Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Czarne koty nie lubią wody cz. 2

Z oddali dało się słyszeć krzyki ludzi, prześlizgnęłam się między budynkami, a następnie wylądowałam na jednym z nich. Otarłam twarz, po której spływało coraz więcej kropel deszczu. Zakumanizowana postać przelatywała nad Świętokrzyską co chwilę ozdabiając budynki lodem, promieniem wydostającym się z jej rękawic.

-Witaj Biedronko. - odezwał się znajomy głos.

Tuż obok mnie stanął Czarny kot, jego mokre kosmyki włosów spadały na twarz. Chłopak podniósł moją dłoń i złożył na niej pocałunek w teatralny sposób. Robił to codziennie, jednak wciąż do tego nie przywykłam.

-Czy chociaż raz nie mogą nam dać kogoś kto ma jakieś tropikalne moce? Przez bycie Kotem zaczynam odczuwać wstręt do wody.

-Nie wczuwaj się aż tak w swoją rolę, Koteczku.

-Jasne, moja pani. - przewróciłam oczami i podeszłam do krawędzi budynku.

-Już o tym rozmawialiśmy, nie jestem żadna Twoją panią. - chłopak jedynie się uśmiechnął.

-Dobrze, moja pani. - posłałam mu znaczące spojrzenie, którego raczył nie zauważyć. -W czym ukryta jest akuma?

-Wydaje mi się, że jest w rękawiczkach, z tamtąd nasza Pani Lód pozyskuje moc.

-To jaki mamy plan?

-Próbujemy uratować zakumanizowaną postać. - odpowiedziałam żartobliwym tonem i skoczyłam w dół budynku lądując tuż przed naszym celem.

-Biedronka i Czarny Kot, cóż za niespodzianka!

-Czy ja wiem, niszcząc miasto to raczej wiadome, że się zjawimy. - wtrącił kot.

-Jestem Pogodynka, nic nie stanie mi na przeszkodzie, aby każda prognoza pogody się sprawdziła. - dziewczyna zaśmiała się złowieszczo i wycelowała w nas dłońmy.

Chwyciłam kota za ogon i pociągnęłam za sobą kryjąc się za jednym z budynków. Chwilę później z kłębistych chmur zaczęły spadać na ziemie bryły lodu.

-Przecież zapowiadali słońce i lekkie opady, a nie grad wielkości piłek golfowych i latające kobiety strzelające do ludzi.- poczucie humoru Kota wciąż nie znikało, przynajmniej na misjach nie jest nudno.

-Musimy zabrać jej rękawiczki.

-Rozumiem, że ja będę przynęta i mam odwrócić jej uwagę.

-Jak ty mnie znasz. - chłopak wyciągnął zza siebie swój kicikij i pobiegł w stronę naszego przeciwnika.

Czy to mogłoby być takie proste, aby nie używać mojej mocy i zabrać jej parę rękawiczek? Z zamysłu wybił mnie Kot wbijający się w budynek tuż obok. Chyba jednak nie.

Wypowiedziałam formułkę aktywującą moją moc, a z góry wprost do moich rąk wpadła lina. Rozejrzałam się po okolicy aż w końcu utkwiłam wzrok w Pogodynce. Nie musiałam używać jojo, które wobec niej było bezradne. Podbiegłam do przeciwnika i zarzuciłam linę, która oplotła się wokół dłoni dziewczyny. Czarny Kot złapał jej rękawiczki i rzucił w moją stronę. Przedarłam materiał, a chwilę później ze zniszczonych rękawiczek wyleciał czarny motyl. W mgnieniu oka oczyściłam akumę, a linę rzuciłam w górę wypowiadając formułkę przywracania wszystkiego do normalności. Chmury rozstąpiły się, a wszystkie szkody zniknęły.

-Zaliczone! - przybiłam z Kotem żółwika. Mimo, że na początku robiliśmy to nieświadomie, teraz jednak robimy to z przyzwyczajenia.

Ofiarą akumy okazała się być jedna ze słynniejszych pogodynek w kraju, która teraz niczego nieświadoma podnosiła się z chodnika. Na nasz widok większość chowających się ludzi wyszła z ukrycia i zaczęła wiwatować. Wśród tłumu rozpoznałam Oliwię, która wszystko nagrywała. Poczułam jak czyjaś ręka mnie obejmuje. Tym kimś był nie kto inny jak Czarny Kot, który uśmiechał się i machał do tłumu. Przewróciłam oczami, pomachałam do ludzi i zarzuciłam jojo za jeden z budynków wyrywając się z objęć Kota. Zatrzymałam się na jednym z budynków i obserwowałam przyjaciółkę zmierzającą w stronę mojego zamieszkania. Wpadłam na pewien pomysł, który mógł spełnić jej jedno marzenie. Rzuciłam się w dół budynku i wylądowałam przed dziewczyną.

-Hej, ty jesteś tą założycielką bloga? Oliwia tak? - dziewczyna stała jak wryta, jej usta się otworzyły jednak nie umiała nic powiedzieć. Po chwili jednak dziewczyna przytuliła się do mnie i wyjęła swój telefon.

-To zaszczyt, że najlepsza superbohaterka zna moje imię. Mogłabym zrobić zdjęcie i wrzucić je na bloga? - skinęłam głową, po chwili Oliwia stała już obok mnie trzymając przed nami telefon i robiąc przy tym milion zdjęć.

-Masz jakąś kartkę i długopis? - dziewczyna spojrzała na mnie pytająco, jednak po chwili grzebała już w swojej torbie w poszukiwaniu potrzebowanych przedmiotów.

Oliwia podała mi kartkę i długopis. Złożyłam na niej swój autograf i oddałam przyjaciółce. Był to jeden z moich pierwszych podpisów, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam zbyt dużo czasu, aby spotkać się z ludźmi i jakiekolwiek rozdawać. Po minie dziewczyny można było wywnioskować, że chętnie krzyknęłaby z radości, gdyby tylko mogła.

-Dziękuję, Biedronko! Będę musiała pokazać to mojej przyjaciółce. Właśnie do niej idę.

-Mogłabym Cię podrzucić. - uwierzcie lub nie, ale jej mina w tym momencie była jeszcze lepsza niż ostatnia.

Zanim dziewczyna odpowiedziała chwyciłam ją i zaczepiłam jojo o najbliższy filar. Po chwili byliśmy pod moim mieszkaniem.

-Dziękuję jeszcze raz, do zobaczenia!

-Nie ma sprawy. - posłałam jej salut i zniknęłam za budynkami wracając przy tym do mojego pokoju.

Przemieniłam się chwilę później. Obok mnie zaczęła latać Tikki.

-Kolejna udana akcja, Gabi.

-Jesteśmy dla nich zbyt zdeterminowani. -usłyszałam pukanie do drzwi, Tikki schowała się za książkami.

Pobiegłam na korytarz i otworzyłam drzwi, za którymi stała Oliwia.

-Hej, Gab! Nie uwierzysz kogo spotkałam.

-Nie uwierzę póki mi nie opowiesz. - uśmiechnęłam się, przepuściłam przyjaciółkę i zamknęłam za nią drzwi.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro