Rozdział 8
Rozdział 8
Konsekwencje Ugryzienia
━━━
Imogen spojrzała na siebie w lustrze z nerwowym spojrzeniem w niebieskich oczach.
— W porządku, prawda? — spojrzała na Zeusa, który leżał na jej łóżku, patrząc na nią pustym spojrzeniem. Skinęła głową — Świetnie, uciekłam się do rozmowy z psem — mruknęła pod nosem i sprawdziła telefon, nie widziała żadnych wiadomości od Scotta. Wiedziała, że zabrał Liama do szpitala po ich chwili na korytarzu, ale nie wiedziała, jak bardzo Liam był ranny.
Hybryda kolejny raz spojrzała w lustro. Miała na sobie kremowy sweter z dzianiny i czarne dżinsy połączone z czarnymi bucikami. Nie chciała się przesadzać i nie chciała też wychodzić zbyt swobodnie. Nie, żeby kiedykolwiek ubierała się swobodnie. Przynajmniej nie poza domem.
Z westchnieniem zdecydowała, że idzie tak, jak była ubrana i zeszła na dół, gdzie prawie wpadła na Omara.
— Czy Peter już tu jest? — zapytał, zauważając, że patrzy w kierunku drzwi.
Zacisnęła usta, lekko potrząsając głową.
— Nie, ale powinien tu być za kilka minut. Powiedział, żebym była gotowy przed siódmą — spojrzała na niego, zwracając uwagę na stos papierów w jego rękach. — Testy do oceny?
Zmarszczył brwi, patrząc na papiery, które niósł.
— Tak. Tak spędzę resztę nocy — odetchnął zmęczony. — Więc nie zdziw się, jeśli poczujesz kawę na dole.
— Przywykłam do tego — wyszeptała, przypominając sobie, jak jej wujek Ben czasami zostawał do późna, żeby wypełnić papierkową robotę.
Pukanie do drzwi wyrwało ją z ponurego nastroju i spojrzała na drewno z ostrożną miną.
— Powodzenia — zażartował Omar, idąc do kuchni.
Imogen odetchnęła gwałtownie i poszła otworzyć drzwi. Stanęła twarzą w twarz z ojcem, który patrzył na nią z małym uśmiechem na ustach.
— Gotowa?
Wypuściła powietrze, kiwając głową z małym uśmiechem.
— Tak — poszła za nim do jego samochodu.
─────
Scott panikował.
Nie dlatego, że Sean, którego rodzina została zamordowana, okazał się nadprzyrodzony i próbował zjeść Melissę i Liama. I to nie z powodu mężczyzny bez ust, który zabił Seana toporkiem.
Nie z tego powodu wpadał w panikę.
Wpadał w panikę, ponieważ nie tylko ugryzł Liama, aby uratować mu życie, ale także porwał biednego pierwszoroczniaka. Nie było łatwo wykraść go niezauważonym ze szpitala, ale udało mu się znokautować dzieciaka i zaciągnąć go do swojego domu. Był wdzięczny za swoją nadprzyrodzoną siłę, inaczej by się nie udało.
Ale teraz... Był całkowicie przytłoczony, ponieważ aktualnie trzymał Liama związanego w swojej wannie, a Stiles, po którego zadzwonił, miał przyjść na pomoc.
Naprawdę zastanawiał się, czy zadzwonić do swojej dziewczyny, ale jadła kolację z Peterem i wiedział, ile to dla niej znaczyło, więc zadzwonił do Stilesa. Naprawdę miał nadzieję, że ten będzie miał plan naprawienia jeho gigantycznego bałaganu.
Próbował też nie myśleć o groźbie Arayi.
Scott nadal chodził po swoim salonie, czekając na pojawienie się Stilesa, zastanawiając się, czy może powinien zadzwonić do reszty przyjaciół, aby pomogli sobie w tej sytuacji.
─────
— Więc jak długo to zajmie? — zapytała, przerywając ciszę w samochodzie. — Właściwie, dokąd idziemy? — Tak naprawdę nie rozpoznała tej części Beacon Hills.
Peter spojrzał na nią kątem oka.
— Właściwie już jesteśmy — wjechał na parking małej knajpki, której nie rozpoznała. — Chodź.
Rzuciła mu nieco ostrożne spojrzenie, ale również wysiadła z samochodu. Popatrzyła na bar i zobaczyła, że na parkingu stało kilka samochodów, kiedy szła za Peterem.
─────
Scott i Stiles siedzieli na jego łóżku z różnymi wyrazami twarzy. Syn szeryfa spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela wzrokiem pełnym niedowierzania.
— Więc go ugryzłeś.
— Tak — Prawdziwy alfa wyglądał na zawstydzonego.
— A potem porwałeś.
— Tak.
— I przyprowadziłeś tutaj.
— Spanikowałem — syknął defensywnie, ale nadal wyglądał na podenerwowanego swoimi działaniami.
— Tak — Stiles odetchnął. — To nie skończy się na tym, że zakopiemy kawałki jego ciała na pustyni, prawda? — usłyszeli stłumione okrzyki paniki Liama i wymienili spojrzenia. — Przypominam, że dlatego ja zawsze wymyślam plany. Twoje plany są do kitu.
— Wiem. Dlatego zadzwoniłem do ciebie — Scott wypuścił powietrze, zwracając się do przyjaciela — Więc co robimy?
Stiles zacisnął usta, spoglądając w stronę łazienki, w której był pierwszoroczniak i spojrzał na przyjaciela, szybko wyjaśniając mu swój plan.
─────
— Nie tego się spodziewałaś?
Imogen podniosła wzrok znad menu i spojrzała na ojca, który rzucał jej rozbawione spojrzenie. Zamrugała.
— Niezupełnie. To znaczy, nie jestem do końca pewna, czego się spodziewałam, ale zdecydowanie nie sądziłam, że przyjdziemy na kolację — rozejrzała się, zauważając, że wokół nie było zbyt wielu ludzi — Tutaj.
— Oto wasze napoje — Kelnerka postawiła przed nimi napoje, spoglądając na Petera, który zignorował kobietę. Imogen tylko zmarszczyła brwi, widząc oczywiste spojrzenie kobiety. — Czy jesteście gotowi na zamówienie?
Peter spojrzał na córkę wyczekująco.
— Co wybierzesz?
Hybryda spojrzała na swoje menu.
— Chesburger deluxe — odpowiedziała, podając kartę.
— Dwa razy — Mężczyzna powiedział kelnerce, która westchnęła. Odebrała zamówienie i wyszła, gdy zdała sobie sprawę, że nie spojrzy na nią. Peter uniósł brew na córkę, która posłała kelnerce nieufne spojrzenie. — Czy to ci przeszkadza?
Imogen odwróciła się do niego, jej oczy spotkały jego.
— Nie. Myślę, że to po prostu dziwne. Mamy już nie ma, więc możesz związać się z kim chcesz.
Nie miała z tym problemu. Jej mama odeszła i chociaż bardzo chciała zobaczyć ich razem, nie było takiej możliwości. Nieważne, jak bardzo pragnęła, by jej rodzina znów była razem. Nie mogła sprowadzić mamy z powrotem, ale to nie znaczyło, że nie mogła sprowadzić z powrotem swojego wujka.
Peter wpatrywał się w nią przez chwilę, nieświadomy jej myśli i wypuścił powietrze.
— Nie jestem specjalnie zainteresowany marnowaniem czasu na spotykanie się z przypadkowymi kobietami. Po odzyskaniu wspomnień o związku z Violą trudno mi sobie wyobrazić, że mam to z kimkolwiek innym — powiedział, zanim odchrząknął. — Chcesz wiedzieć, dlaczego cię tu sprowadziłem? — skinęła głową — Cóż, to jest miejsce, do którego twoja mama i ja zakradliśmy się. To jedyne miejsce, w którym mogliśmy być razem.
Imogen zauważyła zmiękczenie w jego spojrzeniu na wzmiankę o jej matce.
— Naprawdę? — Była zaskoczona, że zaprowadzi ją w miejsce, które wydawało się wiele dla niego znaczyć.
— Naprawdę. Smakowało jej jedzenie, chociaż nie jest najzdrowsze — zachichotał — Szczególnie smakowało jej się ciasto, które tutaj robią.
— Tak, mama nie przepadała za zdrowym jedzeniem — przypomniała sobie słabo, jak za każdym razem, gdy szli do supermarketu, jej mama zawsze kupowała paczkę cukierków, lodów lub chipsów, w zależności od nastroju. — Była bardziej zrelaksowana w tych sprawach niż większość rodziców — przerwała, patrząc na niego. — Czy mogę cię o coś zapytać?
Peter skinął głową, cicho dziękując kelnerce, która przyniosła im jedzenie.
— Możesz zapytać mnie o wszystko.
Bawiła się bransoletką pod stołem, z lekkim rumieńcem na policzkach.
— Nie czuję się komfortowo, pytając cię o to, ale tylko ty wiesz najwięcej o wilkołakach. No trochę więcej niż Derek. — unikała jego spojrzenia. — Miałam takie popędy...
— Okaleczać i zabijać? To normalne — powiedział, jedząc frytkę. — Twoje zmysły są wyostrzone, więc wymaga to samokontroli, ale wydajesz się być w tym lepsza ode mnie.
— Nie te popędy. Mówię o chęci ugryzienia Scotta — wypaliła, sprawiając, że upuścił hamburgera z powrotem na talerz, gdy patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Jej policzki płonęły.
— Nie zrobiłeś tego, prawda? — zażądał poważnym tonem.
Jej oczy rozszerzyły się lekko.
— Nie. Dlatego cię zapytałam — została zaskoczona jego nagłą zmianą zachowania.
Czy to było złe? Zastanawiała się ze zmartwieniem.
— Dobrze. Nie rób tego — powiedział jej surowym tonem. — To wyrok śmierci, jeśli to zrobisz. Zwłaszcza z historią, którą dzielicie z ludźmi, którzy przyjdą po was — otworzyła usta, by zadać mu dalsze pytania, ale wyjaśnił jej. — Ugryzienie jest dla nas normalne, Hale'ów. Nie ugryzłem twojej matki, bo była człowiekiem, a dzieje się to tylko między dwoma wilkołakami. Nawet jeśli jesteś w połowie, nadal masz w sobie krew Hale'a, co sprawia, że pragnienia są silniejsze. Jestem pewien, że Scott ostatnio czuł potrzebę ugryzienia cię, ale nie jest to dla niego tak silne, ponieważ jest wilkołakiem o wiele dłużej niż ty i ma lepszą kontrolę nad sobą.
— Ale co dokładnie robi to ugryzienie? — zmarszczyła brwi.
— Łączy cię zarówno psychicznie, jak i czasami fizycznie, w zależności od tego, jak silne są wzajemne emocje. Możesz komunikować się telepatycznie i wiedzieć, czy twój partner jest w porządku i brać sobie nawzajem ból, bez względu na to, jak daleko jesteście od siebie. I choć brzmi to wspaniale, haczyk polega na tym, że jeśli jeden z was umrze... Ten, który pozostał przy życiu, staje się skorupą samego siebie. Przestaje cokolwiek czuć. To tak, jakby część ciebie po prostu umarła wraz z osobą, którą kochasz — patrzył na nią i podkreślał powagę ugryzienia — Rozumiesz, Imogen? Nie możesz ugryźć Scotta bez względu na to, jak bardzo chcesz. Oboje narażacie się na poważne ryzyko.
Dziewczyna przełknęła, wiedząc, że w pewnym sensie miał rację, ale część niej lubiła wiedzieć, że ugryzienie pozwoli im obojgu wiedzieć, kiedy drugiemu grozi niebezpieczeństwo. Widząc, że mieszkali w Beacon Hills, zawsze martwiła się o Scotta, gdy nie było go w pobliżu i wiedziała, że czuje to samo.
Imogen spojrzała na ojca i skinęła głową.
— Rozumiem — powiedziała słabo, myśląc o tym.
Już raz umarła i widziała, co to zrobiło ze Scottem. Nie podobał jej się pomysł, by samej przechodzić przez ten ból lub pozwolić mu przejść przez to ponownie, gdyby coś jej się stało.
— Dobrze — uśmiechnął się, czując ulgę, że nie będzie łączyła się w ten sposób ze swoim chłopakiem alfą. Nie podobało mu się, że byli ze sobą w związku z powodu jego historii ze Scottem, ale wiedział, że nastoletni chłopak zrobi wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. — Może, gdy skończymy z tymi hamburgerami, zamówimy trochę tego ciasta?
— Pewnie — uśmiechnęła się lekko.
Wrócili do różnych tematów. Peter zapytał córkę o to, jak sobie radzi w szkole. Był szczęśliwy i dumny, że mimo kilku nieobecności radzi sobie bardzo dobrze.
Rozmawiali jeszcze przez kilka godzin, zanim Peter odwiózł ją do domu.
Oboje już zaplanowali kolejną sesję treningową.
─────
Peter był wkurzony.
Korekta, był wściekły.
Jeszcze przed chwilą został uderzony w klatkę piersiową toporkiem. Udało mu się odeprzeć napastnika, ale teraz leżał na ziemi, ledwo trzymając się świadomości.
I pomyśleć, że miał świetną noc. Właśnie podrzucił córkę po wspólnym obiedzie i najwyraźniej zbliżyli się trochę.
Jęknął z bólu. Były dwie rzeczy, których był pewien w tym momencie.
Po pierwsze, miał zamiar rozerwać gardło temu bezustnemu mężczyźnie przy pierwszej nadarzającej się okazji. A po drugie, był pewien, że jego córka będzie na niego wkurzona za jego pierwsze postanowienie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro