Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Bezguście i ulewa

-Widzę, że jesteś czujna, Kropeczko. - za moimi plecami odezwał się znajomy głos.

-Czujniejsza niż ty, Koteczku. - mój partner stanął obok mnie z uśmiechem na twarzy.

-Jakaś laleczka modeleczka rujnuje szkołę.

-Zdążyłam to zauważyć, nie mogę jej nigdzie znaleźć. - w tym momencie rozległ się kobiecy krzyk.

-Chyba już znalazłaś. - zignorowałam słowa kota i skoczyłam na pobliskie budynki podążając za krzykami.

W końcu udało nam się ją namierzyć. Kroczyła ulicami miasta wstrzymując ruch uliczny. Kierowała się w szybkim tempie w stronę PKiN.

-Nie uciekaj mi tak, trudno Cię dogonić.

-Przepraszam, kotek się zmęczył? - powiedziałam żartobliwie i skupiłam uwagę na naszym przeciwniku. -Masz pomysł gdzie mogła schować się akuma?

-Może w tym co daje jej moc. Spójrz na torebkę, emituje podobnym światłem do tego, w którym otoczona jest ta dziewczyna. - wskazał na rudowłosą, która co chwilę wydawała z siebie coraz głośniejsze krzyki.

-Tylko jak odwrócić jej uwagę?

-Użyjmy naszych mocy.

-Zaczekaj. Może uda się ją pokonać bez potrzeby ich użycia. Chodź za mną.- zaczepiłam jojo o najbliższy filar i rzuciłam się w pogoń za Modellą.

Wylądowałam tuż za przeciwniczką, chwilę po mnie pojawił się również kot.

-Spróbuj odwrócić jej uwagę kicikijem. - wskazałam na broń, którą trzymał w dłoni.

-Jasne. - chłopak momentalnie wskoczył przed dziewczynę torując jej dalszą drogę, ta wytworzyła wokół siebie pole siłowe.

Zakręciłam jojo i zarzuciłam przed siebie celując w torebkę Modelli. Moja broń po zetknięciu z torebką odbiła się od niej i poszybowała wysoko w górę, co spowodowało chwilowy brak kontroli nad przedmiotem. Czarny kot nie mogący wystarczająco spowolnić przeciwniczki wskoczył na pobliski budynek odprowadzając ją wzrokiem. Szybko doskoczyłam do towarzysza.

-Jest otoczona dziwnym polem siłowym.

-Zdążyłem zauważyć. - w tym momencie zauważyłam rudowłosą otrzepującą się przy jednym z samochodów.

-Spójrz. Pole siłowe Modelli może być użyte tylko raz. Musimy sprowokować ją do użycia go na kimś innym niż ona sama.

-Tylko, moja droga, jest pewien problem. - spojrzałam na chłopaka pytająco. -Ta cała laleczka dzieweczka chciała zgładzić tą dziewczynę. - chłopak wskazał na Sarę próbująca ułożyć włosy w lusterku.

-Wypuściła ją... Więc albo sobie darowała.

-Albo pomyliły jej się osoby.

-Jakim cudem mogły pomylić jej się osoby?

-No wiesz, może oślepił ją mój wdzięk.

-Na pewno.. Mam plan. - podeszłam do rudowłosej, która nieudolnie poprawiała fryzurę.

-Hej, posłuchaj, potrzebuję Twojej-

-Jesteś superbohateką, która przyszła mnie ocalić?! - zanim dokończyłam zdanie Sara rzuciła mi się na szyję.

-Eghem, jesteśmy. - dopowiedział kot, jednak dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi.

-Posłuchaj. Potrzebuję, znaczy, potrzebujemy Twojej pomocy, aby pozbyć się tej dziewczyny. - wskazałam na Modellę, która była już ledwo widoczna.

-W jaki sposób niby miałabym pomóc i zniszczyć sobie jeszcze bardziej fryzurę, nad którą pracowałam rano godzinę. - odparła krzyżując ręce na piersi.

-Wystarczy, że pójdziesz z nami.

-A co będę z tego miała?

-Satysfakcję? - dziewczyna przewróciła oczami.

-Niech będzie. Pewnie i tak nic lepszego byście mi nie zaproponowali.

Skinęłam na kota, chwyciłam Sarę i zarzuciłam jojo na pobliski filar.

-Chwila, ja boję się latać.

-No cóż, za późno. - oderwałyśmy się od ziemi, nasze włosy spowiał wiatr, gdyby nie krzyk Sary mogłabym cieszyć się z ponownego poczucia wolności.

Wylądowałyśmy niedaleko przed Pałacem Kultury i Nauki. Ludzie w panice przed nieznanym zjawiskiem chowali się za samochodami stojącymi na parkingu, pozostali z wyciągniętymi telefonami nagrywali całą sytuację. Jedną z tych osób była Oliwia, która znajdowała się tuż obok Modelli. Stanęłam tuż za dziewczyną, która ciągnęła za sobą w polu siłowym rudowłosą dziewczynę.

-Hej, Modelka! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich gapiów oraz głównej postaci.

-Ile razy mam powtarzać, ty mały insekcie, jestem Modella! - dziewczyna wzięła duży zamach i wycelowała w moją stronę.

Odskoczyłam na bok, w miejscu gdzie wcześniej stałam pojawił się spalony znak.

-No nieźle. - szepnęłam sama do siebie i skinęłam w stronę kota, który razem z Sarą stał po drugiej stronie.

Teraz czas na mój plan. Wypowiedziałam formułkę przywołującą moją specjalną moc. W moich dłoniach pojawiło się lustro, które rzuciłam do Czarnego Kota.

-Laleczko, chyba masz nie tą ofiarę co trzeba. - tak jak ustaliliśmy, Kot podał lustro Sarze, aby promienie nie mogły jej dosięgnąć.

Nasza przeciwniczka zdezorientowana wypuściła swoją ofiarę i skierowała się w stronę Sary wycelowując promienie w jej stronę.

-Kocie, zniszcz jej torebkę! - chłopak jedynie skinął, wziął zamach i zniszczył torebkę dziewczyny na małe kawałki.

Ze zniszczonego przedmiotu wyleciała akuma, którą jak najszybciej złapałam do jojo. Z magicznego przedmiotu wyleciał mały biały motylek. Podeszłam do Sary, która kryła się przerażona za lustrem. Widząc ją w tym stanie nie przypominała mi tej samej dziewczyny, z którą miałam styczność rano. Z aroganckiej na przerażoną. Położyłam dłoń na ramieniu dziewczyny.

-Dziękuję za pomoc. - rudowłosa podniosła wzrok w moją stronę i lekko się uśmiechnęła, po czym jak poparzona wstała i zaczęła otrzepywać ubranie.

Zabrałam lustro i rzuciłam je wysoko w górę. Z przedmiotu ponownie jak ostatnim razem powstały małe elementy zdobione jaskrawym światłem powodującym naprawienie szkód. Spojrzałam w stronę, gdzie wcześniej stała Modella. Uratowaną osobą okazała się być szatynka, którą widziałam rano z Sarą. Obok dziewczyny leżała zielona torebka, która wcześniej posłużyła za przedmiot do opętania Nataszy.

-Co się stało? - podeszłam do dziewczyny, która najwidoczniej niczego nie pamiętała.

-Nic nie pamiętasz? - zapytał blondyn, który stanął tuż obok mnie opierając się o moje ramie.

-Niezbyt. Pamiętam tylko rozmowę z Sarą, głos w mojej głowie, a później znalazłam się tutaj...

-O czym rozmawiałaś z Sarą? - szatynka westchnęła i spojrzała w stronę rudowłosej, która stała niedaleko ze skrzyżowanymi rękami na piersi.

-Chciała dać mi "rady" dotyczące mojego ubioru. Kiedy się nie zgodziłam zaczęła wyzywać mnie od bezguścia nie mającego żadnego pojęcia o modzie.

-Wiesz.. - spojrzałam na ubiór dziewczyny, który był niczego sobie. -Masz całkiem ciekawy styl. Nie przejmuj się tym, że ktoś po prostu tego nie docenia i chce Cię upodobnić do kogoś kim nie jesteś.

-Dobrze, dziękuję Pani..?

-Mów mi Biedronka. - kolczyki dały znać o zbliżającej się przemianie zwrotnej, tuż w ich ślady podążył pierścień kota.

-Cóż, ja już będę lecieć. Do zobaczenia. - zaczepiłam jojo o jeden z budynków i szukałam jak najlepszego miejsca do przemiany.

Wskoczyłam do szkoły szukając na korytarzach najbliższego schowka. W końcu znalazłam odpowiednie pomieszczenie, w tym samym czasie kolczyki wydały z siebie ostatni dźwięk. Nastąpiła przemiana zwrotna, a przede mną pojawiła się Tikki.

-Dobra robota, Gab. - stworzonko przytuliło się do mojego policzka.

-Pojawienie się zakumanizowanych osób nie jest takie złe, przynajmniej odwołali nam zajęcia. - kwami zachichotała i schowała się w kieszonce mojej bluzki.

Wybiegłam ze szkoły i skierowałam się w stronę PKiN, gdzie wcześniej widziałam Oliwię. Liczyłam na to, że zabrała mój plecak ze sobą, bo przecież jako Biedronka nie mogę latać z plecakiem i walczyć ze złoczyńcami. Do tego wszystkiego zaczęło padać, a mój parasol został w plecaku, jako iż zapowiadali deszcz. Skręciłam w jedną z uliczek, aby skrótem jak najszybciej dostać się pod mój cel i nie mijać się z przyjaciółką. Zanim jednak się zorientowałam zderzyłam się z kimś wychodzącym z owej uliczki. Wylądowałam na chodniku z obolałą głową i mokrymi spodniami. Podniosłam wzrok, gdy zobaczyłam wyciągniętą przede mną dłoń znajomego blondyna z parasolką w drugiej dłoni.

-Przepraszam, nic Ci się nie stało? - Kamil pomógł mi wstać i osłonił parasolką przed deszczem.

-Szukam Oliwii, w całym tym zamieszaniu zostawiłam plecak gdzieś w szkole i liczę, że to ona go ma.

-Właściwie to widziałem Olę stojącą na przystanku i chowającą się przed deszczem wraz z Natanem, miała dodatkowy plecak, więc sądzę, że to Twój. - chłopak zamilkł na chwilę po czym dodał. -Pójdę z Tobą, to i tak kierunek, w którym miałem iść.

Szliśmy pod parasolem skupiającym na sobie każde opadające w naszą stronę krople deszczu. Utrzymywałam między mną a blondynem dość sporą odległość, jakby bojąc się styczności z jego ramieniem, przez co stałam na krawędzi końca parasolki i niektóre krople spływały mi po twarzy. Kamil widocznie to zauważył, gdyż chwilę później jego parasol znajdował się w całości nade mną. Nie odezwał się ani słowem, pomimo tego, że teraz on stał na krawędzi końca parasolki. Jedynie lekko się uśmiechnął. W końcu doszliśmy do przystanku, na którym rzeczywiście stała dwójka przyjaciół.

-Wybiegłaś tak szybko, że zapomniałaś o swoim plecaku. - Oliwia podała mi plecak i moją komórkę, którą trzymała w kieszeni. -Nie chciałam, żeby telefon Ci się zamoczył.

-Dziękuję. - zarzuciłam plecak na ramię, w tej samej chwili na przystanek podjechał autobus, do którego wsiadł Natan i Oliwia, a na przystanku zostaliśmy tylko Kamil i ja. Wzięłam głęboki wdech i wyrzuciłam z siebie wcześniej układane w głowie słowa, które i tak nie zgadzały się ze swoją pierwotną wersją.

-Too, ja już będę szła do domu. - odwróciłam się w stronę Pałacu Kultury i Nauki pogrążonego w szarości ulewy, spojrzałam kątem oka w stronę Kamila, ktory stanął tuż obok mnie.

-Ja też. - właśnie sięgałam po plecak, aby wyciągnął z niego parasolkę, jednak blondyn mi przerwał. -Mieszkasz daleko?

-Tuż za rogiem. - odparłam, na co chłopak tylko spuścił wzrok.

-Też mieszkam tuż za rogiem, ale na pewno bliżej niż ty. - wysunął w moją stronę dłoń z parasolką, o której płótno odbijały się krople. -Weź ją. Przy najbliższej okazji mi ją oddasz.

Zaczęłam badać każdy ruch, każdy gest chłopaka oraz spokojny wyraz jego twarzy łączący się z głębią zielonych jak las oczu. Nieśmiało wyciągnęłam rękę i złapałam za uchwyt parasolki wciąż nie odrywając wzroku od chłopaka.

-To do zobaczenia. - powiedział, po czym zaczął biec w stronę PKiN.

-Do zobaczenia. - szepnęłam sama do siebie, poprawiłam plecak i ruszyłam przez ulewę osłaniana podarowaną parasolką.

×××

Dziewczyna nie wiedziała, że wszystko z oddali obserwował niski staruszek skryty pod czarną parasolką przyglądający się parze nastolatków.

-Czy to nie jest dziwne Mistrzu?

-Deja vú, mój drogi przyjacielu, Deja vú...

Staruszek przeczesał swoją brodę i ruszył w swoją stronę pozostawiając tajemnice przeszłości w pamiętnym dniu - dniu końca Paryskich bohaterów.

×××××××××××××××××××××××

WAAAH, wiem, że późno, ale to wina braku internetu...

Wszystkiego najlepszego z okazji świąt Wielkanocnych, misiaki ♡

Polejcie dzisiaj każdego wodą, wariaci.

> Gwiazdka i komentarz motywują! ♡
> Jeśli macie jakieś rady i uwagi, śmiało, chcę poprawić swoje opowiadania i chętnie się czegoś nauczę ♡

Do następnego~



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro