do tego brata króla. Gratki za poziom bezpieczeństwa i ochrony. Poza tym zrobiłem to w samoobronie mojej ukochanej. - Rzekłem poważne.
- Nie jesteś człowiekiem panie Williams! - Warknął sędzia.
- Ranisz.
- Widzę, że bez czytania akt się nie odbędzie... - Ten piernik westchnął ciężko i wyjął jakąś teczkę. Nie!!! - Ehem Ehem! Zack Nikodem Williams. Urodzony 16 lipca w 1931 r. Umarł 17 czerwca w 1950 r poprzez uduszenie. Przez starszą siostrę twojej pierwszej ofiary - z zemsty. Jednak twoja dusza została wykupiona przez brata jednego z najsilniejszych demonów - Offendernana. Wtedy miałeś prawo do dwóch życzeń i rozstałeś obdarzony pewną specjalną umiejętnością ~ Błękitną furią. Z tąd twoje włosy moją kolor błękitny. Życzenie to: przywrócenie do życia Patrycji Emilii Williams, która zmarła w wieku 4 lat przez chorobę. I prośbą o zachowanie ludzkiego ciała. - Spojrzał na mnie ze wstrętem. - Na swoim koncie masz masę wykroczeń, między innymi zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, niszczenie psychiczne, porwania, gwałt, naruszenie dobra publicznego. - Mruknął. - Wie Pan dlatego nie wierzę, że to było w samoobronie "ukochanej",
- Pewnie mi zaraz powiesz... - Weschnąłem.
~ Oczami Karoliny ~
- Karol... Przestań płakać... To na pewno się wyjaśni. - Najstarszy z nas próbował mnie pocieszyć.
- A gdzie on jest? - Zapytałam łamiącym się głosem.
- Pewnie w wymiarze Clipher... - Odpowiedział.
- Daj mi nożyce. Idę tam. - Rozkazałam.
- Nie możesz... - Mruknął Popyt. - Wszyscy mamy czujniki. Jeśli opuścimy parcele to... Zamknął nas...
- Chuj mnie to boli! Dawaj nożyce!!! - Wykrzyczałam i rzuciłam się na Jamesa.
- Bracie! RUN!!!! - Krzyknął Jason. Starszy Meyer zaraz ustał z miejsca i zaczął uciekać. A ja go goniłam...
~ Oczami Candy'ego ~
- Ponieważ, byłeś w tym sądzie wiele razy i za każdym razem mówiłeś, że to było w samoobranie "dziewczyny" po czym zostały brutalnie zabite z twoich rąk. - Warknał. Oblała mnie fala gorąca.
- To były dziewczyny, które nie miały dla mnie tak wielkiego znaczenia. Teraz mówię o ukochanej. - Powiedziałem z wrednym śmiechem.
- Wysoki sądzie... - Will zabrał głos. - Prawda jest taka, że on ze swoimi wspólnikami uprowadzili człowieka Karolinę Snake. Byłem świadkiem jak brutalnie się nad nią znęcają. Chciałem ją uwolnić od tych psychopatów, ale on się z jawił! Ponownie ją porwał, a mnie pobił. Pięć godzin musiałem się regenerować w stawie Odysejasza!
- To kła... - Jack chciał coś powiedzieć, ale natychmiast umilkł. Zdezorientowany rozejrzałem się po pomieszczeniu, mój wzrok utkwił na demonie, który robił w powietrzu ruchy jakby szył.
- Ogłaszam przerwę na obrade wyroku! - Krzyknął sędzia poczym tak po prostu zniknął. Reszta czyli reporterzy i inny debile opuścili sale wyjątkiem był niebieski demon.
- Zaraz ona przyjdzie... - Wymamrotał podchodząc do mnie.
- Ona? - Zapytałem ciekawy.
- Moja była...
- Czyli?! - Zacząłem się niecierpliwić.
- Patrycja Emillia Williams znana jako... Blanka i Wendy... - Uśmiechnął się wrednie.
- WY BYLIŚCIE RAZEM!? WHAT THE FUCK!?! ((ಠ_ಠ))
~ Oczami Karoliny ~
- James!!! Nie możesz całe życie chować się w szafie!!! - Zawarczałam.
- Mogę!!! - Zapiszczał.
Heh... Co mogłam kurwa zrobić w takiej sytuacji....? To oczywiste, że poszłam po siekierę.
~ Oczami Candy'ego ~
- A co!? Nie mogę!? - Warknął.
- Tak!!!
- Nie odzywaj się!
- Kurwa... Jak? Jak do tego doszło...? - Zapytałem załamany.
W tym momencie główne drzwi otworzyły się z hukiem, a w ich progu stanęła wkurwiona Blanka.
- Masz przejebane. - Szepnąłem do demona.
~ Oczami Karoliny ~
- Jeden... Dwa... TRZY!!!! - Krzyknąłem po czym walnęłam z całej siły siekierą drzwi szafy, w których krył się James.
- Aaaaaaaaaaaaa!!!! - Krzyknął kiedy zobaczył mnie przez dziurę.
- Boom madafaka!
~ Oczami Candy'ego ~
- Hmmm... Bardzo przyjemnie się patrzy jak moja siostrzyczka dusi swojego byłego... Ale... Ja jestem w wyjątkowo niewygodnych łańcuchach. - Mruknęłam zmieszany. Bloody puściła szyję demona, który zaczął łapczywie czerpać siarczyste powietrze.
- Wycofaj wszystkie wyrzuty!!! - Zawarczała.
- Z miłą chęcią, ale... - Nadal ciężko dyszał. - ...wróć do mnie...
- Nie. - Jej odpowiedź szybka.
- Bosz... - Westchnąłem. - To będę długa rozmowa...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro