Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.|Don't Stop|

- Rodziewicz Karoline. - Usłyszałam, a serce przestało mi bić. Candy się cały spiął. Sophie i Papyt przybili żółwika.

- Nie. - Odpowiedziałam stanowczo. Błękitek spojrzała na mnie wyraźnie zmieszany.

- Przykro mi. - Sophie wzruszyła ramionami. - Wyzwanie to wyzwanie. Nie możecie się wycofać.

- Karolina? - Niebiesko włosy złapał mnie za rękę.

- Tak?

- Chodź. - Powiedział. Wstał, a ja razem z nim. Chciałam się szarpać, ale on mrugnął do mnie i lekko się uśmiechną. Mam nadzieję, że ma plan...

~ Oczami Bloody ~

- Aaaaaa! - Krzyczałam w poduszkę.

- No co? Nie mów, że Ci się nie podobało!

- Nie oto chodzi! Pocałowałam go! I to w taki sposób!

- No i? Jest dobrze! Może coś zaiskrzyło!!!

- Albo pomyślał o mnie jako...

- Ostrą i agresywną łaske. - Wstałam z kanapy, ujrzałam Jack.

- To ja się ulatnia!

- Nie!

- Dobra zostaje ;-;

~ oczami Karoliny ~

- Powiedz, że nie! - Szepnęłam w drodze do sypialni gościnnej. Bo w jego jest nadal wanna.

- Ciii. - Uciszył mnie.

- POWODZENIA!!! - Sophie i Papyt krzyknęli, poczym zamknęli nas w pomieszczeniu.

- Karolina?

- Co?

- oglądałaś może filmy porno? - Zapytała, a ja zrobiłam oczy jak dętki od słoików.

- Eee...

- Oglądałaś czy nie? - Trochę się niecierpliwił.

- Tak... - Szepnęłam cicho.

- To wiesz co oni robią? - Dopytywał się, a ja zrobiłam się czerwona.

- No... - Zakryłam twarz włosami.

- Zarąbiście. Rób to co ja. - Szepnął i staną na łóżku. Zrobiłam to samo. - Teraz skacz. - Powiedział i zaczął skakać. Po chwili dołączyłam do niego. - Staraj się równo ze mną. - Poradził poczym chwycił mnie za rękę.

- Co teraz? - Zapytałam szeptem.

- Jęcz. - Opowiedział krótko. Miałam laga mózgu. - No dalej...! - Pospieszał mnie. Zamknęłam oczy. To i tak znacznie lepsze iż robienie tego na prawdę. Zrobiam to o co prosił, a on przyłączył się po chwili.

~ Oczyma Zuzy ~

- To takie smutne... - Szepnęłam.

Chwila opiszę swoje położenie! Jestem w lesie. Leżę nago na Jasonie, więcej mówił nie trzeba. ^^

- Dlaczego? - Zapytał głaszcząc moje włosy.

- Bo o mnie zapomnisz... - Wtuliłam się bardziej.

- Czemu? - Był zbity z tropu.

- Bo urodzę się za 50 lat. Osoby, z którymi miała kontakt zapominają po pięciu minutach... Tylko ta, która mnie sprowadziła pamięta... Czyli Karol. - Westchnęłam.

- Smuteczeg.

- Muszę iść... - Powiedziałam smutno kiedy zauważyłam, że robię się przezroczysta. Poczym rozpłynęłam się w powietrzu...

~ oczami Jasona ~

- Co się wydarzyło...? I dlaczego moje ubrania są porozrzucane po drzewach i ziemi...? Czemu jestem goły!? Czyżby Jill znów uderzyła!?

- Nie tym razem stary!

- AAAAAAaaaaaaaa!!!

~ oczami Karol ~

- Zmęczyłam się. - Szepnęłam.

- Do dobrze. - Powiedział dusząc. - Teraz musimy zrobić coś... Złego...

- Co masz na myśli?

- Musimy się rozebrać i wejść pod kołdrę, a ja będę leżeć na tobie, następnie razem krzykniemy. - Powiedział szeptem. W mojej głowę było jedno wielkie " NOPE!!!!!!!! "

- Nie. - Powiedziałam ostro i stanowczo. Przewrócił oczami.

- Dobra, to z ubraniami. Pasi?

- Jak najbardziej. - Kiwnęłam głową.

Położyłam się łóżku, a Candy na mnie. Czułam się nie swojo, ale dało się przeżyć.

- Gotowa? 1...2...3...

- AAAaaaahh!!! - Krzyknęliśmy razem. Nagle on upadł na mnie, trochu mnie mieszcząc...

- No piękne! - Usłyszałam Puppeteer'a. Odwróciliśmy głowy w jego kierunku.- Ale skakanie po łóżku się nie liczy... Zawiodłem się... Prawda my princess?

- Dokładnie. - Odpowiedziała Sophie. - Ale was odpuścimy, bo się staraliście... A teraz chodzicie na parkiet! - I wyszła. Natomiast Candy mruknął zrezygnowany i zaczął ćpać mi włosy...

- Błękitku?

- Tak? - Mruknął.

- Dlatego nie skorzystałeś z okazji...?

😺😺😺

Polsat level lenny

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro