Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Rozdział 9

Nowy Członek Stada


━━━

Oboje leżeli na łóżku obok siebie, a ich ciała były śliskie od potu i wyrażały zadowolenie.

Spojrzał na nią, jego oczy spojrzały na jej klatkę piersiową unoszącą się w górę i w dół, gdy łapała oddech.

- Zgaduję, że twoja noc poszła lepiej niż moja - zamyślił się. Pojawił się w jej oknie, żeby porozmawiać z nią o tym, jak ugryzł Liama, ale zamiast tego wylądował w jej łóżku.

Imogen zakpiła.

- Oczywiście znacznie lepiej niż twoja, ale myślę, że zdecydowanie poprawiłam ją właśnie teraz - drażniła go, całując go w policzek.

Jego warga uniosła się do góry.

- Zdecydowanie sprawiłaś, że poczułem się lepiej, ale...

Wypuściła powietrze, wyczuwając jego nagłe zaniepokojenie pierwszoroczniakiem, którego ugryzł.

- Czy możemy się tym martwić jutro? To znaczy, nie możesz pobiec do jego domu. Jest druga w nocy i prawdopodobnie śpi. Możesz sprawdzić jutro Liama.

Scott obrócił się na bok, chwytając koc, aby przykryć ich oboje i wpatrywał się w nią.

- Po prostu martwię się, że ugryzienie... Co, jeśli on umrze? Albo co, jeśli ugryzienie się przyjmie i wtedy będę musiał wziąć za niego odpowiedzialność - wrzeszczał z niepokojem - O Boże, a co z Arayą?! Ona mnie zabije!

- Słuchaj, jutro możemy się martwić o Liama. W porządku? A jeśli chodzi o Arayę... Miejmy nadzieję, że tak naprawdę nie przyjdzie po ciebie, a jeśli to zrobi, będziemy się tym martwić, kiedy nadejdzie czas - powiedziała cicho, próbując odegnać sen, próbując przejąć kontrolę.

- Po prostu nie mogę uwierzyć, że go ugryzłem - westchnął.

Imogen patrzyła na niego, widząc zaniepokojony wyraz jego twarzy.

- Scott, zrobiłeś to, by uratować mu życie i może na początku będzie się bał, ale z tobą jako swoją alfą jestem pewna, że poczuje się swobodniej. Pamiętaj, że nie jesteś sam. Masz mnie i resztę stada do pomocy.

- Wiem - pruknął, wiedząc, że ma rację. Planował porozmawiać jutro z Liamem. - Więc jak poszła twoja rozmowa z Peterem? - spojrzał na nią, kiedy nie odpowiedziała i zobaczył, że już przysnęła.

Uśmiechnął się do siebie zmęczony i pocałował ją w czoło przed zaśnięciem.

─────

Więc rozmowa z Liamem poszła strasznie źle, a Scott wysłał SMS-a, żeby spotkali się podczas lunchu, żeby mogli wymyślić plan.

Imogen stała obok swojego chłopaka, gdy wszyscy zgodzili się, że muszą zabrać Liama ​​do domu nad jeziorem Lydii, aby mogli go przykuć łańcuchami.

- Nie udzielę mojej piwnicy - Malia powiedziała z dąsem. Prawie nie miała miejsca dla siebie i naprawdę nie podobał jej się ten pomysł.

- Właściwie to moja piwnica - Lydia wskazała i zmarszczyła brwi. - A moja mama zauważyła, jak ostatnim razem ją zniszczyłaś.

Isaac spojrzał na kojotołaka i przemówił w jej obronie.

- Dobra, wciąż się uczy.

- Ale, użyjemy hangaru dla Liama - odparł Scott, wiedząc, że ta dwójka się tam nie zmieści - Ma belki nośne. Możemy go przykuć do jednej z nich.

- Ale jak zabierzemy go do domku nad jeziorem, jeśli nam nie ufa? - Kira wypytywała ich.

Stiles cmoknął językiem.

- Jeśli to powstrzyma go przed zamordowaniem kogoś, użyjemy chloroformu na tego małego drania i wrzucamy go do jeziora.

- Wchodzę - Malia skinęła głową.

- Jeśli co porwiemy, on nam nie zaufa. - Imogen przypomniała im.

Scott zgodził się, wciąż żałując, że związał Liama ​​w swojej łazience.

- Nie zabijamy go ani nie porywiemy.

- W takim razie bądźmy mądrzejsi. Powiemy mu, że jest impreza i zaprosimy go - Lydia uśmiechnęła się złośliwie.

- Więc zamierzasz zapytać nowicjusza? - Przebłysk zazdrości przemknął przez spojrzenie Stilesa.

- Nie - próbowała zdusić uśmiech na jego oczywistą zazdrość i zwróciła się do kruczowłosej dziewczyny. - Ale będziemy musieli użyć oszusta.

Kira zamrugała, wyglądając na zaskoczoną.

- Kogo? Mnie? - potrząsnęła głową. - Nie ma mowy. Nie ja. Dlaczego Malia, Imogen, a nawet Allison nie mogą tego zrobić?

- Wszyscy wiedzą, że jestem dziewczyną Scotta - powiedziała Imogen, ignorując oczywistą zazdrość, jaką wywołałaby u jej chłopaka. - Malia jest zbyt szczera, a Allison umawia się z Omarem, więc i tak odmówi.

Łowczyni nie przyszła dzisiaj do szkoły, ale poprzez SMS-a zapewniła ich, że nic jej nie jest.

- To musisz być ty. Wiesz, jak nazywają samicę lisa? - powiedziała Lydia. - Lisica.

Kira nadal wpatrywała się w nich z powątpiewaniem.
Choć bardzo dbała o swoich przyjaciół, nienawidziła tego, że była jedyną osobą bez drugiej osoby. Zauważyła, że ​​jedynym powodem, dla którego Lydia odmówiła, było to, że najwyraźniej kochała Stilesa.

- Możesz to zrobić, Kira. Bądź lisicą. - Hybryda zachęcała.

Kira odetchnęła smutno, ale zgodziła się. Nie chodziło o to, że miała problem z zapytaniem Liama... Po prostu wiedziała, że ​​w głębi duszy nie jest lisicą i wiedziała, że ​​jakoś sprawi, że będzie wyglądać jeszcze bardziej niezręcznie.

─────

Kira zdołała przekonać Liama, by zgodził się pójść do domu nad jeziorem, pomimo małego nieszczęścia, jakie miała, kiedy spadła ze schodów. Chociaż martwiło ich nie tylko przyprowadzenie Liama ​​podczas pełni. Odkryli, że ma poważne problemy z gniewem.

Problemy z gniewem, które były dość oczywiste, gdy uczeń pierwszego roku patrzył na nich gniewnie, gdy Scott szybko dał mu krótką wersję tego, czym oni wszyscy byli. Jedyną brakującą osobą była Allison.

Liam skrzywił się i postanowił dopytać, gdy po raz pierwszy wskazał na Scotta i Isaaca.

- Wilkołaki? - Następnie wskazał na Imogen, Malię, Lydię i Kirę. - Hybryda? Kojotołak. Banshee. Lis?

- Kitsune - Kira poprawiła go niezręcznie - Ale może być lis.

Zadrwił i zwrócił się do Stilesa.

- A ty kim jesteś?

- Uch, przez chwilę byłem opętany przez złego ducha - powiedział Stiles, starając się nie pokazać, jak bardzo wpłynęły na niego wydarzenia z Nogitsune. - To było bardzo złe.

- A teraz?

- Lepiej - odpowiedział powoli.

Nowo przemieniony beta dostrzegł łańcuchy.

- Czy to dla mnie?

Oczy Malii zabłysły na niebiesko.

- Nie, są dla mnie - powiedziała mu, podczas gdy Isaac uszczypnął się w nos z frustracji. Pomyślał, że jej świecące oczy jeszcze bardziej przestraszą dzieciaka.

- Jak to zrobiłaś? - Liam sapnął, wpatrując się w nią przerażony.

- Nauczysz się - Scott powiedział łagodnie, słysząc szybko bijące serce - Ale najpierw musisz przejść przez pełnię.

- Księżyc już wyszedł - wymamrotał, zaczynając przez nich panikować. Słyszał plotki od Masona, że ta grupa była dziwna. Nie wierzył mu, ale teraz nie był tego taki pewien.

- I zaczynasz coś czuć, prawda?

- Czuję się, jakbym był otoczony bandą wariatów. Jesteście jebnięci - warknął Liam, zaskakując ich, podnosząc głos. - Nie wiem, jak zrobiłaś to z oczami i nie obchodzi mnie to. Wychodzę właśnie za drzwi! Jeśli ktoś z was spróbuje mnie powstrzymać, przysięgam na Boga, że... - Nagle krzyknął, zakrywając uszy.

- Co jest? - Scott spojrzał na niego zaniepokojony. - Liam?

- Nie słyszysz tego?

Wszyscy zauważyli światła wpadające przez zasłony i Lydia spojrzała na niego oskarżycielsko.

- Powiedziałeś komuś o tym?

- Przyjacielowi Masonowi - Liam wykrztusił i posłał Kirze spojrzenie. - Powiedziałaś, że to impreza.

- Kogo zaprosił Mason? - spytał Stiles, gdy zobaczył Imogen zbliżającą się do okien.

Hybryda przygryzła wnętrze policzka, kiedy zobaczyła nastolatków na zewnątrz.

- Wszystkich.

Liam upadł na ziemię, a jego pazury zaczęły wbijać się w podłogę.

- Podłoga! Zabierzcie go z podłogi! - Lydia wrzasnęła i cofnęła się, gdy Liam ryknął na nią groźnie.

Scott złapał Liama ​​i spojrzał na swoją dziewczynę.

- Musimy zabrać go do hangaru. Teraz!

Imogen pomogła mu podnieść betę i oboje wyszli tyłem, aby uniknąć zobaczenia przez hordę pierwszoroczniaków.

─────

- No tego nie mieliśmy w planie - Scott zadumał się, wpatrując się w Liama, który był nieprzytomny i przywiązany do filaru.

Imogen zarumieniła się, czując się winna, że ​​uderzyła Liama ​​w twarz.

- Nie chciałam go mocno uderzyć, ale warknął mi w twarz - mruknęła obronnie.

- Cóż, to lepsze niż rzucanie się jak przedtem - zachichotał i usiedli na podłodze, słyszeli muzykę dochodzącą z domu.

Imogen położyła głowę na jego ramieniu.

- Wiesz, że to dziwne uczucie nie mieć już z nami tej lalki?

- Jestem bardziej zdziwiony, że trener zdecydował się puścić nas bez żadnego haczyka - powiedział, przypominając sobie, jak wcześniej tego dnia w szkole trener zaciągnął ich do swojego biura i powiedział, że nie ma już zabawy w rodziców.

- Myślę, że prawdopodobnie było to spowodowane płaczem dziecka podczas lekcji - powiedziała wesołym tonem. - Tak czy inaczej, opieka nad tym czymś zdecydowanie uświadomiła mi, że nie jesteśmy gotowi na bycie rodzicami przez długi czas.

Scott zanucił na zgodę.

- Tak, masz rację - spojrzał w stronę domu, słysząc muzykę.

Wstał i wyciągnął telefon, zerkając na Liama, który wciąż był poza domem, zanim wyciągnął rękę do swojej dziewczyny.

Imogen wpatrywała się w niego ze zdziwieniem, gdy na jego telefonie leciała wolna piosenka, chwyciła go za rękę i podciągnął ją do góry.

- Co robisz? - zapytała, gdy zaczął się z nią kołysać, śpiewając powoli.

- Zdałem sobie sprawę, że minęło trochę czasu, odkąd razem tańczyliśmy - patrzył, jak jej niebieskie oczy miękną, oboje wspominali zimowy bal z zeszłego roku. - To była noc, kiedy dowiedziałaś się, że jestem wilkołakiem.

- Pomimo tego, co wydarzyło się tamtej nocy, pierwszą rzeczą, jaka przychodzi mi do głowy, jest to, że powiedziałeś mi, że mnie kochasz - powiedziała cicho, przypominając sobie wyraz jego twarzy i ciepłe uczucie, które poczuła, gdy powiedział jej, jak ją kocha.

- Zawsze będę cię kochać - wyszeptał, pochylając się, by ją pocałować.

Ale ich chwilę przerwał warkot. Odskoczyli, gdy spojrzeli szeroko otwartymi oczami na Liama, który wpatrywał się w nich z jasnożółtymi oczami i obnażonymi kłami. Zaczął rzucać się w łańcuchach.

- Nie będzie mógł się z nich wydostać, prawda? Malia nawet nie wyrwała się z łańcuchów.

- Nie sądzę - Scott również wyglądał na niepewnego.

Wkrótce usłyszeli pęknięcie łańcuchów i Liam rzucił się na nich, powodując, że odskoczyli z drogi. Wypadł przez okno i uciekł do lasu.

Oboje byli przez chwilę oszołomieni, zanim szybko poszli za nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro