Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. |Spójrzmy prawdzie w oczy|

- Dlaczego nie skorzystałeś z okazji...? - Zapytałam z czystej ciekawości.

- Przecież to oczywiście! - Prychnął z pogardą. Lekko się przestraszyłam, ale to zaraz przeszło. - Nie chce zrobić tego z kaprysu jakiegoś lalkarza od siedmiu boleści. Chce to zrobić niespodziewanie. - Zaczął szeptać mi do ucha. - Nagle. Tak byś nie była na to przygotowana. By przyjemności dla mnie była większa. - Zmienił pozycję tak, że wyglądał jakby robił pompki, patrzył mi w oczy. - A co? Myślałaś, że mi na tobie w jakimś stopniu zależy? - Zapytał z kpiną. Nic nie odpowiedziałam, jedyne co zrobiłam to zmarszczyłam brwi i przebrałam srogi wyraz twarzy. - Czyli jednak!!! - Krzyknął niezwykle rozbawiony. Śmiał się. - Chyba zapomniałaś po co tu jesteś... - Powiedział już ciszej. - Byś była naszą zabawką. Nie dbamy o Ciebie. W zasadzie... Ja i reszta mamy Cię gdzieś, byle by zaspokoić nasze zachcianki. Poza tym... Nie wiem na co ty liczysz... - Oczy mi się delikatne zaszkliły, ale to było ledwo widzialne. - Ponieważ jeszcze nigdy się nie zakochałem w nikim. I nie mam zamiaru tego zmieniać. - Wstał ze mnie i usiadł na łóżku. Przyglądał mi się z kpiącym spojrzeniem. Nie miałam ochoty już na niego patrzeć. Usiadałam

- Nie obchodzą mnie twoje sprawy uczuciowe. - Odrzekłam chłodno. Utrzymując kamienny wyraz twarzy. - A jeśli chodzi o kontakty, to chciałam się z wami zaprzyjaźnić, by była miła atmosfera w domu. - Dodałam beznamiętnie. Wstałam i udałam się w stronę wyjścia. Kiedy dotknęłam klamki poczułam czyjś oddech na karku. Nie odwróciłam się.

- Mi się nigdy nie zaprzyjaźnimi. Jesteś dla mnie i wszystkich niczym. Uważają Cię za naszą sukę, zadają się z tobą tylko z litości. - Powiedział. Odwróciłam się w jego stronę i stanęłam z nim twarzą w twarz. Kpiący uśmiech, natychmiast zmienił się w grymas z lekko otwartymi, drżącymi ustami. Jego twarzy wyrażała zaskoczenie i przerażenie, a było to spowodowane tym, że zobaczył gorzką łzę która powali spływała mi po policzku. Prychnęłam i wyszłam, zatrzaskając mocno drzwi.

Na dole słyszałam głośna muzyke, ale ją kompletnie olałam. Szybkimi krokami szłam to jednego z pokoju gościnnych. Musiałam zostać na chwilę sama.

Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Byłam w jednym z wielu pomieszczenia w tym domu, zrezygnowałam z pokoji gościnnych. To by było zbyt proste...
Poszłam na strych...

Rozejrzałam się dookoła. Bez trudu znalazłam drabinę na dach. Wspiełam się.

Widok z tak wysoka jest niesamowity... Było tyle gwiazd, a księżyc w pełni idealnie się komponował z ciemnym niebem. Była 22:24 zapowiadała się długa, aczkolwiek przyjemna i spokojna noc. Usiadłam. Wpatrywałam się w niebo z zapartym tchem.

~ oczami Puppetter'a ~

Lekko zacząłem się zmartwić, że nadal nie wyszli do nas. Już chciałem tam pójść, ale widok mojego niebieskowłosego przyjaciela natychmiast rozwiała mi ten pomysł.
Podszedłem do niego.

- Co tak długo? - Zapytałem z udawanym wyrzutem.

- Musiałem... Wyjaśnić porę niedomówień i uświadomić parę spraw, ale już jest dobrze. - Opowiedział poważnie.

- Coś ty taki zbity? - Zapytałem widząc lekki grymas na jego twarzy.

- Nie jestem zbity! - Od razu zaprzeczył. - Chodź się napić. - Natychmiast zmienił temat i ruszył do barku. Miałem źle przeczucia...

~Dwie godziny późnej ~

- Candy... Pytanie czy wyzwanie!!??! - Parę osób nieźle ubitych zaczęło grać w butelkę, a ja się przyglądałem.

- Jeff... Pytanie... Jestem już troche zmęczony...!!! - Odpowiedział popijając któryś z koleji browar.

- W kim się zakochałeś...?! Bo ja w Karolinie! Jest jaka piękna. - Mówił mocno upity.

- Ja...?! Czekaj... - Mówił jak pijany. - W kim się kochasz? - Zapytał Candy nagle odzyskując trzeźwość umysłu.

- No przecież mówie! Że w Karolinie! Ma takie piękne włosy! I oczy! Mówię Ci! Będą ją niedługo ostro piepszył! Będzie mnie błagać o więcej!!! - Jeff wyraził się z głupim uśmiechem. Natomiast w Candy'm coś się gotowało.

- Chcesz wiedzieć? - Zapytał dla pewności?

- Chce?!? - Odparł od razu.

- To masz problem...bo w nikim...

- To mogę iść do Karoliny? - Jeff zapytał.

- Jasne... - Na chwilę się zamyślił. - Rób co chcesz...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro